Ostatnie trzydzieści sekund dłużyło się niemiłosiernie. Nikt nic nie mówił, tylko asari dokująca bez współpracy drugiego statku mruczała coś pod nosem, najwyraźniej ją to uspokajało i pomagało się skupić. W końcu jednak przez korpus statku przeszedł lekki dreszcz spowodowany nie tak do końca gładkim połączeniem i WI poinformowała o pozytywnym zakończeniu manewru, by teraz skupić się na wyrównywaniu atmosfery między statkami. Trzyosobowa grupa zwiadowcza wyznaczona przez kapitana stała w progu śluzy, gotowa do przejścia na znaleziony SSV Arsuf i uratowania tego, kto tam dogorywał w kapsułach medycznych. Sandra odetchnęła z ulgą, ale nie rozluźniła się całkowicie. Wciąż bardziej niepokojące było to, co mogło się wydarzyć po otwarciu przejścia. Z kokpitu wyszedł Kaestus, by wrócić na mostek. Rzucił tylko jedno spojrzenie radnej, której obecność tutaj nie była najbezpieczniejszym pomysłem w obecnej sytuacji, ale nie zamierzał pouczać jej chyba już więcej. Podszedł do zwiadu i zatrzymał się przed nimi.
- Wiecie co robić - rzucił, przysuwając dłoń do panelu otwierającego śluzę. - Do ładowni nie musicie zaglądać, pół kadłuba tam wyrwało więc nie sądzę żeby było czego szukać. Sprawdźcie co z ocalałymi. Jeśli będzie bezpiecznie, wyślemy większy skład. Będziemy...
Zagłuszył go przeraźliwy pisk, w który przeszło zdanie wypowiadane przez pokładową WI. Prawie wszyscy obecni podnieśli ręce, by zatkać uszy, a pozostali skrzywili się. Cassandra nawet jęknęła głośno, zaciskając powieki, jakby zamknięcie oczu miało w czymkolwiek pomóc. Dłoń Kaestusa szybko odsunęła się od panelu, bo oczywistym było, że przyczyną tej awarii było dokowanie, beztroskie otwieranie śluzy nie było więc najlepszym pomysłem.
W maszynowni, odbity od gołych, metalowych ścian, pisk wydawał się trzy razy głośniejszy. Tilus jednak uniósł tylko przerażony wzrok w okolice głośnika i jeszcze zanim WI przestała rozsadzać wszystkim mózgi, doskoczył do jednego z terminali i zaczął wkopywać się w jej kod.
- To z zewnątrz - przekrzyczał wizg. - Przeszli firewalle, zawirusowali nas.
Jakby dla potwierdzenia jego słów przeraźliwy dźwięk ustał i na statku zapadła cisza. I po kilku sekundach WI odezwała się ponownie, powtarzając swoje słowa o wyrównywaniu atmosfer. Tylko z każdą chwilą mówiła coraz wolniej, coraz niżej, by w końcu zgubić ludzkie brzmienie głosu w statycznym szumie. Światła na całym statku zamigotały i zgasły, a po chwili nieprzeniknionego mroku uruchomiło się zasilanie awaryjne.
Kaestus dopadł z powrotem do swojego stanowiska, ale cokolwiek chciał zrobić, uderzył w końcu tylko pięścią w blat, a kościany grzebień na jego głowie uniósł się w nerwach. Warknął i obrócił się w miejscu.
- Sierżant Dagan, proszę o zajęcie się teraz tym co trzeba. Musimy wyrzucić to gówno ze statku. Na dole jest bezpośrednie wejście w systemy WI, będzie pani mogła uruchomić ją ręcznie - wskazał na drzwi prowadzące na niższe pokłady. Jego głos nie znosił sprzeciwu. - Cassandro, zaprowadź proszę panią Fel do jej kajuty. Musimy się uruchomić z powrotem, odlecieć i przysłać tu kogoś innego, nie możemy narażać radnej. Catala, Jameson, zostajecie przy śluzie. T'Reia, pójdziesz z radną, pilnuj jej.
Światła awaryjne zamigotały i zgasły, ale tylko na chwilę. Tilus, wciąż oparty o terminal w maszynowni, warknął prawie identycznie jak kapitan chwilę wcześniej. Ale żaden z nich nie mógł tego wiedzieć.
- Przydałby się Bungalow, albo Dagan. Nie jestem w stanie zrobić wszystkiego - mruknął i odwrócił się do Matthewa. - Spróbuj odzyskać kontrolę nad zaczepami śluzy. Są zablokowane. Ich systemy awaryjne uruchomione razem z SOS są chyba uszkodzone. Komu przyszło do głowy żeby się podczepiać pod statek, który lewituje w próżni przez nie wiadomo ile czasu? Musimy się uwolnić - westchnął. - Radna nie powinna uczestniczyć w spontanicznych misjach ratunkowych.
Wyświetl wiadomość pozafabularną