Ziya'Maar
Tajemnicza kelnerka odebrała datapad od quarianki i po minucie przyniosła dwa kieliszki z turiańską wódką. W tym czasie Ner'Haras zdążył już opuścić lokal i udać się na statek, jakim przybył na planetę. W końcu przyszedł czas na to, by wyjść z baru, więc Ziya wstała od stolika i ruszyła ku wyjściu. Na zewnątrz dalej panowała noc i z tego, co mogła się dowiedzieć, to tak miało być jeszcze przez przynajmniej trzy godziny. Mimo jednak dosyć późnej, czy może już nawet wczesnej pory, tubylcy wciąż chodzili po mieście. Była jednak jakaś powtarzająca się cecha, jaką większość z nich reprezentowała i nie była to tylko broń, a jak zastanowić się nad tym prędzej, to wcześniej też to można było zobaczyć. Mieszkańcy mieli gdzieś w jakimś widocznym miejscu na ubiorze, lub co bardziej radykalni, którzy wyglądali na oprychów, tatuaże w postaci sierpa księżyca. Cholera jedna wie, czemu ten znak się u nich powtarzał, ale tak było.
Udając się brudną uliczką za budynek baru i schodząc z lepiej oświetlonej trasy przez latarnie miejskie, Ziya trafiła na znajomą kelnerkę, czekającą już na nią. Akurat nad drzwiami prowadzącymi na zaplecze baru, lub kuchnię, świeciła pojedyncza lampa, pozwalająca teraz na spokojnie przyjrzeć się
dziewczynie.
Fioletowa patrzała na przybyłą i wypluła gumę. Z racji swojego pochodzenia i można rzecz wyuczenia w gestach, Ziya'Maar dostrzegła, że dziewczyna poruszała się inaczej, jakby... bardziej naturalnie? Zwyczajnie, jak większość ludzi, których kapitan zdążyła poznać, a nie tak jak poprzednio w barze.
-
Nie znoszę rzuć tego świństwa - mruknęła, chyba bardziej do siebie niż do przemytniczki -
Jestem Timex. Podchody mamy już za sobą, więc przejdę od razu do rzeczy.
Zrobiła na moment przerwę, jakby to miało wszystko wyjaśniać i spojrzała gdzieś za plecy Ziyi. Gdy jednak ta chwila minęła, spojrzała w wizjer quarianki i zaczęła wyjaśniać sprawę.
-
Wszystko się spierdoliło. Lokalni wpadli na trop ładunku, jaki miałaś przewozić i doszło do walki. Wynikiem tego jest rzeź trwająca dwa dni, a która zmieniła pobliskie miasteczko w płonące cmentarzysko. Ładunek jaki miałaś wywieść z planety, nie dotarł do mnie, a ja jestem wkurwiona i nie mogę ci go dać, byś mogła go dostarczyć dalej. - jeżeli Timex była zdenerwowana jak mówiła, to nieźle to maskowała, musiało się to więc z czymś wiązać -
Jest jednak jedna opcja, na którą zgodzili się moi pracodawcy. Wynajęcie do odzyskania ładunku z gorącej strefy. Liczone jako osobne zlecenie, oczywiście.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąNer nie bierze udziału w evencie.