Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Gwen Xiang
Awatar użytkownika
Posty: 58
Rejestracja: 27 lip 2012, o 19:29
Wiek: 32
Klasa: strażnik
Rasa: człowiek
Zawód: naukowiec
Postać główna: Vicca Ulianov
Status: doktor cybernetyki, NIE JEST agentem Cerberusa, jest tylko naukowcem ~~'
Kredyty: 26.000

Gwen Xiang

29 lip 2012, o 07:33


Miano:doktor Gwen Xiang
Wiek: 18.12.2153, 32/33 lata
Rasa: człowiek
Płeć: kobieta
Specjalizacja: strażnik
Przynależność: Cerberus
Zawód: naukowiec: genetyk-cybernetyk

Aparycja: Gwen jest szczupłą, drobną kobietą, wyglądającą na niewiele młodszą, niż jest. Lekko bladawa cera sprawia wrażenie, że potrzebne jest jej słońce w trybie natychmiastowym, ale równocześnie komponuje się z włosami koloru blond, obciętymi na krotko, aczkolwiek dwa pasma z przodu zostawiono sięgające ramion. Oczy barwy czekoladowej są odzwierciedleniem kłębowiska emocji, otaczające je rzęsy zawsze są pociągnięte cienką warstwą tuszu. Nie okazuje emocji mimiką twarzy, przez co wydaje się, że tak naprawdę to nic ją nie obchodzi. Intrygująca jest jej obszerna gestykulacja i pomalowane na ciemną czerwień paznokcie. Uwagę zwraca też blizna po prawej stronie szyi, niewielka, ale dobrze widoczna.
Bardzo rzadko rozstaje się z fartuchem laboratoryjnym, pod którym zazwyczaj są czarne wąskie spodnie i czarna, obcisła bluzka. Jest lekko przygarbiona, ale nie rzuca trwożliwych spojrzeń spode łba.

Osobowość: Nigdy się nie uśmiecha, nie wyraża żadnej emocji przez mimikę twarzy; wszystkie sygnały, świadczące o emocjach są wyrażane spojrzeniem, gestami, tonem głosu, czy mową ciała.
Gwen preferuje mieć zajęty czymś umysł. Kiedy nic takiego nie ma, za bardzo się przejmuje swoim wyglądem i zachowaniem i wciąż się boi, że coś złego palnie. A im bardziej o tym myśli, tym większe prawdopodobieństwa popełnienia jakiegoś faux pas.
W laboratorium krząta się niczym mrówka, nie mogąc usiedzieć w jednym miejscu. Wiecznie pochłaniają ją jakieś badania, analizy, wirowania, spisywanie danych, próbki, odczyty... Wiecznie w ruchu, wiecznie zajęta.
Poza laboratorium niespecjalnie przepada za towarzystwem i jest niezwykle małomówna. Zamiast rozmawiać czy też plotkować, woli się zaszyć i poczytać jakąś dobrą książkę.
Nie cierpi być nazywana panną Xiang, panią Xiang lub doktor Xiang. Twierdzi, że to pierwsze przypomina jej o staropanieństwie, drugie i trzecie sprawiają, ze czuje się staro.
Nie znosi, kiedy ktoś przerywa jej pracę, potrafi wtedy zmrozić spojrzeniem i niemiło się odezwać. Poza takimi momentami jest osobą, do której można spokojnie podejść. Choć nie można być pewnym pozytywnego wyniku takiego posunięcia, może być akurat w złym humorze.
Czasami pojawi się na strzelnicy, jak sama twierdzi, żeby rozładować wewnętrzne napięcie. Wtedy zmienia się w straszliwie poważną i skupioną na celu osobę, która praktycznie do nikogo się nie odzywa. Coś w niej przeraża młodszych stażem, czy wiekiem, ale ciężko ustalić, co dokładnie; jedni mówią, ze przypomina drapieżnika, inni że psychopatkę.
Wyznaje zasadę, że wszystko można skonstruować, a etyka nie powinna być ważniejsza od bezpieczeństwa, dlatego tępi ludzi, którzy pomijają owe procedury, byle tylko zdążyć na czas, uzyskać lepsze wyniki lub ze zwyczajnego lenistwa. Choć nigdy nie wykonała eksperymentu na sobie.

Historia:

- Ponoć twoi starzy dawali ci wycisk...
- To nie są moi starzy, to nie są nawet moi rodzice. Swoich rodziców nie znam. I nie wiem nawet, czy chcę ich znać.


Gwen nie zna swojej prawdziwej rodziny. Wedle dotychczasowych danych przyszła na świat w szpitalu, gdzie została porzucona. Adoptowana niecałe kilka miesięcy później przez małżeństwo emerytowanego wojskowego i fotomodelki, swoją drogą niezłego przykładu typowego małżeństwa dla kasy(chociaż ciężko stwierdzić, kto kasę trzyma). Rozpieszczona od dnia narodzin do mniej więcej dziesiątego roku życia, żyła... cóż, można było powiedzieć, że jej zastępczy rodzice chcieli ją wychować każde według siebie. Ojciec oczekiwał przyszłej wojskowej, każda zabawa szła więc w tym kierunku. Matka natomiast uczyła ją, jak dbać o wygląd, chodzić na szpilkach, pozować...
Dlatego się nieźle zdziwili, kiedy zaczęła przejawiać zainteresowanie rzeczami technicznymi. Reakcji nie trzeba było opisywać. Płacz i rozczarowanie mamusi, może trochę mniejsze ojca, w końcu techniczni owszem w wojsku byli. Zwyczajnie nie do końca o takiej karierze dla dziecka marzył.
Od tego momentu coś zaczęło pękać, psuć się. Choć nauczyciele raportowali, że Gwen wykazuje symptomy bycia geniuszem w dziedzinach ścisłych, jej umiejętności społeczne pozostawiały wiele do życzenia. Przenosząc problemy z domu do szkoły, stawała się wycofana i nie wykazywała żadnego zainteresowania kontaktami z rówieśnikami. Siedziała tylko w kącie, zazwyczaj rysując schematy różnych urządzeń.

- Wspominałaś, że byłaś w „obozie mózgowców”...
- To prawda, ale...
- Rozumiem, że o tym też nie chcesz rozmawiać...
- Nieszczególnie. Nawet nie wiem, co się tam tak dokładnie działo. Po prostu wszystko szło treningiem.


Ujawniony w okolicach dziesiątego roku życia talent biotyczny wywołał kolejną burzę. Wtedy dopiero dowiedziała się, że jest adoptowana. Dlatego jej pożegnanie z rodziną przed udaniem się na Skok Zero było bardziej niż burzliwe. Teraz zawodu nie krył nawet „ojciec”, który nigdy nie chciał mieć niczego wspólnego z biotykami.
Paradoksalnie, jej wcześniejsza izolacja pomogła jej przetrwać, wiedziała, ze liczyć może tylko na siebie i swoje postępy. Mimo to, napotkała kilka interesujących osobowości. Dziewczynę-pacyfistkę; dzieciaka, który wydawał się mieć zupełnie inne zainteresowania, niż reszta; rówieśniczkę, która była nienaturalnie spokojna... i wiele innych. Jednak nawiązała tylko jedną bliższą znajomość, która trwa do dnia obecnego.
Gwen nie spodziewała się, że pewnego dnia zwyczajnie zamkną program. Nigdy nie dowiedziała się, co się stało, dla niej to była pewna ulga, że mordercze treningi się zakończyły.

- Panno Xiang... To...
- To tylko schemat, ale jeśli się uda go wprowadzić w życie, podniesie on jakość implantów. Ale to tylko taka luźna propozycja...


Rok do uzyskania pełnoletności przesiedziała na kursach przygotowujących do wstąpienia na uniwersytet. Na ten czas wróciła do rodziców zastępczych, choć odczuwała wyraźne niezadowolenie z powodu jej powrotu.
Dopiero na uniwersytecie zainteresowała się w pełni cybernetyką, choć popełniała socjalne samobójstwo, biorąc dwa kierunki naraz. Próbowała to też połączyć z genetyką, będąc ciekawą, jak pamięć genetyczna może oddziaływać na implanty cybernetyczne. Uśpiony przez biotyczny trening geniusz wypłynął ponownie na szerokie wody, skutkując szybszym ukończeniem podstawowych studiów, co pozwoliło jej skupić się na kierunku biologicznym, ze specjalizacją w genetyce. Wtedy też okazało się, że etyka eksperymentów to dla niej temat niezwykle obcy i wdawała się w dyskusje na ten temat. Zachęcona przez uczelnię, kontynuowała dalej swoją edukację, aspirując na stopień doktora.
W międzyczasie załapała się na pracę w jednym z prywatnych laboratoriów. Z początku była tylko przynieś-podaj-przekaż, z czasem jednak pięła się w górę, międzyczasie uzyskując swój wymarzony stopień doktora z dziedziny cybernetyki.
Wtedy też nastąpił wypadek w laboratorium, gdzie pracowała. Nikt nie miał pojęcia, jak to się stało, kto coś spieprzył i dlaczego pominięto kilka ważnych kroków przy testach. Była jedną z ofiar owego wypadku, trafiła do szpitala z poważnymi poparzeniami. Wtedy też okazało się, że jej stary implant konfiguracji L2 – którego nie chciała wymienić za nic w świecie, nawet przy intensywnych atakach bólu, zdarzających się ot tak, bez okazji – został uszkodzony, należało go natychmiast usunąć. Kiedy odzyskała przytomność, zaproponowano jej wszczepienie konfiguracji L3, dużo bezpieczniejszej. Zgodziła się, aczkolwiek niechętnie, wiedząc, czym może taka operacja grozić. W oczekiwaniu zabieg przeszła operację rekonstrukcji twarzy.
Rezultat zmiany konfiguracji był mniej zadowalający. Byli ludzie, którzy po wymianie nie mieli żadnych komplikacji, ona do nich nie należała.
Nie wróciła do tamtej firmy. Podjęła pracę na „swoim” uniwersytecie, głównie pomagając w obsługiwaniu zajęć laboratoryjnych. Wydawało się, że wszystko już wróci do normy. Ale nie...

- Gwen, przerwij na chwilę... Gwen. Gwen, mówię do ciebie!
- Co się znowu stało, ja nic nie zrobiłam.
- Wiadomość do ciebie... Od Jeffreya.


Jeffrey Coulson. Przyjaciel ze studiów. W pewnym okresie nawet ktoś więcej, niż przyjaciel.
W pewnym momencie zniknął bez słowa wyjaśnienia, wyparował z kartotek uczelni. Wszyscy uważali, że wpakował się w jakieś kłopoty, porachunki gangów... różne plotki chodziły. Nawet Gwen nic nie wiedziała, uważała, ze jak zniknął, to jego wola... Do teraz. Niespodziewana wiadomość od przyjaciela-widma; prośba o spotkanie, która równie dobrze mogła być pułapką. Tak przynajmniej mówili co bardziej przezorni. Mimo to, była ciekawa, co się z nim stało, co porabiał przez te wszystkie lata... Ponoć stara miłość nie rdzewieje.

- Gwennie...! Wygladasz... inaczej.
- Cześć, Jeff, kopę lat.
- Ano, trochę... Słuchaj, Gwennie... Jak ci się żyje z robotą?
- Nie narzekam, chociaż za bardzo się babrają z etyką. To w dzisiejszych czasach racji bytu nie ma. A co?
- No cóż... Mój szef się tobą zainteresował. Znaczy wiesz, przypadkiem mi się wyrwało, że przydałabyś się nam, ktoś to podsłyszał... Oczywiście musiał sprawdzić ci papiery, czy aby nie siedzisz w psychiatryku, czy coś...
- Chce mi zaproponować lepszą ofertę, niż to co mam?
- Można to tak ująć. Brak ograniczenia etyką eksperymentów i możliwość dużych nakładów na badania.
- Jeśli się zgodzę i jak się sprawdzę? No dobra... Kto mnie chce zwerbować?
- Cerberus.
- Cerberus? ... Rozważę to.


Tak naprawdę dla niej nie było zbyt wiele do rozważania. Zwyczajnie lepsza oferta, choć organizacja uznana była za terrorystów. Ciężka sprawa. Z drugiej strony, uczelnia powoli dawała jej do zrozumienia, że jej poglądy na temat etyki były... dosyć niewygodne. A mając do wyboru ograniczoną wolność poglądów, a wątpliwą reputacje nowych pracodawców... Coś musiała wybrać. Wybrała Cerberusa.
Jak zawsze, zaczynała od zera. Przez rok jednak zdołała udowodnić swoją wartość, na tyle, by dostać nieco większe uprawnienia i możliwości. Warunki idealne.
Ale w pewnym momencie Jeffrey ponownie zniknął. Ponownie bez śladu. Ale tym razem to było bardziej podejrzane... Dla niej.

Ekwipunek: pistolet maszynowy M-4 Shuriken, biotyczny implant L3, omni-klucz, puste fiolki, pęseta, buteleczka antyseptyku, tusz do rzęs i czarny lakier do paznokci
Środek transportu: jeśli opuszcza stację, porusza się nieoznakowanymi promami, bądź transportowcami
Dodatkowe informacje:
- uwielbia pracować przy muzyce; nigdy nie rozstaje się ze słuchawkami, chociaż nie zawsze są uruchomione(czasami po prostu nie wypada)
- wielbicielka sensorycznego elektro
- nie lubi salarian
- operacja wymiany implantu biotycznego spowodowała u niej paraliż większej części mięśni twarzy, a i tak mówi się, że miała duże szczęście
- ma uraz do chirurgów wszelkiej maści, nazywa ich pogardliwie konowałami od siedmiu boleści
- jednym z jej nielicznych kontaktów w Przymierzu jest podporucznik Linda Charleston, znają się jeszcze z BwiA
- potrafi strzelać, choć milczy na temat, gdzie się tego nauczyła

Mission count:
Succeded:
Failed:

Zmiany:
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”