Na szczęście dla Willa wąziutka uliczka była zbyt wąska by ewentualny snajper, o ile nie czaił się na dachu któregoś z prostopadłych budynków, nie miał możliwości dokładnego wycelowania. Jednak takie uliczki również były pełne pułapek, o czym agent nie mógł zapomnieć przywołując wspomnienie złapanego w sidła Derieta. Kraivenowi, który naturalnie nie chciał podzielić jego losu, pozostało tylko ostrożnie stawiać kroki obserwując ziemię nie mniej uważnie niż dachy budynków. Wejście do jego celu; bloku po drugiej stronie uliczki szczęśliwie znajdowało się na tej ścianie budynku nie zmuszając agenta do niebezpiecznego manewru jakim było wyjście na główną ulicę.
Wstrzymując oddech ostrożnie otworzył drzwi. Wnętrze budynku, przeciętnego bloku mieszkalnego jakich pełno w tej strefie, pogrążone było w półmroku rozpraszanym przez pojedyncze przymocowane do sufitu lampy. Osiem par drzwi, po cztery z każdej strony korytarza, obecnie zamkniętych chroniło dostępu do ukrytych za nimi mieszkań. Parter był nienaturalnie cichy, Will nie był w stanie wyłowić nawet najlepszych odgłosów przebywających w lokalach istot. Być może ich mieszkańcy ratowali się ucieczką do kliniki Mordina, zanim sytuacja stała się krytyczna, lub leżeli martwi w swoich domach lub gdzieś w zaułkach strefy.
Mniej więcej w połowie korytarza agent dostrzegł zamknięte drzwi windy, jednak bez dokładniejszych oględzin nie był w stanie ocenić stan urządzenia. Biorąc pod uwagę potencjalne korzyści i zagrożenia majaczące się na drugim końcu budynku drzwi do klatki schodowej wydawały się bardziej kuszącym rozwiązaniem zarówno dla Willa jak być może zastawiających właśnie pułapkę snajperów.