Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Marcus de Silva

18 sty 2014, o 00:00

Jak ktoś idzie cię zabić, wstań wcześniej i zabij go pierwszy.
517884575
MIANOMarcus "Scarecrow" de Silva
DATA UR.20.05.2151, 35 lat
MIEJSCE UR.Madryt
RASACzłowiek
PŁEĆmeżczyzna
OBYWATELSTWAziemskie
SPECJALIZACJAszturmowiec
PRZYNALEŻNOŚĆSpołeczność galaktyczna
ZAWÓDEx-przymierze, pilot i przemytnik

Wyższa szkoła biznesu, marketingu i zarządzania; Przeszkolenie biotyczne na stacji Gagarina

[url=http://link do mieszkania, nieobowiązkowy]nazwa/nr budynku[/url], adres mieszkania. O mieszkaniach więcej w poradniku.
Przy jego 180cm wzrostu wyróżnia się wśród tłumu. Wysportowana sylwetka dobrze zbudowanego osobnika, który może zwracać na siebie uwagę niektórych kobiet. W spojrzeniu jego niebiesko-szarych oczu trudno doszukać się jakichś oznak emocji, zaś niewielki zarost okalający usta uzupełnia wizerunek człowieka, który za dużo widział w życiu. Gdyby ktoś mógł go zobaczyć w samych spodniach, ujrzałby tatuaż zdobiący jego ciało, na lewym barku umiejscowiony i przedstawiający dziewczynę w zwiewnym ubraniu, niesioną przez osobnika w ciemnych szatach i o trupim wyglądzie twarzy, w dość upiornym tle. Lecz półnagiego trudno go spotkać, bowiem przeważnie chodzi ubrany w kombinezon, pancerz lub też zwykłe ubranie w zależności od sytuacji, do tego solidne buty. Nie znajdziesz jednak w tych okryciach żywych barw, dominują bowiem ciemne i szare kolory. Do tego można wspomnieć o dość niestandardowym modularnym zaczepie na broń, który można umiejscowić w dowolnym możliwym do tego miejscu przy oporządzeniu.
Wzrost i waga: 180cm, 75kg
Skóra/karapaks: typ śródziemnomorski, lekko ciemniejsza jak po opaleniźnie
Oczy: Szaro-niebieskie
Włosy: Niedługie, ciemne włosy układające się w dość nietypowym stylu, opadają częściowo na prawą część twarzy.
Znaki szczególne: Spora blizna biegnącą pionowo od brwi w dół przez oko aż po policzek
Głos postaci: Wyświetl wiadomość pozafabularną
Modyfikacje ciała: Tatuaż na lewym barku - http://4.bp.blogspot.com/-9mDYNt84sfs/U ... 679df4.jpg
Typowy ubiór: http://tor.zamimg.com/torhead/uploads/images/2916.jpg
Słyszysz muzykę w jego kajucie, podszedłszy i zajrzawszy do środka ujrzysz Marcusa siedzącego na krześle w wygodnej pozie. Wyciągnięte nogi, luźno zwisająca prawa ręka, w lewej opartej o stolik trzymający szklaneczkę z trunkiem, ze wzrokiem utkwionym w gwiazdach za oknem, zamyślony.
"Pogodny, wesoły, skłonny do żartów, dusza towarzystwa można by rzec, pełen życia i optymizmu... jakże wtedy byłem naiwny myśląc, że w szczęściu będzie mi dane spędzić resztę swego żywota. Świat dokładnie pokazał mi gdzie ma moje pragnienia, z pomocą ludzi którym zaufałem. Porucznik Keaton zniszczył moje szczęście, zaś Essex dodatkowo dokopał leżącemu. Czy jeszcze kiedyś zaufam innej osobie? Mało prawdopodobne, zwłaszcza w stosunku do mojej własnej rasy. Tak zdradzieccy nie byli obcy, których spotkałem do tej pory na swojej drodze. A to właśnie przez ludzi tak bardzo się zmieniłem. Ogień w moim sercu zgasł, z dobrego i pogodnego młodzieńca stałem się cynicznym i niemal bezdusznym osobnikiem, który nie stroni od dziwnych i szalonych numerów. Powiadają, że jestem małomówny... może to i prawda, po co bowiem strzępić sobie język skoro można zdefiniować w paru słowach to, co chce się wyrazić? Mam swoje zasady moralne, a raczej to co z nich zostało. Kradnę i oszukuję, zabijam gdy tego wymaga sytuacja, pożądam. Nie jestem już jednak w stanie poświęcić siebie za innych i mam gdzieś tego typu gadki o szlachetnych czynach i bohaterstwie. Może dlatego też teraz przechodzę obojętnie wobec krzywd jakie się dzieją obok mnie. Kiedyś stanąłbym w obronie tych, nad którymi się znęcali silniejsi, ale to się zmieniło. Nie jestem już typem bohatera, teraz liczy się dla mnie głównie przetrwanie. Bohaterowie najczęściej są martwi i przez krótki czas wychwalani, a potem odchodzą w niepamięć. Lub są niszczeni przez złe słowa i czyny innych. Przyjaźń? A z kim miałbym się zaprzyjaźnić? Pierw musiałbym taką osobę poznać i przekonać się, że jednak warto jej zaufać. A na zdradę, nieważne z jakiego powodu, mam tylko jedną odpowiedź - kulę w łeb.
Pytasz w takim wypadku, czy mi można zaufać, skoro ja sam tak bardzo nie ufam ludziom. Sam się przekonaj, poznaj mnie co nie będzie takie łatwe. To ty pierwszy będziesz musiał odkryć swoje karty nim ja to zrobię. Jednego możesz być pewny, jeśli zasłużysz sobie na moje zaufanie zyskasz dobrego kumpla. A jeśli uda ci się ze mną zaprzyjaźnić, to możesz być pewny, że zyskałeś coś więcej - człowieka, który cię nie zdradzi i nie wyda."
Zainteresowania: Dobre wina z wysokiej półki, muzyka
Lęki: Brak zaufania do przedstawicieli własnej rasy
Przyzwyczajenia/zwyczaje:
Uzależnienia: Hazard
Znaki szczególne:
...Ile to już czasu minęło odkąd siedzę w tym zapomnianym miejscu. Miesiące? Lata? Straciłem rachubę wśród tych dni, które mijają jeden za drugim, w niczym się nie różniące od siebie. Ta sama cela, to samo żarcie, te same przeklęte twarze w pancerzach Błękitnych Słońc. Ile jeszcze minie zanim uda mi się wydostać z tego piekła i wyrównać rachunki z Essexem. Gaszą światła, zapada kolejna noc w Czyśćcu, miejscu gdzie nie powinienem trafić...

Urodził się w Madrycie, trzecie dziecko w rodzinie, po starszym bracie Johnie oraz siostrze Isabell. Poród nie odbył się bez poważnych komplikacji, które były skutkiem wcześniejszego wystawienia zarówno matki Irene, jak i nienarodzonego wtedy jeszcze Marcusa, na działanie pierwiastka Zero podczas wycieczki do Portu Kosmicznego w Singapurze, kiedy to miał miejsce straszliwy wypadek i wielu zostało napromieniowanych. Przyjście kolejnego de Silvy na świat zakończyło się mimo starań lekarzy śmiercią rodzicielki. Ich ojciec, Michael, ciężko przyjął ten cios, po trochu obarczając winą samego Marcusa. I choć otrząsnął się z żałoby, to w stosunku do najmłodszego syna pozostał już zawsze oschły. Zadbał o jego odpowiednie wychowanie, jak również edukację będąc pod każdym względem wymagającym ojcem. Myślał nawet przekazać Marcusowi w przyszłości swoją firmę, jako że starszy John bardziej cenił sobie zabawy i zbytki, zaś Isabell postawiła na karierę dziennikarską. Młodemu de Silvie udało się nawet zaliczyć pierwszych kilka klas, zanim doszło do nagłych zmian w jego życiu, które odmieniły jego los. Mając lat 14 zaczął przejawiać skłonności biotyczne, co nieźle wkurzyło jego ojca, który chcąc nie chcąc musiał wysłać najmłodszą pociechę do miejsca gdzie zajmują się takimi jak on. Marcus trafił na stację Gagarina, gdzie na początek zajęli się nim lekarze, którzy wszczepili mu implant biotyczny. Miał szczęście i skończyło się bez powikłań i uszkodzeń mózgu. Kolejne lata pobytu na stacji spędził na treningach i szkoleniu swoich nowo odkrytych zdolności, ale nie był jedynym dzieciakiem, który tam przebywał. Byli też tam inni, niektórzy przerażeni swym nowym stanem, inni wręcz łaknący wiedzy i pragnący móc wykorzystywać biotykę dla podniesienia swojego prestiżu. Jak w każdej szkole tak tutaj trafili się silni i słabi, ofiary i prześladowcy. Marcus nie należał bynajmniej do żadnej z tych grup, a wręcz miał na pieńku z jednym "twardzielem", gdy stanął w obronie dziewczyny, która była zbyt słaba, by sobie poradzić z natrętem. Konflikt zakończył się ostrą bójką z użyciem biotyki i gdyby nie nauczyciele, którzy pojawili się w krótkim czasie, skończyła by się nie tylko na siniakach i połamanych kościach. Helen, bo tak miała na imię ta której pomógł, stała się od tamtego czasu jego towarzyszką, a im więcej spędzali ze sobą czasu, tym byli sobie bliżsi. Towarzysze w nauce i czasie wolnym, przyjaciele i w końcu kochankowie. Będąc razem tworzyli zgrany zespół co też musieli przyznać nauczyciele i gdy w 2169 ukończyli swoje przeszkolenie z wysokimi notami, zaproponowano im wspólny przydział w wojskach Układu Przymierza. Zarówno Marcus jak i Helen znali realia życia wśród zwykłych ludzi na Ziemi, gdzie biotycy byli nierzadko traktowani jako ktoś gorszy. Oboje też postanowili skorzystać z tej okazji.

...Nagły blask światła towarzyszący otwieranej celi, a potem spadający nań cios pałki. Odruchowy blok lewym przedramieniem i kontra prawym sierpowym, zanim jeszcze umysł obudził się do końca. Błąd, cholerny błąd.
- Sukinsyn, jeszcze się odgryzasz!? - usłyszał wrzask jednego z oprawców, którego musiał trafić sierpowym, a potem poczuł spadające na niego kolejne ciosy. Tak dawno nie miał "wizyty", że zapomniał co one zawsze oznaczają. Lekcje pokory i ćwiczenia dla zabicia nudy dokonywane przez strażników Błękitnych Słońc. Uderzenia pałki spadały na jego ciało raz po raz wywołując kolejne fale bólu, do czasu aż któryś z nich nie trafił w głowę mimo prób ochronienia jej przed razami. Pęk rozpryskujących się gwiazd i upadek w ciemność przyjął z radością, oddając się w objęcia utraty przytomności. Gdy się ocknął był znów sam w celi, jego oprawcy zostawili go i poszli dalej szukać rozrywki. Doskonale wiedzieli jak uderzać, by nie uszkodzić organów wewnętrznych ani nie połamać kości, lecz bić tak by bolało. I jak go karmić by nie miał sił wykorzystywać swojej biotyki, ale wciąż utrzymywać go przy życiu. Cholerni sadyści, gdybym tylko miał szansę wyrwania się stąd...


Dwójka biotyków w szeregach wojsk Układu Przymierza, on szturmowiec, ona adept. Oboje dostali niezłe referencje dzięki wynikom otrzymanym na szkoleniu, a teraz mieli okazję pokazać na co ich stać. Biorąc pod uwagę niedawne przyznanie ambasady na Cytadeli ludziom można się było spodziewać kolonialnych zadań. Nie mylili się, bowiem w 2176 wysłano ich oddział do pomocy kolonistom na Skylliańskim Pograniczu. Przydział nie należał do tych z kategorii nudnych, gdzie wysyła się odsuwanych od służby w ważniejszych rejonach typków. Z uwagi na działania piratów i batarian, którzy uważali ten region za własny służba była tutaj wymagająca. Ochrona własnych, świeżo zakładanych kolonii, ciągłe patrole, potyczki graniczne hartowały ich, nabierali doświadczenia i stawali się powoli podporą całego oddziału. Podczas jednej z takich potyczek Marcus "zaliczył" ranę, która o mały włos nie zakończyła się utratą oka, ale szczęśliwie zyskał jedynie dość charakterystyczną bliznę po ciosie ostrzem vorcha. Od tamtej też pory zyskał nowy przydomek - Scarecrow, cóż, niektóre kobiety lubią facetów z bliznami, a Helen chyba podobał się nowy wygląd jej chłopaka. W końcu mieli swoją chwilę chwały, gdy w 2178 udało im się pokonać piracki najazd grupy z Krwawej Hordy, a co oddział dostał oficjalne gratulacje wraz dłuższą przepustką, a Marcus i Helen otrzymali odznaczenia za odwagę na polu bitwy, wraz z awansem do stopnia kaprala dla Helen i sierżanta dla Marcusa. Chociaż wtedy więcej było improwizacji i szalonych manewrów wciągnięciem atakujących krogan i vorchów w pułapki wśród budowlanego sprzętu, niż odwagi. Dowództwo uznało jednak inaczej i pochwaliło pomysły de Silvy z użyciem ciężkich maszyn i gwałtownych szarż na tyły napastników. Wtedy też pojawił się nowy dowódca oddziału, świeżo po otrzymaniu oficerskich szlifów - porucznik Denis Keaton, który zapragnął wykorzystać tą chwilę sławy dla własnych korzyści, podniesienia własnego prestiżu na podstawie odwalanej przez żołnierzy robocie. Zgłosił się zatem ochotniczo do misji desantowej na jeden z pirackich obozów, z których wyprawiane były rajdy na tereny kolonistów. Wydano zgodę na akcję, która według porucznika miała spore szanse na powodzenie, zwłaszcza gdy Marcus miał być tam zastępcą dowódcy i służyć mu poradami dodatkowymi. Misja, która zapowiadała się obiecująco zakończyła się tragedią. Rozkazy działań i wytyczne dawane przez Keatona, który kierował całą misją z bezpiecznego miejsca na tyłach, doprowadziły najpierw do ujawnienia oddziału, a potem wprowadzenia go w pułapkę wśród budynków. Pod zmasowanym ogniem piratów, zdani na łaskę nie potrafiącego ogarnąć sytuacji dowódcy, kolejno ginęli w beznadziejnej walce.

Wśród ofiar była również Helen, która zmarła w ramionach zrozpaczonego Marcusa wskutek wcześniej otrzymanych ran. Z oblężenia zdołali się wydostać w czwórkę tylko dzięki temu, że de Silva ignorując kolejne rozkazy porucznika, wycofał się z trójką ocalałych korzystając z kanałów. Po powrocie do bazy czekał go kolejny cios. Został oskarżony o niesubordynację, nie wykonywanie rozkazów wyższego stopniem i tchórzostwo na polu walki. To wszystko jednak było dla niego przelaniem czary goryczy po tym, jak przez działania Keatona utracił ukochaną i cały niemal oddział, zaś ojciec na wieść o "hańbie" syna postanowił go wydziedziczyć. Nie było już dla niego miejsca w wojsku, stracił swój zapał, pozostała pustka w jego duszy i żądza zemsty. Udało mu się jej dokonać dwa miesiące później w dokach Elizjum, gdzie wskutek małego sabotażu doszło do eksplozji zbiornika z ciekłym azotem. Porucznik Keaton, jak się wcześniej Marcus dowiedział, miał zamiar poprowadzić następną grupę w kolejnej "chwalebnej" misji, a zamiast tego skończył drobnych kawałeczkach. Nie mając już nic postanowił gdzie indziej zacząć na nowo. Od jednego z kolonialnych pilotów wygrał w karty mały frachtowiec. Tego, że posłużył się przy tym biotyką nikt nie zdołał zauważyć. Odleciał też w krótkim czasie, obierając kurs na Układy Terminusa.

...Dlaczego? Dlaczego gdy komuś zaufam musi się to skończyć tragedią. Najpierw porucznik Przymierza, przez którego zginęła Helen i moi towarzysze. Potem Essex i jego zdrada na Bekenstein, która kosztowała mnie utratę wolności i statku. Ciekawe czy podobne uczucia do tego chłystka miał Shane, którego wtedy również złapali. Przynajmniej to jedno łączyło ich na pewno - chęć wyrównania rachunków z Essexem...


Thomasa Essexa poznał po pół roku latania z zakazanymi towarami. Początki nie były łatwe, nikt nie chciał powierzyć nieznanemu człowiekowi ładunku do przewiezienia, zwłaszcza cennego. Powoli jednak, małymi kroczkami zaczął wyrabiać sobie renomę. On nie miał problemów z przyjęciem zlecenia, decydował się latać tam, gdzie inni woleli nie ryzykować. Może właśnie z powodu tej brawury i nie zawalania kontraktów stał się godnym przewoźnikiem. Essexa poznał na Omedze, potrzebował dodatkowego pilota i technika na statku, a młody zapaleniec o podobnym charakterze do Marcusa zdawał się być dobrym wyborem. Do załogi dołączył wtedy również quariański mechanik - Daro'Shar vas Yaska, który wydawać by się mogło nie dbał o szczegóły pracy swego mocodawcy, albo po prostu lubił taki dreszczyk emocji w nielegalnych przewozach. A tych ostatnich nie brakowało podczas wykonywania kolejnych zadań. Przewozy broni i elementów uzbrojenia na Tuchankę, przemyt czerwonego piasku dla handlarzy z i na Illum, lewy handel medykamentami z kolonistami. Marcus postarał się z pomocą Daro'Shara o to, by ich frachtowiec był dostatecznie szybki by uciec wszelkim patrolom Przymierza i ewentualnym konkurentom czy piratom.
Podczas jednego z takich przewozów poznał Shane'a Greyhounda, najemnika który potrzebował nagłego transportu z planety w dowolne inne miejsce. Marcus nie pytał o szczegóły, zgadując tylko że tamten ma kłopoty z miejscowymi władzami lub przełożonymi. Skoro gość płacił przemytnikowi za podróż, to nie było powodów, dla których ten by nie miał się zgodzić. Zresztą nie była to jednorazowa przygoda, kilkakrotnie bowiem Marcus przewoził Shane'a po różnych układach przy okazji transportu towarów. Można by rzec, że stał się stałym klientem. Do czasu.
Essex coraz bardziej stawał się chciwy, zaczął powoli ustawiać niektóre zadania dla lepszego zarobku, robić jakieś lewe przekręty za plecami Marcusa. W końcu postanowił zarobić na nim samym. W 2181 na Bekensteinie, gdzie mieli odebrać podobno zamówione skrzynie z towarem zastali przygotowaną pułapkę, którą wpadł zarówno de Silva jak i Greyhound, których Essex sprzedał władzom zgodnie z listami gończymi. Nie złapano ich jednak łatwo, obaj walcząc desperacko zdołali zdemolować większą część magazynu gdzie miano dokonać wymiany, zanim ostatecznie ich unieruchomiono. Potem już poszło szybko, jako że winy obu zdawały się być pewne i miażdżące. Nielegalny przewóz towarów, współpraca z piratami, napady rabunkowe, morderstwa. Trafili do więzienia, skąd po krótkim czasie przeniesiono obu do kolejnego, lepiej strzeżonego skąd mieli już nigdy nie wyjść - Czyśćca. I w tej chwili mija już niemal dziesięć lat, jak tam gniją, podtrzymywani pragnieniem wyrwania się w końcu z tego piekła i szansą na wyrównanie rachunków.
"Cassandra" do niedawna jeszcze służyła w barwach Zaćmienia, a dokładniej mówiąc był to jej pierwszy i dziewiczy lot bojowy. Zmieniła swojego właściciela na rzecz Marcusa, który był pilotem podczas tegoż rejsu i uznał, że jemu bardziej się przyda niż poprzednikom. Jednostka jest niedużą korwetą, eksperymentalną można dodać z uwagi na nietypowy stop metalu, jakim został pokryty jej kadłub. Wyposażona w sporą ilość środków do walki elektronicznej oraz maskowania swych działań, co sprzyja przemytowi do którego została zaadaptowana. Może nie posiada sporych ładowni typowych dla transportowców, ale ma dość miejsca na mniejsze i cenniejsze towary. Dodatkowym atutem była spora szybkość i zwrotność jednostki, tak potrzebna przy nie do końca legalnych przewozach.

2 sztabki najczystszego palladu, 1x wzbogacany magnez, 1x oczyszczony beryl
- Starożytny artefakt nieznanego pochodzenia i przeznaczenia
- Starożytna tablica nieznanego pochodzenia i przeznaczenia
- Dysk twardy z zapisem rozmowy z piaskiem i planami „komunikatora”.
- Sprzęt wspinaczkowy v2. Spider (uszkodzony)(uszkodzenie wyklucza naprawę na statku, konieczne zaniesienie go do specjalisty)

- Ostatnie 5 lat spędził w Czyśćcu
- Ma na pieńku z Thomasem Essexem, który ukradł mu statek i sprzedał Marcusa władzom
(http://fc04.deviantart.net/fs71/f/2010/ ... 31pfmt.jpg)
- Nienawidzi Przymierza.
- Znajomość z Shane'm Greyhoundem
- Blizna biegnąca przez prawe oko, przez którą otrzymał ksywkę "Scarecrow" - Strach na wróble.
- Trudność z zawieraniem nowych znajomości z ludźmi, brak zaufania.
- Nie stroni od hazardu i nieraz bywa w barach, gdzie pokrywa w pokera ewentualnie blackjacka.
- Ma na statku prywatny barek z mocnymi trunkami, w kajucie zaś kolekcję muzyki wśród nich sporo symfonicznych zbiorów.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2

Wróć do „Baza danych”