Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 sie 2015, o 11:51

Ostatnie trzydzieści sekund dłużyło się niemiłosiernie. Nikt nic nie mówił, tylko asari dokująca bez współpracy drugiego statku mruczała coś pod nosem, najwyraźniej ją to uspokajało i pomagało się skupić. W końcu jednak przez korpus statku przeszedł lekki dreszcz spowodowany nie tak do końca gładkim połączeniem i WI poinformowała o pozytywnym zakończeniu manewru, by teraz skupić się na wyrównywaniu atmosfery między statkami. Trzyosobowa grupa zwiadowcza wyznaczona przez kapitana stała w progu śluzy, gotowa do przejścia na znaleziony SSV Arsuf i uratowania tego, kto tam dogorywał w kapsułach medycznych. Sandra odetchnęła z ulgą, ale nie rozluźniła się całkowicie. Wciąż bardziej niepokojące było to, co mogło się wydarzyć po otwarciu przejścia. Z kokpitu wyszedł Kaestus, by wrócić na mostek. Rzucił tylko jedno spojrzenie radnej, której obecność tutaj nie była najbezpieczniejszym pomysłem w obecnej sytuacji, ale nie zamierzał pouczać jej chyba już więcej. Podszedł do zwiadu i zatrzymał się przed nimi.
- Wiecie co robić - rzucił, przysuwając dłoń do panelu otwierającego śluzę. - Do ładowni nie musicie zaglądać, pół kadłuba tam wyrwało więc nie sądzę żeby było czego szukać. Sprawdźcie co z ocalałymi. Jeśli będzie bezpiecznie, wyślemy większy skład. Będziemy...

Zagłuszył go przeraźliwy pisk, w który przeszło zdanie wypowiadane przez pokładową WI. Prawie wszyscy obecni podnieśli ręce, by zatkać uszy, a pozostali skrzywili się. Cassandra nawet jęknęła głośno, zaciskając powieki, jakby zamknięcie oczu miało w czymkolwiek pomóc. Dłoń Kaestusa szybko odsunęła się od panelu, bo oczywistym było, że przyczyną tej awarii było dokowanie, beztroskie otwieranie śluzy nie było więc najlepszym pomysłem.
W maszynowni, odbity od gołych, metalowych ścian, pisk wydawał się trzy razy głośniejszy. Tilus jednak uniósł tylko przerażony wzrok w okolice głośnika i jeszcze zanim WI przestała rozsadzać wszystkim mózgi, doskoczył do jednego z terminali i zaczął wkopywać się w jej kod.
- To z zewnątrz - przekrzyczał wizg. - Przeszli firewalle, zawirusowali nas.
Jakby dla potwierdzenia jego słów przeraźliwy dźwięk ustał i na statku zapadła cisza. I po kilku sekundach WI odezwała się ponownie, powtarzając swoje słowa o wyrównywaniu atmosfer. Tylko z każdą chwilą mówiła coraz wolniej, coraz niżej, by w końcu zgubić ludzkie brzmienie głosu w statycznym szumie. Światła na całym statku zamigotały i zgasły, a po chwili nieprzeniknionego mroku uruchomiło się zasilanie awaryjne.

Kaestus dopadł z powrotem do swojego stanowiska, ale cokolwiek chciał zrobić, uderzył w końcu tylko pięścią w blat, a kościany grzebień na jego głowie uniósł się w nerwach. Warknął i obrócił się w miejscu.
- Sierżant Dagan, proszę o zajęcie się teraz tym co trzeba. Musimy wyrzucić to gówno ze statku. Na dole jest bezpośrednie wejście w systemy WI, będzie pani mogła uruchomić ją ręcznie - wskazał na drzwi prowadzące na niższe pokłady. Jego głos nie znosił sprzeciwu. - Cassandro, zaprowadź proszę panią Fel do jej kajuty. Musimy się uruchomić z powrotem, odlecieć i przysłać tu kogoś innego, nie możemy narażać radnej. Catala, Jameson, zostajecie przy śluzie. T'Reia, pójdziesz z radną, pilnuj jej.
Światła awaryjne zamigotały i zgasły, ale tylko na chwilę. Tilus, wciąż oparty o terminal w maszynowni, warknął prawie identycznie jak kapitan chwilę wcześniej. Ale żaden z nich nie mógł tego wiedzieć.
- Przydałby się Bungalow, albo Dagan. Nie jestem w stanie zrobić wszystkiego - mruknął i odwrócił się do Matthewa. - Spróbuj odzyskać kontrolę nad zaczepami śluzy. Są zablokowane. Ich systemy awaryjne uruchomione razem z SOS są chyba uszkodzone. Komu przyszło do głowy żeby się podczepiać pod statek, który lewituje w próżni przez nie wiadomo ile czasu? Musimy się uwolnić - westchnął. - Radna nie powinna uczestniczyć w spontanicznych misjach ratunkowych.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 sie 2015, o 16:34

W jednej chwili pełna napięcia cisza, w drugiej - przeraźliwy pisk. Iris jak na komendę podniosła dłonie i zatkała uszy, krzywiąc się, co było chyba naturalną reakcją obronną na wysokie częstotliwości dźwięku. To jakiś mało śmieszny żart?
Chyba nigdy nie cieszyła się tak bardzo na powrót beznamiętnej ciszy, jak w momencie, w którym ustały te piski. Iris odetchnęła, wolno opuściła ręce i rozejrzała się. Coś musiało pójść nie tak, w czym upewniał ją głos kapitana.
Masz te swoje trójkąty bermudzkie
aż chciało się rzec, nie mniej Fel ugryzła się w język. Nie mogła mieć za złe swojej asystentce, że raczej ponuro patrzyła się na sytuacje. Zwłaszcza teraz, kiedy już nic nie szło po ich myśli. Bez słowa podniosła się z miejsca, ale po dwóch krokach zatrzymała się.
- Jeśli mogę coś zasugerować...
Oczywiście, że możesz. Sęk w tym, że Fel nie była ignorantkę i znała swoje miejsce na statku. Skupiła więc swoje spojrzenie na osobie turianina.
- ... Wolałabym udać się do maszynowni.
I nim ktokolwiek zdążył zaprotestować, ba! skrzywić się, Fel kontynuowała, po prostu nie dając innym dojść do słowa. Zwłaszcza Kaestusowi i Cassandrze.
- Po pierwsze, to najlepiej osłonięta część statku. Po drugiej, jeśli to coś zacznie grzebać przy naszych silnikach, a chyba to interesująca cześć - cóż - w konsekwencji od kajuty może odpaść jedna ściana. A po trzecie, już tak zupełnie praktycznie, jeśli kogokolwiek będą chcieli szukać, to siłą rzeczy zaczną od kajut, prawda?
Tu spojrzała na głównego zainteresowanego. Mówiła z sensem, prawda? Przynajmniej w myślach Fel wytoczyła sensowne argumenty, choć mogłaby jeszcze dodać, że przecież w maszynowni są dodatkowe persony, które rycerska rzucą się i zasłonią ją własną piersią, jeśli coś pójdzie nie tak.
Prawda była taka, że Iris szczerze nie chciała zamykać się w kajucie, odcięta od wszystkich i wszystkiego. Zwariuje od tego siedzenia w miejscu, wydepcze dziurę w dywanie.
Oczywiście, jeśli kapitan pozostanie nieugięty, Iris nie będzie się upierać i grzecznie podrepcze do swojej kajuty. Po cichu liczyła jednakże, że ten się zgodzi, że przyzna jej racje, że będzie mogła zabrać filiżankę z niedopitą kawą, usiądzie na jakiejś skrzyni w maszynowni i będzie mogła swobodnie przyglądać się pracujący w pocie czole mechatronikom, nie wadząc nikomu ani niczemu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 sie 2015, o 20:17

Nie czekała na rozwój sytuacji. Gdy tylko przeraźliwy pisk prześwidrował jej uszy, mózg, a potem zaliczył jeszcze rykoszet i pokonał tę trasę po raz kolejny, gdy przyjemnie przydatna dotąd WI nagle zmarkotniała, zacięła się i ucichła - co do sztucznych inteligencji było zupełnie niepodobne - wtedy natychmiast, w dwóch szybkich krokach znalazła się tuż obok poddenerwowanego turianina, gotowa spełniać jego rozkazy. Tak, teraz nie zamierzała wdawać się w żadne dyskusje. Sytuacja awaryjna, kapitan... i tak dalej, i tak dalej. Jako dobrze przeszkolony (no, zazwyczaj) żołnierz Rebecca umiała uszanować hierarchię wtedy, kiedy było to niezbędne.
- Muszę mieć kody dostępu - rzuciła krótko, zdanie kończąc w myślach, kończąc je na dwa sposoby. Wariant bardziej dyplomatyczny brzmiał: ...żeby nie tracić czasu na niepotrzebne manewrowanie między zabezpieczeniami. Wariant Rebeki natomiast prezentował się w sposób: ...żeby przypadkiem nie rozpieprzyć wam systemów. Dagan miała wysokie poczucie własnej wartości, ale dobrze wiedziała, że w starciu z systemami Venus nie miałaby raczej najmniejszych szans.
W każdym razie, na kody nie czekając - w końcu stosowne, elektroniczne uprawnienia mogli przesłać prosto na jej omni-klucz - podobnie też nie zostając, by posłuchać protestów Iris, zawróciła i szybkim krokiem udała się tam, gdzie jej kazano. Maszynownia. Ulokowany w oddzielnym pomieszczeniu rdzeń WI.
Mijanym mechanikom posłała tylko spokojne, pozbawione większych emocji spojrzenie. Nie, nie wiedziała co się dzieje. Tak, bała się. Jak zawsze. Tylko głupi nie boją się, gdy dzieje się coś dziwnego. Niewyjaśnionego. W jakiś sposób niepokojącego.
Z nikim jednak nie zamieniła ani słowa i zatrzymała się dopiero u swego celu. Mechaniczne serce rządzącej statkiem inteligencji tylko czekało, by mogła się do niego dobrać. I choć sztuczne umysły były zagadnieniem znacznie bardziej skomplikowanym niż zwykłe extranetowe sieci czy nawet automatyczne platformy bojowe, w których się specjalizowała, to nie miała zamiaru podchodzić do swego zadania z założeniem porażki. Zrobi, co potrafi. Popróbuje - całkiem legalnie zresztą, w końcu jej kazano. I wiecie... To brzmi super, co? Grzebanie w mózgu okrętu Rady. Elegancko.
Stojąc już przed odpowiednim terminalem, odetchnęła powoli i zabrała się do pracy. Pamiętając, że na Kruljavenie zganiono ją za to, że za bardzo kombinowała, teraz zamierzała zacząć od sposobów najprostszych. Choćby nawet przekonana była, że takowe nie zadziałają, przynajmniej nikt jej nie zarzuci, że nie próbowała zająć się tym po ludzku. Gdy zacznie babrać się w systemach nieco mniej przyzwoicie i cywilizowanie, będzie przynajmniej miała argument, dlaczego to zrobiła.
A więc - powoli. Od początku. WI padła, bo ktoś ją zaraził czymś nieprzyjemnym. W związku z tym powinna działać lepiej, gdyby tego czegoś się pozbyć. A skoro tak, to znajdźmy jej kopię zapasową - inteligencja czy nie, każdy system o podobnie wysokim znaczeniu poddawany był regularnym backupom - i zobaczmy, czy da się ją przywrócić. Wersję odrobinę wcześniejszą (o ile, tego nie wiedziała - wszystko zależało przecież od tego, kiedy ktoś odpowiedzialny za WI zajął się jej zabezpieczeniem), nie zakażoną wirusem, a więc, być może, choćby częściowo w tym momencie sprawną.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 sie 2015, o 22:11

No i stało się. Po wpierdolu jaki spuścił Cegle, Matt jakby nigdy nic wracał do swojego stanowiska. Zdenerwowany to zbyt niedostateczne słowo, by opisać jego aktualny stan emocjonalny. Wręcz...Był wkurwiony na Yuriego za to, że znowu się schlał. Nie był wstanie teraz myśleć o elektromagnesach w systemach dokowania. Najchętniej zapaliłby papierosa, ochłonął odrobinę i dopiero wtedy zaczął myśleć o pracy. Było mu ogromnie wstyd za to, że jego przyjaciele nie potrafią dotrzymać danego słowa, a wymagają tego od innych. Brzmi znajomo? Mechatronik już wiele razy dał się naciąć na takie numery i postanowił, że z tym należy raz na zawsze zerwać. Niemniej jednak, jego wewnętrzna dysputa o pięknej galaktyce tylko skurwiałych osobach została brutalnie przerwana.
Agonalny pisk WI dał mu we znaki. Miał wrażenie, że dźwięk dało się słyszeć w każdej komórce jego ciała. To nie było z pewnością przyjemne uczucie. Jednak sama "umierająca" WI nie była problemem. Jej przeraźliwy krzyk przywrócił u Matta wspomnienia, których z pewnością nie chciał sobie przypominać. Przed oczami pojawiły mu się zmasakrowane i gnijące ciała na stacji Raitaro. Przygniecione drzwiami, szalona biotyczka zamknięta w centrum sterowania. Jej wyraz twarzy, jej obłąkanie. Później Konrad, a następnie Cleroy i jego chora wizja powrotu do miejsca, z którego ludzkość powstała. Koniec jego retrospekcji wydawał się oczywisty. Wyniki symulacji eksplozji generatorów, a później wizja zalewanych przez miliony litrów wody Wysp Galapagos i katastrofy tamtejszej ludności. Chociaż nawet nie byłoby o tym mowy, bowiem całe terytorium galapagos znalazłoby się pod wodą.
Można było zauważyć, że dla inżyniera czas stanął jakby w miejscu. Przerażona mina i zawieszenie w czasie oraz przestrzeni nie było raczej dla tego człowieka czymś naturalnym. Butność i arogancja już owszem, tym razem mina Tarczansky'ego złagodniała. Można było odnieść wrażenie, że od tych emocji związanych z retrospekcją...Puści zaraz pawia.
-Odsuńcie się od komputerów...-Mruknął dość nieśmiało. Będąc jeszcze w ciężkim szoku wspomnień, którego nawiedziły. Dokładnie tak, jakby miały one miejsce w tym momencie. Ba! Te obecne były łudząco podobny początek, dlatego Matthew postanowił dmuchać na zimne.
Jesteśmy na zasilaniu awaryjnym. Przyczyna? Wirus. Skutek? Prawdopodobne przeładowanie rdzenia i eksplozja. Działania zapobiegawcze? Obniżenie ciśnienia w systemach chłodzących i próba przywrócenia pełnej mocy.
Przemknęło mu przez głowę. Umysł pod wpływem emocji nagle przeszedł na tryb "ratowania tyłka sobie i reszcie", czyli identycznie taki jaki był na Raitaro. Jego wzrok padł na Tilusa. No oprócz Dagan, która minęła go z prędkością świata po to, by ratować świat przez paskudami z kosmosu, nie było tutaj nikogo. Trochę zaborczo, mając gdzieś hierarchię panującą na statku, niemalże ryknął.
-Klucz nasadkowy dwadzieścia pięć i zapieprzaj poluzować zawór bezpieczeństwa. Obniż ciśnienie do czternastu atmosfer. Szybciutko, zanim rdzeń pierdolnie. -Po tych słowach ruszył do terminalu, by dowiedzieć się co stało się z zaczepami. Prawdopodobnie wirus zablokował możliwości informatycznego pozbycia się problemu, gdyż prawdopodobnie nie było zwyczajne oprogramowanie, które Scooter zwalczał na stronach z pornosami. Niemniej jednak, jego fachowa ręka by się tu przydała. Ewentualnie w miejscu, w którym po prostu miałby możliwość podpięcia się do systemu. Jedyną opcją jaką Matt widział to pozbycie się problemu w sposób staroświecki. Podobny do tego, który zlecił szefowi maszynowni. Stary dobry przecinak plazmowy i kilka minut znienawidzonego przez mechatronika spaceru w kosmosie powinny załatwić sprawę. Samotna wędrówka po przestrzeni kosmicznej byłaby totalnym samobójstwem i musiał zwrócić się do kogoś o ewentualną asekurację. Cegła? Odpada. On pewnie nawet nie wie, że cokolwiek się stało. Pewnie śnią mu się teraz jednorożce i różowe króliczki.
Oby się zesrał ze szczęścia od tych kolorowych snów.
Przemknęło mu przez myśl. Jedyną osobą, która mogłaby mu teraz pomóc to ta przebywająca w rdzeniu WI. Żelazna Dziewica. Westchnął ciężko, wiedząc że mogą być z tym problemy, jednak z uwagi na obecną sytuację...Zmusił się na odrobinę uprzejmości. A to powinien docenić każdy. Pobiegł do pomieszczenia, a zobaczywszy jej pracę, bez zbędnych ceregieli uderzył. Werbalnie, gwoli ścisłości.
-Co powiesz na to? Ty, ja...Romantyczny spacer po przestrzeni kosmicznej i odczepianie nachalnego kochanka Arsufa od naszej pięknej Venus, hmmm? Brzmi kusząco, co nie?-Co prawda, sformułowania jakich użył mogły zostać odebrane jako ewentualny atak, musiał wziąć poprawkę na to, że...Musiał to sprostować.
-A teraz bez jaj. Odłóżmy na bok te pierdoły i kłótnie. Zawieszenie broni? Na czas roboty? Deal?-Wolał mieć pewność, że Dagan profesjonalnie podejdzie do sprawy i chociaż na chwilę zapomni o ich kwestiach spornych, z których i tak wyszło na to, że inżynier niestety...Miał rację. Niemniej jednak. Nie zamierzał się tym chwalić.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

28 sie 2015, o 17:54

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

28 sie 2015, o 19:57

Kaestus wysłuchał argumentów Iris w milczeniu, by pokręcić głową, gdy skończyła.
- Dopóki jestem świadomy tego, co się wokół mnie dzieje, nie zamierzam nikogo... ani niczego na statek wpuszczać. T'Reia będzie stać przed pani drzwiami i w razie niebezpieczeństwa na pewno sobie poradzi. Nawet gdyby ktoś wszedł na pokład, to jeśli już dojdzie do kajuty, to będzie znaczyło jedno. Wtedy nie będzie miało znaczenia, gdzie pani jest - skinął głową znacząco do asari, która momentalnie znalazła się u boku radnej i wyraźnie już czekała, by ją odprowadzić na górę. - Nie urwie ściany, proszę się nie martwić. Konstrukcja statku jest przemyślana, nawet przy uszkodzeniu silnika nie jest pani na nic narażona. Stamtąd ma też pani bezpośrednie zejście do kapsuł ratunkowych. Muszę podać więcej argumentów?
Cassandra, do tej pory nerwowo drepcząca w miejscu obok Iris, teraz westchnęła i chwyciła ją pod rękę, decydując się przejąć kontrolę nad sytuacją. Może doszła do wniosku, że radna sama nie jest w stanie podjąć sensownej decyzji i zaraz zacznie kombinować, że jak nie do maszynowni to może do ładowni chociaż. Pociągnęła ją za sobą, ruszając w stronę przejścia z mostka do kwatery radnego, całkowicie ignorując jej ewentualne opory. Według niej Iris była zestresowana, nieobiektywna i miała prawo do złych pomysłów, a Sandra była od radzenia sobie z tymi właśnie pomysłami.
- Zrobię pani melisę na uspokojenie po tych dwóch kawach i poczekamy, aż rozwiążą problem - rzuciła po drodze, siląc się na beztroski ton głosu. - Pewnie przechodzi na nas to, co zaatakowało tamten statek. Jakieś cholerstwo w systemach. A my mamy lepszą załogę niż miał Arsuf, to w sumie oczywiste, więc poradzą sobie i polecimy dalej - jej optymizm wydawał się całkowicie szczery, nie mówiła tego na siłę, by pocieszyć czy to Iris, czy samą siebie.

Pomieszczenie zawierające rdzeń WI było niewielkie i było w nim nieco chłodniej, niż w każdym innym miejscu statku, które do tej pory Rebecca zdążyła zwiedzić. Panele dostępu uruchomiły się, gdy tylko wpisała kody, otrzymane chwilę wcześniej od kapitana lub kogoś z jego podwładnych. Ale to, co wyświetliło się przed nią, było tylko bełkotem. Żeby zacząć od najprostszego - dostać się do kopii zapasowej systemów - Dagan musiała najpierw uporządkować kod, który wyglądał, jakby stado kotów przebiegło programiście przez klawiaturę. Na pewno był w tym jakiś sens, wirusy takie jak ten nie powstawały tylko po to, by stworzyć chaos, ale na pierwszy rzut oka nie dało się go zauważyć. Tutaj, przy samym rdzeniu, szum statyczny był chyba najgłośniejszy. W połączeniu z ciągiem niezrozumiałych znaków na panelach WI mogła irytować dość mocno.
Dlatego o ile niezapowiedziane wtargnięcie Tarczanskiego mogło być zaskoczeniem, to przynajmniej jego słowa miały sens. Jedyne, co trzymało się kupy w tym pomieszczeniu. No i wypadało wybrać, czy zamierza towarzyszyć mu w ręcznym rozpinaniu statków, czy dokończyć to, co zlecił jej kapitan.

T'Reia szła za radną i jej asystentką, nie odzywając się ani słowem. W sumie żadna z nich nie zdążyła jeszcze chyba usłyszeć jej głosu. W czasie lotu, kiedy nic się nie działo, asari nie przebywała nawet w towarzystwie pozostałych, czy to w mesie, czy w innych wspólnych miejscach, a nawet jeśli, to pogrążona była w swoich myślach. Teraz też posłusznie robiła za ochronę przed potencjalnym niebezpieczeństwem, ale to nie znaczyło, że powinna starać się o jakąś rozmowę. Tym bardziej, że tym zajmowała się teraz Sandra.
- Mam nadzieję, że nie zostaniemy tu długo. Powinni się skupić na odpaleniu silników i przeciągnięciu Arsuf w zasięg radarów wszystkich statków, które lecą z Illium do przekaźnika masy - wchodząc po schodach zachwiała się lekko i z niepokojem zerknęła na Iris. - To znaczy, żebyśmy tu z nim nie zostali na zaw... na zawsze.
Korytarz prowadzący do kwatery radnej wydał się nagle dwa razy dłuższy, a widoczne na horyzoncie drzwi zatańczyły przed oczami Iris. Krew uderzyła jej do głowy, a dłoń Sandry wysunęła się bezwładnie z okolicy jej łokcia.
- Pani Fel? - odezwała się asari. Jej głos był jasny, przejrzysty, musiała być dość młoda. Ile mogła mieć? Sto, sto pięćdziesiąt lat? Pistolet, który nieskutecznie spróbowała przypiąć do paska, z łomotem upadł na podłogę. - Szyb...ko.
W ich uszach, poza szumem WI, rozbrzmiał głośny dźwięk alarmu. Ostatnim, co zobaczyła Iris, gdy osunęła się na ziemię, była broń T'Rei pod ścianą. Potem zapadła już ciemność.

Tilus, zajęty tym, co niezbyt sympatycznie polecił mu zrobić Matt, najpierw faktycznie grzebał w skrzyni z narzędziami, by wydobyć ten klucz, a potem - już z narzędziem w dłoni - ruszył w stronę zaworów. Jeszcze tylko jedno spojrzenie na terminal, po drodze, skoro WI zajmowała się już sierżant Dagan, a Tarczansky wpadł na całkiem sensowny pomysł pozbycia się problemu. Tylko żeby zerknąć, co dzieje się z systemami. Czy nic się nie spieprzy, kiedy on będzie biegał przy zaworach, zamiast pilnować tego, co trzeba.
W tej jednej chwili oczy niemal wyszły mu z orbit, a klucz, który trzymał, z brzdękiem wylądował na podłodze. W tej samej chwili statek wypełniło wycie alarmu. Turianin w ułamku sekundy znalazł się przy śluzie i zatrzasnął ją, wpisując kod awaryjny skutkujący odcięciem przepływu powietrza maszynowni od reszty statku. Zanim pomieszczenie zamknęło się, leżący na podłodze na zewnątrz Cegła wyrzucił z siebie tylko jakąś soczystą wiązankę w swoim rodzimym języku i tyle go widzieli.
Jeśli Rebecca i Matt opuścili rdzeń WI, by zobaczyć, co się dzieje, zastali Tilusa opartego o zatrzaśnięte szczelnie i zablokowane wrota śluzy, z przerażeniem odmalowanym na twarzy.
- To może nie wystarczyć - rzucił krótko. I czekał.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 sie 2015, o 13:55

Nie było mu dane czekać na odpowiedź Dagan. Potężny łomot syreny alarmowej wypełnił pomieszczenie, a to oznaczało jedno.
Pieknie, kurwa, pięknie...Kłopoty.
Jak nietrudno zauważyć, że zaczęły się one wcześniej, to teraz nabrały bardziej dramatycznego rozwoju. W tle rozniósł się odgłos upadającego klucza, co było dla Matta kolejnym sygnałem do tego, by wyjść z pomieszczenia rdzenia WI i sprawdzić, co się dzieje. Oparty o wrota śluzy Tilus nie byłby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie wyraz jaki miał wymalowany na twarzy. Przerażenie. Dzieje się dokładnie to, co przewidywał Matt. Czego się obawiał i o czym ostrzegał kilka chwil wcześniej wszystkich zainteresowanych. Iris, Dagan i Tilusa. Dalej niestety nie dotarł, lecz łatwo było dostrzec to, że nikt jego ostrzeżeń nie brał poważnie.
-A nie mówiłem?-Spytał cicho. Jakby sam siebie. Nie był to jednak moment do tego, by wzbudzać niepotrzebne konflikty. Trzeba było działać. Zapobiec dalszej tragedii. Tylko jak? Matt zdjął gustowną czapeczkę z głowy i zaczął energicznie drapać się po głowie, łażąc z lewej na prawą. Świadomość tego, że mogli być ostatnimi przytomnymi osobami na pokładzie statku mu nie pomagała. Wręcz przeciwnie. Dołowała go, lecz do tej pory nie zakładał jeszcze najgorszego scenariusza, w którym mogło być tak, iż cała reszta zginęła. Myślał intensywnie, gdyby było to możliwe można byłoby zauważyć dym ulatniający się z jego uszu w konsekwencji przegrzewania mózgu. Nagle nie wytrzymał. Musiał z siebie to wydusić.
-I co ja, do kurwy nędzy, mówiłem?! Nie lećmy tam! Bo po cholerę?! Sprawdzić i zgłosić komuś innemu?! Ale po co mnie słuchać?! Przecież jestem zwykłym, pierdolonym, przygłupim robotnikiem! Ja pierdolę! Uff...Dobra, nieważne...-Wyrzucenie z siebie wszystkich złych emocji, których rzecz jasna poprzez ten jeden wywód się nie pozbył. Pozwoliło mu to rozjaśnić umysł, chociaż na chwilę. Przestał się drapać, lecz nadal łaził z kąta w kąt, próbując wymyślić coś sensownego. Cóż. Jeśli chodzi o jego doświadczenie w przerażających sytuacjach, to on sam wiedział o nim. Stacja Raitaro wzbudziła w nim uśpione w nim instynkty przetrwania i teraz stało się tak samo. Tym razem cała akcja miała miejsce na terytorium, które nie mogło go zaskoczyć. Statek kosmiczny był dla niego naturalnym środowiskiem, dlatego też niełatwo będzie złamać. Nerwowo rzucił czapkę na ziemię i kopnął ją.
-Kurwa!-Warknął jeszcze. Co prawda, to nie była propozycja co do tego, aby rzucić to wszystko w cholerę i udać się całą trójką na panny lekkich obyczajów. Zresztą. Jak? Skoro znajdowali się na samym środku przestrzeni kosmicznej. Pokręcił nerwowo głową. Nie mógł uwierzyć w to, że w przeciągu kilku miesięcy, dziwna, przerażająca sytuacja znowu się powtarza. Niewiarygodne. Inżynier przez chwilę pomyślał, że on po prostu przyciąga takie rzeczy jak magnes.
-Dobra...Nie wiem co jest za drzwiami i nic mnie to nie obchodzi. Zastawimy je...Czymś ciężkim. Skrzyń nam nie brakuje. Tilus możesz się tym zająć? Ja zajmę się tym zaworem.-Po emocjonalnym wybuchu, mechatronik stał się teraz bardzo spokojny. Przyzwyczajenie? Nie, raczej niechęć do dalszego strzępienia nerwów i marnowania energii na wrzaski i obelgi. Oczywiście, po obniżeniu ciśnienia, pomoże szefowi ustawić barykadę. Co prawda, ktoś mógłby się pomyśleć, że inżynier za mocno zaczął się rządzić, ale miał wrażenie, że w obecnej sytuacji jego pomysły były najbardziej sensowne. Sięgnął po klucz i udał się do zaworu, dzięki któremu obniżyłby ciśnienie w układzie chłodzącym. Tak na wszelki wypadek.
-A Ty Becca sprawdź czy ktoś odpowie Ci na kanałach wewnętrznych Venus. O ile wirus na nie nie wszedł. Zresztą...Chuj wie, czy ktokolwiek odpowie. Wszyscy pewnie mają gacie pełne strachu.-Można byłoby odnieść wrażenie, że inżynier się nie bał. To nie była prawda, jednak w tej sytuacji strach wolał przenieść na działanie. Próbę uratowania życia sobie i swoim towarzyszom. Na szczęście, nie został tutaj sam. W samotności pewnie dostałby na łeb, ale i tak by się nie poddał. Mechatronik nie był takim typem człowieka. Chwycił klucz w dłonie i podszedł do odpowiedniego zespołu zaworów. Pociągnął nosem i przyłożył klucz do odpowiedniego zaworu i poluzował go starannie i z czuciem, by ciśnienie obniżało się stopniowo i miarowo. Bez zbędnych zrywów. Nie chciał przeprowadzić tego procesu zbyt pośpiesznie, choć brał poprawkę na to, że w każdej chwili coś może przerwać te prace. Dlatego też starał się opuszczać to ciśnienie najszybciej jak to było możliwe i bezpieczne. Wtem naszła go pewna refleksja. No cóż, chwilowo było spokojnie, dlatego też postanowił się nią podzielić z gawiedzią.
-Zauważyliście, że w horrorach czarni zawsze giną pierwsi?-Spytał z bladym uśmiechem na ustach, co prawda nie było to nic zabawnego, ale mechatronik zawsze lubił rozładowywać sytuację, kiedy atmosfera była tak gęsta, że aż dałoby się ją pokroić. Spojrzał jednak na Tilusa i spostrzegł, że jego odcień skóry jest ciemniejszy właśnie. Uświadomił sobie, że jego odkrycie nie jest zbyt taktowne i odchrząknął.
-No...tego...nieważne.-Mruknął. Jeśli obniżanie ciśnienia ukończy pomyślnie, natychmiast podrepcze, aby pomóc Tilusowi w ustawianiu barykady.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 sie 2015, o 19:35

Propozycja Tarczansky'ego była... sensowna. Dagan mało kiedy lubiła się z innymi zgadzać - szczególnie, gdy pierwsze wrażenie wywarte przez daną osobę nie było najlepsze - ale teraz musiała przyznać, że inżynier miał łeb na karku. Pomysł ręcznego rozdzielenia statków był niegłupi i na jego rzecz Rebecca rzeczywiście skłonna była porzucić na chwilę zmagania z WI, tylko że...
Nie zdążyła. Po prostu.
Ryk syreny alarmowej brzmiał gorzej niż źle, a widok przerażenia na twarzy Tilusa - czerwonowłosa rzeczywiście wyjrzała, by zobaczyć, co się dzieje - samopoczucia także nie poprawiał. Wystarczyło jednak rzucić okiem na wprowadzony przez turianina kod awaryjny, by uzmysłowić sobie, że strach ten był bynajmniej nie bezpodstawny.
- Powietrze - rzuciła krótko, odruchowo podłączając się pod wewnętrzne kanały komunikacyjne Venus. Nie sądziła, by ktoś, ktokolwiek miał im odpowiedzieć, ale faktycznie mogli to sprawdzić. Korzystając ze standardowej, automatycznej procedury wywoławczej, już w kolejnej chwili ponownie spoglądała na Tilusa. - Odciąłeś powietrze. Gaz? Broń biologiczna?
Ze zdenerwowania zaciskając dłonie w pięści i po chwili rozluźniając je, odetchnęła powoli raz, drugi. To nie brzmiało dobrze. Z jakimkolwiek skażeniem nie mieliby do czynienia - a wychodziło na to, że właśnie taką atrakcję im zafundowano - brzmiało to kurewsko źle.
- Potrzebujemy pancerzy - stwierdziła oczywistość. Współczesne zbroje gwarantowały oddzielne, hermetyczne środowisko, co w tej chwili było im bardziej niż niezbędne. By jednak je zdobyć, musieliby przemieścić się do zbrojowni, a to z kolei wymagało stawienia czoła skażeniu, więc...
W dwóch krokach znalazła się ponownie przy systemach WI. Ostatecznie już dając sobie spokój z jakimkolwiek komentarzami na temat chwilowego wybuchu paniki Matta, zmarszczyła brwi i, z bijącym szaleńczo sercem, skupiła się na widocznym, zagmatwanym kodzie sztucznej inteligencji. Nie wiedziała, ile mają czasu, ale w tej chwili przychodziło jej do głowy tylko jedno rozwiązanie - choćby chwilowo pozbyć się wirusa i załączyć systemy odkażania. Oczyszczenie powietrza na statku z pewnością wiele by ułatwiło, ale, cholera, nie zrobią tego bez sprawnej WI.
- Możemy w jakiś sposób uzyskać analizę powietrza na zewnątrz? - zapytała ogólnie, nie kierując swych słów do nikogo konkretnego. Jednocześnie, walcząc z narastającym przerażeniem, zmagała się z kodem. Liczyła się z tym, że mogła mieć na to ostatnią szansę. Że na kolejne próby mogło zabraknąć jej czasu. Ale musiała podjąć to wyzwanie. Na miłość boską, musiała spróbować chociaż ten jeden raz.
Nawet krótkotrwałe wznowienie działania WI mogłoby dać im bardzo wiele. Opanowanie chwilowego kryzysu. Podgląd do pokładowych kamer. Wiele, wiele rzeczy, które mogłyby coś im wyjaśnić.
- Macie tu jakieś awaryjne kombinezony? Maski? Cokolwiek? - Macie. W jednej chwili przestała czuć się jak u siebie. Była żołnierzem, na wszystkich bogów. Z zasobami Venus nie zdążyła się nawet porządnie oswoić.
W każdym razie, także i przy tych słowach nie uniosła wzroku na nikogo z obecnych w pomieszczeniu. Mogła rozmawiać, ale jej wzrok skupiał się na kodzie.
Szukała klucza. To zawsze o niego chodziło. Każdą zagadkę dało się rozwiązać, jeśli tylko znało się system, na podstawie którego została zbudowana.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

30 sie 2015, o 13:57

Przez dłuższą chwilę mierzyła turianina dość analitycznym spojrzeniem, aby końcem końców już bez słowa pozwolić się Cassandrze odciągnąć.
Lepiej, abyś miał racje.
Zagryzła od wewnątrz policzki, dusząc tym samym przejawy protestu. Bo to nie tak, że Iris miała problem z podporządkowaniem się rozkazom kogoś, kto teoretycznie miał większe doświadczenie w radzeniu sobie z przestrzeni, na statkach. Problem tkwił w tym, że zamknięta w kajucie, będzie musiała tam siedzieć i czekać; na zbawienie konkretniej mówiąc. Potrząsnęła głową, jakby chciała zrzucić z twarzy maskę pełną niezadowolenia.
- No właśnie. Czekać.
Mruknęła w połowie monologu Sandry, ale szybko się opamiętała i nawet wysiliła na blady uśmiech, w efekcie czegoś przez moment jej usta wykrzywiły się w grymasie.
- Jeśli nabierzemy sporego opóźnienia, powiadom proszę Radę.
Zwróciła się do Cassadry, zaraz po tym, jak przytaknęła na jej logiczne rozumowanie i pełne optymizmu zakończenie przygody z wrakiem widmo. Ufała, że Kaestus nie omieszka wspomnieć Przymierzu o tym, co spotkali, a pod wpływem Argyris skłonna była nawet zakładać, że być może Ci już o wszystkim wiedzą i są w drodze. Bo z jednej strony, po takim powitaniu, nie powinni podejmować żadnych interakcji z wrakiem. Z drugiej zaś - zostawienie takiego zagrożenia samopas również budziło kontrowersje.
Dopiero kiedy asari odezwała się, zwróciła uwagę na jej obecność; wiedziała, że będzie im towarzyszyć, ale przez to, że szła przez ten cały czas za nimi niczym cień, nadawał jej charakteru prawdziwego Widma. Obejrzała się przez ramię na T'Reia.
- Nie tyle zasięg wszystkich, co najbliższego posterunku Przymierza. Zwłaszcza po takiej... niespodziance.
A kiedy znów spojrzała na drogę, musiała zmrużyć oczy, jako że ostrość widzenia drastycznie zmalała. Problemy z zasilaniem? Przecież było dookoła dość jasno. Zamrugała intensywnie, w pierwszej chwili uznając, że to tylko jakieś mylne wrażenie. Odgarnęła od siebie nieprzyjemne myśli, biorąc się w garść i hardo idąc przed siebie. To przecież tylko kilka kroków...
- T...?
W jednej chwili nogi się pod nią ugięły. Nie była pewna, ale chyba próbowała rękoma amortyzować upadek na zimne płytki posadzki.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

30 sie 2015, o 20:42

Trudno było się nie zgodzić z tym, że pancerze i jakiekolwiek uzbrojenie może być konieczne do przedarcia się do dalszych sekcji statku. Dzięki działaniu Tilusa byli tu względnie bezpieczni. Pytanie jednak. Na jak długo? Poza tym. Nie mogą tu siedzieć wiecznie, pomimo tego, że są tu urządzenia, które zapewniłyby czynniki niezbędne do przetrwania. To w końcu maszynownia, god dammit! Zawirusowane systemy mogą doprowadzić w niedługim czasie do poważnych usterek, dlatego prędzej czy później, potrzebowaliby takiego sprzętu. Tak na wszelki wypadek, bowiem nie mają zielonego pojęcia co znajduje się poza maszynownią i co ich zaatakowało. Rzecz jasna oprócz destrukcyjnego oprogramowania. Inżynier po pomyślnym zakończeniu akcji upuszczania ciśnienia, odłożył klucz obok zespołu zaworów, na wypadek jakby jeszcze mógł się przydać i wstał z miejsca. Burza mózgów w chwili spokoju nie jest niczym złym.
-No tak. Przydadzą się, ale zbrojownia jest...dosłownie nad nami. Przed wejściem na pokład obserwacyjny.-Mówiąc to, spojrzał na sufit dzielący ich od wyższego poziomu. Nietrudno było się zorientować, że nawet jeśli stąd wyjdą to nie tak łatwo będzie się tam dostać. Tym bardziej, że nie wiadomo co czyha na nich za śluzą. Skrzywił usta i chrząknął. Tak czy siak. Nie będzie to łatwe.
Analiza powietrza. Skład mieszanki gazowej jest monitorowany przez system podtrzymywania życia, on w końcu regulował dystrybucję tlenu, azotu na podstawie zebranych odczytów. O ile nie został przejęty przez wirus, mogli spróbować stamtąd uzyskać informację.
-Chyba tak. Przecież system podtrzymywania życia to sprawdza.-Mruknął i czym prędzej ruszył do terminalu, by zebrać odczyty. Nie nastawiał się specjalnie pozytywnie, w końcu oprogramowanie mogło odmówić posłuszeństwa po ataku szkodliwego programu. Jednak w obecnej sytuacji i tak nie mieli niczego do stracenia.
-Kombinezony tylko robocze, ale chronią przed chemią i innymi świństwami. Może dadzą radę. Maski w kanciapie. Druga szafka, trzecia półka. Zasobniki, niżej.-Co prawda, kombinezon roboczy Matta był jego prywatnym, z którego korzysta już jakiś czas. Wydał na niego kupę kredytów, wiedząc w jakich warunkach pracuje. Dostosowany jest do jego potrzeb i do zagrożeń, z jakimi boryka się na co dzień w maszynowni. Chemikalia, gazy, ciepło i zimno. Kompleksowa ochrona dla mechanika, nie dla żołnierza. W tym wypadku, z dostępnymi środkami, musieli jakoś je rozdysponować zanim dotrą po swoje wyposażenie. O ile potencjalni wrogowie nie dotarli do nich i ich nie przejęli. Coś jednak mu podpowiadało, że ten wrak nie został opanowany przez piratów szukających przygód na statku Przymierza. Według niego mieli do czynienia z czymś gorszym, mroczniejszym i straszniejszym. Chociaż...Cholera tam wie.
-W każdym razie...Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, nie?-Spytał. Spodziewał się, że pytanie poszło w eter i nikt mu na nie nie odpowie. Z prostej przyczyny. Przecież nawet on w swoim czarnym scenariuszu nie zakładał takiego obrotu spraw. Spodziewał się jedynie piratów, ewentualnie...batarian. To zupełnie inna kategoria. Przynajmniej dla niego.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sie 2015, o 12:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sie 2015, o 13:54

Rebecca, Matthew

Tilus obserwował wybuch Matthewa spode łba, krążąc przy wrotach śluzy w tę i z powrotem. Alarm, który nieprzerwanie wył, zagłuszał jego kroki.
- Co chcesz zastawić skrzyniami? Rozsuwane drzwi? Gratuluję pomysłu - warknął i przeszedł na drugą stronę pomieszczenia. Tam zatrzymał się i obrócił w miejscu, skupiając wzrok na Rebecce. Nie znaczyło to wcale, że na nią patrzy, po prostu była punktem na którym zawiesił nieobecne spojrzenie. W końcu westchnął. - Moglibyśmy się tu zastawić, gdybyśmy zamierzali tu zostać i czekać. Ale nie możemy, dałem nam tylko trochę czasu zanim ktoś się zorientuje i wpuści ten gaz też do nas. Mają genialnego hakera.
Wyraz podziwu w połączeniu ze złością i przerażeniem nie brzmiał zbyt optymistycznie. Turianin naprawdę nie wiedział co zrobić, przynajmniej chwilowo. Fakt, że pozostała dwójka zachowała względną trzeźwość umysłu, był jedynym co dawało im jakieś szanse.
Próba przejęcia kontroli nad WI skończyła się tak samo, jak poprzednim razem. Tilus miał rację, to przerastało nawet jej umiejętności i w momencie gdy zwrócił na to uwagę, Rebecca też to zauważyła - wirus nie był samodzielny, był kontrolowany.
- Gaz. Nie wiem jaki, ale na mostku wszyscy padli jak muchy. Pozostaje mieć nadzieję, że są tylko nieprzytomni - odparł turianin. - Przez chwilę pojawiła się informacja o rozszerzeniu systemu podtrzymywania życia. Arsuf się pod nas podpiął, omijając wszystkie zabezpieczenia. Spojrzałem we właściwym momencie, tylko dlatego możemy sobie jeszcze beztrosko dyskutować. Potem zgasło - wyjaśnił i wrócił pod śluzę, opierając się o nią z rezygnacją. - Spróbuj przewinąć dane i znaleźć odczyty sprzed trzydziestu sekund. Coś się tam wyświetliło, ale jakby trochę nie miałem czasu na analizę chemiczną.
Przewinięcie ciągu danych dało Tarczanskiemu tylko tyle, że poza standardowym składem w powietrzu którym oddychali pojawiło się coś więcej. Nieaktywna WI nie dawała jednak możliwości sprawdzenia jak dodatkowy składnik działa i czym konkretnie jest. Poza wzorem strukturalnym nie mieli niczego więcej... ale przynajmniej mieli cokolwiek.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wspomniane kombinezony i maski były dokładnie tam, gdzie Matthew powiedział. Tilus szybko doskoczył do szafki i wydobył trzy zestawy, z których dwa od razu wręczył pozostałym. Jeden założył na siebie, podpinając zbiornik z tlenem do nieco zmodyfikowanej na potrzeby budowy turiańskiej twarzy maski, by w końcu oprzeć trójpalczastą dłoń na ramieniu Dagan.
- Nie będziemy mieć WI, pogódź się z tym - rzucił i uniósł wzrok, gdy nagle alarm umilkł i zapadła cisza. - Powinniśmy się przejść po te pancerze.

Iris

Nie była nieprzytomna długo. A przynajmniej tak się jej wydawało. Kiedy jej zmysły z powrotem zaczęły odbierać bodźce z otoczenia, alarm jeszcze wył. Na pewno nie było to zwyczajne, nagłe zasłabnięcie, bo nie zdarzało się, by wszyscy mdleli jednocześnie bez przyczyny. Tylko że Iris nie mogła sprawdzić, czy asari i Sandra wciąż leżą obok, bo nie była w stanie poruszyć głową. Nie mogła poruszyć żadnym mięśniem. Nie mogła nawet zamrugać, a oddychanie w tym momencie było najtrudniejszym, co musiała w życiu zrobić. Paraliż całego ciała nie był standardową rozrywką w czasie powrotów na Cytadelę.
Po jakimś czasie usłyszała kroki ciężkich butów i niewyraźne głosy, zagłuszane przez głośny alarm. Dopiero kiedy dwie ciemne sylwetki minęły ją, kierując się do jej kabiny, a jedna pochyliła się nad nią, wycie ucichło. Hełm na głowie nie pozwalał jej rozpoznać twarzy, zresztą i tak zapewne nie byłaby jej znajoma - pancerz był zniszczony, bez jakichkolwiek oznaczeń i z całą pewnością nie należał do nikogo z załogi Venus.
- Hej, chłopaki, patrzcie kogo znalazłem - zawołał, prostując się. Głos należał do młodego mężczyzny, ale więcej radna nie była w stanie wywnioskować.
- Zaraz - odkrzyknął ktoś, chyba już ze środka jej kajuty. - Tu jest dużo fajnych rzeczy. Złapaliśmy grubą rybę, popatrz na to.
Mężczyzna stojący nad Iris roześmiał się, najwyraźniej na widok tego, co pokazał mu drugi.
- No właśnie wiem. Statek radnej. Tu leży - szturchnął ją nogą i pochylił się ponownie. - Taka śliczna. Bierzemy ją ze sobą?
- Jak chcesz, to bierz - padła odpowiedź i chwilę później Fel już przewieszona przez ramię mężczyzny, mając widok tylko na podłogę i kawałek jego biodra.
Ktokolwiek to był, nie było ich tylko trzech. Zanim została zniesiona ze statku, usłyszała co najmniej sześć różnych głosów, z czego jeden należący albo do kobiety, albo do chłopca. Grupa radośnie krzątała się po ich statku, obrabiając go ze wszystkiego, co wartościowe. Broń, sprzęty, biżuteria - wszystko. I najwyraźniej zamierzali jeszcze trochę czasu na tym spędzić, bo tylko jeden - ten, który ją niósł - postanowił opuścić pokład Venus. Przy przechodzeniu przez śluzę wzrok radnej padł na dwóch mężczyzn, leżących tuż przy przejściu. Tych nie sparaliżowało, byli przecież opancerzeni od stóp do głów. Catala i Jameson leżeli w kałużach swojej krwi, w które wdepnął pirat niosący Iris, nie przejmując się faktem, że zostawi na podłodze swojego statku czerwone ślady. Po krótkiej dekontaminacji śluza zamknęła się za nimi, zostawiając na Venus wszystkie dźwięki i nieprzyjemne obrazy.
Po przejściu kilku pomieszczeń mało delikatnie zrzucił kobietę na łóżko w czymś przypominającym ambulatorium i przypiął ją do niego, po czym bez zastanowienia - ani odkażenia - wstrzyknął jej coś w ramię. W chwili, gdy wyciągał igłę, Fel mogła już swobodniej oddychać i w ciągu kilkunastu kolejnych sekund powoli odzyskiwała władzę nad swoim ciałem.
- Dzień dobry, kochanie - powiedział radośnie, ściągając z głowy hełm. - Słońce świeci, ptaki śpiewają. Nowy dzień, który możemy spędzić razem. Co chcesz dziś porobić?
To z całą pewnością nie był jej brat. W chłodnym spojrzeniu mężczyzny było coś bardzo niepokojącego. A jeszcze bardziej niepokojąca była jego dłoń, która po zdjęciu rękawicy przesuwała się wzdłuż jej szyi i ramienia. Uśmiechał się do niej beztrosko, jakby faktycznie był jej ukochanym, budzącym ją o poranku.
Tylko że cóż, nie był.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sie 2015, o 19:51

Po pierwszych słowach Tilusa, zorientował się, że jego pomysł barykady jest do bani. Rozsuwane drzwi. Przez te nerwy chyba przestałeś myśleć, Tarczansky! Inżynier uświadomił sobie swój błąd i wydało się, że po wydarzeniach z Raitaro nie stał się Napoleonem Bonaparte tych czasów. Wręcz przeciwnie, dał wszystkim do zrozumienia, że wcale tak nie jest. Na szczęście nikt nie wiedział o jego wcześniejszej przygodzie na podwodnej stacji. Inaczej wyszedłby na jeszcze większego debila, niż teraz.
-Cholera, faptycznie.-Przyznał rację turianinowi. Jednak zdawał sobie sprawę, że i tak nie będą mogli tutaj dłużej zostać. Tym bardziej, że haker czuwał i prędzej czy później przejmie władzę nad wentylacją maszynowni. Mechatronik od razu zakładał, że Dagan nie da rady postawić WI do stanu użyteczności społecznej, dlatego też nie nastawiał się na sukces, szczęście i różowe jednorożce przebiegające wzdłuż maszynowni. Zakładał raczej, że wszystko szlag trafi i będą musieli działać metodami bardziej, łopatologicznymi. Zdawał sobie sprawę, że metoda skalpela raczej na niewiele się zda, jednak w obecnym rynsztunku jakkolwiek by się nie starali i tak by im nie wyszło. Dlatego też czym prędzej musieli się wybrać do zbrojowni.
Teraz jednak na monitorze pojawił mu się symbol, którego znaczenia kompletnie nie znał. To nie tak, że nie znał się na chemii, jednak ten wzór strukturalny nic mu nie mówił. To po prostu nie była jego dziedzina. Był jednak pewien, że właśnie ten dodatkowy składnik jest przyczyną wspomnianej przez Tilusa krucjaty załogi.
Brawo, Kapitanie Oczywistość...
Nie zamierzał się jednak dzielić tym jakże śmiałym i epokowym odkryciem z resztą. Natychmiast włączył omni-klucz, by połączyć się z ekstranetem i wyszukać informację o tym związku. W ostatniej chwili, powstrzymał się od tego. Zorientował się, że próba połączenia z siecią może skończyć się nie tylko fiaskiem, ale i uszkodzeniem omni-klucza. A to była ostatnia rzecz jaką Matthew potrzebował. Spojrzał na pozostałych, a przede wszystkim na Dagan. Przecież jest żołnierzem! Miała pewnie jakieś durnowate szkolenie o gazach bojowych czy innych takich potrzebnym tylko żołnierzom bzdurach.
-Becca. Co to jest?-Spytał bez wahania. Rzekomo, kto pyta nie błądzi, a skoro Tilus i Matt nie mieli żadnego pojęcia o gazach bojowych. Oprócz tych puszczanych przez Cegłę, rzecz jasna, zatem...No cóż. Mechatronik postanowił zapytać potencjalnego eksperta.
Odebrał maskę od turianina i założył ją sobie na twarz. A co! Bo kto mu zabroni. Założył też zasobnik tlenowy. Na wszelki wypadek. Gdyby haker nagle odzyskał dostęp do maszynowni. Zakonnice mawiają...Przezorny, zawsze ubezpieczony. Dlatego mechatronik nie zamierzał być gorszy od nich. Wtem naszło go olśnienie. Na pokładzie Venus znajdowała się jedna osoba, która byłaby wstanie postawić WI na nogi. Co prawda, istniała duża szansa, że tak jak reszta padł na ziemię nie przytomny i potrzebny będzie cud, aby go obudzić. Albo odpowiednie mordobicie.
-Scooter! Scooter da radę! Trzeba go odnaleźć i nakłonić do tego, żeby tutaj przylazł i pokombinował.-W tym momencie wymownie spojrzał na Dagan, chcąc dać jej do zrozumienia, że tylko ona byłaby wstanie nakłonić tchórzliwego, wątłego mężczyznę do tego, by wspiął się na wyżyny swojego męstwa i odważnie ruszył na ratunek reszcie. Matt znał go na tyle dobrze i wiedział, że nie będzie to proste zadanie. Dla mężczyzny. Odpowiednia kobieta zdziała wszystko, przecież po co była Żyleta na pokładzie Eagle'a. Nie tylko pełniła obowiązki medyka, była motywacją dla Scootera. Choć informatyk wiedział, że nie ma u niej szans w związku z jej orientacją seksualną to na jej "prośbę" był wstanie dokonać informatycznych cudów.
Dagan...Wszystko leży w Twoich cyckach...Wróć! Rękach!
Przeszło mu przez myśl, ciesząc się z tego, że nie powiedział tego na głos. Wtedy atmosfera z początku na pewno wróciłaby na pierwszy plan, a tego na pewno nie chciał. Najpierw jednak, musieli odnaleźć te cholerne pancerze. Według schematów Venus wynikało, że z maszynowni wychodzą trzy korytarze serwisowe. Jeden prowadzący do centrum obsługi uzbrojenia i do stopy lądownika, a dwa kolejne prowadziły na górne poziomy.
-Nooo toooo...Na co czekamy?-Spytał, ruszając powoli w kierunku wejścia do korytarza prowadzącego na górny poziom. Nie był do końca pewien gdzie on do końca prowadzi i w którym miejscu wyjdą. Miał jednak nadzieję na to, że z punktu wyjścia będzie żabi skok do zbrojowni.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 wrz 2015, o 07:53

Nie dała rady. Albo wirus był zbyt skomplikowany, albo też zabierała się do niego nie od tej strony, od której byłoby trzeba - faktem było jednak, że poległa. Więcej czasu na podobne zmagania jednak tracić nie zamierzała, tym bardziej, że jej uwagę zwróciło pytanie. Zająwszy się pobraniem odczytów składu powietrza, Matt najwyraźniej uzyskał jakieś wyniki i...
- Tetrodotoksyna. - Jeden rzut oka na wzór wystarczył, by wiedziała, z czym ma do czynienia. Wiedzę na temat trucizn - także tych stosowanych jako broń chemiczną - rzeczywiście przekazywano jej podczas szkolenia na Mnemosyne, a że Dagan była posiadaczką pamięci fotograficznej, to raz widziane wzory nie uciekały jej tak, jak przeciętnym ludziom. Choć kurs dotyczący podobnych, niemiłych substancji odbyła już jakiś czas temu, zapamiętane - czy wręcz wprasowane w jej tkankę nerwową - obrazy przywoływała teraz tak samo łatwo, jak wcześniej.
- To cholernie silna neurotoksyna, powoduje paraliż, ale zachowuje przytomność - dodała gwoli wyjaśnienia, żeby wszyscy mieli pojęcie, z czym mają do czynienia. - Szybko się po tym ginie, maksymalnie po dobie. Zgon przez uduszenie - uzupełniła spokojnie, choć po plecach pełzały jej teraz zimne macki przerażenia. Ktoś, kto dostał się na statek - a nie ulegało wątpliwości, że się dostał, w końcu alarm sam raczej się nie wyłączył - wiedział, co robi.
Chrząknąwszy cicho, automatycznie przyjęła podawany jej kombinezon, naciągając go na standardowy mundur. Nałożyła też na siebie maskę i podpięła zasobnik tlenowy. Czy po tym wszystkim poczuła się bezpieczniej? Raczej średnio. Jeśli mamy mówić o jakimkolwiek komforcie, ten byłby możliwy dopiero we własnym, szczelnym pancerzu, z dobrze znanym pistoletem u pasa.
W każdym razie, ostatecznie rezygnując ze zmagań z WI, była już gotowa do wyjścia - rzeczywiście nie powinni tracić czasu, zbrojownia czekała - gdy jednak zatrzymała się w pół kroku. Przez dłuższą chwilę spoglądała na Matta bez słowa, by wreszcie uśmiechnąć się lekko i stwierdzić usłużnie:
- Pojebało cię.
Oczywiście, że zrozumiała niewerbalny przekaz Tarczansky'ego. Oczywiście, że wiedziała, co jej sugeruje. Oczywiście, że nie zamierzała nic w tym kierunku uczynić.
Nie czuła potrzeby wyjaśniania, dlaczego nie oraz proponowania innych sposobów przekonania Scootera. Zresztą - naprawdę? Nakłanianie? Przekonywanie? To wizja rychłego zgonu już nie wystarcza? Na bogów, kim byli ci ludzie?
Nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Zbrojownia, to ich teraz czekało. To i... Być może towarzystwo. Jeśli był to atak choćby w części rabunkowy, należało zakładać, że potencjalni złodziejaszkowie już tam są i obmacują lepkimi rękoma to, czego nie powinni. Niewykluczone, że odzyskanie własnego dobytku będzie wymagało więc szczególnych argumentów. Siły, na przykład.
I choć na myśl o tym w gardle Dagan rosła gorzka, dławiąca gula, to nim czerwonowłosa zdążyła się powstrzymać, wystąpiła z deklaracją:
- Pójdę pierwsza. Jeśli dojdzie do jakiejś konfrontacji, przynajmniej was osłonię. - Znaczącym ruchem głowy wskazała generatory tarcz Matta i Tilusa. W porównaniu z nimi jej własny dawał znacznie większe szanse na przetrwanie ewentualnego, pierwszego ataku.
Skoro zaś to było ustalone, bez wahania (no, ok, z wahaniem, którego jednak starała się nie manifestować) wyminęła Tarczansky'ego i przekroczyła próg wybranego przez mężczyznę korytarza serwisowego. Nie miała pojęcia, gdzie dokładnie ich on zaprowadzi, miała jednak nadzieję, że jak najbliżej. Szerzej zakrojone wycieczki po pokładzie nie były czymś, czego było im teraz trzeba.
Ostrożnie stawiając kroki ruszyła więc przed siebie, w międzyczasie uaktywniając jeszcze omni-klucz. Obawy przed atakiem hakerskim może i nie były bezpodstawne, tym niemniej Dagan czuła się lepiej ze świadomością, że w razie czego będzie mogła w jednej chwili wyciągnąć ostrze.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 wrz 2015, o 11:17

To jakieś mało śmieszne deja vu.
To chyba naturalne, że człowiek w pierwszym odruchu za wszelką cenę próbuje otworzyć oczy i zerwać się na równe nogi. Tak było w przypadku Iris, którą - cóż - czekało przykre rozczarowanie. Niezdolność do wykonania najmniejszego ruchu była mocno niepokojąca, zwłaszcza, że była jak słusznie bądź nie zakładała w pełni przytomna. Wysiliła swoje zdolności percepcyjne, starając się zorientować w położeniu i tym, co działo się dookoła. Gdzie była Sandra? Co z asari? I przede wszystkim dlaczego nie może wykonać najmniejszego ruchu? To jakiś sabotaż?
Najpierw usłyszała głosy, następnie dostrzegła twarze. W pierwszym odruchu zamierzała zamknąć oczy i udawać nieprzytomną, acz ktoś musiał dostrzec ją zanim zacisnęła powieki. Pozbawiona najmniejszych szans na protest, zostala przerzucona przez ramię i wywleczona z Venus, mogąc po drodze tylko się przyglądać, jak obcy krzątają się po pokładzie. Dlaczego nikt nie reagował? Gdzie była cała specjalnie wyselekcjonowana zaloga? Tyle wysiłku włożono, aby skompletować najlepszą i gotową na wszystko grupę person do podróży z korwetami dyplomatycznymi. I na co im to było?
Potrząsnęła głową. A przynajmniej zrobiła to mentalnie, bo siłą rzeczy nawet, jeśli chciała, to mięśnie i tak nie drgnęły. Kiedy ponownie podniosła oczy do góry, leżała w obcym sobie pomieszczeniu, choć wystrój - stricte medyczny - budził pewne znajome skojarzenia. Odetchnęła, kiedy poczuła, jak paraliż ustępuje, choć prawdę powiedziawszy coś w niej krzyczało, kiedy obserwowała, jak brudna igła wbija się w jej skórę.
- Zabierz... Zabierz rękę. Na... Na przestrzeni lat nic się nie zmieniło i nadal usycha, kiedy dotyka sie czegoś nie swojego.
Wydusiła z siebie, ze sporymi przerwami na oddech, kiedy tylko była w stanie poruszać usta. Chciała podnieść rękę, aby dotknąć twarzy, acz nie była pewna na jak wielki manewr mogła sobie pozwolić.
Jednym okiem cały czas przyglądała się obcemu mężczyźnie, jego paskudnie szczęśliwemu wyrazu twarzy, dusząc w sobie chęć zmazania mu go z buźki.
- Kim jesteś? I co to było?
Podczas kiedy on świergotał radośnie, Iris podeszła do sprawy rzeczowo.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 wrz 2015, o 12:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 wrz 2015, o 12:44

Iris

Mężczyzna syknął cicho i posłusznie zabrał rękę, z niepokojem przyglądając się swoim palcom.
- Wiesz, przez tyle lat już dotykałem nieswoich rzeczy i jakoś nigdy nic się nie stało - stwierdził, ściskając dłoń w pięść i rozprostowując. - Chyba że to od dotykania radnej usychają łapki. Ciekawe w takim razie jak tam się ma twój poprzedni fagas, ten ciapaty - uśmiechnął się szeroko i ściągnął drugą rękawicę, odkładając ją obok hełmu na sąsiednie łóżko, po czym pochylił się nad Iris, zniżając głos do szeptu. - Człowiekowi może się znudzić, kiedy sobie leci przez pustkę i udaje, że jest wrakiem, więc ostatnio w ramach rozrywki czytujemy portale plotkarskie. Szkoda, że wam nie wyszło, ładnie wyglądaliście razem.
Zaczynała już powoli z powrotem odzyskiwać swoje ręce i nogi. Nie całe, bo wciąż jeszcze nie mogła poruszyć palcami, ani nie czuła szerokich, skórzanych pasów którymi przecież była przypięta do łóżka, ale cokolwiek podał jej mężczyzna - działało.
- Jestem Peter - odparł, prostując się i wykonał coś, co było nawet udaną parodią dworskiego ukłonu. - A tam są moi zagubieni chłopcy - skinął głową w stronę, gdzie prawdopodobnie znajdował się statek rady. Nawiązanie do dziecięcej bajki było dość oczywiste i wydawało się go bawić. - Co było co? Neurotoksyna, żeby nikt nie przeszkadzał w zbieraniu co ciekawszych fantów. Pani załoga jest nieprzytomna, moja załoga jest na pani statku, więc jesteśmy tu sami, pani Fel.
Sięgnął do brzegu jej bluzki i podciągnął go do góry, by przesunąć palcem po jeszcze dość świeżej bliźnie, która została jej na brzuchu po wydarzeniach na Koshu. Cięcie szerokim, myśliwskim nożem, jakie zaserwował jej yahg, przypominało o sobie za każdym razem, gdy spoglądała w lustro. Peter wpatrywał się w szramę, mrużąc oczy.
- Byłaś bardzo dzielna. Cała galaktyka widziała tę akcję z terrorystą. Cała galaktyka widziała też co masz pod sukienką, chociaż w dość krwawej wersji - opuścił bluzkę kobiety, zakrywając jej brzuch z powrotem i uśmiechnął się. - Mi się podobało.
Zabrał się za rozpinanie napierśnika, bo przecież na własnym statku nic mu nie groziło i nie potrzebował tu pancerza. A radnej najwyraźniej się nie bał. Zresztą była unieruchomiona i póki co nie wyglądał, jakby zamierzał ją od łóżka odpinać.
- To jak? - przekrzywił głowę. - Masz jakieś plany na ten dzień? Mogę ci zaproponować patrzenie w gwiazdy z ładowni, wyrwało nam tam ścianę więc widok jest przedni. Nie mam dobrych alkoholi ani truskawek, ale może coś upolują tam u was, wtedy możemy spędzić romantyczny wieczór we dwoje. Albo możemy od razu przejść do rzeczy - odgarnął Iris loki z twarzy. - Jesteś najcenniejszym z moich dotychczasowych znalezisk, więc niech będzie, że wybór należy do ciebie.

Rebecca, Matthew

Korytarz serwisowy do najwygodniejszych przejść nie należał, ale przynajmniej nie był główną windą, nad którą kontrolę miał już ktoś inny. W każdej chwili ktoś mógł zajrzeć w niewłaściwe miejsce i znaleźć ich trójkę, a zatrzaśnięcie ich w tymże właśnie korytarzu nie byłoby trudne. Ale wyglądało na to, że ktokolwiek znalazł się na statku, nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że nie cała załoga jest unieszkodliwiona.
Pierwsza część korytarza prowadziła lekko w górę i dopiero po kilkunastu metrach wąskiego przejścia znaleźli się przy drabinie prowadzącej w górę. Idąca przodem Rebecca wkrótce usłyszała niewyraźne głosy. Usłyszał je też idący za nią Tilus, więc na wszelki wypadek złapał ją za kostkę, przytrzymując w miejscu, w razie gdyby postanowiła wyrwać się, wyskoczyć i zrobić z siebie bohatera, a zaraz po tym trupa.
Po wyświetleniu planu statku na omni-kluczu i przyjrzeniu się mu uważnie, turianin skinął głową.
- Powinniśmy wyjść między kwaterami załogi a zbrojownią - powiedział cicho. - Z tego co pamiętam, stoi tam sterta pustych skrzyń. Jeśli nie zastawili nimi włazu, to będziemy mieć spore szczęście.
Skinął głową w stronę wyjścia z korytarza serwisowego, dając Rebecce do zrozumienia, że może iść dalej. Z góry nadal dobiegały głosy, ale były zajęte rozmową. Coś huknęło, upadając na podłogę.
Uchylenie włazu pozwoliło na zorientowanie się w sytuacji i faktycznie, dookoła stało pięć hermetycznych skrzyń, poustawiane jedna na drugiej, tworząc dwie wysokie sterty, które póki co mogłyby stanowić całkiem niezłą osłonę. Tylko że nie musiały. Zanim Dagan zdążyła otworzyć właz na całą szerokość, głosy i ciężkie kroki zaczęły się zbliżać. Przez wąską szczelinę zobaczyła opancerzone nogi dwóch mężczyzn, wychodzących właśnie ze zbrojowni.
- Będziemy musieli tu wrócić. Takich sprzętów to ja jeszcze na oczy nie widziałem i wszystko czeka na zabranie. Nawet nie mam siły liczyć ile za to można dostać, od tych zer mi się mózg rozprostował.
- A byłeś w hangarze?
- Nie. Myślisz, że trzeba tam zajrzeć?
- No kurwa, to statek radnej. Na bank ma tam jakieś cuda ze skórzaną tapicerką.
Mężczyźni minęli skrzynie i właz, nie zaszczycając go spojrzeniem. I wydawałoby się, że to już, tyle, poszli, gdy wzrok Rebecki padł na to, co ciągnęli za sobą. Na dużej sieci, plecionej z metalowej linki, leżała sterta sprzętu, jaki zgarnęli ze zbrojowni. Pancerze, broń, pochłaniacze, załapały się nawet drzwiczki jednej z szafek. Ale jej spojrzenie najbardziej przyciągnął doskonale znajomy symbol Przymierza... na doskonale znajomym napierśniku. Zabierali jej pancerz. Może nie cały, ale nie wyglądało to zbyt optymistycznie.
- Jej już raczej nie będą potrzebne - zaśmiał się jeden z piratów chrapliwie i szarpnął siecią, która wypełniona zdobyczami nie chciała przejść przez próg. - Ja pierdolę, pomóż mi z tym.
Po chwili zmagania się z siecią przeciągnęli ją na drugą stronę i ruszyli dalej.
- Co Peter chce z nią zrobić?
- A chuj go wie, zgwałci pewnie jak zwykle, ale twierdził zawsze że lubi inteligentne kobiety więc może...
Jakakolwiek była dalsza część zdania, nie usłyszeli tego, bo drzwi zasunęły się za nimi i zapadła cisza. Najprawdopodobniej skierowali się do windy, bo przecież musieli przenieść wszystko na Arsuf. Zbrojownia była pusta i stała otworem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 wrz 2015, o 20:58

Wdrapali się do korytarza serwisowego. Szczerze powiedziawszy, na gabaryty Matthew'a był on trochę za mały, nie mógł jednak narzekać na to, że jego barki ścierają właśnie farbę ze ścian. Nie było czasu na marudzenie, zresztą...Tym wszystkim wysiłkom przyświecał teraz większy cel. Ratunek załogi. Przed tym czymś, co zaatakowało statek. Z jednej strony mechatronik był trawiony przez swoją ogromną ciekawość i chciał dowiedzieć się, co się tak naprawdę stało. Z drugiej strony jego racjonalna natura hamowała jego odważne zapędy zabicia wszystkiego, co się rusza. Zresztą. Trudno byłoby mu kogoś zabić, jeśli w pasie monterskim ma jedynie kilka narzędzi i to niezbyt ciężkich. Skoro oponent miałby w zanadrzu chociażby pistolet inżynier z pewnością nie skończyłby zbyt ciekawie.
Kwestia nakłonienia Scootera nie była taka prosta. W obliczu potencjalnej śmierci każdy chciałby otrzymać od życia jakąś miłą rzecz. To, o co Matt chciał poprosić nie było niczym nadzwyczajnym. To tylko zmotywowałoby informatyka do działania. W mniemaniu mechatronika. Rzeczywistość mogła się okazać brutalnie inna.
-Sorry, memory...-Powiedział szeptem, by nie sprawić, aby ewentualni oponenci usłyszeli jego ryczący wokal w suficie. Co prawda, mogłoby to zadziałać na nich w dwojaki sposób. Mogliby założyć, że na pokładzie grasuje prawdziwy duch, ewentualnie...Mogliby zacząć strzelać. Inżynier zakładając tą drugą opcję, wolał zejść z tonu. Po chwili, kontynuował...
-Przecież nie proszę Cię, żebyś wzięła go za chabety, wzięła do kibla i wygrzmociła go na lewo i prawo jak napalona nastolatka. Wystarczy...No nie wiem. Buzi-buzi...Jakieś kizi-mizi. Jak księżniczka zaczarowaną żabcię. Założę się, że Scooter stanie wtedy na wysokości zadania.-Z jedne strony trochę się zgrywał, lecz jego propozycja była jak najbardziej na serio. Wiedział, że pani sierżant może mieć problemy, opory i wyrażać dezaprobatę, co do tego pomysłu, ale Matt świadomy tego jak Bungalow patrzy na nią od momentu pojawienia się jej na pokładzie, stwierdził, że może być to jedyne rozwiązanie, aby ośmielić osobę zdolną do dokonania cudu. Śmierć to kiepski powód do tego, aby dokonywać bohaterskich czynów, jeśli nie jest się właśnie typem super erosa...TFU! Herosa! Dobrze mieć jakiś plan, na wszelki wypadek.
Zatrzymali się przed wyjściem z korytarza. Nietrudno było się zorientować, że Matt doskonale słyszy prowadzoną przez dwóch łepków rozmowę.
A jednak...Pierdolone kosmiczne wilki...
Pomyślał. Trzeba było im przyznać, że pomimo ich stacjonowania na wraku, całkiem niezły mieli sprzęt. Skoro w trymiga sforsowali zabezpieczenia Venus i jakby nigdy nic teraz spacerowali po jego pokładzie, zbierając wszystko co się da. W głębi serca, Matthew już się do nich wyrywał. Już chciał im po staropolsku przypierdolić...Z młotka, bo to chyba najcięższa rzecz jaką miał przy sobie.
-Ja Ci, kurwa, dam zabranie. Tak Ci przypierdolę, że się trzy razy obliźniesz z wrażenia...-Mruknął pod nosem, rzecz jasna cicho. Wymiana przedmiotów, które chcieli zaiwanić były irytujące. Tymi promami w hangarze Matt nie miał nawet okazji się przelecieć! Wiedział, że ich dane techniczne są zatrważające. Moc silnika, przyśpieszenie, prędkość maksymalna. Mogliby poczekać do momentu, kiedy Matt będzie już po przejażdżce. Wtedy...Mogą brać wszystko, co im się żywnie podoba. No może gdzie indziej. Nie na tym statku. Nie na jego warcie, choć z wojskiem miał niewiele wspólnego. Niemniej jednak padły bardzo ważne słowa. Radna, poza statkiem, u jakiegoś zwyrodnialca. Na dodatek ich frywolna rozmowa na temat tego, co jakiś tam Peter chce zrobić Iris, sprawiła, że Matt się zaczerwienił.
Zaraz, zaraz. Co oni powiedzieli? UĆ! UĆ! RIPLEJ! RIPLEJ PROSZĘ!
W głowie jednak odtworzył sobie ich rozmowę, a raczej ostatnie dwa zdania. Zgwałci ją? Zgwałci Radną? Pojebało go na wiosnę? To tak jakby rzucić się z toporkiem na miażdżypaszczę. Wiedział, że Iris ma charakterek i z pewnością zrobi mu krzywdę, jeśli ten tylko spróbuje być agresywny. Niemniej jednak sama ta wizja sprawiła, że Matt jakby nigdy nic się wkurwił.
-To co? Wychodzimy, bierzemy co nasze i idziemy tym skurwielom przefasonować ryje na sezon wiosna, lato, jesień zima 2187?-Spytał już mocno nakręcony. Pomimo tego, że twarz Matta była zakrywana przez maskę...Można było bez problemu zauważyć to, jak na jego twarzy maluje się chęć siania mordu i rozlewu krwi w ilościach hurtowych. Z czego wynikała ta złość? Przecież nikt nie może sponiewierać majestatu galaktycznej władzy! Do kurwy nędzy! Dobrze, dobrze Matt...Tak sobie to tłumacz...
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

2 wrz 2015, o 09:08

Było ciasno, było nieprzyjemnie, najważniejsze jednak, że było w miarę poza zasięgiem nieszczęsnych intruzów. Bo że ci na pokładzie byli, to było oczywiste - pytanie kilko, kiedy przyjdzie im się z nimi spotkać. Na razie jednak maszerowali względnie bezpieczną ścieżką odzyskać swój majątek, stąd do podobnych meetingów raczej nikomu zanadto się nie spieszyło.
- Ropuchę chyba - burknęła tymczasem cicho, nie mogąc uwierzyć, że Matt w ogóle po taką propozycję sięgnął. Nie to, żeby była ona jakaś szczególnie dziwna czy nieprzewidziana, ale... Naprawdę? Miałaby zabawić się w odczarowywanie zaklętego księcia? Ona? To jakieś kpiny, naprawdę, mało śmieszny żart. - Sam sobie go całuj. Albo znajdź taką, która ma tę czynność w swym fachu. - Wszyscy przecież wiedzą, że każdy szanujący się okręt - czy to wojenny, transportowy czy handlowy - ma w swej załodze co najmniej jedną taką, która poza oficjalnymi zdolnościami ślicznie wyszczególnionymi w CV ma także zestaw pewnych umiejętności... specjalnych, nazwijmy to. Taki drugi etat, rozumiecie?
Potem zaś czas na towarzyskie, beztroskie pogaduszki definitywnie się zakończył, bo raz, że dotarli do końca przejścia, a dwa - że już ktoś tam był. Intruzi, oczywiście, bo jakżeby inaczej. Piraci? Świetnie. Chyba właśnie wszyscy dali się nabrać na stary jak świat podstęp z fałszywym wzywaniem pomocy. Cudnie, naprawdę.
Wisienką na torcie był natomiast targany przez dwóch mężczyzn ładunek. Pośród masy przeróżnych szpargałów dostrzegła coś, co liczyło się najbardziej. Jej pancerz. Jej własny, dopasowany do niej, wojskowy pancerz! Zamierzają go sprzedać, co? Obłowić się na czymś, na co sobie zapracowała? O, niedoczekanie!
- Bardzo dobrze powiedziane - warknęła cicho. - Niech się sukinsyny nie przyzwyczajają do tego, co nie ich.
Ostatnie słowa bardzo dobrze oddawały obecne nastawienie Dagan, a mianowicie to, że bardziej liczył się dla niej sprzęt niż bezpieczeństwo Iris. Oczywiście, mogło to wynikać z przekonania, że Fel doskonale sobie poradzi - była w końcu biotyczką, silną i samowystarczalną - w przypadku Rebeki jednak należało raczej uwzględnić jej charakter. Biorąc pod uwagę nieistniejące pojęcie empatii oraz kliniczne stwierdzone upośledzenie sfery uczuciowej czerwonowłosej, nietrudno było dojść do wniosku, że jej własny majątek jest dla niej zwyczajnie ważniejszy od Iris. Docenianie zdolności Radnej raczej nie miało tu nic do rzeczy.
Tymczasem, odczekując jeszcze chwilę, wyszła wreszcie zza osłony i z niechęcią spojrzała na otwartą zbrojownię. Nie wiedziała, co jeszcze tam zostało, ale...
- Sprawdźmy ją szybko - rzuciła po prostu. Skoro piraci zamierzali tu wrócić, najwyraźniej nie zabrali wszystkiego - a to dawało szansę, że samozwańcza ekipa ratunkowa może się tu jeszcze uzbroić. - Gnoje mają mój pancerz, ale może zostawili przynajmniej broń. I jakąś zbroję zastępczą. - W pierwszym przypadku zdawała się na fakt, że jej pistolet do najcenniejszych nie należał - od, standardowa produkcja, nic specjalnego... poza zamontowanymi modami, które mogli przeoczyć - w drugim na to miast rzecz była raczej prosta. Venus była statkiem sporym, załogę miała liczną, każdy członek musiał zaś mieć swój zestaw bojowy. Niewykluczone, że Dagan znajdzie tu coś dla siebie - przynajmniej na chwilę.
Nie zwlekając więc, w kilku krokach znalazła się w zbrojowni, od razu dopadając pierwszych z brzegu szafek i biorąc się za przeglądanie zasobów pomieszczenia. Taki szybki rekonesans, poza całkiem wymierną możliwością znalezienia czegoś fajnego (i zdobycia osłon, bez których wychodzenie piratom na przeciw raczej średnio by im wyszło) dawał też czas na opracowanie przynajmniej ogólnego planu.
Samo to, że piraci ruszyli do windy, zdawało się zapewniać ratownikom odrobinę czasu - ostatecznie śluza łącząca oba statki była chyba (na ile Dagan zdążyła się zorientować) znajdowała się na tym samym poziomie co zbrojownia, gdzie więc tamci się udawali? do promów? Dagan szczerze wierzyła, że tych kilku chwil starczy im zarówno na przewrócenie zbrojowni do góry nogami i wynalezienie tam czegoś przydatnego, jak również na wykorzystanie swych technicznych zdolności i zatrzymanie piratów na pokładzie.
- Moglibyśmy przeciążyć windę i zatrzymać ich w drodze - rzuciła w ramach propozycji co do tego drugiego tematu, jednocześnie nawet na chwilę nie przerywając szperania w zbrojowni. Nawet, jeśli nie znajdzie nic swojego, to w jej ręce zawsze mogą wpaść warte uwagi przedmioty należące do kogoś innego. I nie, w tej chwili nie byłaby to kradzież - po prostu pożyczka w szczytnym celu. - Złapać ich w pułapkę i wszystko odzyskać.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

2 wrz 2015, o 18:17

- A nigdy nie mów nigdy? To nie Twój statek, prawda?
Nie była tak rozgadana jak Peter, acz nie należało się temu dziwić; Iris musiała odnaleźć się w nowym, nieciekawym położeniu, a to wymagało analizy kilku rzeczy na raz. Wystarczyło, że już sam gospodarz na tym wraku paplał jak najęty, nie zamierzała wchodzić mu w słowo, a tym bardziej komentować tematów, których poruszał. Dwukolorowe oczy przyglądały mu się uważnie, śledziły każdy, nawet najmniejszy ruch, który wykonywał. Coś jej mówiło, że lubił być w centrum zainteresowania. Jej uwagę miał całą na wyłączność. Nic dziwnego, że wydawał się być wielce z siebie zadowolony.
Miłym akcentem był fakt, że mięśnie zaczynały ją z wolna na nowo słuchać i zamierzała to wykorzystywać, poruszając palcami jak tylko wróciłoby czucie. Neurotoksyna. Paskudna sprawa. Zapewne, gdyby nie pasy, wzdrygnęłaby się na samą myśl, że takie świństwo pływało w jej krwiobiegu, nie mniej nie było na to szans.
Peter. A tam są moi zagubieni chłopcy.
- Brakuje wam Wendy do kolekcji?
Wyrwało się Iris, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, niewinnie uśmiechnęła się pod nosem, ale ta słodycz była wyraźnie wymuszona.
Wyraźnie spięła się, kiedy jego palce znalazły się na jej skórze. Gotowa była zaprotestować, tu, zaraz, nie licząc się z faktem, że biotyka może nie okazać się tak dobrą bronią jak zakładała, nie mniej sam Peter trochę uspokoił sytuacje, kiedy grzecznie puścił materiał oraz skończył swój wykład. Była dzielna. Ale chyba nie liczył na podobny popis tutaj? Gdzie kamery? Blaski fleszy?
- ... To był iście uroczy wieczór i szampańska zabawa. Przyznam, że nie interesowałam się później losami tego wieżowca, ale Ty wydajesz się być doskonale w temacie. Ceny apartamentu poszły w górę? Stanęły holoprojekcje w sali balowej?
Wzniosła oczy ku górze. I tym razem zmuszona była grać na zwłokę, choć w nieco innym tego słowa znaczeniu. Wenus miała na swoim pokładzie zbyt wiele wybitnym umysłów, aby nie poradzić sobie z inwazją Zagubionych Chłopców. Optymistycznie zakładała, że nie zostawi ją tutaj. Jeśli nie z empatii, to z czystej przyzwoitości. I strachu przed reakcją Cytadeli. Obejrzała się na Petera. Zachowywał się swobodnie, jakby na to nie patrzeć był na swoim.
Swoim. Niedoczekanie.
- Szczerze? Nie pogardziłabym kąpielą. Długą, z lawendową pianką. Obejdzie się bez płatków róż i truskawek. W pełni zadowolą mnie rozpalone świece. A potem możemy wypić wino i podziwiać galaktykę przez dziurę w ścianie. Nie masz takowego na pokładzie, ale zaraz mogę Ci powiedzieć skąd możesz zabrać dobry rocznik różanego, lekko musującego.
Wydawałoby się, że Iris zaraz zatrzepocze rzęsami, acz było to bardzo mylne złudzenie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”