Uśmiechnął się jeszcze szerzej, dłońmi oplatając ją w talii i przyciągając do siebie tak, że praktycznie bez żadnego wysiłku zmieniła pozycję, siadając na nim. Spojrzał na jej w połowie rozplecione włosy, dłonią odgarniając niektóre, opadające na jej twarz, rude kosmyki za jej ucho.
Pytanie o obecny stan jego ojca nieco go zgasiło. Doskonały humor zniknął, ale tylko na chwilę, gdyż alkohol z łatwością podtrzymywał go w euforii. Nim jednak do niej powrócił, wypuścił powietrze z ust ze świstem.
- Umarł sześć miesięcy temu - odrzucił, krótko i lakonicznie, nie chcąc najwyraźniej za bardzo się rozwodzić na ten temat podobnie jak było z wojskiem. - Wciąż nie mogę się przyzwyczaić.
Wyjaśniało to na pewno wypowiadanie się o nim tak, jakby wciąż żył, przeplatane z używaniem czasu przeszłego. Odłożył szklankę ze stukotem na blat, osuszoną już całkowicie. Znów przesunął dłonią po jej udzie, tym razem jakby dzięki temu przypominając sobie o tym, że siedzi obok, a atmosfera pomiędzy nimi teraz nie powinna być napięta. Na jego twarz po chwili powrócił uśmiech, w czym pomogło jej pozytywne nastawienie i wyczuwalna filuterność.
- Mam jedną, ale matka zawsze broniła ją przed konserwatyzmem, więc nie została oczkiem w głowie ojca - zaśmiał się głośno, wspominając pozytywne aspekty własnej rodziny i jej kontaktów z ojcem, a nie skupiając się na fakcie jego martwoty.
Przez założony bandaż, nie patrząc na to, co robiła z dłońmi, na początku nawet nie poczuł, że włożyła jedną z nich pod jego koszulkę. Wciąż czuł jej dotyk przez materiał, była to różnica tylko jednej jego warstwy. Po jej westchnięciu zorientował się, ale sam nie wyglądał na przejętego. Rany na plecach wydawały się być jakimś odległym wspomnieniem, tak samo jak sama asteroida, po której alkohol pomógł mu się całkowicie pozbierać, przynajmniej na ten jeden wieczór. Przytulił ją do siebie mocniej, samemu jak gdyby nigdy nic dłońmi wędrując najpierw na jej biodra, a potem znów do góry. Wsunęły się pod jej koszulkę, ciepłe i rozgrzane w dotyku.
- Powinniśmy - odrzucił, uśmiechając się półgębkiem i nie uściślając, jak ona, czy mówi o pójściu spać, czy po prostu przejściu do łóżka. - A prysznic możesz wziąć rano.
Nie nalegał, ale też nie ukrywał tego, że nie chciał wypuścić jej z objęć. Oderwał się od oparcia kanapy, siadając prosto. Jego ręce zatrzymały się pod zapięciem jej stanika, ale nie podążały dalej w górę. Sam mężczyzna przekrzywił nieco głowę, omijając jej usta, a w zamian tego nachylając się i składając pocałunek w miejscu, w którym kończyły się ramiona, a do góry szła szyja.
- Zawsze możesz ją sobie znaleźć - odrzucił niewinne, odrywając usta od jej skóry tylko po to, by złożyć następny pocałunek kilka centymetrów dalej na jej ramieniu - Ale jestem zadowolony, więc nie musisz - dodał rozbawiony, wyciągając spod jej koszulki jedną rękę by odgarnąć materiał bluzki. Pociągnął ją nieco w stronę ramienia, nad którym był nachylony, naciągając dekolt i odsłaniając nagą skórę. Wszystko po to, by móc pocałować następny jej fragment, w tym samym czasie drugą ręką przyciskając ją do siebie i nie pozwalając, by ot tak zniknęła nagle w wejściu do łazienki.