16 lut 2014, o 23:34
"Też byś nie ufał innym, gdybyś pamiętał to co ja" pomyślała z goryczą Ajia. Wbrew temu co twierdził mężczyzna, jego propozycja wcale nie była tak pociągająca dla młodej drellki. Tak naprawdę stanowiła zaprzeczenie wszystkich wartości, o których sądziła że należą do niej. Mimo to miał rację, po prostu nie miała wyboru. Starając się ukryć obrzydzenie, jakie czuła do mężczyzny, podeszła do panelu na którym wyświetliły się informacje. Faktycznie miał smykałkę do zbierania i przechowywania różnych smaczków. Wiadomość o tym że się zabezpieczył o dziwo nią nie wstrząsnęła. Drellka przestawała odczuwać już cokolwiek. Wszystkie uczucia, wspomnienia, emocje pokrył dziwne smutek i uczucie obcości, jakby całe to życie należało do kogoś innego, a ona była tu tylko obserwatorem. Puściwszy mimo uszu jego uwagi o kopiowaniu i umowach, Ajia skoncentrowała się na informacjach. Za pierwszym z odnośników krył się krótki wid, ukazujący młodą kobietę zakutą w łańcuchy. Obejrzawszy całość dosyć uważnie, poczuła nutę empatii z dziewczyną. Nienawidziła niewolnictwa, a pustka, która ujrzała w oczach kobiety tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu. Z drugiej strony za chwilę sama miała poznać, czym jest utrata wolnej woli, choćby tylko przez krótki czas. Odciąwszy się od tej myśli, przeczytała krótką notatkę zawartą pod filmem. Choć informacja ta pokrywała się z jej mglistą wizją papy Johnsa, to jednak sam fakt że zajmował się on wykupem niewolników i udzielaniem im później pomocy mocno zaimponował drellce, w szczególności biorąc pod uwagę wymieniona kwotę. Ajia nie znała się na rynku niewolników (i wolała nigdy nie poznać), jednak sto tysięcy kredytów robiło na niej spore wrażenie. Mało który z rzekomych "filantropów" gotów byłby aż tyle zapłacić za jedną kobietę. Upewniwszy się, że nie pozostało tu już nic więcej do zobaczenia, otworzyła drugi odnośnik. Cóż, nie czuła się specjalnie zaskoczona, samym faktem przemytu, jednak YMIRY? Na bogów, skąd ktoś wziął części na trzy mechy? Jeden wystarczał już jako potężne wsparcie dla prywatnej armii, ale trzy? Nie chciała nawet wiedzieć ile kosztowały. Z niesmakiem stwierdziła że zapowiada się ciekawie i już te dwie informacje byłyby warte swojej ceny, gdyby nie było nią jej ciało. Odsunąwszy się od panelu, splotła ręce na piersiach i spojrzała chłodno na Jamesa. Choć było to bolesne, potrafiła się pogodzić z tym co jej zaoferował. Nie byłby to ani pierwszy, ani ostatni raz gdy przespałaby się z nieznajomym... z drugiej jednak strony nigdy nie robiła tego za coś, a już na pewno nie wbrew własnym chęciom. Uczciwie mówiąc, nigdy nie lubiła robić tego z facetami. To jej siostra prawie zawsze ją do tego skłaniała, jednak Ajii jakoś nie udawało się czerpać z tego przyjemności. Jakby nie patrzeć miała ku temu powody. Opcja z zapłatą odpadała w przedbiegach. Cały jej ekwipunek nie był wart nawet połowy tej ceny. Nie mogła też stąd odejść, nie ryzykując śmierci, albo w najlepszym wypadku postrzelenia i degradacji w SOC. Z trudem panowała nad uczuciem frustracji, wynikającym z bezsilności. Jakakolwiek byłaby jej decyzja w tym momencie, będzie ona stała w zupełnym przeciwieństwie do jej charakteru. Tylko bogom mogła dziękować za chwilowe zdystansowanie do całej sprawy, jednak dobrze wiedziała ze ma to również swoje wady. W innych okolicznościach mogłaby zatopić się w uczuciach, choćby i negatywnych i uciec od wszystkiego, nie pamiętać choćby na jawie co uczyniła. Teraz się jej to nie uda i dobrze o tym wiedziała. Rzadko osiągała podobny stan, jednak za każdym razem towarzyszyła mu chora ostrość zmysłów i koncentracja z której nic nie mogło jej wybić. Taka była cena za chłodne myślenie, fałszywa ulga, mamiąca brakiem uczuć. Emocje i sumienie zawsze wracało, niezależnie od jej starań; za każdym razem silniejsze i bardziej okrutne. Niestety, na płacz czas przyjdzie później... zawsze później... kiedyś... Westchnąwszy w myślach, odsunęła się jak najbardziej na pozycję obserwatora i pozwoliła działać instynktowi. Nie pomoże jej to odciąć się od wrażeń, jednak nie będzie wymagało uwagi woli, a to już coś. Choć na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech, wraz z towarzyszącymi mu iskierkami w brązowo czarnych oczach, to w głębi przyglądała się beznamiętnie jak jej ręce zdecydowanymi, acz delikatnymi ruchami rozpinają jego kurtkę i masując tors i ramiona, powoli zsuwają ją na ziemię. Później, pod wpływem stanowczego szarpnięcia, na dłuższą chwilę jej pole widzenia przeniosło się w pobliże jego twarzy, a usta wypełnił jego język, dotykający najczulszych zakamarków jej ust. Doznanie to było na tyle inne, że na chwilę naprawdę zaangażowała się w całość. James naprawdę wiedział co robi, choć zdecydowanie nastawiał się na inicjatywę drellki. Wtem całość zakończył delikatnym ugryzieniem w koniuszek jej języka i wycofał się, znowu zajmując centralne miejsce przed jej oczyma. Z lekką konsternacją, wróciła na stare miejsce w swym umyśle. Tymczasem mężczyzna zachęcony jej zachowaniem zdecydowanym ruchem ściągnął z niej płaszcz i bluzkę, po czym objąwszy jedną ręką jej pośladek wsunął dłoń pod stanik. Czując dziwną mieszankę przyjemności i obrzydzenia, Ajia uwolniła swój tułów z reszty odzienia i pomogła Jamesowi ściągnąć dosyć obcisły podkoszulek, jednocześnie pozostawiając na jego ramieniu małą malinkę. Choć postronny obserwator mógłby dojść do wniosku, że drellka w całości oddana jest swojemu partnerowi, to byłby w błędzie. Wraz z kolejnymi częściami garderoby i coraz odważniejszymi ruchami jej pozycja we własnym umyśle stawała się coraz mniej pewna. Powoli zapadając się w siebie, zarówno pod wpływem wstydu, obrzydzenia do samej siebie jak i dzikiego, wręcz zwierzęcego popędu, jaki pchał ja ku coraz bardziej zdecydowanym ruchom. Już po chwili, oboje leżeli na podłodze, spleceni w namiętnej pozie. Widząc jak James zdecydowanym ruchem obraca ją na plecy, uśmiechnęła się zachęcająco, jednocześnie wyjąc w klatce własnego umysłu. Pędząc ku autodestrukcji, nie zastanawiała się nawet nad konsekwencjami. Czując jak mężczyzna zdecydowanym ruchem w nią wchodzi, jęknęła zachęcająco. Jednocześnie coś w jej jestestwie pękło, niczym szklana karta upuszczona na podłogę. To coś, pociągnęło za sobą resztę jej osoby, roztrzaskując kruchy domek z kart, jakim był jej umysł. Cienkie linie łączące jej wspomnienia pękały, rozrywając jej osobowość. Niczym przez mgłę widziała jak jej ciało złączone z Jamesem wygina się w ekstazie. Nie znaczyło to już jednak dla niej nic, gdyż w tym momencie porwał ją chaos, rozrywający duszę drellki od wewnątrz. Na ślepo spadając do wnętrza, widziała urywki wspomnień i rzeczywistości. Stała przy oknie w pokoju, na nagiej skórze czuła powiew wiatru. Jedną dłonią podparła się i usiadła na parapecie. Spoglądając w odległe gwiazdy, wyobrażała sobie że płynie miedzy nimi, zanurza się w spokojnym azylu nocnego nieba. Wyciągnęła ku nim rękę i spróbowała się odepchnąć, choć ból w niezagojonych ranach prawie ją ogłuszał. Wtem... jej usta wypełniła słonawa ciecz, wypływająca z czegoś pulsującego. Nie przeszkadzało jej to kontynuować. Parę gwałtownych ruchów i delikatna zachęta językiem by... cios w skroń powalił ją na ziemie. Nie rozumiała co się dzieje; Ytris dlaczego? wymamrotała przez spuchnięte wargi. Dlaczego jej jedyny przyjaciel oddał ją w ręce Hejlana? Co zrobiła nie tak? Proszę zostawcie mnie... błagam! Przecież nic wam nie zrobiłam. Dlaczego, proszę... klęczała z rozwartymi udami. Między nimi, w jej wnętrzu szalał ogień, wypalający wszystkie inne wrażenia, pochłaniający ją niczym żagiew ciśniętą w ścianę ognia. Obejmując lewą dłonią pierś, prawą przycisnęła do siebie głowę mężczyzny. Pragnęła więcej; tak bardzo chciała, jeszcze tylko chwila i... Nie wiedziała co znowu zrobiła źle. Mogła tylko obserwować, kuląc się jak jej siostra wściekła miota się po pokoju. "Bogowie tylko nie..." nawet nie wiedziała skąd spadł cios, poczuła tylko jak powoli osuwa się na ziemię. Po chwili przyszły kolejne, przytłumione uderzenia, trafiające w żebra, łopatki, uda. Czuła jak w paru miejscach coś pęka, zalewając jej ciało czymś ciepłym i wilgotnym. Po chwili coś się zmieniło, ktoś przewrócił ja na plecy i zdarłszy z niej spodnie zaczął rytmicznie ocierać się... ból, połączony z przyjemnością. Zawieszona między ekstazą a cierpieniem czuła jak pochłania ją krwawo- biała mgiełka. Coś było nie tak... nie powinna czuć tego w tym miejscu. Próbowała jęknąć by przestał, jednak zdradziła ją jej własna ręką pomagając mu w... "poczuła jak jej policzek rozpala ogień. Dlaczego Jamie... powiedz mi dlaczego... mamrotała kuląc się przed kolejnymi razami. Jej najlepszy przyjaciel... Jamie... czemu mnie tu przyprowadziłeś... dlaczego tam stoisz i nic nie mówisz. Błagam nie uśmiechaj się tak! Ufałam Ci... dlaczego... Ciemność. Nie wiedziała gdzie jest i nie musiała. Już nic do niej nie docierało. Skończyła się szalona wędrówka, pozostawiając po sobie jedynie echo, już milknące w pustce. Czuła się bezpiecznie i tyle jej teraz wystarczyło. Nie widziała czym jest, jednak nie potrzebowała tego. Z tym wiązał się ból, czymkolwiek był. Nie chciała do niego wracać, nie teraz. W końcu mogła odpocząć... zasnąć... ale czy na pewno? Coś kiedyś musiała zrobić, ale już jej to umknęło, choć czaiło się na granicy jej percepcji. Nie mogła nawet się ruszyć, ale czy potrzebowała? Ruch oznaczał akcję, decyzję... niósł ze sobą posmak nieuchronności... lepiej się nie ruszać. Spoglądając w ciemność, nie mogła nic dostrzec. Ślepa, głucha, niema... wszystkie te słowa by określić jeden, krótki, upragniony stan. Wtem coś się zmieniło. Niczym wybuchające gwiazda, na horyzoncie pojawił się blask. Chciała uciekać, jednak nie mogła. Przepojona zachwytem i przerażeniem patrzyła jak w jej stronę zbliża się nieokreślone. Powoli mogła już rozpoznać poszczególne obrazy, zatrzymane na określonych momentach, dopóki nie skoncentrowała na nich wzroku. Nic jej nie mówiły, choć podświadomie wiedziała że powinno być inaczej. Wtem wszystko się zatrzymało. Znów mogła się poruszać, jednak zewsząd otaczał ja równie niepokojący, a zarazem spokojny krajobraz. Miliardy drobin, były niczym osobne rzeczywistości zawieszone w jej ukochanej ciemności. Nagle poczuła ból... była brudna... tak brudna... nie czysta... co ja zrobiłam? Bogowie, co?... Wtem zalały ją fale kolejnych wrażeń i emocji, przypominając i niszcząc. Znów czuła, ale nie widziała... znów widziała ale nie słyszała... Nie mogąc zrozumieć szaleństwa, które ponownie ją ogarniało, spróbowała się od niego odgrodzić... uwolnić, jednak z przerażeniem odkryła że nie chce. Coś zmusiło ja bym znów przeżyła wszystko, o czym przed chwilą nie wiedziała. Między okruchami znów unosiły się cienkie nici, odtwarzając starą konfigurację. Każde ich muśnięcie zalewało ją falą wrażeń, od których nie mogła się uwolnić. Strach, złość, cierpienie i tak niewiele radości. Chciała uciec ale nie mogła. Na nowo odkrywała kim była, czy tego chciała czy nie. Ajia Paran... dziecko w zaułku... sierota... kurwa... policjant... drell... siostra...Akia. Wszystko to były tylko nieliczne fragmenty całości, a jednak ważniejsze od reszty. Wtem coś znowu pękło; czuła pod sobą zimny metal. Jej nagie ciało przeszywały dreszcze, a ból z różnych części ciała nie pozwalał zasnąć. Powoli odzyskiwała poczucie czasu... ile minęło? Godzina, dwie? Nie mogła wiedzieć, a jednak czuła że coś się skończyło. Powoli otworzywszy oczy rozejrzała się wokół. Old Lady nie wyglądała dużo lepiej z tej perspektywy. Nie mogąc się jeszcze poruszyć obserwowała. Wtem gdzieś z boku dobiegł cichy chichot. Obróciwszy się gwałtownie spojrzała na mężczyznę. James nie wyglądał najlepiej. Spocony, lekko zbladły i nagi..." Co ja tu robiłam... Ahh... " Wymamrotała gdy wróciło do niej ostatnie wspomnienie. A więc jednak zrobiła to... Ostrożnie spróbowała się cofnąć do ostatnich chwil. Nic... pusto. Ostatnie trzydzieści minut po prostu wyparowało, zastąpione jakimś chaosem i nic nie znaczącymi urywkami, jednak to co znalazła i tak wystarczyło by siebie znienawidziła. Starając się powoli opanować drżenie przechodzące przez całe ciało i choć na chwilę odciąć się od upokorzenia jakiego doznała, ponownie zamknęła oczy, obejmując kolana ramionami. Czuła się brudna... miała ochotę zaszyć się w kącie i chwyciwszy coś ostrego naciąć nadgarstki. Potem... potem mogłaby zasnąć, najchętniej na zawsze. Dodatkowo ruch utrudniało jej coś, co już umknęło jej pamięci. Mimo to, przy każdym ruchu czuła zarówno między nogami jak i z tyłu ból, który znajdując się na granicy możliwej do opanowania wcale nie był przyjemnym wrażeniem. Do tego usta wypełniał jej metaliczny smak krwi. W którymś momencie musiała chyba przegryźć wargę. Otworzywszy oczy, otarła przedramieniem usta. Z obrzydzenie zobaczyła, że oprócz niej na jej wargach i policzkach zakrzepło coś jeszcze. Pozbierawszy się jako taka, ze stęknięciem podniosła się z podłogi. W normalnej sytuacji nie wstawałaby z łóżka przez pół roku, jednak teraz... teraz musiała odebrać to na co "zapracowała". Krzywiąc się z bólu, pozbierała swoje rzeczy, po czym znalazłszy względnie czysty fragment podkoszulka Jamesa wytarła z twarzy pozostałości ostatnich zdarzeń. Walcząc z swoimi autodestrukcyjnymi skłonnościami, odłożyła na bok Katanę i zaczęła się ubierać. Wciągając spodnie stęknęła, czując nieprzyjemne ukłucie. Cóż, taka była cena, czyż nie? Masz co chciałaś... pomyślała gorzko. Musi się umyć i to zaraz... ale najpierw James. Wciągnąwszy na siebie płaszcz i ponownie przypiąwszy broń do uda, podeszła do mężczyzny, który w końcu zaliczył odlot, wywołany zawartymi w jej pocie substancjami. Bydlak, nawet nie ściągnął okularów... kierowana jakimś dziwnym impulsem drellka nachyliła się nad najemnikiem i delikatnym ruchem ściągnęła jego wizjer. Prawie nie odskoczyła widząc dwie, zupełnie białe kule wpatrujące się w pustkę. A więc był ślepy... Ajia poczuła nutkę współczucia, widząc paskudne blizny wokół oczu. Czegoś takiego nie dostaje się w trakcie zabiegu... wolała nawet nie wiedzieć kto mu coś takiego zrobił. Choć nie usprawiedliwiało to jego czynów, to kobieta poczuła do niego empatię. W końcu wszyscy są tylko w niewielkiej części istotami myślącymi, a najłatwiej jest nam dzielić się cierpieniem. Mimo to nie mogła mu wybaczyć tego do czego ją zmusił, choć go rozumiała i czuła lekki żal. Ostrożnie odłożywszy okulary na miejsce, usiadła na pobliskim fotelu i próbując się nie zabić, czekała na przebudzenie Jamesa.