Dzielnica mieszkaniowa położona na niższych poziomach stacji, do której w łatwy sposób można dostać się przy pomocy promu. Słynie z tego, że na jej terenie umieszczona jest Klinika Omegi. Dzielnica ta objęta jest strefą kwarantanny z powodu nieznanej plagi, która dziesiątkuje populację.
Jedynym sposobem na dostanie się do dystryktu Gozu jest przejście przez dystrykt Doru lub Kima.

William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Strefy mieszkalne

12 sie 2014, o 16:33

William zatrzymał się prawie natychmiastowo. Podejrzewał, że ruda może go zaraz zatrzymać, więc to nie było tak, że prawie co wpadł na nią, tylko był rzecz jasna przygotowany. Stanął kilka metrów za towarzyszką, przylegając do ściany i oczekując na znak by ruszyć dalej. Jednocześnie błękitny, przyglądał się Fence, która to wychylała się, sprawdzając co się dzieje na ulicy. Ciała na przeciwko dostrzegł dopiero po chwili i zaczął im się przyglądać przez dłuższy czas. Od tak dla zabicia czasu. Z początku robił to dlatego by z ciekawości sprawdzić kim byli nieszczęśnicy, ale potem zdał sobie sprawę, że nie miała to już większego znaczenia. Tutaj na Omedze, a zwłaszcza w strefie mieszkalnej objętej wirusem, ludzie i inne rasy umierali to z różnych powodów. Czasem to przez kradzież, rozbój, a nawet chęć dotarcia do sławnej kliniki Mordina. Przez długi czas ta okolica była niebezpieczna do tego stopnia, że większość omijała szerokim łukiem Gozu. Nie dlatego, że sytuacja była tutaj niebezpieczna i nie sprzyjająca dobrej ochronie, ale dlatego, że Błękitni wprowadzili praktycznie stan wojenny obecnej sytuacji na ich dzielnicy. Okres ten trwał naprawdę długi czas i ostatecznie trzeba było z tym skończyć. Po dłuższej konsternacji, Will zerknął na Tocco, która przemówiła do niego odnośnie ich dalszych poczynać. Jeśli osoba, która się tam znajdowała wciąż była niedaleko, to z pewnością przyczyną zgonu tej dwójki mógł być prawdopodobnie właśnie on, bądź ona. Może i nawet ono. Widząc jak ruda zamierzała iść dalej, Kraiven lekko złapał ją za ramię, odpowiadając
- Musimy trzymać dystans. Poczekajmy chwilkę. Niech sobie pójdzie - odparł cicho przez swój hełmofon do towarzyszki, patrząc na nią. Miał nadzieję, że dostosuje się do tego nim ruszy dalej, bowiem istniało dużo prawdopodobieństwo, że ów gość mógł się nagle odwrócić w ich stronę. Wtedy byliby naprawdę w kiepskiej sytuacji. A tego nie chcieli. Nie mniej, krótko ją trzymał. Puścił ją w momencie wypowiedzenia pierwszego zdania. W zależności od jej poczynań, Kraiven złapał swój karabin w obie ręce i był gotów do drogi. Nawet jeśli ona nie zgadzała się z jego zdaniem.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Strefy mieszkalne

13 sie 2014, o 17:22

Drell pewnie wspinał się po budynku. Nie miał z tym żadnych trudności, bo od dawna ćwiczył z tym sprzętem który sobie zakupił wiele lat temu i jak dotąd wiele razy wiedział że to był słuszny zakup. Po chwili dotarł na szczyt niewielkiego budynku, przykucnął i rozejrzał się dokładnie poprzez wizjer swojego hełmu. Same ciała i puste uliczki, a gdzieniegdzie kulący się w chorobie ludzie którzy niedługo dołączą do trupów których było gęsto w tej kwarantannie. Na Deriecie nie zrobiło to szczególnego wrażenia, nie raz widział martwych, ale nigdy jeszcze nie widział zarazy. Mimo to wiedział że jest zabezpieczony, a to podtrzymywało go na duchu.
Ruszył dalej, ale zamarł gdy w oddali wyczuł ruch. Dostrzegł niezidentyfikowanego osobnika tylko dlatego że patrzył na teren z góry. Tamten po chwili umknął uciekając przed czymś, a to mogło powiedzieć Derietowi że nie jest sam pośród tych budynków. Nie miał zamiaru go gonić, w sumie ten był za daleko, a dodatkowo nie po drodze mu było do terminala. Miał nadzieję że przed czymkolwiek uciekał to zabrał to ze sobą. Na wszelki wypadek zdjął z pleców snajperkę i za pomocą ulicy przeanalizował dokładnie swoją drogę, czy aby na pewno nikt tam na niego nie czeka. Następnie ruszył, nie miał czasu na przesiadywania, bo tamci będą czekali na jego raport. Mimo wszystko szedł kucając przez następny dach i nasłuchując każdego dźwięku który mógłby zabrzmieć nienaturalnie w strefie kwarantanny.
Kiedy dojdzie do krawędzi to sprawdza jaka jest odległość od następnego dachu i jeśli mała to skacze na niego z rozbiegu chowając uprzednio karabin na plecy, a jeśli uzna że jest zbyt duża by przeskoczyć to najpierw sprawdza teren, po czym schodzi na ziemię i po prostu wspina się na kolejny dach.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Fenenna Tocco
Awatar użytkownika
Posty: 278
Rejestracja: 25 mar 2013, o 00:02
Miano: Fenenna Tocco
Wiek: 22
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik Błękitnych Słońc z rangą sierżanta
Status: poszukiwana przez biologicznego ojca - Adama Moore'a
Kredyty: 15.495

Re: Strefy mieszkalne

22 sie 2014, o 11:41

Ona nie miała hełmu a tylko przezroczysta maskę, więc William mógł zobaczyć jej spojrzenie, które nie wróżyło nic dobrego. W błękitnych oczach była zimny gniew. Mężczyzna już zdążył się jej sprzeciwić. Wyrwała swoje ramię z jego uścisku i znów skupiła na nieznajomym. Znała ryzyko, ale wolała nie natknąć się na niego, gdy pójdą dalej. Dlatego chciała przejść jak najszybciej wciąż mając jego plecy na widoku. Tą chwilę jednak mogła poczekać, bo osobnik był właściwie na skraju. Wciąż wściekła ruszyła, tak jak to zaplanowała poprzednio. Jeśli tak dalej pójdzie to dotrą na miejsce strasznie późno. Jeśli gość z placyku nie pojawił się, gdy dotarli do prawej odnogi, Fen wyszła znów na ulice i obserwując połączenie z placem, przeszła do lewej odnogi i tam się schowała. Tym razem tylko na migi pokazywała, by William podążał za nią.
[center]BONUSY: -10% do kosztów użycia mocy, +40% do obrażeń od mocy, +10% premi technologicznej, +10 punktów dodatniego modyfikatora raz na 4 tury[/center]
[center]ObrazekObrazek[/center]

[center]Aktualny ubiór cywilny | pancerz[/center]
[center][url=gg://5385530]gg[/url][/center]
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Strefy mieszkalne

23 sie 2014, o 10:36

William, Fennena - rzut na wykrycie, 40%:
0

Deriet, spostrzegawczość: 50%
1

Deriet, rzut na wykrycie: 20%
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

23 sie 2014, o 11:35

Palmira Oczywistym było, że i Avie głos nie mógł umknąć. Musiała słyszeć go tak wyraźnie, jak Palmira, jednak... Ignorowała go? Nie, nie ignorowała, choć na to mogło wyglądać. Gdy niewzruszenie spoglądała w kolejny korytarz, którym miały podążyć, wydawała się zupełnie nie zwracać uwagi na jękliwą litanię.
-Za...Zabijcie... - monotonny monolog przerwał spazmatyczny atak mokrego kaszlu. Głośny, rzężący oddech, który dało się słyszeć zaraz po nim, nie zwiastował niczego dobrego.
Saterlie zdawała się doskonale o tym wiedzieć, kalkulować prawdopodobieństwo jakiejkolwiek pomocy. Sądząc po ponurym spojrzeniu, jakie wreszcie skierowała na drzwi, bilans wyszedł jej zdecydowanie nie na plus. A jednak po pytaniu Nache nie zganiła jej za rozpraszanie się. W głosie kapitan przebrzmiało raczej coś w rodzaju wyrozumiałości i... uznania? Tak, bo przecież Ava nie była archetypicznym żołnierzem prącym prosto przed siebie. Ludzkie odczucia wciąż jeszcze nie były jej obce.
- Chwila się znajdzie - stwierdziła wreszcie, nieznacznie kiwając głową w wyrazie akceptacji. -Póki nie uzyskamy jakichkolwiek informacji od Kenta, nie mamy po co się spieszyć... Przynajmniej aż tak. Nie sądzę, by moment nas zbawił. - Wzruszyła lekko ramionami. - Idź, jeśli chcesz. Zabezpieczę drzwi.
Fenenna, William Krótkie spięcie, chwila dekoncentracji wystarczyła, by na moment stracić nieznajomego z pola widzenia. Zapewne można by w tej chwili uznać, że niezidentyfikowane stworzenie oddaliło się gdzieś zupełnie nieświadome, gdyby nie to, że przecież ani Fenenna, ani William nie byli nowicjuszami. Ten ostatni w szczególności miał zbyt wiele podobnych doświadczeń, by tak łatwo wyciągać przedwczesne wnioski - mógł być rekrutem w Błękitnych, ale przed dołączeniem do organizacji prowadził przecież inne, obfite w działalność zbrojną życie. Gdy więc osobnik zniknął im z pola widzenia, dwójka nie tylko nie powinna potraktować tego jako dobrego znaku, ale wręcz zdwoić czujność - podobna zmiana sytuacja musiała coś znaczyć.
I znaczyła. W chwili, gdy Błękitni znikali już w lewej odnodze, nieznajomy znów się pojawił. Od chwili, w której widzieli go po raz ostatni, niewiele się przemieścił, a jedynie skrył przy jednym z zabudowań otaczających plac. Korzystając z momentu dekoncentracji podążających za nim żołnierzy, cichaczem wślizgnął się w cień i czekał. Dopiero teraz, gdy dwójka znalazła się znacznie bliżej, wystarczająco blisko, by nawet w półmroku korytarzy rozróżnić ich twarze, wychylił się ostrożnie, ukazując oczom najemników... drobniutką, okoloną burzą ciemnych włosów twarzyczkę nastolatki.
Dziewczyna, skulona za rogiem jednego z przyległych do dziedzińca budynków, spoglądała na nich czujnie. Przez dłuższą chwilę nie ruszała, miało się nawet wątpliwości, czy w ogóle oddychała - aż do momentu, gdy nerwowym gestem naciągnęła owijającą jej szyję arafatkę nieco wyżej, niemal zakrywając usta.
Deriet Drell nie tracił czasu. Skoro ofiarom zarazy i tak nie można było pomóc, skoro nieznajome, przestraszone stworzenie oddalało się, najrozsądniej było pozwolić wydarzeniom biec własnym torem, a samemu zająć się robotą. W końcu pozostali czekali na jakiekolwiek przydatne informacje, nie?
A jednak nie warto było iść w ciemno. Skoro najprawdopodobniej ktoś tu był, ktoś, kogo można było się bać - niepokój uciekającej istoty nie wziął się przecież znikąd - dobrze było sprawdzić najpierw, czy gdzieś po drodze nie czeka jakaś nieprzyjemna niespodzianka. Wykorzystując więc możliwości zbliżeniowe snajperki, drell przystąpił do oględzin okolicy, i...
Niemal od razu dostrzegł tego, który mógł być źródłem niepokoju umykającego w głąb strefy mieszkalnej humanoida. Potencjalnym prześladowcą okazał się być vorch, wystarczyła jednak ledwie chwila, by spostrzec różnice dzielące go od jego pobratymców. Przede wszystkim był większy i jak gdyby nieco bardziej wyprostowany. Gdyby postawić go obok przeciętnego członka tej samej rasy, przewyższałby go o głowę. Był przy tym nieco bardziej masywny - zachowując wprawdzie charakterystyczną dla vorchów wątłość ciała, sprawiał wrażenie posiadacza nieco bardziej imponujących mięśni, niż te, które spotykało się u jego rodaków. Najdziwniejsze jednak było to, co dostrzegało się jak gdyby pośrednio, po nieco dłuższej chwili obserwacji. Przez całą postawę vorcha - którego ciało krył typowy pancerz Krwawej Hordy - przez każdy jego ruch (ot, chociażby to, że wyłaniając się z pobliskiego zaułka, na dłuższą chwilę zatrzymał się przy ciele widzianym przedtem przez drella i zaczął przyglądać mu się z zainteresowaniem, przeszukując przy tym nie chaotycznie w pośpiechu, ale w sposób bardzo przemyślany) przebijała się... Inteligencja. Trudno było być tego w stu procentach pewnym, ale osobnik zdawał się nie pasować do określenia prymitywny, jakim zwykle opisywało się przedstawicieli tej rasy.
Poza nim obserwacja nie ujawniła nikogo więcej, drell ruszył więc dalej. Składając ponownie broń bezszelestnie zeskoczył z budynku, przemknął przez jeden z korytarzy, wspiął się na kolejne zabudowanie i... W ostatniej chwili padł na dach, przywierając do niego płasko. Jakakolwiek chwila opóźnienia sprawiłaby, że stałby się idealną ofiarą do odstrzału.
Osobnik, który wyszedł z pobliskiego mieszkania, był niewątpliwie człowiekiem, ciężko opancerzonym żołnierzem. Zatrzymując się tuż za progiem pomieszczenia, z którego się wyłonił, rozejrzał się to w jedną, to w drugą stronę, spojrzał też w górę - co świadczyło o niezachwianej pewności, że zagrożenie nie przemieszcza się jedynie po płaskiej powierzchni - po czym najwyraźniej nie dostrzegając niczego niepokojącego, podparł się plecami o ścianę apartamentu. Drzwi, przez które wyszedł, pozostały niezablokowane, co mogło świadczyć o tym, że w środku znajduje się jeszcze ktoś, kto w każdej chwili może również pojawić się na korytarzu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

23 sie 2014, o 12:50

Palmira przytaknęła Avie poważnie, choć ta nie mogła widzieć jej wyrazu twarzy. Najemniczka zyskała kolejny punkt na swoim koncie w ocenie asari. Nie każdy dowódca na jej miejscu podjąłby taką decyzję, ale to właśnie różniło normalnego człowieka od bezmyślnej maszyny nastawionej na wykonanie wyznaczonych sobie celów. Rozkazy mają swoje znaczenie, ale nie można przedkładać interesów organizacji nad życie drugiej istoty.

Czując się pewnie Palmira ruszyła szybkim krokiem w kierunku drzwi do lokalu, skąd dobiegały przytłumione jęki. Będąc ochraniana przez Avę asari nie czuła potrzeby bardzo ostrożnego rozglądania się czy wypatrywania niebezpieczeństwa. Przede wszystkim musiała szybko znaleźć się za drzwiami, gdzie najpewniej już nikt z grasujących band w tej dzielnicy by jej nie zauważył.

Dobiegłszy do drzwi Palmira spojrzała na kontrolkę. Mrugała raz na czerwono raz na zielono. Nie był to niewątpliwie dobry znak, ale trzeba było spróbować. Na początku próbowała po prostu kliknąć przycisk otwierający, starając się trafić w momencie, kiedy dioda świeciła się na zielono, ale jeśli to nie skutkowało, należałoby przypatrzeć się terminalowi. Asari było wprawdzie całkowitym laikiem, ale wiedziała, jak wywołać raport błędów, więc to chciała zrobić. Być może komunikaty nieco by jej podpowiedziały w sprawie działania. Natomiast gdyby wydawały się być zbyt skomplikowane, przełączyłaby komunikator na Derieta.

Już spoglądając na jego imię na liście kontaktów zrobiło jej się dziwnie gorąco. Być może nie należał on do wybitnie inteligentnej grupy naukowców, więc daleko mu było do inteligencji Palmiry i był wyglądał jak żabo-jaszczur, a jednak nigdy jeszcze nie odmówił Palmirze pomocy i jakoś kojarzyła go z czymś pewnym, z osobą, do której zawsze może zwrócić się z problemem.

- Deriet, nie przeszkadzam? - zapytała. Miała pochyloną głowę, zerkała w skupieniu na panel drzwi. Ava z pewnością zorientowała się, że Palmira rozmawia przez komunikator, opierając rękę o ścianę drzwi. Tymczasem asari w napięniu czekała, aż usłyszy znajomy sobie głos drella - Mam mały problem... - ciągnęła, może też niepotrzebnie budując atmosferę napięcia. W końcu 'mam mały problem' może oznaczać równie dobrze głębokie bagno, w które weszła już obiema nogami. - Muszę wejść do pewnego mieszkania, a tutaj zaciął się terminal. Wyskoczyły mi następujące błędy... - wysłała drellowi wiadomość tekstową z załączonym raportem błędów - Czy to się da szybko obejść? Czy muszę wyrwać drzwi z korzeniami biotyką?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

24 sie 2014, o 17:01

Jak można było się spodziewać, samo uderzenie w przycisk otwierający nic nie dało - drzwi jak były zamknięte wcześniej, tak też pozostały i teraz. Znacznie lepszym posunięciem okazało się więc wywołanie raportu o błędach i pobranie go wprost na omni-klucz. To nie tylko się udało, ale też dostarczyło pewnych informacji.
  • [center]-- INICJUJĘ DIAGNOSTYKĘ BŁĘDU --


    -- GENERUJĘ RAPORT --[/center]

    1/14/2194/42
    124.15/39
    900/16/00
    67/512/00
    ...
    ...
    ...
Kolumna kolejnych zestawień liczbowych zdała się nie mieć końca, ostatecznie jednak po dłuższej chwili pojawił się oczekiwany plik tekstowy.
  • Błąd #7621ax14

    wywołany przez: nieuprawniona ingerencja systemowa [65.416.83]

    Uruchamiam procedury bezpieczeństwa. Proszę czekać, trwa aktywowanie blokady.

    Blokada aktywowana.

    Resetuję system.

    System zresetowany.

    Błąd!
    #415g04

    Blokada aktywna.
    Status: zablokowany

    Inicjuję wznowienie systemu.

    Trwa wznawianie systemu...

    Błąd!
    #415g06

    Status: zablokowany

    Wymagane wznowienie manualne.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Strefy mieszkalne

29 sie 2014, o 21:16

Wrodzona ostrożność Derieta została nagrodzona. Powoli wiedział wszystkich którzy ukrywali się w pobliżu ulic dzięki czemu mógł spokojnie działać. Najbardziej zdziwił go nietypowy vorch który wyglądał jak po wielu mutacjach które doprowadziły do przyrostu mięsni oraz wykształcenia się inteligencji. A może ten wirus działał na ten gatunek tak mutująco? Więc odpowiedzią mogło być że ci bandyci eksperymentują na krwawej hordzie, albo że to po prostu okaz zdrowia wśród tego gatunku, lub też to wina wirusa. Deriet nie zamierzał sięz nim konfrrontować i zostawić w spokoju. Póki ten nie działał na niekorzyść zielonego to ten też nie miał powodów by go zdejmować ze snajperki czym pewnie zawiadomiłby wszystkich w pobliżu o swojej pozycji i obecności. Ruszył więc dalej, zeskoczył z dachu i wspiął się na kolejny budynek niczym człowiek pająk znany ze swej gibkości oraz zręczności. Gdy tylko znalazł się na górze to usłyszał otwierane drzwi z dołu więc szybko przykleił się do podłogi i wyjrzał lekko by zobaczyć co się dzieje.
Widać ludzie istotnie byli odporni, bo ten który był na dole raczej nic sobie nie robił z obecności go w powietrzu lub o nim nie wiedział. Tak czy inaczej drell był już blisko swojego celu i przeczołgał się bezszelestnie na drugi koniec dachu, gdy nagle poczuł wibrację omni klucza.
Szybko ściszył głośniki zanim odebrał tak by tylko on słyszał ta rozmowę i odebrał. Okazało się że to Palmira, a słysząc jej głos mimo wszystko poczuł jak serce mu szybciej bije, chociaż nie wiedział czy to z tego powodu że bał się o jej bezpieczeństwo czy dlatego że nigdy z nie chciał z niej nie zrezygnować.
- Jasne że nie, ale mów prędko. - Następnie wysłuchał dokładnie jej problemu i przejrzał dokładnym wzrokiem listę błędów jakie wywaliła jej konsola. Ciężko było coś z tym zrobić na odległość, ponieważ najlepiej pracować mając urządzenie przed oczami, ale chwilę się zastanowił leżąc na podłodze, a dodatkowo rozglądając się czy nie słyszy niczego w dole, a jeśli niczego nie usłyszał to odpowiedział cicho przykładając praktycznie usta do klucza.
- Dobra, wymaganie wznowienia manualnego najprawdopodobniej oznacza że normalnie zrestartować zamek może tylko administrator z głównego terminala do którego ja zmierzam, a to chwilę zajmie. Tak więc, albo podasz mi numer mieszkania, a ja gdy dotrę do systemu spróbuję ci odblokować ci drzwi, albo prócz biotyki możesz też spróbować wywołać zwarcie które otworzy ci drzwi. Jeśli chcesz tego dokonać to musisz znaleźć puszkę z obwodami która jest zapewne blisko zamka i otworzyć ją. Niestety nie widzę co jest w środku więc najprościej spróbuj przeciąć dwa kable oznaczone L i N a następnie ten L co idzie na zewnątrz od zamka przytknąć do N który idzie w zamek. Pamiętaj by nie trzymać za druty, a za gumową część gdy je łączysz! Jest wysokie prawdopodobieństwo że wtedy zwarcie się zrobi, a drzwi się otworzą, ale jak mówię to nie jest pewne, bo nie widzę co siedzi w bebechach tego zamka. Jeśli nie ma takich kabli to znaczy że operacja trwałaby dłużej i nie jestem w stanie cię stąd poprowadzić. Ale nawet jak to nie wyjdzie to będziesz mogła użyć biotyki. Dasz radę, wierzę w ciebie. Jeśli będzie coś jeszcze napisz mi to tekstowo, teraz muszę być cicho. Do zobaczenia.
Następnie zakończył transmisję i rozejrzał się teraz w poszukiwania terminalu. Mimo wszystko miał nadzieję że Palmira sobie poradzi, podał jej najczęstszy ze swoich rozwiązań, ale przecież każdy terminal się różni od siebie. Wedle mapy powinien już go widzieć z tego dachu. Jeśli już go umiejscowi to stara się za pomocą snajperki sprawdzić czy ktoś stoi na straży terminala oraz czy on sam jest w jakimś osłoniętym miejscu, czy możne na widoku.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

30 sie 2014, o 16:45

Palmira zmarszczyła czoło w czasie, kiedy Deriet tłumaczył jej wszystko, co ma zrobić. Nie było najmniejszych szans, że zapamięta wszystko ze szczegółami, tym bardziej, że kiedy tylko miała już zadać mu kilka pytań, ten się rozłączył.

- Kurwa... - zaklęła przez zęby poirytowana, a boląca głowa nie polepszała jej samopoczucia. Uderzyła lekko pięścią powyżej panelu drzwiowego. Odwróciła się do niego plecami, westchnęła, przewróciła oczami i obejrzała się wokół, tak dla pewności, że zaraz ktoś jej nie zastrzeli zza rogu.

Dopiero po upewnieniu się, że Ava czuwa, a wokół nie ma niebezpieczeństwa, Palmira odwróciła się znowu przodem do drzwi i spojrzała na numer mieszkania. Przepisała go na omni-klucz i wysłała Derietowi, nie dopisując nic miłego. Jakoś nie miała na to nastroju.

"Skup się, Nache. Od czego to miałaś zacząć? Gdzie mogą być te kable, cholera jasna." - mamrotała do siebie w myślach, oglądając okolice panelu zamka do drzwi, poczukując tej puszki, jakkolwiek ona nie miałaby wyglądać. Jeśli nie mogłaby jej znaleźć, oznaczałoby to, że musi zrezygnować. Jednak użycie biotyki w tym momencie nie było najrozsądniejszym posunięciem. Tak samojak na poprzedniej misji z Williamem, kiedy to zwróciła na siebie uwagę wszystkich robotów. A tym razem nie było w pobliżu ani wojowniczego kroganina ani sprytnego Willa, żeby mogło jej się poszczęścić.

Jeśli jednak udało się znaleźć puszkę, Palmira próbowała ją zdjąć. Jeśli następowały z tym jakieś problemy, starała się podważyć ją od spodu lub rozciąć nożem od Derieta, wcale nie koniecznie delikatnie ale na tym ostrożnie, żeby nie poderżnąć sobie przypadkiem gardła. Choć z drugiej strony może wtedy głowa przestałaby ja boleć.

Jeśli tylko udało się w końcu otworzyć wnętrze puszki, Palmira długo oglądała przewody, mając nadzieję znaleźć dokładnie takie, o których mówił Deriet. Nie pamiętała, co to miało być za oznaczenie, w każdym razie jakiegoś szukała.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

3 wrz 2014, o 11:24

Kraivenowi nie zależało teraz na prawieniu morałów swojej przyjaciółce. Dawał jej zwykłą radę, ale jak widać ta odebrała to w sposób dwuznaczny. Zagroził jej przywództwu, a przecież jeszcze nie tak dawno byli ze sobą szczerzy i mili. Teraz coś widocznie między nimi zgrzytało. Pomimo tego, Will starał się odciągać uczucia od misji, ale troska i bezpieczeństwo wobec swojej towarzyszki była priorytetem. Nie chciał bowiem jej tutaj stracić, gdyż po raz kolejny dało by to mu do zrozumienia, że zawiódł jako partner . Nie wiedział czy przeżył by takiej presji. Nie mniej, błękitny czym prędzej odrzucił te złe myśli i ruszył za Fenneną zgodnie z jej gestem. Pusta i cicha uliczka strefy mieszkalnej napajała lękiem przed niewiadomą. Wirus doszczętnie sparaliżował tutaj życie. Strach pomyśleć jeśli ludzie padli też ofiarom tego zakażenia. Kraiven szedł powoli, rozglądając się i mając cały czas broń w pogotowiu. Wiedział, że nie mógł użyć jej teraz. Zdradziło by to ich pozycję. Na szczęście osoba, którą zauważyli przed chwilą, zniknęła im z pola widzenia. To był dobry omen, a przynajmniej na chwilę dopóki owy osobnik znów się nie pojawił. Will pierwsze co zrobił to natychmiastowo nacelować karabinem w nieznaną mu osobę. Był gotowy nacisnąć na spust byle by zlikwidować czyhające zagrożenie, ale spostrzegłszy ową osobę, zmrużył jedynie oczy i opuścił do dołu swojego Vindykatora. Nie mógł zabić cywila, a już tym bardziej zwykłe dziecko, które prawdopodobnie walczyło tutaj o życie. Popatrzył na nie przez chwilę, współczując mu jego jakże żałosnego żywotu. Jedyne co mógł zrobić to po prostu sprawić by życie w tym miejscu poprawić. Także gestem ręki wskazał swojej towarzyszce by ruszyli dalej. Nie zważając na przeciwności losu.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Strefy mieszkalne

4 wrz 2014, o 16:56

Powodzenie otwarcia drzwi: 75%
0

Szansa na wykrycie Derieta: 10%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

8 wrz 2014, o 19:54

Palmira Otwarcie drzwi nie przysporzyło tylu problemów, ilu można się było spodziewać. Dzięki instrukcjom Derieta nawet ktoś zupełnie nieobeznany z systemami przejść, tak jak Palmira, mógł sobie poradzić. Po podważeniu nożem pokrywy kryjącej okablowanie i poświęceniu nieco dłuższej chwili na znalezienie przewodów najbardziej pasujących do opisu drella, po chwili napięcia, gdy ostrożnie przecinała odnalezione przewodniki i stykała je ze sobą - tak, po tym wszystkim można było uznać, że osiągnęła sukces. Skoro obyło się bez porażenia prądem, kontrolka drzwi zgasła a same wrota po krótkiej chwili w bezruchu rozsunęły się wreszcie, należało stwierdzić, że asari rzeczywiście uczyniła wszystko jak należy.
Gdy tylko przejście rozszczelniło się, dochodzący z wnętrza pomieszczenia głos stał się bardziej wyraźny. Można było także zlokalizować źródło chrapliwego kaszlu i monotonnej mantry.
- Zabijcie... Daj-dajcie mi wr...wreszcie... - Kolejne słowa nastąpiły dopiero po gwałtownym ataku bezdechu, gdy batarianin, bo tę rasę reprezentował chory, ze świstem wciągając powietrze, splunął krwią. - ...umrzeć. To... Tak kurewsko... kurewsko boli.
Pomieszczenie było zwyczajnym, niezbyt luksusowym mieszkaniem. Za całe wyposażenie służyło mu pamiętające lepsze czasy biurko, podobnie staroświecki materac, na którym spoczywał teraz chory, dwie wysokie szafki i mrugająca teraz lampa mająca ewidentne problemy ze stabilnym oświetleniem pokoju. Na biurku spoczywał jeszcze nieaktywny teraz datapad, na ścianie wisiała apteczka, zaś drzwi po przeciwległej stronie pomieszczenia, nieopodal łóżka, musiały prowadzić do łazienki.
To wszystko Palmira mogła dostrzec na pierwszy rzut oka, nim jej uwagę odwrócił znów chrapliwy głos.
- Ty... Ty... - Dwie pary przekrwionych oczu spoczęło na asari, a ta w jednej chwili zrozumiała, z kim ma do czynienia. Chory był terrorystą, może nie największym, ale odkąd wysadził w dokach Omegii jedną z łajb zaopatrujących kilka lokalnych sklepów, miał swoje pięć minut. Po dziesiątkach wyświetleń jego holo wizerunków witających każdego przybywającego na stację trudno byłoby go nie rozpoznać.
- Ty... zabij mnie, zabij... Zrób to...
William W dziecku rzadko kiedy widzi się jakiekolwiek niebezpieczeństwo czy utrudnienie, to, co zrobiła dziewczynka było więc niemałym zaskoczeniem. Gdy po dłuższej chwili milczenia Fenenna skinęła wreszcie głową, wyjątkowo przyznając Williamowi rację i uczyniła krok do przodu, dziewczyna gwałtownie pokręciła głową, zastępując im drogę. Nic nie mówiąc - kładąc palec na ustach zasugerowała, by nie odzywali się również Błękitni - wskazała w kierunku placu, ale też za siebie, jak gdyby za mieszkania, przy których się kryła i ponownie pokręciła przecząco głową. Bardzo sugestywnie przejechała też palcem po gardle, w zrozumiałym dla każdej rasy geście. Gdy jednak czasem podobna gestykulacja jest groźbą, tak teraz była raczej ostrzeżeniem - bo trudno było się spodziewać, by to dziewczyna miała poderżnąć im gardła, gdy spróbują iść dalej.
Nie, to nie ona była zagrożeniem. To stało się jasne, gdy padł strzał, a zaraz po nim - kolejny.
Może i można było to przewidzieć, z drugiej jednak strony - czy naprawdę? Dzielnica wydawała się być spokojną, a oni wciąż znajdowali się kawałek od obu zaznaczonych na mapie stref. To była kwarantanna, nie miejsce działań zbrojnych, nic podobnego nie powinno mieć więc miejsca. Przecież użycie jakiejkolwiek broni palnej w takiej ciszy było najgłupszym, co można było zrobić. Równie dobrze można było podwiesić nad sobą mobilny neon tu jestem.
A jednak broń została użyta, użyta bardzo skutecznie.
To, że nic nie mógł dla niej zrobić, stało się jasne gdy tylko spojrzał na ranę postrzałową. Czysta. Precyzyjna. Nie w głowę, nie w szyję, ale w klatkę piersiową, przy czym na tyle skutecznie, by po błyskawicznym zdjęciu tarcz przez pierwszy pocisk, wejść w ciało kobiety jak w masło, jak gdyby na drodze nie było żadnych żeber, żadnych kości.
Sytuacja, w jakiej się znaleźli, była zdecydowanie taką, w której nie można było już liczyć nawet na medi-żel - i to właśnie sugerowała dziewczynka, gwałtownie machając ręką w kierunku Kraivena i ponaglając go, by poszedł za nią, by krył się. W jej oczach widniało takie przerażenie, jakiego William, nawet uwzględniając jego doświadczenie, dotąd nie widział. Kryjące pół twarzy za arafatką dziecko musiało wiedzieć, z kim mają do czynienia, oraz absolutne pewne, że jakiekolwiek poszukiwania strzelca nie powinny mieć miejsca. O tym ostatnim Błękitny mógł się zresztą przekonać - spoglądając w stronę, z której padł strzał, nie był w stanie dostrzec nic, jakiejkolwiek wskazówki dotyczącej tożsamości czy lokalizacji napastnika.
Houston, zdaje się, że mamy tu cholernie dobrego snajpera.
Deriet Po udzieleniu naprędce porady Palmirze, drell dobrej chwili potrzebował na to, by upewnić się, że nie został zauważony. Po krótkiej rozmowie gotów był niemal sądzić, że nawet oddech ma zbyt głośny, by pozostać ukrytym. Wbrew jednak ewentualnym obawom, nikt go nie ostrzelał, nikt nie dołączył do niego na dachu - generalnie nie było żadnych niepokojących symptomów sugerujących zauważenie szpiega przez kogokolwiek. Opancerzony żołnierz niby przez chwilę patrzył w stronę drella, ale jego wzrok prześlizgnął się po rozpłaszczonym na dachu osobniku i nic nie świadczyło o tym, by mężczyzna cokolwiek dostrzegł. Kent mógł więc na spokojnie przystąpić do zlokalizowania terminala, przy czym...
Jaśniejącego panelu nie było, co było dezorientujące, jednak tylko przez chwilę - przypominając sobie odprawę, drell mógł przypomnieć sobie określenie korytarze techniczne. Nie konsoli powinien więc szukać, a czegokolwiek, co pozwalałoby wejść na ścieżki nieprzeznaczone dla pospólstwa.
Właz takowy rzeczywiście był, choć nie nad tym miejscem, w którym na mapie oznaczono terminal. Znajdując się ponad poziomem mieszkań, był doskonale widoczny, podobnie jak fragment drabinki do niego wiodącej. W tym momencie jednak zaczęły się problemy, bo...
Najkrótsza droga do wspomnianego wejścia wiodła dokładnie przez to mieszkanie, przed którym stał obecnie żołnierz, a w którym mógł znajdować się jeszcze jeden człowiek. Czy ktokolwiek stał przy samym włazie do korytarzy technicznych - a dokładniej pod nim - tego Deriet nie widział - obserwację utrudniały mieszkania.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

8 wrz 2014, o 22:23

- Yesss!- Palmira zasyczała z zadowolenia, widząc, jak drzwi do mieszkania odsuwają się na bok. Przyciągnęła do siebie zgiętą rękę w geście triumfu "Deriet, kocham cię!" - dodała nawet w myślach, choć to wykrzyknienie nie oznaczało jej prawdziwych odczuć względem drella, tylko wyrażało uczucie zwycięstwa nad czymś, o czym kompletnie nie miała pojęcia. To jak powiedzieć "William, mordo ty moja!" albo "Fen, ty sprytna lisiczko!". Taki okrzyk radości czy też podniecenia jak to w grach hazardowych, kiedy bezbłędnie trafiasz po raz trzeci z rzędu.

Palmira uśmiechnęła sie do siebie zarozumiale. "Nadprzeciętna inteligencja! Nie każdy może pochwalić się tym wrodzonym geniuszem." - powiedziała do siebie z myślach, napawając się tą chwilą. Nabrała przy tym takiej pewności siebie, że aż dziw, że nie roznosiła się wokół niej aura zwycięstwa. "Nie rozumiem co to za problem, otworzyć w ten sposób drzwi. To każde dziecko by potrafiło. Przeciąć dwa kabelki, na wszystkie świętości! Wszyscy technicy to jakaś banda przechwałków!" - komentowała, wkraczając powoli do środka i rozglądając się. "A w zasadzie to kto produkuje te zamki?"- obróciła się znowu do drzwi i szukała nazwy producenta - "Nigdy nie kupie tego chłamu. Toż to każdy głupi otworzy, a złodziej z zamkniętymi oczami. Co to ma być za ochrona? Pewnie mają dobry marketing. Całe szczęście nie mam własnego mieszkania, więc ten problem mnie nie dotyczy, ale trzeba być ostrożnym przy wyborze" - ciągnęła w głowie swój monolog, prawie zapominając, po co tu w ogóle przyszła.

Zauważywszy batarianina, Nache sprawdziła najpierw po raz kolejny swój kombinezon. Musiał być szczelny, inaczej nie mogłaby zbliżyć sie do chorego. Dopiero upewniwszy się, że nic jej nie grozi, znowu rzuciła okiem na chorego. Zmarszczyła brwi, słysząc jego niepokojący kaszel kaszel. Ale to nie troska o drugiego człowieka czy empatia nakazywały jej ratować tego mężczyznę. Prawdę powiedziawszy nawet nie potrafiłaby wczuć się w jego ból i poczuć dla niego współczucia. Zresztą to byłoby z jej strony nienaukowe podejście. Badacz musi być do bólu obiektywny i oschły w osądach, opierać swoje teorie na naukowych dowodach a nie poddawać się takim pobudkom jak emocjonalność.

Palmira popatrzyła na dokładnie na miejsce w pobliżu chorego- W jakiej leżał pozie? Zwinięty w kłębek? Wyprostowany? Przykryty? Odkryty? Czy coś przy nim leżało? Leki? Przedmioty ostre, tępe? Choć na pierwszy rzut oka zauważyła tylko to, że miał wyjątkowo przekrwione oczy. "Poszerzenie i przekrwienie naczyń krwionośnych. Stan zapalny? Ciekawe czy choroba się tym objawia..."- przemknęło jej przez myśl.

Dopiero po pierwszej analizie Palmira zdala sobie sprawę z tego, że skądś kojarzyła tego mężczyznę. Wprawdzie nie mogła przypomnieć sobie nazwiska, ale swego czasu było o nim głośno w mediach, na każdym widzie widniała jego parszywa morda. Tak, jakby nie mogli pokazywać jakichś przystojnych modeli tylko takie oprychy. I tak, znany był ze swojej przestępczej działalności, ale czy to miało najmniejsze znaczenie? Może gdyby był gwałcicielem, psychopatą albo seryjnym mordercą, może gdyby skrzywdził Palmirę osobiście lub kogoś z jej bliskich... Ale w takiej sytuacji nie poczułaby się nawet w obowiązku go uśmiercać. Pozostałaby neutralna, nie udzielając pomocy ani nie pozbawiając nadziei. Ale nie z powodu łajby w dokach, to przecież Omega, a wysadzanie frachtowców to standardowe porachunki. Co prawda mógł zapewne pewnego dnia i Nache wysadzić przy okazji unicestwiania statku wroga i nawet by nie zmrużył przy tym oka, ani nie zastanowiłby się przez chwilę, kogo z cywilów zabił, ale na tej parszywej stacji co drugi łajdak taki był. Poza tym na każde stworzenie dałoby się coś znaleźć. Asari sama karmiła kiedyś roślinę ludźmi i wcale nie było jej z tego powodu przykro, choć oni tez byli istotami żywymi i mieli prawo żyć dalej. Ta roślina także! "Prawo dżungli, jedź albo zostań zjedzony..." - pomyślała.

Wtem padł strzał. Głośny i huczny, rozchodzący się po ścianach pobliskich domów jak fala. Palmira zamarła w bezruchu jak sparaliżowana. Strach powoli sączył się do jej umysłu jak ogłupiający jad, wywołujący panikę, wyrażając się w jej minie i wywołując potok potu. "Skad? skad? skad?"- huczało w jej uszach, opanowując całe zdrowy rozsądek. Strzał... nie dało się go z niczym pomylić, jeśli choć raz w życiu miało się wątpliwą przyjemność go usłyszeć-nie pistolet, nie strzelba, snajperka... Nache ogarnął irracjonalny strach, bo choć stała w czterech ścianach, chroniona przed tym, co znajdowało się na zewnątrz, bała się ruszyć, a co dopiero wyjść przed budynek.

- Ava, co to było, skąd dobiega? Potrzebujesz pomocy? - wypluła z siebie potok słów, gotowa, dzięki adrenalinie w swoich żyłach, do natychmiastowego działania.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

8 wrz 2014, o 23:25

Uśmiechnął się kiedy Fenka przytaknęła na dalszą podróż ku ich miejscu przeznaczenia. Oboje byli najemnikami, co też doskonale wiedzieli, że nie mogli pomóc dziewczynce. Nie to było ich zadaniem. Jednak zaraz po zignorowaniu smarkuli, ta stanęła naprzeciw błękitnym, pokazując im różne gesty. Z początku Will chciał ją zignorować i ruszyć dalej, ale widząc co chciała im dać do zrozumienia, przykuło to jego uwagę. Wyglądało na to, że jakieś zagrożenie czyhało przed dwójką najemników. Kraiven zerknął na partnerkę, zastanawiając się co ona myśli na ten temat, a następnie na plac, gdzie symbolicznie dziewczynka pokazała mu poderżnięcie gardła. Wiedział co to znaczyło. Mimo to, nie czuł by coś strasznego znajdowało się przed nimi. Tylko cisza i nienaturalny spokój towarzyszył temu miejscu. Gdyby nawet coś złego się szykowało, oboje zachowywali maksimum ostrożności, trzymając się ścian budynków. Nie było mowy by coś go zaskoczyło. Jednak niestety bardzo się pomylił. Przez te kilka sekund usłyszał huk i zobaczył tylko jak tarcza Fenneny prysnęła niczym roztrzaskana bańka, by zaraz po tym pocisk przeszył ją na wylot. Smuga krwi prysnęła mu lekko na kombinezon i hełm. Jedynie co zrobił, to patrzył bezradnie jak Fennena padła martwa na ziemi. Adrenalina natychmiastowo mu podskoczyła, oddychając nienaturalnie szybko. Szok, przerażenie, gniew, a zarazem smutek. Błękitnego szargały różne emocje i gdyby nie natychmiastowa reakcja dziewczynki, nie wiadomo co by uczynił. Szybko się jednak pozbierał, zaciskając zęby i biegiem kryjąc się przed niechybną zgubą. Tam też siedząc i trzymając rękę na spuście karabinu, która sama w sobie trzęsła mu się, starał się opanować. Niestety marnie mu to wychodziło. Właśnie zdał sobie sprawę, że po raz kolejny zawiódł. To nie był pierwszy raz kiedy na jego oczach ginął mu ktoś bliski. Jednak z każdą taką chwilą, Will popadał w skrajną depresję. Nerwowo wychylił się, szukając wzrokiem swojego oponenta. Chciał go zabić i nic go teraz nie obchodziło. Właśnie doświadczał coś co można było nazwać atakiem depresji. Nie reagował na żadne bodźce zewnętrzne ani na gestykulacje smarkacza. Musiał to sam zwalczyć, a trzeba było przyznać trochę to trwało. Potrząsnął głową, starając się uspokoić. Spojrzał na dziewczynkę, po czym bez żadnego słowa ruszył powolnym krokiem za jego nową towarzyszką. Podczas marszu, wcisnął palcem na komunikator w hełmie, odpowiadając przez drużynowy vox-kanał. Kiedy mówił, dało się usłyszeć wkurzony głos Williama - Dorwali Fennenę... - nic więcej nie odpowiedział, gdyż sam się silił z tym by nie zbluzgać ich dowódcy za brak jakichkolwiek informacji odnośnie terenu, a także wypuszczenie tak małego oddziału jakim byli na taką misję. Milczał, czekając na pytanie, a zarazem rozglądając się i nasłuchując. Trzeba było zachować czujność. Kto wie czy snajper nie był jedyną przeszkodą tutaj. Gdyby nawet, Kraiven był sam. Po raz kolejny był zdany tylko na siebie.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Strefy mieszkalne

10 wrz 2014, o 12:30

Deriet potrzebował chwili, by dokładnei sprawdzić czy nie został przyłapany. Śmieszne było to że ryzykował swoje życie, a nawet całą misję by odpowiedzieć na pytania Palmiry bez chwili zwłoki. Może to byłą ta cała chemia która do niej czuł i nie mógł wtedy oprzeć się by jej nie odpowiedzieć? A może po prostu nie chciał by źle o nim pomyślała czy uznała go za beznadziejny przypadek? Tak czy inaczej miał nadzieję że z jego pomocą udało jej się zrobić to co chciała, a teraz on sam musiał wrócić do zadania.
Wyjrzał lekko zza kantu dachu i rozejrzał się po okolicy. W końcu znalazł wzrokiem wejście do korytarzy serwisowych które jednak było w innym miejscu niż to zaznaczone na mapie. Od razu zorientował się że najszybciej by było prześliznąć się przez dom likwidując po drodze wszystkich którzy tam są. Jednakże to było dosyć niebezpieczne, bo wystarczył jeden strzał, by wszyscy bandyci w promieniu mili zostali zaalarmowani. Zbyt niebezpieczne, zbyt niebezpieczne. Deriet nie bał się, bo wierzył w swoje umiejętności, ale nie zwykł ryzykować kiedy miał do dyspozycji inne, dłuższe, lecz bezpieczniejsze drogi.
Samo odbieranie życia też było dla drella czymś ostatecznym. Nie zależało mu oczywiście na życiu tych bandytów i gdyby dostał misję zlikwidowania każdego po drodze to tak by czynił bez mrugnięcia okiem, ale to nie było jego zadaniem. Nie obawiał się walki, nie zgrywał też nigdy chojraka, a jedynie wykonywał swoja misję tak jak być powinna, a przynajmniej tak się starał. Często jednak trzeba było się dostosować i mimo wszystko zabić, ale teraz nie widział potrzeby.
Zaczął się czołgać bezszelestnie na drugi koniec dachów tak by nikt z dołu nic nie usłyszał i jak zwykle rozejrzał się po ulicy czy tam nikogo nie ma. Bezpieczeństwo to podstawa, a im mniej osób będzie wiedziało że tu jest tym lepiej dla niego.

Jeśli nikogo na dole nie było to zaczął schodzić na ziemię po ścianie niczym pająk głową w dół, po czym plecami przykleja się do ściany. Jeśli jednak by ktoś był to robi to samo tylko że przy włączonym kamuflażu tak by mógł go zlikwidować na gołej ziemi. Wtedy też po prostu będąc jeszcze niewidzialnym włącza długie omni ostrze i wbija niczego nieświadomemu przeciwnikowi je w gardło, by nie wydał żadnego dźwięku. preferował taka walkę, ponieważ tarcze działały tylko na pociski. Omniostrze, jak i zwykłe noże ignorowały tarczę tak jakby wcale jej tam nie było. Zwłoki kładzie na ziemię,na brzuchu, bo nikogo nie powinny zdziwić kolejne zwłoki w miejscu pełnym trupów. Oczywiscie robi to jeśli jest tylko jeden przeciwnik na horyzoncie. Jeśli więcej to czeka, aż ci sobie po prostu pójdą i wtedy schodzi.

Będąc bezpiecznym czeka aż mu się kamuflaż znów naładuje i przechodzi przez ulicę w stronę klapy i znów wchodzi na dach, ale tym razem budynku w którym wcześniej dojrzał ludzi i znów czołga się dalej.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Strefy mieszkalne

17 wrz 2014, o 16:23

Deriet, prawdopodobieństwo wykrycia: 30%
0

Deriet - inicjatywa:
1

Żołnierz - inicjatywa:
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

17 wrz 2014, o 16:50

Palmira Chwila dokładniejszej obserwacji pozwalała zrewidować nieco pierwszą ocenę. Batarianin nie wyglądał tak źle, jak początkowo się wydawało, choć z pewnością cierpiał. Sam kaszel musiał być męczący, ponadto możliwym było, że dyszący ciężko mężczyzna doświadcza także jakiegoś bólu - na to wskazywałyby pojawiające się co jakiś czas skrzywienia twarzy. Osobnik nie był jednak skulony, co kazało raczej wykluczyć ból brzucha. Leżąc na materacu, zajmował całą jego długość, nie był jednak okryty żadnym kocem czy kołdrą. Odnosiło się wrażenie, że w pewnym momencie batarianinowi po prostu zabrakło sił i jak padł na łóżko, tak już został. Nie widać było przy nim też żadnych leków, tym bardziej przedmiotów ostrych. W tej chwili trudno było dostrzec w nim terrorystę, którym przecież był.
I wtedy padł strzał. Palmira słyszała chrapliwe wołanie batarianina, gdy zamiast podejść i odpowiedzieć na jego prośbę, zamarła bez ruchu. Nie rozumiała jednak słów. Terrorysta na pewno mówił zrozumiale, nie bełkotał, ale asari jak gdyby straciła kontakt z otoczeniem. Był strzał, po którym nie nastąpiło nic więcej. Strzał, który ją sparaliżował.
- Nie, to nie do mnie, siedź, gdzie jesteś. - Ava była znacznie bardziej opanowana. Jej głos był głosem profesjonalistki i mógł dać pewne poczucie bezpieczeństwa także wtedy, gdy ze strony Kraivena pojawiło się wyjaśnienie sytuacji.
William - Status. - Mężczyzna zdołał zrobić ledwie dwa kroki za milczącą dziewczynką, gdy ponownie rozbrzmiał głos Saterlie. Żądanie dokładniejszego nakreślenia sytuacji było krótkie i rzeczowe. Ranna, martwa? Kraiven - bezpieczny, pod ostrzałem? Takie rzeczy były ważne.
Przy kolejnych słowach w głosie Avy słychać było irytację. Że nie taki był plan, to było jasne, ale... Najwyraźniej nie tylko William miał prawo do złości za niepełne dane.
- Nie miałam pojęcia, że mają tu snajpera. - Była doświadczonym żołnierzem i nie potrzebowała wyjaśnień. Tak podstawowe kwestie, jak rozpoznanie ogólnego typu strzelca, nie sprawiały jej problemu. - Twierdzili, że opuściła Omegę na dobre... - Te słowa natomiast nie były już tak zrozumiałe, zresztą sama Saterlie wypowiedziała je raczej do siebie niż do kogokolwiek z ekipy.
Tymczasem Błękitny razem ze swą nową przewodniczką znaleźli się w jednym z najbliższych apartamentów i... Najwyraźniej nie mieli iść dalej. Dziecko nie wskazywało dalszej drogi, za to gdy tylko zamknęła się za nimi odblokowana przez niąe wcześniej śluza do apartamentu, drobne stworzenie szybko zablokowało ją ponownie - kontrolka zalśniła czerwienią - i grzebiąc w kieszeniach stroju, wyciągnęła nieduży datapad. Aktywując go, w jednej chwili zaczęła pisać na wirtualnej klawiaturze.
    • Jestem Maisie. Jestem niemową, więc taki sposób komunikacji musi nam wystarczyć.
      Jesteś Błękitnym, tak? I ona też była, ta kobieta? I inni, którzy są z wami?
      Nie powinniście tu przychodzić, nie teraz. Nefertari nie wypuszcza takich jak wy.
Podetknęła Kraivenowi datapad pod nos spoglądając na niego z napięciem wymalowanym na drobnej twarzy. Trudno byłoby nie dostrzec ewidentnego ostrzeżenia, jakie kryło się w jej oczach.
Deriet Plan wydawał się być dobrym, dotychczas przecież mu się wiodło. Był cichy, uważał na siebie, nie miał podstaw dla wątpliwości w słuszność swych kolejnych poczynań. Mądrzy ludzie mówią jednak, że szczęście nigdy nie trwa wiecznie, że po siedmiu latach tłustych nastąpić musi siedem lat chudych, więc...
Był już niemal przy krawędzi dachu, gdy jego pozycję zdradził cichy, słyszalny jednak brzęk potrąconej metalowej części dachu mieszkania, po którym akurat się przemieszczał. Trudno powiedzieć, co takiego właściwie się stało - być może zahaczył po prostu twardszą częścią pancerza o fragment podłoża, a może to podłączony akurat zasobnik stosownej dla drelli mieszanki powietrza okazał wreszcie swą niepraktyczność. Faktem jednak stał się cichy stukot, którego żaden wyszkolony żołnierz nie mógł przeoczyć.
Nie dziwnym było więc, że spojrzenie czekającego pod drzwiami mieszkania mężczyzny w jednej chwili poszybowało w kierunku apartamentu, na dachu którego krył się drell. Wzrok żołnierza od razu spoczął na sylwetce szpiega, w dłoniach ciężko opancerzonego znalazł się też karabin i...
Strzał nie padł. Jeszcze nie. Ani jedna salwa nie przecięła powietrza w okolicy Błękitnego.
- Słyszałem, że przyszedł nowy transport - rzucił natomiast żołnierz, a Deriet był niemal pewien, że jest to hasło, dla którego istniał jakiś stosowny odzew. Najwyraźniej opancerzony mężczyzna nie widział sylwetki wyraźnie - ostatecznie drell wciąż krył się w cieniu, a mrugające oświetlenie nie ułatwiało rozpoznania czającego się na wyższym poziomie osobnika - i nie chciał ryzykować postrzału sojusznika. To zaś kolejna wiadomość, prawda? Najwyraźniej korytarze nie były tak opustoszałe, jak mogłyby się wydawać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

19 wrz 2014, o 17:22

Palmira jeszcze przez chwilę trwała w odrętwieniu, szczególnie po tym, jaki komunikat otrzymała od Kraivena. Nieobecnym wzrokiem wodziła po podłodze, analizując huragan myśli, które zakołatały się w jej głowie. "Fen oberwała! William zagrożony! Mam się nie ruszać! Kurwa!". Myśli gnały w jej umyśle w tempie, którego nie mogła opanować, choć bardzo chciała. Adrenalina podskoczyła jej do tego stopnia, że straciła wszelką logikę myślenia. Odzywać zaczęły się w niej prymitywne odruchy, jej organizm reagował jak na kryzysową sytuację. Pociemniało jej wręcz w oczach, jak wtedy...

...Feros, stacja badawcza opustoszała. Palmira pochylała się nad swoim komputerem, jednym okiem rzucając spojrzenie na analizowane dane, które wyświetlały się na wielkim beamerze. Wokoło strerylna czystość i tylko dźwięk brzęczącej świetlówki, irytującej ją już od dawna. Drzwi otworzyły się z hukiem.

-Palmira, zostaw to, musimy stąd uciekać.- powiedział Celso, jej bezpośredni przełożony. Miał na sobie wtedy wciąż kilt, a przez ramię przerzucił aktówkę z przypiętym paskiem.

- Idź, dam sobie radę. Jeszcze tylko chwilka. - odburknęła poirytowana, że rozmowa zabiera jej kolejne cenne minuty.

- Nie będziemy na ciebie czekać. Nie możemy.
- Powiedziałam idź!- odkrzyknęła, choć wtedy jeszcze była bardzo pewna siebie. W końcu wszystko policzyła sobie w głowie. Musiała mieć jeszcze jakieś dziesięć minut, a zebranie danych potrwać miało trzy, więc biegnąć szybko powinna mieć zapasowych kilka minut na powrót.

Nie widziała miny Celso, choć mogła przypuszczać, że bardzo zmartwiła go ta odpowiedź. Jednak on szanował ją i podziwiał za to, co robiła w projekcie, a także wiedział, że w kwestii badań nie znajdzie sposobu, żeby przekonać ją do wyjścia. Drzwi zamknęły się, a wokoło zapanowała znowu cisza.

Palmira stała całkowicie pogrążona w pracy jeszcze kolejne dziesięć minut i prawie nie usłyszała tego rechoczącego dźwięku, którego nie sposób z niczym pomylić. Wtedy naszło ją to paraliżujące uczucie. Rzuciła okiem w stronę drzwi. Przeszył ją zimny dreszcz. Nie zamknęła za sobą wejścia do laboratorium na klucz. Zamarła w bezruchu, znowu gonitwa myśli, znowu całkowity bezsens. Najciszej jak mogła wyciągnęła spod fartucha pistolet. Miała ochotę płakać, schować się, zemdleć, ale adrenalina już krążyła w jej żyłach, napędzając do działania. Rzuciła się do drzwi w tym samym czasie co Geth. Nie zdążyła. Stanęła z nim oczy w oczy.

Dokładnie tak samo czuła się teraz i wiedziała, jeśli sprawa pogorszy się, tak samo jak tamtego dnia, nic nie będzie z tego pamiętała.

- William, gdzie jesteście? Już do was biegnę. - oświadczyła przez komunikator, nieostrożnie włączając kanał grupowy a nie osobisty do Williama.

Powoli paraliż zaczął puszczać, a stres potęgować się. Palmira obrzuciła nieprzypomnym wzrokiem całe pomieszczenie. Rzuciła też okiem na chorego. W końcu drżącymi rękami chwyciła swojego kata i odbezpieczyła go. Wypuściła z siebie powietrze, próbując się opanować.

- Wybacz, kolego, ale... muszę najpierw coś zrobić. Jeszcze tu wrócę, nie martw się... - mamrotała, bardziej do siebie niż do batarianina. Nie wychodziła jednak jeszcze z pokoju, dopóki nie otrzymała wytycznych od Williama. I nie zastosowała się do rozkazu Avy nie przez niesubordynację, lecz z powodu tego poczucia obowiązku. Była badaczem i lekarzem. Musiała teraz pomóc osobie ze swojej drużyny. Osobie, która może zaraz zginąć, jeśli tego nie zrobi. Zamaszystym ruchem ręki otoczyła się barierą biotyczną i czekała w pełnej gotowości na odpowiedź od Kraivena.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Strefy mieszkalne

22 wrz 2014, o 18:53

Wszystko szło dobrze, już był tak bardzo blisko terminalu gdy nagle wszystko runeło jedno za drugim. Deriet nie wahał się nigdy i zawsze był świadom swoich ruchów i dla niego nie było opcji by coś pominąć i wydać jakiś dźwięk. Był pewny siebie w tym co robił i wiedział o tym co się dzieje dookoła niego zanim podejmował akcję. A jednak wszystko szlag trafił, a on nie wiedział co było tym czynnikiem który mógłby go zawieść.
W jednej sekundzie dostał wiadomość że Fenka już oberwała co oznaczało że jeden oddział właśnie wpadł na wroga. A mieli się nie wychylać póki on nie zdobędzie planów i innych rzeczy by uniemożliwić przeciwnikom ich wykrycie. A jednak ludzie nie mogli usiedzieć na jednym miejscu i przez to cała misja została narażona, a drell zaklął w duchu gdy usłyszał jeszcze że Palmira do nich biegnie. To tez nie było w planie, a jeśli tak dalej pójdzie to oni wszyscy zostaną zabici zanim drell dotrze do terminala. A wszystko dlatego że ktoś nie umiał się trzymać planu.
Przez chwilę jego serce zabiło mocniej mając nadzieję że Palmirka nie znajdzie się nagle na polu bitwy, zanim ten nie dołączy do reszty. Mimo wszystko nie odezwał się na komunikatorze i nie próbował jej zatrzymać, ufał jej ze wie co robi, a dodatkowo nie miał czasu, bo z tego wszystkiego naruszył kawałek metalu będącego na dachu przez co mężczyzna na ziemi automatycznie zwrócił wzrok prosto na niego. Kolejne przekleństwa w duchu, a jako że miał tutaj swój problem to nie miał jak pomóc tamtym. Gdyby jednak szybko dorwał się do terminala to mógłby podesłać Palmirze aktualną mapę wraz z położeniem willa jeśli zobaczyłby go na kamerach.
Problemem było to że strażnik rzucił hasło, a głupotą byłoby odpowiadać gdy się go nie znało. Tutaj nie można strzelać licząc że się dobrze trafi. Sam tekst nic mu nie mówił na temat odpowiedzi, a równie dobrze może nią być: "Mikołaj przychodzi jutro i jest drellką."
Miał tylko kilka sekund na reakcję, a strzał ze swojej broni tez nie odpadał. Wszystkich by zaalarmował, bo nie miał na niej tłumika. Rzut nożem z takiej odległości także by nie wypalił. Musiał więc zdać się na aktorstwo.
- Nie słyszę cię przez ten hełm. - rzucił głośniej tak by pokazać że rzeczywiście nie słyszy. - Poczekaj, zejdę do ciebie!
Teraz to już wszystko zależało od strażnika. Jeśli jednak otworzy ogień to drell chowa się głębiej, wyjmuje snajperkę i w kamuflażu wychyla się i strzela by zabić.
Jeśli jednak gość nic nie zrobi to Deriet zejdzie z dachu trzymając schowany w reku nóż i pewnie i podejdzie do niego. Kiedy przeciwnik ponowi hasło to drell spróbuje na szybko wbić mu nóż w gardło, by nie wydał żadnego, innego dźwięku.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Strefy mieszkalne

24 wrz 2014, o 22:44

Kraiven przez dłuższy czas milczał. Myśli latały mu jak oszalałe w głowie. Starał się skupić, ale nie mógł. Był wściekły, ale panował nad tym. Nie chciał zrobić głupstwa podczas tak ważnej operacji. Zwłaszcza gdzie na szalu leżało jego życie i życie innych. Śmierć Fenneny mogła być tylko początkiem i jeśli William czegoś nie zrobi, mogą zginąć kolejni. Dlatego idąc, nie odzywał się do swojej małej przewodniczki. Zastanawiał się nad swoimi dalszymi poczynaniami. Wzrokiem wędrował co prawda po okolicy by nie wpaść znowu w pułapkę. Nawet miał gotową broń w każdej chwili. Nie ufał dziewczynce na tyle by ślepo za nią podążać. Póki co jednak postanowił jej zaufać. W momencie jak dowódca grupy odezwała się w komunikatorze, rozkazując Williamowi podać konkretny status odnośnie jego sytuacji, ten milczał. Kto wie czy było to specjalnie czy też może po prostu nie dosłyszał. Błękitny po prostu postanowił zrezygnować z udzielenie informacji. Przynajmniej nie w tym momencie. Musiał się ostudzić.
Wreszcie kiedy dotarli do apartamentu, Will poczuł, że jest bezpieczny. Wszedł do środka powolnym krokiem, rozglądając się czy tu było bezpiecznie. Właśnie wtedy też, usłyszał na vox-kanale odpowiedź od Palmiry, sugerując, że mogła porzucić swoją pozycje i obowiązki, byle by dostać się do niego. Błękitny po dość długiej ciszy, w końcu odpowiedział do drużyny - Zostań Palmiro - zaczął stanowczo - Tutaj jest niebezpiecznie. Nie chcę byś zginęła jak Fen przed chwilą. Poradzę sobie - przemilczał przez chwilę, dając reszcie wypowiedzieć się, aż dopowiedział w końcu ze spokojem - Kontynuujcie misje. Zajmę się snajperem i zrobię nam przejście do kryjówek. To jest postanowione już, więc nie próbujcie mnie powstrzymać. Ten snajper...jest mój - tu się rozłączył. Nie chciał by teraz mu przeszkadzano. Zapewne Ave, oraz Nache darły by się na niego by nie grał bohatera, ale już zdecydował. Znajdzie i zabije tego kto zabił Fennenę. Nie była to chęć zemsty w imię miłości, ale z tego, że jeśli tego nie zrobi, udowodni sam sobie, iż jest śmieciem na którym nie można było polegać. Kraiven znów milczał, a gdy dziewczynka zamknęła drzwi i bez wahania podeszła do niego, ten powoli się odwrócił ku niej. Trzymał cały czas broń w pogotowiu, ale opuszczoną lufą do dołu. Wpatrywał się w dziewczynkę przez wizjer hełmu z żalem, ale zarazem z irytacją. Ciężko było określić co on teraz czuł i przeżywał. Tym bardziej ona nie mogła tego bezpośrednio odczuć i zobaczyć. Nie, dopóki nie zdjął po chwili swojego hełmu, który po charakterystycznym syku wypuszczanego powietrza, odsłonił czerwoną i spoconą twarz mężczyzny. Milczał przez chwilę, zastanawiając się co jej odpowiedź. Zawdzięczał jej życie, a mało co o niej wiedział. W pewnym sensie, zrobiło mu się jej szkoda, że musi żyć sama pośrodku tego brudnego świata jakim jest Omega. Kiedy wyjęła swój datepad, Will nawet nie drgnął. Przeczytał to co mu napisała i tym bardziej zrobiło mu się jej żal. Czuł wściekłość do sfory, które tutaj urzędowały i żerowały na tych ludziach. Uklęknął na jedno kolano, wpatrując się w nią - Maisie...ładne imię, ale powiedz mi...gdzie są twoi rodzicie? - nie wiedział czemu zadał to pytanie. Prawdopodobnie znał odpowiedź, ale wolał się upewnić. Przeżycie w takim miejscu dla dziecka graniczyło z cudem, a ta mała udowodniła, iż miała instynkt przetrwania. Adaptowała się do środowiska i wyglądało na to, że nawet wiedziała kim byli ludzie, którzy kontrolowali strefę mieszkalną. Szczerze mówiąc, bał się ją w to angażować, ale wiedział też, że bez konkretnych informacji i przewodnika w tym miejscu, Will już teraz dobrowolnie mógł strzelić sobie kulkę w łeb niż pozwolić to zrobić snajperowi - Maisie - zaczął Will - Muszę powstrzymać tych ludzi, którzy zagrażają wszystkim mieszkańcom Gozu. Zwłaszcza tego snajpera. Potrzebuje twojej pomocy. Sam nie dam rady ich powstrzymać. Jeśli czegoś nie zrobimy, kolejni moi przyjaciele będę ginąć. Nie chcę tego po raz kolejny doświadczać - mówiąc, starał się być przekonywujący, a zwłaszcza w ostatnim zdaniu. Mówił, a przynajmniej starał się brzmieć jak ojciec, przemawiający do własnej córki. Wiedział, że dzieciom należało łopatologicznie wszystko wyjaśniać. Krok po kroku, ale z nią, czuł, że mógł się porozumieć. Była inna od reszty dzieci. To można było zobaczyć w jej oczach. Możliwe, że wiedziała znacznie więcej o tym miejscu i sama miała jego dość. Przy odrobienie szczęścia, uda mu się ją nakłonić do współpracy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Dystrykt Gozu”