Drell posłuchał rozkazu Palmiry i gdy weszli do ciemnej uliczki to on ruszył po ścianach niczym pająk, by z góry mieć na wszystko oko. Nie spodziewał się że ktoś będzie chciał zawalić budynek na którym właśnie był. No ale jednak wielki wybuch zatrząsł nim z taką siłą że po raz pierwszy w życiu odkleił się od ściany i zaczął spadać na ziemię. Niestety latać nie mógł i na szybko nie znalazł niczego czego mógłby się złapać więc z łoskotem uderzył w ziemię, a jego ciało było bardzo obolałe po spotkaniu z twardą nawierzchnią i chyba tylko treningowi zawdzięczał to że się nie połamał.
Nie zdążył jeszcze wziąć większego oddechu gdy poczuł jak coś mu się owija wokół kostki. Szybko chwycił za nóż, ale było za późno i po chwili znów wystrzelił w górę jak z procy, a zaciskający się wokół kostki sznur przebił zapewne kombinezon i ciało, gdyż mężczyzna poczuł otwartą ranę w kostce. Gdy wreszcie wszystko się uspokoiło Deriet wziął głęboki oddech i rozejrzał się wokoło.
- Po prostu świetnie. - wycharczał i z trudem odebrał rozmowę od Palmiry. - Jasne... wiesz... odpoczywam sobie.
Tak naprawdę to teraz nawet oddychanie sprawiało mu problem, ale nie mógł użalać się nad sobą.
Musiał stąd jakoś zejść. Jeśli mu się uda to będzie dobrze, a jeśli nie to spadnie z wysokości półtora pietra i raczej nic go nie uratuje przed złamaniem sobie karku. Katem oka zauważył że jego towarzysze także nie byli zbytnio skorzy, by go wciągnąć do najbliższego okna.
- Zawsze radź sobie sam. - mruknął i zaczął tak wyginać ciało by rozbujać ta żyłkę na której wisiał i walnąć o ścianę budynku. W tym momencie przyszła wiadomość od Willa, po której wywrócił oczami. - Dzięki ze się tak o mnie troszczysz, ale jakbyś nie zauważył to te budynki zaraz się zawalą, więc odmawiam bezsensownego narażania życia. Jeszcze jeden taki wybuch i zostaniemy pogrzebani żywcem!- następnie się rozłączył.
Musiał stąd zejść zanim ktoś z karabinem pojawi się w oknie.
Jeśli mu się uda to stara się przyssać jedną ręką i nogą do ściany. Ma nadzieję że ten budynek nie posypie się jak tamten, a dwie przyssawki wytrzymają jego ciężar. Wtedy wyciąga jeden ze swoich normalnych noży wolną ręką i stara się odciąć to co go złapało.