Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 09:41

Clara uniosła głowę, wbijając w Strikera niechętne spojrzenie. Widać było, ze stara się zachować spokój, ale nie było to łatwe. Może nie dlatego, że bała się samego Charlesa, ale sytuacja nie była zbyt przyjemna. Daryl stanął przed biurkiem, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i przyglądał się jej zza mebla, pewnie zastanawiając się jak to wszystko się skończy. Musiał obawiać się o brata tak samo, jak on sam bał się o siebie. Obaj wiedzieli, że jedyne, co dawało starszemu z nich stabilność emocjonalną przez ostatnie dwa miesiące to była właśnie Sonya. Jej utrata mogłaby się wiązać z wieloma nieprzyjemnymi konsekwencjami.
- Podejrzewam, że jest to zemsta za to, co zrobiłeś jemu - odparła Clara. - Bo to ty byłeś odpowiedzialny za całą tę akcję z pancernikiem Cerberusa, prawda? Z tego co mi wiadomo, ty wszystko zorganizowałeś i pomysł był twój. Ben Statner chciał mieć zabezpieczenie, w razie gdyby coś poszło nie tak, tak jak go ostrzegano. I jak widać słusznie.
Przeniosła wzrok na widok za oknem. Można było stąd podziwiać rozłożysty park, po którego wijących się alejkach plątali się pojedynczy pacjenci. Słońce schodziło coraz niżej, cienie wydłużały się, a za jakieś pół godziny pewnie nad Nos Astrą zapadnie noc. Clara na pewno miała na nią inne plany, niż siedzenie tutaj i wyjaśnianie nieznajomemu tego, co działo się z porwaną przez nich kobietą. Uśmiechnęła się lekko.
- Tutaj - powiedziała. - W klinice.
Perkins odchrząknął cicho, jakby chciał komuś dać coś do zrozumienia, ale nie za bardzo dało się z jednego chrząknięcia wywnioskować o co może mu chodzić. To była raczej dobra wiadomość, bo oznaczała, że Wade była blisko. Bliżej, niż spodziewali się, przylatując na Illium.
Snow uniosła wzrok w górę, spoglądając na coś poza zasięgiem widzenia Charlesa, bo była przecież bliżej okna. Clain zacisnęła dłonie na brzegu biurka.
A potem wszystko potoczyło się znacznie szybciej.
- Striker! - krzyknęła czerwonowłosa, dobywając broni w chwili, w której szóstka mężczyzn wpadła do biura Clary. Idealnie czyste okna po prostu otworzyły się w chwili uderzenia ich butów, gdy zjechali na linach z dachu. Lekarka w ułamku sekundy aktywowała swoją barierę i odepchnęła się z całej siły od biurka, w miarę możliwości uciekając z zasięgu broni Charlesa. Powietrze wypełniły okrzyki, rozkazujące im odrzucić broń i poddać się bez walki. Zanim jednak zdążyli zareagować i zastanowić się, czy walka ta jest do wygrania, otworzyły się też drzwi i do środka wpadła kolejna szóstka, z bronią wycelowaną w ich kierunku. Przeciwnicy otaczali ich i mieli przewagę liczebną, z karabinami wycelowanymi bezpośrednio w ich głowy. Wszyscy, ludzie, których zabrał ze sobą Striker, mieli broń uniesioną i gotową do strzału, ale nie reagowali, czekając na decyzję Charlesa. Zaczynanie teraz strzelaniny to było samobójstwo.
- Może Sonya Wade sama odpowie ci na to pytanie. Jak skończy się operacja. A potem taką samą zrobimy tobie. Słyszałam, że masz już implant dokręgosłupowy. Może wystarczy go tylko lekko unowocześnić.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 10:54

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 20:35

Przysłuchiwał się Clain. Kolejna wymijająca odpowiedź i przewrócił oczyma. Nie było to raczej coś czego już wcześniej nie wiedział. Jego cierpliwość powoli się wyczerpywała, a cała sytuacja go irytowała. Mógł jej jednak rozwalić łeb na parkingu i zaciągnąć do promu. Może nie musiałby się z nią teraz użerać. Była chyba gorsza od Statnera. Tamten przynajmniej lubił paplać, ona zgrywała cwaniaka. Co kolejny to lepszy.
Gdy usłyszał krzyk Snow spojrzał w stronę szklanego sufitu.
- Kurwa.
Rzucił. Chciał złapać Clarę ale ta już była za daleko by cokolwiek zrobić. W sumie nie dało się już zrobić niczego. Szczególnie, kiedy wpadła kolejna szóstka. Siedemnaście osób na tak ciasnej przestrzeni to nie był najlepszy pomysł. Jej biuro nie było, aż tak wielkie. W końcu, kiedy obcy żołnierze zajęli ten tylko westchnął głośno.
- Już nie mam. Zdjęli mi go, kiedy odkryli, że stwarza zbyt dużo problemów.
Wzruszył ramionami. Nie wyglądał jakby się zbytnio przejął tym, że otaczają go teraz siepacze Clain. W ostatnim czasie spotykało go to częściej niż powinno i nie zamierzał tym razem od tak po prostu oddać im broni. Nie zamierzał też walczyć. Po prostu dalej palił papierosa. Patrzył gdzieś w dal daleko za okno. Odwrócił się w stronę obcych żołnierzy odkładając pistolet na biurku obok.
- No, no. Ładnie was wyćwiczyli chłopcy. Bardzo czyste wejście. – Zaklaskał w dłonie powoli w dłonie. – Skoro jeszcze mamy chwilę za nim dojdzie do mniej przyjemnej części spotkania to pozwólcie, że podzielę się czymś z wami. Ta akcja jest prowadzona z polecenia Przymierza. Jeśli udałoby nam się namierzyć kryjówkę pani Clain to mieliśmy to zameldować dowództwu. Wystarczyło tylko jej przyznanie się do winy, które od razu zostało wysłane górze.
Kolejne zaciągnięcie papierosem. On naprawdę nie wyglądał jakby interesowało go to co się z nim stanie. Opierał się teraz tylko wygodnie o biurko z wyrazem twarzy, którego nie udało się w ogóle wyczytać.
- Wiecie jak to się skończy prawda? Za kilka minut wbiegnie tutaj naprawdę wielu kowbojów, którzy mają problem z ludźmi Cerberusa i wyrżną was jak psy. Nie macie co jej chronić bo wystawiony jest za nią list gończy więc ona już nigdzie nie ucieknie. – Pokręcił głową. – Anderson naprawdę was nie lubi.Dlatego daje wam wybór zgodzicie się pracować dla mnie, a włos z głowy wam nie spadnie. Ewentualnie możecie już się szykować do waszej ostatniej walki w życiu. Mi i tak to bez różnicy.
Od samego początku swojej przemowy miał odpalony omni-klucz. Musiał wysłać wiadomości do dwóch osób. Pierwszą była wiadomość o wezwanie wsparcia i poinformowanie Andersona o całej sytuacji wysłana do ich człowieka w promie. Oczywiście załączył numery kontaktowe. Druga trafiła do Comy, nie była zbyt długa.
Czas spłacić dług. Znajdź ludzi i przyleć na moją pozycję. EOT.
Przymierze, Przymierzem ale tak naprawdę, ktoś taki jak Coma mógł być lepiej przygotowany do takiej natychmiastowej akcji. Nie wiedział też czy rząd postanowi od tak tutaj po nich przylecieć i im pomóc. Niby to była kolejna komórka Cerberusa, którą mogli rozbić ale ich przygotowania zajmowały zbyt długo. Wychodziło jednak na to, że Clain nie miała bladego pojęcia jakim cudem udało im się zająć Majesty. Dobrze. Może chociaż to ją zszokuje na tyle długo, że zdąży je wysłać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 22:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 23:10

Żaden z żołnierzy mu nie odpowiedział. Nie po to tutaj się znaleźli, by wdawać się z nim w dyskusje, zresztą pewnie takich rozmownych jak on spotykali w życiu wielu. Trudno było z ich pancerzy wywnioskować, czy w jakikolwiek sposób byli związani z Cerberusem, czy nie. Żadne charakterystyczne żółto-czarne emblematy nie rzucały się w oczy, ich sprzęt był ciemnoszary i jednolity.
- Slow clap? Naprawdę? - spytała Clain, wstając z krzesła, które razem z nią odsunęło się pod samą ścianę, gdy chciała uniknąć ewentualnego strzału ze strony Charlesa. Skinęła głową w jego stronę, więc momentalnie został schwytany i unieruchomiony. I nieważne ile osób zdołał znokautować w międzyczasie, komu wbił łokieć, tudzież czoło w twarz i kogo podniósł za krtań z ziemi, w końcu poczuł, jak po krótkiej szarpaninie otacza go jedno z jego ulubionych uczuć, jakim było schwytanie w zastój. Clara uśmiechnęła się do niego z góry, patrząc jak mężczyzna nieruchomieje. Dopiero wtedy poczuł jej dłoń opartą o jego udo - nic dziwnego więc, że biotyczny atak zadziałał tak szybko i skutecznie. Odsunęła się.
Wtedy też, już mniej skupiony na tym, by odpędzić od siebie ochronę, zobaczył Snow, która leżała na ziemi z rękami skutymi omni-kajdankami i przyciśniętego lufą do ściany Perkinsa. Daryla nie widział z miejsca, w którym obecnie się znajdował, a poruszyć się nie mógł. Stojąca przed nim Clara zgasła, pozbywając się zarówno ofensywnej biotyki gotowej do ataku, jak i swojej bariery. Sięgnęła po pistolet, który Striker zabrał Statnerowi i obejrzała go z niemałym zainteresowaniem, po czym przypięła go sobie do biodra.
- To czekamy na tatę Andersona - powiedziała, wzruszając ramionami i po raz kolejny skinieniem głowy wskazując swoim ludziom, by skuli Charlesa, bo zastój nie mógł trwać wiecznie. Poklepała się w okolicach Szpona. - Może oddam ci go kiedyś. Jak ładnie poprosisz.
I nawet później, po ustąpieniu zastoju, jeśli wciąż się szarpał, podnieśli go i popchnęli w stronę wyjścia. Widział strzykawkę w dłoni mężczyzny idącego obok, gotową zapewne do wprowadzenia specyfiku zwiotczającego do jego krwioobiegu, gdyby przypadkiem nie chciał iść z nimi dalej.
- To był kurwa najgorszy plan, jaki w życiu miałam... au, kurwa, idę przecież - warknęła Snow, prowadzona zaraz za nim, po czym zamilkła.
Opuścili gabinet Clary i przez moment szli korytarzem sami, ale wkrótce kobieta dogoniła ich, zrównując krok ze Strikerem. Nie wracali do windy, którą tu przyjechali, ale kierowali się gdzieś indziej - pewnie faktycznie do tej, która zabierze ich do podziemi kliniki, tych niekoniecznie oficjalnych. Z jednej strony byli w absolutnie czarnej dupie, jakby to poetycko określiła Susan, ale z drugiej - zbliżali się do Wade. Jakiekolwiek to miało mieć skutki.
- Wybacz za tę niedogodność, Charlie, ale to wy zaatakowaliście naszych ludzi jako pierwsi - chyba nie wliczała w ten rozrachunek ich wizyty w Montrealu. - Zresztą myślę, że nawet bez Statnera po drodze, znajdzie się ktoś, kto doceni... nazwijmy to przekonaniem cię do naszej sprawy. I tym razem nie zapomnimy już zabrać wam omni. Zaprowadźcie ich na piętro minus siedem. Do celi.
Jak im powiedziała, tak zrobili. Po zjechaniu dużą windą, na pewno mniej elegancką niż ta, którą wjeżdżali na górę, znaleźli się pod ziemią. Nie było tu już przeszklonych ścian i ładnych widoczków, był tylko wąski korytarz oświetlony jarzeniówkami i rzędy drzwi. Zostali wprowadzeni do jednego z pomieszczeń i wepchnięci do dwóch celi, po dwie osoby, zaraz po odebraniu im podstawowego sprzętu, jakim była broń i omni-klucze. Strikerowie wylądowali w swojej razem. I w chwili, w której aktywowała się bariera między nimi, a ochroną, kajdanki na ich nadgarstkach zgasły, wyswobadzając ich ręce.
- Czujcie się jak u siebie - mruknął jeden z mężczyzn zza hełmu, a potem cała dwunastka odwróciła się i odeszła, zostawiając ich samych w ciemnym pomieszczeniu, w którym jedynym źródłem światła była jasnoróżowa bariera ich niewielkich więzień.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

21 mar 2018, o 00:21

Cała sytuacja wymykała się spod kontroli ale wciąż poprzez obijanie żołnierzy miał chwilę czasu na przemyślenie jakiegokolwiek dalszego planu. Matko boska. Statner nie żyje, Majesty upadło, a on się dał złapać za rękę jakieś lekarskiej srace. To całe przedsięwzięcie stawało się coraz większym syfem, a on już nie miał siły kopać dołów na swoich bliskich oraz wrogów. Wcześniej miał od tego swój oddział w Rosenkovie.
- Clara jak jesteś dobra w kopaniu dołów? – Zapytał ironicznym tonem. – Nie licząc tego, który już sobie wykopałaś.
Kiedy bariera zniknęła, a ochrona w końcu zdołała do niego podejść postanowił przestać walczyć. Nie miało to sensu. W końcu w głowie miał jakiś plan. Musiał jej tylko pozwolić wierzyć w to, że wygrała. Nic prostszego. Już i tak jej ego powoli przysłaniało wielkiego Bena Statnera. Nie chciał też zarobić strzykawką. Akurat tego najmniej potrzebował. Ilość specyfików, która była w środku pewnie złożyłaby go na kilkanaście najbliższych godzin. O ile dawka była skierowana do kogoś jego postury.
Nie odzywał się. Nie było po co. I tak jej ochrona wydawała się tak samo elokwentna jak załoga Majesty. Dumni do samego końca. No chyba, że śmierć im patrzyła w oczy to nagle stawali się spolegliwi. Oddanie się wtedy w ręce wroga nie wydawało się tak złym scenariuszem. Może nie udało mu się poinformować swoich o problemie ale meksykaniec dalej siedział w promie. No chyba, że go zabili. Miał nadzieję, że nie. Mógł się jeszcze przydać.
- Spróbuj.
Uśmiechnął się do kobiety. Teraz już na pewno można było stwierdzić, że z Charlesem jest coś nie tak. Nigdy się tak nie zachowywał. To prawda Sonya była jedyną stałą w jego życiu, była jedyną osobą, która potrafiła jakoś wpłynąć na niego i jego emocje. Teraz tej osoby nie było i nie zapowiadało się żeby wróciła. Szczególnie po tym jak zamontują jej system. Nie chciał wiedzieć jaka była wersja, którą mieli tutaj ale pewnie ulepszona potrafiła kontrolować ludzi. Wcześniejszy projekt dawał tylko większą skuteczność z jaką działali. Wszystko jednak było zasługą narkotyków jakie dostawali. Rzadko, kiedy wstrzykiwano im truciznę aby zakończyć sprawę szybko. Do tego wywołał on zbyt dużo problemów. Z niektórymi Striker musiał borykać się do dziś dzień. I to właśnie one sprawiły, że zachowywał się tak jak teraz.
Spojrzał na odchodzącego strażnika, kiedy wylądował w swojej nowej celi. Chociaż bardziej pasowała tutaj nazwa izolatka. Tutaj pewnie trzymali ludzi wbrew ich woli. No jeszcze może mniej udane eksperymenty. Wychodziło na to samo. Spojrzał na swojego brata, kiedy jego dłonie w końcu były wolne. Wyciągnął z kieszeni papierosy. Poczęstował jednym Daryla. Po odpaleniu obu zaciągnął się dymem.
- Nasi strażnicy chyba nie są najbystrzejsi.
Westchnął odsuwając zarzyganą nogawkę. Tym razem jego nóż nie był przyłączony do naramiennika ale do buta. Oczywiście ustawił się tak aby kamera zobaczyła to jakby wiązał buta albo czyścił nogawkę z żygów. Przynajmniej dalej miał jakaś broń, która w bliskich kontaktach była naprawdę skuteczna. Jednak jednym nożem bojowym dużo nie zdziałają. Potrzebowali normalnej broni. Potrzebowali czegokolwiek. Odsunął się od brata i podszedł bliżej ściany. Zapukał nimi w palcami.
- To miejsce budzi dobre wspomnienia.
Czas, który spędził w więzieniu pierwszy raz okazał się do czegoś przydatny. Przyjrzał się swojej zapalniczce. Było z nią związane naprawdę wiele wspomnień. Miał ją jeszcze sprzed służby dla Rosenkova. Pewnego rodzaju artefakt jego normalnego życia. Westchnął głośno. Jego najwierniejszy towarzysz chyba właśnie dotarł do ostatniej stacji. To też znaczyło, że Charles całkowicie już odrzucił pewnego rodzaju część siebie, która pozwalała mu zachowywać się jak człowiek, a nie spuszczone ze smyczy zwierze. Usiadł w rogu pomieszczenia po turecku plecami do kamery. Oparł się dłońmi o ścianę i zaczął naciskać narzędziem o ścianę tak by się spłaszczyło.
Potem zaczął ostrzyć kawałek metalu o podłogę aby ta więzienna kosa nabrała bardziej spiczastego kształtu. Nie miała być piękna. Miała zabijać. Kiedy w końcu był zadowolony z tego co zrobił uśmiechnął się. Jego brat miał rękawice. Nie potrzebował rękojeści aby ją trzymać. Żałował tylko, że Daryl nigdy nie siedział w więzieniu. Nie mógł z nim się porozumiewać bez słów.
Podszedł w końcu do brata. Nie mówił głośno ale brzmiało to jak szept. Ustawił brata tak by jego cielsko zasłaniało kamerę.
- Kiedy po nas przyjdą wiesz co zrobić.
Wcisnął mu w rękę kosę. On sam tylko czekał, aż przyjdą strażnicy oczywiście mógł ich wykurzyć ale to było problematyczne. Póki co musieli czekać i nie mieli innego wyjścia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

22 mar 2018, o 22:28

W sumie nie wiadomo, czy mieli szczęście, czy pecha, że w pozostałych celach nie było nikogo. Albo że podzielili ich po dwie osoby, nie pojedynczo. Nie wiadomo, czy Clain zdawała sobie sprawę z tego, że zamknęła Charlesa razem z jego bratem, czy był to zupełny przypadek. Daryl złapał papierosa i odpalił go, mocno zaciągając się dymem. Potem oparł się ramieniem o ścianę i przez chwilę obserwował zamknięte drzwi pomieszczenia, w którymi znajdowały się ich potencjalne cele.
- Jaki ty jesteś kurewsko irytujący - warknęła Snow, słysząc pierwszy komentarz Strikera. Z drugiej strony ściany usłyszał łupnięcie, jakby kobieta uderzyła pięścią w ścianę. Nie widzieli ich, bo nie dzieliła ich energetyczna bariera, przez którą można było obserwować świat. - Kto jeszcze nie jest tak bystry jak ty? Clara Clain nie jest najbystrzejsza, ale dałeś się jej wprowadzić tutaj, wchodząc za nią dobrowolnie. A my, kurwa, poszliśmy za tobą. Banda geniuszy, ja pierdolę. Ale masz rację, to ochroniarze są idiotami, bo zostawili ci pierdolony nóż do masła. Jesteś teraz tak śmiercionośny, że się nie pozbierają.
Jej równomierne, wściekłe kroki było słychać też u nich. Nie musieli jej widzieć, by wiedzieć, że krąży po swojej celi, zapewne powoli doprowadzając Perkinsa do szału. A może on się z nią zgadzał, w każdym razie w tym momencie się nie odzywał, może zajęty zastanawianiem się nad wyjściem z ich beznadziejnej sytuacji. Teraz byli tutaj sami. To już stawiało ich na lepszej pozycji, niż gdyby po ich stronie drzwi stała dwójka ochroniarzy.
- Będzie kurwa udawał, że wiecznie jest na wygranej pozycji, nawet jak będą mu wszczepiać systemy zewnętrznej kontroli - mruczała dalej Snow pod nosem. - Co teraz zrobisz, jak po nas przyjdą? Myślisz, że się nie przygotują na atak? Że nie dostaniesz na dzień dobry końską dawką czegoś, co zetnie cię z nóg i nie obudzisz się na stole operacyjnym, nawet jeśli poderżniesz komuś przy okazji gardło? Jesteś tak gotowy na powrót ochrony jak pierdolone prosię na rzeź.
Coś łupnęło. Pewnie Susan usiadła na podłodze z frustracją, nie widząc sensu w swoich spacerach.
- Wiem - mruknął Daryl, odbierając nóż po jakimś czasie. Dawno już spalił papierosa i teraz stał oparty ramieniem o ścianę, wpatrując się przed siebie. Nikt jednak po nich nie przychodził. Mijały minuty, kwadranse, w końcu minęła pierwsza godzina. Człowiek, którego zostawili w promie, nie spadł im nagle z nieba, by wyswobodzić ich z więzienia. Anderson też nie wpadł przez drzwi. Clain brała ich na przeczekanie, albo nie miała wolnego stołu operacyjnego. Tylko z chwili na chwilę szanse Wade stawały się coraz gorsze, jeśli faktycznie miała teraz cokolwiek wszczepiane.
- Twoja ponadprzeciętna inteligencja bardziej by się przydała, gdybyś znalazł sposób wyciągnięcia nas stąd zanim po nas przyjdą - stwierdziła jeszcze kąśliwie Snow, wciąż tak samo zła na Charlesa, jak na samą siebie i na cały świat.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

22 mar 2018, o 23:06

Mogła usłyszeć śmiech Strikera z celi obok. Raczej nie takiej reakcji się spodziewała. Było w tym jednak trochę prawdy. Charles potrafił być cholernie irytujący o czym jego brat dobrze wiedział. Czasami zachowywał się jakby miał jakieś niewielkie spektrum autyzmu czy coś w tym stylu. Wade często mu powtarzała, że jest dziwny. Akurat tej cechy nie można mu było odebrać. I była to chyba jedyna część jego osobowości, która nigdy się nie zmieniła przez te wszystkie lata.
- Ty, Susan bo postanowiłaś się jednak z nami tutaj wybrać. – Spojrzał szybko na kamerę. Musiał ją prędzej czy później wyłączyć. Innego wyjścia nie było. Nie wyłączą obu więc jeśli jedna przestanie działać to nie będą ryzykować wysyłania kogokolwiek do nich skoro druga kamera działa, a ich znajomi spod celi siedzą dalej u siebie.
Spojrzał na sufit. To dopiero było naprawdę nieudana konstrukcja celi. W więzieniu w którym siedział wszystko było z fibrobetonu. Można było zapomnieć o jakimkolwiek podkopie czy robieniu dziury w ścianie. Przyjacielskie cienkie druty na to nie pozwalały, a przecięcie tych włókien było cholernie trudne. Tutaj wszystko było znacznie bardziej szpitalne. Przykładem były metalowe płyty przykręcone do sufity. To nawet nie były nity aby utrudnić komukolwiek ucieczkę ale pieprzone śrubki. Tutaj akurat wygrał.
- Panno Abel proszę się uspokoić, kiedy dorośli pracują. – Parsknął śmiechem. – Utrudniasz moje wyobrażenia bycia na wygranej pozycji. Mam wszystko pod kontrolą.
Odpowiedział na jej pytania. Na pewno już było wiadomo, że w mózgu Strikera wszystko wróciło do stanu sprzed poznania Snow. Tylko jakoś depresji było mniej, a znacznie więcej dobrego humoru. Ze śmiercią pogodził się już dawno więc martwił się teraz tylko i wyłącznie o brata. Mógł go tutaj nie zabierać. Niepotrzebnie ryzykował życiem dla straconej sprawy jakim był Charles. Szczególnie teraz, kiedy próbował ratować kobietę, która mogła nigdy szczerze nie być z nim blisko. To jest raczej cios, który dość trudno przyjąć.
Oczekiwanie na przybycie świty w postaci strażników bardzo długo przeciągało się w czasie. Powoli czuł irytację. Mogli ich przynajmniej zabić czy coś. Oczekiwanie na nieuniknione było irytujące. Więc uznał, że czas na plan b. Musiał się w jakiś sposób wydostać z tej pieprzonej klatki. Liczył na to, że ochrona nie siedzi dwadzieścia cztery godziny na dobę przed kamerami. Musiał teraz zająć się czymś znacznie bardziej męczącym. A mianowicie odkręcić płytę na suficie. Możliwe, że znajdzie tam jakieś wyjście z tego syfu lub okablowanie. Wywołanie spięcia nie powinno zająć zbyt długo. Jednak wciąż musiał wszystko odkręcić.
- Powiedz mi Susan czy przyglądałaś się sufitowi? – Spytał ironicznie aby chwilę potem dodać. – Pozwól, że pokaże ci potęgę noża do masła.
Odezwał się lekko zasapanym głosem. Odkręcanie tego gówna nie było najłatwiejsze. Podczas wykonywania tej niewielkiej czynności w jego głowie nagle rozpoczęła się kolejna batalia pomiędzy jego człowieczeństwem, a tym co kierowało nim teraz. Czuł się dosłownie jakby słyszał głosy. Każdy z nich proponował co ma zrobić jak już spotka Wade i pozna prawdę.
- Zamknijcie mordy.
Mruknął pod nosem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

23 mar 2018, o 20:41

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

23 mar 2018, o 21:01

Przez tę jedną krótką chwilę ich sytuacja nie wydawała się wcale taka najgorsza. Mieli sposób na wydostanie się z celi, a przynajmniej mogli tak zakładać. Nie wiadomo jak duża przestrzeń znajdowała się nad sufitem i czy Charles w ogóle miał szansę się w niej zmieścić. Jego wzrost i gabaryty stawiały go w sporej przewadze w wielu momentach jego życia, ale tutaj mogły stanowić spore utrudnienie. Może byłoby łatwiej, gdyby miał w celi Snow zamiast brata i to ją posłałby do góry. Kobieta jednak i tak nie miała nastroju na współpracę, zbyt sfrustrowana sytuacją by się tak po prostu uspokoić.
- No, tylko kurwa nie chciałam skończyć z jakimś losowym cerberusowym wszczepem w dupie - odparła. - Mieliśmy wejść, wyciągnąć od Clain informacje, polecieć po Sonyę, dowiedzieć się czy zdradziła, wrócić do domu. Co najwyżej posprzątać trochę agentów Cerberusa po drodze. A teraz co? Siedzę w piwnicy jakiejś kliniki dla burżujów i odmrażam sobie dupę od metalowej podłogi.
- Och zamknij się już, Snow - mruknął cicho Perkins z drugiej strony ściany.
Daryl nie odzywał się, ale kąciki jego ust uniesione były w lekkim uśmiechu, gdy przyglądał się działaniom brata i przysłuchiwał narzekaniom czerwonowłosej, niezmiennie oparty ramieniem o to samo miejsce. To wydawało się dobrym planem, a na pewno lepszym niż jego brak.
- Gówno masz pod kontrolą - stwierdziła Susan. Potem nagle zamilkła, a do ich uszu dotarł dźwięk odblokowywanych drzwi. - Ktoś idzie.
Widać jednak ktoś obserwował monitoring i kontrolował to, co robią więźniowie. Przez pierwszą godzinę nie było to nic groźnego, ale w chwili gdy Charles zaczął rozkręcać sufit, postanowili już zainterweniować. Drzwi rozsunęły się i do środka weszło dwóch ochroniarzy. Nie mieli już hełmów na głowie, pewnie to byli ci, którzy pilnowali wejścia od zewnątrz, w nieco luźniejszej wersji swoich pancerzy.
- Odłóż to - powiedział jeden z nich, zatrzymując się przed różową barierą energetyczną. Wyraźnie mówił do Strikera, ale nie interweniował jeszcze, choć miał karabin oparty na przedramieniu i lekko uniesiony. - Trzeba było mu to zabrać. Nie przejdziesz nigdzie górą, więc bądź tak miły i nie demoluj celi.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

23 mar 2018, o 22:44

Odkręcanie płyty było naprawdę męczące. Szczególnie, że musiał ją podtrzymywać cały czas jedną ręka na wypadek gdyby okazała się zbyt ciężka i po odkręceniu jednej śrubki postanowiła mu spaść na głowę. To raczej byłaby całkiem komiczna śmierć biorąc pod uwagę jak dużo Charles zdążył już wycierpieć w swoim życia, a jednak dalej kontynuując swój żywot.
- Nikt ci nie każe siedzieć na podłodze Susan.
Odpowiedział krótko dalej z dziwnym uśmiechem na twarzy. Ten był wyjątkowo mocno przyklejony do jego twarzy co było dość niepojące biorąc pod uwagę to, że Charles raczej nie należał do ludzi zawsze uśmiechniętych i pełnych pozytywnego podejścia do życia. To na pewno nie był dobry znak. Tak samo złym znakiem był dźwięk otwieranych drzwi do pomieszczenia. Więc jednak ochrona ich obserwowała. Miało to jednak swoje plusy.
Nie zwracał na nich uwagi i odkręcał płytę dalej. Miał w dupie jakiegoś klawisza, który postanowił się tutaj zjawić zgrywając największego twardziela wśród lokalnych strażników. Z podobnymi typami musiał się zmagać prawie przez dwa lata w więzieniu. Nie robiły na nim jego gadki żadnego wrażenia. Szczególnie, że wolałby wybrać śmierć niż ponowne podłączenie pod system kontroli. Skoro był już wolnym psem, to jako wolny pies chciał zdechnąć. Na pewno nie jako marionetka Cerberusa.
- Możesz mi naskoczyć. – Wzruszył ramionami dalej odkręcając płyty. – I tak nie możesz mnie zabić bo Clain ci nogi z dupy powyrywa. Więc spierdalaj do swojej stróżówki walić konia koledze albo spróbuj mnie zatrzymać wieprzu.
Gadki też miał wytrenowane. Nigdy by się nie spodziewał, że będzie musiał korzystać z rozmówek więziennych dla idiotów jeszcze za nim trafi po raz kolejny do prawdziwego więzienia. Miał tylko nadzieję, że któryś z nich jest na tyle idiotą, że po prostu otworzy barierę i wejdzie do środka. Wtedy już sprawa wydawała się być znacznie łatwiejsza. Daryl powinien powalić tego bliżej nich, a on mógł rzucić nożem w drugie. Mogli też mieć środki nasenne ale to już była inna bajka. Musieli podjąć jakąkolwiek walkę. Jeśli nie to przyjdą po nich znowu w dwunastu i zaprowadzą na zabieg.
Chciał wierzyć, że ci tutaj są najmniej bystrymi członkami oddziału. W końcu spuścił wpierdol kilku jego kompanom więc można gdzieś tam w jego głowie świtała scena w której mści się teraz na typie, który aktualnie siedzi w celi. Potrafił znosić wiele bólu więc pewnie jeśli koleś nie wiedział jak go zadawać to mógł nawet zebrać łomot czekając na dobry moment do ataku.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

24 mar 2018, o 12:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

24 mar 2018, o 12:36

Strażnik westchnął ostentacyjnie i opuścił karabin, zdejmując też palec ze spustu. Przyglądał się Charlesowi przez długą chwilę, patrząc jak ten stopniowo odkręca kolejną z sześciu śrub podtrzymujących płytę. Miał już swoje lata, o czym świadczyły poprzetykane siwizną włosy, więc pewnie nasłuchał się takich komentarzy już wiele. Być może fakt, że więzień usiłował wydostać się w ten sposób z niekoniecznie najbardziej profesjonalnej celi, z jaką w życiu miał do czynienia, nie robił na ochroniarzu wrażenia. Drugi z mężczyzn sięgnął do panelu, który obsługiwał barierę energetyczną, ale ten uniósł tylko rękę i pokręcił głową.
- Zostaw, to nie ma sensu - powiedział. - Niech sobie odkręci.
Daryl zerknął przez ramię na ochroniarza, chyba trochę zaskoczony jego podejściem, ale nadal się nie odzywał. W przeciwieństwie do Snow, która chyba wstała i podeszła do samej bariery, bo jej głos dochodził teraz do nich znacznie donośniej.
- Nie damy sobie niczego wszczepić, chuje wstrętne - warknęła, chyba bardziej przerażona możliwością otrzymania kolejnego implantu, niż czymkolwiek innym do tej pory.
- Proszę się nie martwić. Zgoda nie jest potrzebna.
Susan żachnęła się i znów dało się usłyszeć jej kroki. Zrobiła rundkę w tę i z powrotem po swojej celi, wracając zaraz z powrotem pod barierę. Nie odzywała się już jednak więcej, o dziwo nie mając już żadnego komentarza. Przynajmniej na to, co właśnie usłyszała.
- No i co, będziecie tu teraz tak stać i na niego patrzeć?
- Tak - odpowiedział spokojnie ochroniarz. - Poczekamy, aż wejdzie na górę i przejdzie kawałek w naszą stronę. Potem przestrzelimy mu nogę, albo cokolwiek, co go trochę unieruchomi i pozbawi go głupich pomysłów, a potem zabierzemy od razu na salę. Tak samo zrobimy z drugim, jeśli pójdzie za nim. Najwyżej w narkozie poczekają trochę dłużej, niż doktor Clain zakładała.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

24 mar 2018, o 22:38

- Aż już myślałem, że jesteście bezmózgimi dronami, którzy muszą się słuchać Clain.
Wzruszył ramionami. Skoro mu pozwalali dalej grzebać przy suficie to albo byli idiotami albo naprawdę wierzyli w to, że świetnym pomysłem jest pozwolenie mu na robienie czego tylko chce w celi. I tak było to lepsze niż nie robienie niczego. Wciąż mógł czymś zajmować umysł aby nie zwariować. Może nie był to najlepsze zajęcie ale co innego miał zrobić? Poddać się? Czekać, aż po niego przyjdą? Skoro miało to się skończyć tak, a nie inaczej to mógł być chociaż ogromnym bólem dupy dla lokalnej społeczności.
Przynajmniej wiedział też co z nim zrobią. Przestrzelą mu nogę. Nic nowego. Na pewno nic specjalnego w jego życiu. W tym wypadku nie chciał od tak po prostu dostać się do tunelu. Chciał dostać się do jakichkolwiek kabli i modlić się by któryś odciął zasilanie. Ewentualnie uruchomił jakiekolwiek systemy alarmowe. Może jak trafi w dziesiątkę to wyłączy całe piętro. Na ostatnie jednak nie liczył. To musiałby być fart życia.
Spoglądał na ochroniarzy co jakiś czas. Trochę go irytowali ale nie mógł nic z nimi zrobić. Chciał po prostu zdjąć tą płytę. W razie czego mogła się przydać jako tarcza. Akurat na ten moment potrzebowali każdej możliwej broni lub ochrony. Potrzebowali czegokolwiek by wydostać się z tej pieprzonej celi. Jak na razie szczęście nie było po ich stronie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

25 mar 2018, o 10:50

Mężczyzna nieprzerwanie obserwował pracę Strikera, jakby przyglądał się zwierzęciu usiłującemu przegryźć klatkę w zoo. Charles sądził, że uda mu się wyjść, on uważał, że jest to praca zupełnie zupełnie syzyfowa. Karabin był gotowy do strzału, takiego od niechcenia, gdy więzień będzie się przeciskał nad sufitem. Jeden celny pocisk i niezależnie od tego, czy oberwie w nogę, czy w rękę, czy w środek brzucha, ważne żeby go tylko nie zabić - całą resztą zajmą się lekarze. Striker był problematyczny, odkąd tylko Cerberus zacisnął na nim swoje szpony. Teraz sam wszedł w pułapkę, a oni mogli tego problemu się zwyczajnie pozbyć, zyskując za to posłusznego żołnierza, takiego, jakim miał być na początku. Wystarczyło wszczepienie jednego motywatora, kontrolowanego z zewnątrz i nie będą się musieli już przejmować jego kolejnymi zemstami.
W końcu udało mu się odkręcić płytę. Nad nią faktycznie nie było tyle miejsca, by mógł poruszać się swobodnie, ale jakby się postarał, to na pewno by się przecisnął. Pytanie tylko dokąd udałoby mu się dojść, zanim nie trafiłby go szlag spowodowany ciasnotą i brakiem świadomości dokąd w ogóle idzie.
- Hej, panie Striker - odezwał się ochroniarz. - Mam dla ciebie dobre wieści.
Milczał przez chwilę, jakby słuchał tego, co mówią do niego w słuchawce, a potem skinął głową i spojrzał porozumiewawczo na swojego towarzysza. Drugi mężczyzna wsunął jedną rękę do kieszeni pancerza, a drugą uniósł broń do strzału i wycelował ją w Charlesa, mimo, że nadal dzieliła ich bariera. Może powodem było to, że teraz zamierzali ją opuścić.
- Wypuszczają cię za dobre zachowanie. Kulturalne odsiedzenie swojego czasu w celi i szacunek do strażników - uśmiechnął się lekko. - Idziesz z nami. Drugi zostaje. Cofnij się, młody.
Daryl pokręcił przecząco głową. Nie zamierzał się cofać, wręcz przeciwnie, był gotowy skoczyć ochronie do gardeł. Strażnik sięgnął do panelu, który obsługiwał barierę energetyczną i wpisał kod, z wyłączeniem bariery jednak czekając, aż więźniowie dostosują się do zaleceń. Wciąż przecież byli na przegranej pozycji - nie mieli ani omni-kluczy, by skutecznie zaatakować ostrzem, ani broni palnej. Logicznym było, że zrobią to, co zostało im właśnie narzucone, jeśli nie chcieli mniej przyjemnych rozwiązań.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

25 mar 2018, o 15:20

Kiedy płyta się odkręciła i mógł w końcu zajrzeć do środka przejścia pokręcił głową. Wejście tam nie było najlepszym pomysłem szczególnie, że nie wiadomo gdzie by doszedł korzystając z takiego rozwiązania. Nawet nie wiedział czy gdziekolwiek po drodze znalazłby wyjście stamtąd. Tym bardziej teraz, kiedy ochrona już wiedziała o tym co planował. Nie był idiotyzm połączony z samobójstwem. Podrapał się dłonią po głowie. Kolejny raz nie wyglądało to najlepiej. Chociaż po odezwaniu się strażnika sytuacja znowu miała ulegnąć zmianie.
Spojrzał na mężczyznę ale już nie miał na twarzy przyklejonego uśmiechu ale dziwnego rodzaju grymas niezadowolenia. Jednak nie wyglądało na to żeby nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Rozwiązania siłowe też były dobrym rozwiązaniem. Tyle, że bardziej ryzykownym i groziło śmiercią. Charles dobrze jednak wiedział, że śmierć może być lepsza niż kolejny raz założenie tego systemu. Chyba, że sam by go sobie założył i sam sobie dawkował stymulanty. To nawet nie był taki zły pomysł. Będzie musiał to przemyśleć.
Przeszedł obok Daryla i pokręcił do niego głową. Nie chciał aby na razie się do wszystkiego wtrącał. Rzucił nóż na podłogę obok metalowej płyty. Miał ręce. Nie potrzebował noża. Skupił się jednak na strażniku, który miał dłoń w kieszeni pancerza. To tam pewnie trzymał środek uspokajający, którym zamierzał położyć mężczyznę. Wiedzieli, że prowadzenie go tylko we dwóch mogło nie być najlepszym pomysłem.
Odwrócił się na chwilę do brata, a na jego twarzy pojawił się dosłownie na sekundę uśmiech. Charles nie zamierzał od tak po prostu się poddać. Nawet jeśli jego szczęście wydawało się wyczerpywać z minuty na minutę coraz bardziej. Czekał, aż drzwi się otworzą. Pamiętał podobne sytuacje z więzienia. Czasami wygrywał, czasami przegrywał. W zależności jak dobrzy byli strażnicy.
Jeśli atak ze strony tego z ręką w kieszeni nie nastąpi jako pierwszy to zamierzał sprzedać kopa prosto w kolano tego przy panelu. Jeśli dobrze pójdzie to złamie mu nogę. Potem zostanie drugi ale tutaj liczył na pomoc Daryla. Jeśli jednak od razu postanowią się na niego rzucić z iniektorem z środkami usypiającymi to zamierzał tak przekserować ruch ręki przeciwnika by trafiła prosto w drugiego mężczyznę. Potem wykończenie drugiego powinno pójść wyjątkowo łatwo.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

25 mar 2018, o 19:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

25 mar 2018, o 20:09

Oczywiście, że chcieli na sam początek poczęstować go środkiem z iniektora. Pewnie obezwładniłby go, albo uspokoił na tyle, by ich nie atakował, tylko posłusznie poszedł razem z nimi, gdziekolwiek tylko chcieli. Charlesowi wystarczył tylko błysk strzykawki, ujrzany kątem oka, by zrozumiał, co się dzieje i zdążył zareagować odpowiednio szybko. Unik był reakcją naturalną. Potem nastąpiło uderzenie w wyciągniętą w jego stronę rękę, które nie przekierowało jednak iniektora tam, gdzie zakładał - a może owszem, przekierowało, ale drugiego strażnika już tam nie było.
Daryl nie odpowiedział wcześniej uśmiechem na uśmiech, ale też nie musiał. Mimo że mieli tyle lat do nadrobienia, wciąż w niektórych kwestiach porozumiewali się bez słów. A może była to tylko kwestia doświadczenia, które w jakimś stopniu mieli obaj. Cofnął się jednak posłusznie o te dwa kroki do tyłu, unosząc ręce do góry w chwili, gdy Charles rzucił na ziemię swój nóż. W końcu mieli zachować się kulturalnie i tak, jak tego od nich żądali, a zbieranie broni po drugim z więźniów na oczach ochrony nie było najlepszym rozwiązaniem.
Teraz jednak młodszy Striker zareagował szybko, chcąc jednym sprawnym susem wyskoczyć na zewnątrz, zanim bariera zdąży włączyć się ponownie. Ta jednak aktywowała mu się przed samym nosem, tak, ze praktycznie odbił się od niej, z twarzą wykrzywioną we wściekłości. Nie zdążył. Niewiele mu brakowało, ale był zbyt wolny. Gdyby tylko nie kazali mu cofnąć się o te dwa kroki, pewnie teraz znajdowałby się poza celą.
Strzykawka ze środkiem usypiającym upadła na podłogę i odturlała się od nich, w stronę drzwi wyjściowych, a strażnik, który dzierżył ją chwilę temu, zwalił się ze stęknięciem na podłogę, podcięty przez Strikera. Być może mogliby szarpać się dalej, gdyby pochylony nad przeciwnikiem Charles nie poczuł twardej, lodowato zimnej lufy opierającej się o tył jego czaszki sekundę później. Nie zabrali im generatorów, gdy wsadzili ich do celi, ale w niczym im to nie przeszkadzało.
- Mogę też cię po prostu zabić - powiedział starszy mężczyzna. - A ze sobą zabrać kogoś innego. Dla doktor Clain nie będzie różnicy, czy będziesz martwy, czy posłuszny. Przynajmniej z tego, co zrozumiałem. Zostaw go i wyprostu się.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

25 mar 2018, o 20:35

Plan poszedł dobrze, jednak nie na tyle dobrze aby powalić drugiego przeciwnika. Plan walki z przeciwnikiem z statusu gównianego, właśnie trafił trochę niżej. Mianowicie do szans prawie zerowych. Miał jednak pewne doświadczenie bojowe, które mógł teraz znowu wykorzystać. Nie wiedział kim są strażnicy lub czy wiedzą kim jest on. Charles nie był jakimś wojskowym kotem, który przybył tutaj na białym koniu i w nietkniętej zbroi ratować ukochanej. Kiedy udało mu się położyć przeciwnika na ziemię jego dłonie, a dokładnie kciuki, zmierzały już w stronę oczu przeciwnika jednak zimna lufa przyłożona do jego głowy szybko go zatrzymała.
Wsparcie w postaci jego brata nie przybyło. Był teraz w dupie.
To też nie był pierwszy raz, kiedy ktoś celował w jego głowę. Błąd, który popełnił strażnik był dość duży. Powinien był go uderzyć w głowę albo zastrzelić. Tak jak zrobił to kiedyś członek jego zespołu. Efekt był jednak odwrotny. To co zrobił strażnik wcale nie zatrzymało jego rządzy krwi zamiast tego wskoczyło PTSD, które bardzo szybko przypomniało mu ten dzień w którym zarobił kulkę w głowę.
Błędem wroga było przyłożenie broni do jego głowy. W ten sposób wiedział gdzie znajduje się jego karabin jak i sam przeciwnik. Wiedział w jakiej pozycji stoi i celuje. Pewnie to pojawiło się w myślach Charlesa, gdzieś w tle, kiedy to agresja i gniew powoli przejmowały kontrolę nad jego osobą. Potem wszystko potoczyło się szybko. Powoli uniósł dłonie w górę ale tylko po to by najszybciej jak potrafił obrócić się w prawo aby uniesionymi w górę rękoma przesunąć broń. Następnie jego noga wystrzeliła w stronę starszego strażnika by trafić go w kolana. Gdyby to wszystko się udało to zamierzał złapać za karabin i wyrwać go z dłoni strażnika. Wykończenie ich potem z przyłożenia byłoby znacznie łatwiejsze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

25 mar 2018, o 20:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”