Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

26 kwie 2016, o 10:22

Uśmiechnął się jeszcze szerzej, dłońmi oplatając ją w talii i przyciągając do siebie tak, że praktycznie bez żadnego wysiłku zmieniła pozycję, siadając na nim. Spojrzał na jej w połowie rozplecione włosy, dłonią odgarniając niektóre, opadające na jej twarz, rude kosmyki za jej ucho.
Pytanie o obecny stan jego ojca nieco go zgasiło. Doskonały humor zniknął, ale tylko na chwilę, gdyż alkohol z łatwością podtrzymywał go w euforii. Nim jednak do niej powrócił, wypuścił powietrze z ust ze świstem.
- Umarł sześć miesięcy temu - odrzucił, krótko i lakonicznie, nie chcąc najwyraźniej za bardzo się rozwodzić na ten temat podobnie jak było z wojskiem. - Wciąż nie mogę się przyzwyczaić.
Wyjaśniało to na pewno wypowiadanie się o nim tak, jakby wciąż żył, przeplatane z używaniem czasu przeszłego. Odłożył szklankę ze stukotem na blat, osuszoną już całkowicie. Znów przesunął dłonią po jej udzie, tym razem jakby dzięki temu przypominając sobie o tym, że siedzi obok, a atmosfera pomiędzy nimi teraz nie powinna być napięta. Na jego twarz po chwili powrócił uśmiech, w czym pomogło jej pozytywne nastawienie i wyczuwalna filuterność.
- Mam jedną, ale matka zawsze broniła ją przed konserwatyzmem, więc nie została oczkiem w głowie ojca - zaśmiał się głośno, wspominając pozytywne aspekty własnej rodziny i jej kontaktów z ojcem, a nie skupiając się na fakcie jego martwoty.
Przez założony bandaż, nie patrząc na to, co robiła z dłońmi, na początku nawet nie poczuł, że włożyła jedną z nich pod jego koszulkę. Wciąż czuł jej dotyk przez materiał, była to różnica tylko jednej jego warstwy. Po jej westchnięciu zorientował się, ale sam nie wyglądał na przejętego. Rany na plecach wydawały się być jakimś odległym wspomnieniem, tak samo jak sama asteroida, po której alkohol pomógł mu się całkowicie pozbierać, przynajmniej na ten jeden wieczór. Przytulił ją do siebie mocniej, samemu jak gdyby nigdy nic dłońmi wędrując najpierw na jej biodra, a potem znów do góry. Wsunęły się pod jej koszulkę, ciepłe i rozgrzane w dotyku.
- Powinniśmy - odrzucił, uśmiechając się półgębkiem i nie uściślając, jak ona, czy mówi o pójściu spać, czy po prostu przejściu do łóżka. - A prysznic możesz wziąć rano.
Nie nalegał, ale też nie ukrywał tego, że nie chciał wypuścić jej z objęć. Oderwał się od oparcia kanapy, siadając prosto. Jego ręce zatrzymały się pod zapięciem jej stanika, ale nie podążały dalej w górę. Sam mężczyzna przekrzywił nieco głowę, omijając jej usta, a w zamian tego nachylając się i składając pocałunek w miejscu, w którym kończyły się ramiona, a do góry szła szyja.
- Zawsze możesz ją sobie znaleźć - odrzucił niewinne, odrywając usta od jej skóry tylko po to, by złożyć następny pocałunek kilka centymetrów dalej na jej ramieniu - Ale jestem zadowolony, więc nie musisz - dodał rozbawiony, wyciągając spod jej koszulki jedną rękę by odgarnąć materiał bluzki. Pociągnął ją nieco w stronę ramienia, nad którym był nachylony, naciągając dekolt i odsłaniając nagą skórę. Wszystko po to, by móc pocałować następny jej fragment, w tym samym czasie drugą ręką przyciskając ją do siebie i nie pozwalając, by ot tak zniknęła nagle w wejściu do łazienki.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

26 kwie 2016, o 23:11

Skinęła tylko głową, nie wiedząc jak mogłaby skomentować jego informację o śmierci ojca. Nie znała człowieka, w tym momencie był dla niej takim samym mężczyzną jak każdy inny i jedyne, czego była pewna, to fakt, że tego tematu kontynuować raczej nie będą. Przynajmniej nie teraz, bo kiedyś może i owszem. W końcu każdy lubił czasem porozmawiać o niedających mu spokoju emocjach - każdy poza Irene.
Na wzmiankę o siostrze za to uśmiechnęła się z powrotem.
- Całe szczęście - mruknęła, powoli szykując się do przejścia do łazienki. Teraz jak szpilka wbijała się jej w myśli świadomość, że maszynownia do najczystszych miejsc na pokładzie nie należy, a ona nie miała rany zabezpieczonej medi-żelem, ani plastrem, tylko i wyłącznie z własnego lenistwa. No i może trochę z niedopatrzenia Nazira. Powinna się umyć, a przynajmniej ogarnąć ten jeden problem.
Gdy pod jej koszulkę wsunęły się dłonie Khouriego, po jej przeciętych biczem plecach przeszedł dreszcz, trochę osłabiając jej postanowienie przejścia do łazienki. Zamknęła oczy, czując znajomy już dotyk ust i ciepły oddech na szyi, by w końcu pozwolić się przytulić. Westchnęła cicho. Była już oparta nogami o podłogę, gotowa do podniesienia się z jego kolan, ale na tę jedną chwilę zrezygnowała.
- Nie będę ci grzebać po twoich skrzyniach - odpowiedziała cicho, otwierając oczy. - To tak jakbyś ty wziął moją torbę i przejrzał całą jej zawartość. Tak się nie robi.
Uśmiechnęła się nieco złośliwie i przechyliła głowę w bok, dając Nazirowi lepszy dostęp do skóry na swoim nagim teraz ramieniu. Ciężko było jej teraz myśleć rozsądnie, ale wizja brzydkiej blizny była jednak silna. Zsunęła dłonie z jego karku na klatkę piersiową i zdecydowanie odepchnęła się od niego, choć w jej oczach nie było odmowy.
- Trzeba się zaopiekować moją raną, sprawdzić czy z nią wszystko w porządku - poinformowała go. - Trochę ją całkiem olałam dzisiaj. Ale możemy jakoś to pogodzić, możesz pójść pod prysznic ze mną.
Jej uśmiech złagodniał, kiedy pochylała się, by pocałować go krótko. Krótko jednak nie do końca się jej udało, pewnie przez ten bourbon, a może przez jego dłonie, które wciąż czuła na swojej talii. Trudno było oderwać się od tej nadzwyczaj absorbującej czynności, w końcu jednak odsunęła się i powoli wstała, dopiero wtedy czując, że jednak była trochę bardziej nietrzeźwa niż sądziła. Nie na tyle jednak, by nie trzymać pionu, w końcu to była tylko jedna butelka na ich oboje, a ona nie była Rogerem. Zatrzymała się przed Khourim, rzucając mu pytające spojrzenie. To był ostatni jej zryw rozsądku i jeśli przyciągnąłby ją teraz z powrotem do siebie, to już kolejny raz by się nie oderwała, była o tym przekonana. Ale liczyła na to, że jej argumenty do niego przemówiły.
- Poza tym musisz ściągnąć ten beznadziejnie założony bandaż - dodała po chwili i parsknęła krótko śmiechem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

27 kwie 2016, o 16:46

Nie musiał widzieć jej złośliwego uśmiechu by wiedzieć, dlaczego wspomniała o torbie. Nie wywarło to jednak na nim zbyt wielkiego wrażenia, a przynajmniej na to nie wyglądało. Uśmiechnął się wręcz przeciwnie, jeszcze szerzej, odrywając usta od jej skóry lecz nie prostując się ani nie odciągając głowy.
- Faktycznie, to by było niegrzeczne - odrzucił ironicznie, usiłując brzmieć jak kulturalna osoba, którą po wypiciu bourbonu niekoniecznie się czuł. Tak czy inaczej, nie wyglądał na pogrążonego w wyrzutach sumienia z powodu przeszukania jej torby. Wręcz przeciwnie - teraz, gdy o tym wspomniała, drocząc się sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie, jednocześnie nie wypuszczając jej z objęć. Przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej, jakby spodziewając się, że w udawanym oburzeniu na jego reakcję będzie chciała umknąć do łazienki.
Ale tak nie było, przynajmniej nie przez kolejne sekundy, w czasie trwania których zdążył obsypać jej dekolt i ramię pocałunkami. A nie były one gwałtowne ani szybkie. Mieli w końcu czas, a przynajmniej tak im się wydawało po wypiciu znacznej ilości alkoholu. W rzeczywistości żadne z nich nie poświęciło chwili na sprawdzenie czasu - ani na zegarku, ani na omni-kluczu. Na szczęście ich pełen relaksacji wieczór wcale nie miał rozwalić im planu na przyszły dzień. Nawet nieobecna ciałem, ale duchem Isis musiała mieć na tyle logiki w sobie, by poinformować ich, gdy będą zbliżać się do mgławicy, a nie po prostu wlecą do niej bez świadomości tego, co w tej chwili robią. Kiepsko byłoby zdać się na działania SI samemu będąc w łóżku i Khouri musiał zabezpieczyć się na taką ewentualność.
Zatracił się już w pocałunkach, z pomocą bourbonu rzecz jasna, przez co jego uścisk zelżał. Udało jej się oderwać od niego i wyprostować, co zrobiła na tyle nagle, że na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Szybko jednak zastąpił je szelmowski uśmiech.
- Ach tak, blizny - westchnął tylko ostentacyjnie. Chyba nie do końca uwierzył jej w to, że faktycznie przez rany chciała się umyć, a nie przez zwyczaje lub czucie się brudną. - Mogę pójść i ci pomóc.
Zgodził się na jej propozycję, przez moment jeszcze trzymając ją przy sobie, obejmując w talii, nim wreszcie pozwolił jej wstać. Sam zadziwiająco zręcznie jak na stopień podpicia odepchnął się od kanapy, stając na równe nogi i tym samym zmuszając ją do odsunięcia się w stronę łazienki. Złapał ją za rękę, ale raczej nie musiał jej prowadzić - sama to zaproponowała i sama dążyła do przejścia pod prysznic, a odległości nie mieli zbyt wiele. Wnętrze nie było co prawda wielkie, ale i tak stosunkowo duże jak na statki kosmiczne, słynące z maksymalnego zagospodarowania minimalnej przestrzeni. Zdążyła jednak tylko zsunąć z siebie buty - Nazir zrobił to szybciej - nim mężczyzna znów objął ją w pasie.
W jego wzroku chował się głód. Delikatnie pchnął ją do przodu, jednocześnie łapiąc za krawędź jej bluzki i unosząc do góry. W jednym, sprawnym ruchu ściągnął ją na ziemię, pochylając się, by złożyć na jej brzuchu, a potem dekolcie i szyi kolejne pocałunki. Znaleźli się już we wnętrzu prysznica - nie przemyślał chyba tego konsekwencji. Wbudowany w mechanizm automatyczny natrysk zareagował, oblewając ich ciepłym strumieniem i nieco ocucając Khouriego, który rozejrzał się zaskoczony i, stojąc wciąż w przejściu, zaśmiał się głośno. Złapał za własną koszulkę i ściągnął ją przez głowę, znów sprawnie. Zdążyła już się zmoczyć, tak jak część odzienia Dubois, której przeszkadzał w wyjściu na zewnątrz. Komora może i mieściła ich dwójkę spokojnie, ale wejście do niej definitywnie zaprojektowano na jedną osobę i nawet lanie się wewnątrz wody nie miało tego stanu zmienić.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

27 kwie 2016, o 23:27

- Dziękuję uprzejmie - odparła i parsknęła śmiechem. - Miło z twojej strony.
Brak jakiegoś szczególnego przejęcia u Nazira jeśli chodziło o jej ranę świadczył chyba o tym, że ta goiła się tak jak trzeba i Irene nie musiała się o nią martwić. Tak przynajmniej założyła, w jednej chwili rezygnując już z uporczywego zastanawiania się czy nie wdaje się tam właśnie jakieś zakażenie. Nie bolała już tak bardzo, więc może pod leczniczym wpływem medi-żelu już się zasklepiła. Tylko jeszcze musiała zrosnąć się porządnie.
Gdy już weszli do łazienki, unikała patrzenia w lustro, bo wiedziała, że zepsuje jej to cały wieczór. A skoro Khouriemu póki co to nie przeszkadzało, to ona też mogła jakoś z tym żyć. Posłusznie cofnęła się te kilka kroków w stronę prysznica, przesuwając paznokciami po karku mężczyzny, który pochylał się i obsypywał ją pocałunkami, sprawiającymi że przechodziły ją dreszcze. Może dlatego też nie zauważyła, kiedy zrobiła o dwa kroki za dużo i wylądowała pod włączającym się nagle strumieniem wody. Próbowała naturalnie uciec spod niego, jako że miała na sobie jeszcze przecież prawie wszystkie ubrania, ale Khouri stał jej na drodze i tylko śmiał się jak wariat. Syknęła cicho, czując jak woda spływa po jej plecach, ale bardziej na wszelki wypadek, niż faktycznie z bólu. Odgarnęła włosy z twarzy i sięgnęła do guzika w pasie, by zdjąć spodnie i rzucić poza prysznic. Nie miała ich już więcej, nie mogła sobie pozwolić na to, by obie pary teraz schły przez dwa dni.
Potem uniosła wzrok na Nazira i oparła dłonie na jego brzuchu, by powoli przesunąć je w górę, najpierw po nagiej skórze, a potem po bandażu. Mimo zachłanności, którą widziała w jego oczach, ona ostrożnie i delikatnie odpięła koniec bandaża i zaczęła rozwijać go powoli, składając niedbale. Ten nie przyklejał się już do pleców mężczyzny, bo przecież on też powoli dochodził do siebie. Zebrała całość opatrunku i wyrzuciła spod prysznica tam, gdzie swoje spodnie chwilę wcześniej.
Po tym ściągnęła gumkę z włosów, pozwalając im rozplątać się powoli pod strumieniem wody i z powrotem splotła ręce na szyi Khouriego, by nie mógł się odsunąć. Stanęła na palcach i uniosła głowę, znów odnajdując ustami jego wargi, a potem szorstką szczękę i szyję, bliznę po dzikiej bestii i brzeg jego ucha. Nic nie mówiła, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że niekoniecznie jest to najbardziej profesjonalne opatrywanie ran, z jakim miała w swoim życiu do czynienia.
Ciepła woda spływająca po jej skórze trochę wybudziła ją z tego lekkiego alkoholowego otępienia, jaki zapewniał jej wypity bourbon. A może to bliskość Nazira była tak intensywna, że nie potrafiła się skupić już na niczym innym poza nim, za to akurat jego dotyk był na tyle absorbujący, że każdy receptor jej ciała ze zniecierpliwieniem wyczekiwał jego dłoni i ust. Nie poganiała go, zawsze ją powstrzymywał i tym razem nie czuła potrzeby testowania jego cierpliwości, ostatnio już swoje osiągnęła, dlatego też jeśli chciał stać w nieskończoność pod prysznicem ubrany od pasa w dół, to mu tego nie zabraniała.
Ciekawy rozwój, za pierwszym razem chciała tylko zapomnienia, odsunięcia myśli od niewiadomej czekającej na nią na asteroidzie. Teraz za potrzebowała wręcz dotyku Khouriego, choć znali się tak krótko. Nie potrafiła tego wyjaśnić i nie próbowała. Przesunęła rękami po jego ramionach, ostrożnie, w miarę możliwości omijając oparzenia i przysunęła się do niego jeszcze bliżej, choć i tak nie mieli za bardzo wyjścia, bo prysznic był raczej niezbyt wielki.
- Miałam na myśli zrobienie tego bardziej po kolei, ale skoro nalegasz - mruknęła. Zdjąć ubrania, wejść pod prysznic, taka zwykle była kolejność. Wyglądało na to, że do tej pory wszystko robiła nie tak jak trzeba.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 maja 2016, o 14:47

Jedno mogła stwierdzić na pewno - Nazir dostrzegł różnicę. Praktycznie za każdym razem musiał ją powstrzymywać przed natychmiastowym przejściem do sedna, samemu rozkoszując się w grze wstępnej niemal tak samo, jak w tym, co poprzedzała. Tym razem jednak nie tylko on całował powoli, choć też namiętnie. Mogła poczuć, jak uśmiechnął się na moment, nie odrywając swoich ust od jej. Dłoń uniósł do góry, z początku gładząc jej policzek, by później ująć jej twarz tą samą ręką i przysunąć jeszcze mocniej do swojej. Drugą objął ją w talii ramieniem i przysunął do siebie, kiedy jego bandaż poleciał już do tyłu. Nie syknął, nawet na zapas, choć istniała spora szansa na to, że po plecach woda mu nie leciała, bo stał blisko wyjścia. Jakby żeby to naprawić postąpił o krok naprzód, sprawiając, że oparła się plecami o chłodną ścianę. Nie pchnął jej, pamiętając o ranie, która, choć już względnie zagojona, wciąż przy takim ruchu mogła sprawić ból.
Chwila trwała nieokreślony odstęp czasu. Monotonnie lejąca się woda, spływająca strużkami po ich ramionach i twarzach, sprawiała wrażenie, że trwają w jednym, bardzo długim momencie. Pocałunki mężczyzny były namiętne, pełne niewysławionego uczucia, które mówiły jedno - potrzebował tych kilkunastu minut bliskości, których mokre ubrania nie mogły zepsuć.
Jego dłonie oderwały się od jej ciała tylko na moment, zjeżdżając w dół. Pochylił się, przesuwając rękoma po jej pośladkach, aż wreszcie trafiając na górną część ud. Wtedy też złapał ją mocniej, podciągając do góry i podnosząc, pozwalając, by oplotła go nogami. Jego włosy były już kompletnie mokre, jej zresztą również.
Gdy w ten sposób już praktycznie siedziała, względnie komfortowo bo opierając się o ścianę, jego usta również oderwały się od jej czerwonych warg, podążając na mokry policzek, a później na szyję, z której powoli znikały pierwsze, kilkudniowe siniaki, pozostałe po ataku Rogera już niemal wypartego z pamięci - a przynajmniej ze strefy wspomnień, które mogłyby zepsuć jej mocno humor.
W prysznicu robiło się gorąco. Woda nabierała jakby temperatury, albo po prostu atmosfera sprawiała, że ciała się rozgrzewały. Khouri na moment przytrzymał ją tylko jedną ręką, odsuwając drugą. By nie spadła na ziemię, przysunął się do niej jeszcze bliżej, mocniej opierając nią o ścianę i polegając na jej własnym chwycie. Sam uderzył w dobrze wkomponowany panel, zmniejszając temperaturę wody do letniej. Jeśli sama się nie trzymała, w tej chwili mogłaby ześlizgnąć się na ziemię, przez co on, w nagłym ruchu, włączyłby maksymalnie lodowaty natrysk, ale jeśli tylko się utrzymała to tak się nie stało.
- Chcesz wrócić do pokoju? - spytał cicho, uśmiechając się jeszcze szerzej, co widziała tylko na moment, bo szybko przysunął się do jej dekoltu, całując najpierw dół szyi, później wędrując wzdłuż linii ramienia w prawą stronę. On sam nie wyglądał, jakby zależało mu na powrocie do łóżka, ale zostawił decyzję jej.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

5 maja 2016, o 16:07

Albo plecy naprawdę były w lepszym stanie, niż się spodziewała, albo alkohol i Nazir skutecznie odwracali jej uwagę od bólu. Ale nie, chyba nie czuła go już tak bardzo. Nie była w stanie obejrzeć sobie pleców, o ile nie wyginała się karkołomnie przy lustrze, a nie robiła tego od wczorajszego poranka. Może dlatego nie zareagowała na dotyk chłodnej ściany, która wciąż jednak była mniej lodowata niż ta w kokpicie, głównie przez spływającą po niej wodę.
Zacisnęła uda na biodrach Khouriego, mimo jego silnego chwytu sama też pilnując się przed zjechaniem w dół i westchnęła przeciągle, unosząc twarz do góry. Z zamkniętymi oczami skupiała się na spływającej po jej skórze wodzie i na ustach, które błądziły po jej ramieniu. Było tak dobrze, tak normalnie i beztrosko, że nie potrafiła powstrzymać się od uśmiechu. Świat wirował jej trochę pod zaciśniętymi powiekami, ale Nazir ją trzymał, mogła więc pozwolić sobie na całkowite poddanie się sytuacji.
- A czujesz się już czysty? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i zaśmiała się krótko, przecierając twarz z wody i odgarniając z niej mokre włosy. Otworzyła oczy i spojrzała znacząco w dół. Pewnie trudno by było Nazirowi zdjąć spodnie z oplatającą go nogami Irene. - Prysznica się nie bierze w ciuchach.
Teraz już nasiąknięte wodą spodnie musiały ważyć swoje, więc prościej by było zwyczajnie się ich pozbyć. Tak samo jak całej reszty garderoby, łącznie z tą, którą miała na sobie Dubois. Puściła Khouriego i opuściła nogi z powrotem na podłogę, odpychając go lekko od siebie. Skinęła głową w stronę spodni, sama w międzyczasie zdejmując z siebie całkowicie przemoczoną bieliznę. Nie było łatwo ustać w miejscu, prysznic ją rozpraszał i wcale tego nie ułatwiał, a do tego znajdowało się w nim dwa razy więcej osób, niż w założeniu powinno. Zanim Nazir się rozebrał, Irene zdążyła nabrać żelu z dozownika i rozprowadzić go po swojej pokrytej siniakami skórze. Przez długą chwilę przyglądała się sobie, krwiakom na żebrach i na biodrze, jakby widziała je po raz pierwszy. Teraz chyba były najgorsze, bardziej widoczne nie powinny się już zrobić, wręcz przeciwnie - będą już stopniowo znikać. Wolałaby ich nie mieć wcale i ze zniecierpliwieniem wyczekiwała chwili, kiedy jej skóra z powrotem będzie równomiernie jasna i gładka. Łącznie z plecami. W tej chwili, w takim stanie po raz pierwszy chyba wstydziła się tego, jak wygląda. Nie dała tego jednak po sobie poznać, nie chciała się do takiej głupiej słabości przyznawać.
Uniosła wzrok z powrotem na Nazira i wylądowała w jego ramionach, splatając mu ręce na szyi i znajdując ustami jego usta. Kiedy była tak blisko, nie miał jak na nią patrzeć, tak było lepiej. Pociągnęła go za sobą w stronę ściany, o którą opierał ją wcześniej i poprowadziła jego dłonie pod swoje uda, by uniósł ją jeszcze raz, tym razem bez dzielących ich zbędnych ubrań. Nie, nie chciała wracać do pokoju, przynajmniej jeszcze nie w tym momencie. Westchnęła, prawdopodobnie przez alkohol znacznie głośniej niż do tej pory i przyciągnęła głowę Khouriego do swojej szyi i ramienia, sama powstrzymując się od przesunięcia paznokciami po skórze na jego plecach. Nie patrzyła na jego rany, on nie patrzył na jej siniaki, po prostu byli tutaj we dwoje, pod strumieniem wody, lekko pijani i całkowicie zaabsorbowani swoim towarzystwem. Czas przestał mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, tak samo jak wszystko inne - poza Nazirem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 13:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną Mężczyzna mruknął tylko coś w odpowiedzi, co zostało w pełni zagłuszone przez szum spływającej z sufitu prysznica wody. Posłusznie wypuścił ją z objęć, pozwalając się odsunąć. Zanim jednak sam zdjął własne, ciężkie i przemoczone spodnie, przez moment obserwował jak ona zrzuca własne. Znała już to spojrzenie, jakim ją obdarzał w takich sytuacjach. I tym razem nie obyło się bez niego. Nie było to jednak zwykłe pożądanie, które można było wycelować w dowolny obiekt westchnień, gdy tylko klimat i atmosfera temu sprzyjały. Coś jeszcze w nim sprawiało, że pojawiała się w nim cierpliwość, na którą nigdy nie mógł zdobyć się w codziennym życiu. Zarówno przy dyskusjach, jak i walkach, zawsze był człowiekiem czynu, któremu kilka sekund wystarczyło by zostać wyprowadzonym z równowagi. Nie tym razem.
Wreszcie jednak, ponaglany przez nią, zdjął ociekające wodą spodnie i wyrzucił je poza prysznic, na rosnącą kupkę przemokniętych ubrań, wokół których robiła się już kałuża. Gdy tylko pozbawiony został tego ostatniego ciężaru, szybko powrócił do niej. Jego dłonie dotknęły niegdyś nieskazitelnej skóry, teraz pokrytej siniakami i zataczały po niej kółka, odbierając jej możliwość rozprowadzenia żela pod prysznic samej. Nie musiała jednak czuć konsternacji - jego wzrok kręcił się od jej oczu, ku jej ustom, do których chwilę później dopadł, niezainteresowany podziwianiem jej wojennych blizn. Może przywykł do takiego widoku. Może wiedział, że kobieta nie lubi pokazywania się w takim stanie. A może po prostu miał dość użalania się nad tym, jak piękno i kruchość brutalnie poturbowały wydarzenia, do których doprowadził porywając ją kilka dni temu.
Posłusznie skierował swoje ręce na jej uda, unosząc ją do góry i, jak wcześniej, opierając plecami o ścianę. Przytulił ją mocno do siebie, niesiony chwilą, ciepłymi, spływającymi po ich ramionach i twarzach strużkom wody. Alkohol pomagał na wszystko - tym razem mogli skupić się na sobie, a nie na wydarzeniach, które czekały na nich następnego dnia. Nie na kolejnej walce, co do której nie mogli być pewni, nie na skazach stworzonych przez poprzednią. Myśli naturalnym tokiem wędrowały do tych kilku momentów przypominających prozę codziennego życia. Tu, na statku, na którym znalazła kąt, który mogła nazwać własnym. Gdzie powoli uczyła się fachu, dzięki któremu mogła na Crescencie zostać nie jako maskotka, jak w przypadku Hounda, a sprawując przydatną, niezbędną wręcz do utrzymania statku w sprawności bojowej na dłuższą metę funkcję.
Khouri nie zauważył, jak przy panelu na ścianie pojawiło się żółte ostrzeżenie. Czas mijał nieubłaganie, nawet, jeśli dla nich wydawało się, że tkwią w jednej chwili, ponad tym wszystkim. Ponad wskazówkami czy zmieniającymi się cyferkami na holograficznym zegarku przy łóżku Nazira. Alarm zmienił swój kolor na czerwony, a po kilkunastu następnych minutach, woda spływająca po karku mężczyzny wtulonego w jej szyję zatrzymała się. Może wbudowane w prysznic systemy, a może Isis wyłączyła natrysk by chronić zapasy wody, które statek posiadał zgromadzone. Tak czy inaczej, Nazir wydawał się być zaskoczony tylko przez chwilę, po której upłynięciu parsknął śmiechem i, z nią w objęciach, wycofał się na zewnątrz, z kabiny, ostrożnie, żeby nie wejść w ich przemoczone ubrania. Drzwi do kajuty otworzyły się, witając ich chłodem powietrza o normalnej, niższej niż ciepła woda temperaturze. Nie chcąc zmoczyć łóżka, podszedł do pierwszej powierzchni najbliższej wyjściu, którą okazał się stół.
Ciężko było stwierdzić ile konkretnie czasu minęło, nim głowa Dubois uderzyła wreszcie w miękką powierzchnię poduszki. Khouri przysunął ją do siebie blisko, jakby nie mogąc znieść dłużej niż kilkunastu sekund rozłąki, których potrzebował by nakryć ich kołdrą. Przytulił ją i pocałował po raz ostatni, nim zmorzył go, zmęczonego alkoholem i niemałym wysiłkiem fizycznym, sen.

Kilka godzin później to pikanie budzika, a może używającej komunikatora Isis, rozbudziło ich dwójkę. Khouri przetarł oczy, wciąż senny, ale posłusznie podniósł się do pozycji siedzącej, rozglądając. Powiadomienie nie okazało się być alarmem dotyczącym ich nieuchronnej utraty życia, więc szybko jego napięta mina zniknęła, a on sam z powrotem opadł na poduszkę. Widząc leżącą obok Irene, uśmiechnął się lekko, odgarniając jej okalające twarz włosy do tyłu i przesuwając dłonią niżej, wzdłuż jej kręgosłupa, ciesząc się ostatnimi takimi minutami nim wstanie i będzie musiał wrócić do rzeczywistości. Kac wyraźnie mu nie doskwierał, a przynajmniej nie był tak męczący póki nie wyjdą z łóżka. Poza kołdrą będzie mógł zaatakować z całą swoją siłą. Mężczyzna korzystał z tych kilku niewinnych minut przed tą nieuchronną tragedią.
- Dolatujemy do mgławicy. Mamy dwie godziny - westchnął wreszcie, odsuwając się i kładąc na plecach, wzrok wbijając w sufit. Brutalna rzeczywistość wracała zbyt szybko.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 14:43

Beztroska nigdy nie trwała w nieskończoność, zawsze przychodził moment kiedy trzeba było wyrwać się z objęć przyjemności i wrócić do życia, które było znacznie bardziej prozaiczne, a Irene do kolejnego dnia odnosiła się wręcz niechętnie. Może dlatego przez cały czas powstrzymywała Nazira, przejmując od niego nieco tej cierpliwości, której zawsze jej brakowało, może dlatego doczekali wyłączenia się prysznica i musieli przenieść się gdzieś indziej. Lepiej się czuła, gdy z jednej strony przyciśnięta była do ściany, a z drugiej do Khouriego - kiedy woda przestała lać się na nich z góry, a on postanowił przejść z powrotem do kajuty, znów zaczęło kręcić się jej w głowie i znów, tak jak za pierwszy razem, mogła wpatrywać się w wirujący sufit. W półmroku, który został tam od momentu wyłączenia vidu do teraz, bardziej absorbujący był jednak pochylający się nad nią Nazir. Przesuwała dłońmi po poranionej skórze na jego klatce piersiowej, po ramionach i bliznach na szyi, by później już przestać kurczowo trzymać się rzeczywistości i pozwolić sobie na całkowite poddanie się uniesieniom. I nawet jeśli Isis nie widziała ich w tej chwili, to słyszała już na pewno.

Sen nie przyniósł nic dobrego. W pierwszą noc po powrocie z asteroidy Irene była zbyt wycieńczona, by śnić. Po prostu padła i podniosła się pół doby później, odsypiając ból, wykończenie i emocje, których nie czuła nigdy przedtem. Teraz te wróciły do pobudzonej przez alkohol podświadomości, przypominając o tym, o czym Francuzka usiłowała zapomnieć. Potrafiła nie myśleć o rzeczach, o których myśleć nie chciała, potrafiła odepchnąć od siebie wiele, ale nie kontrolowała swoich snów. Nie szła teraz z dyspozytorem wody korytarzami asteroidy, tylko czekała na niego, usychając z pragnienia. Gdzieś w oddali było już słychać znajomy dźwięk kół wózka, więc ktoś szarpnął ją za włosy - połowa została w jego dłoni, a Irene nie miała już siły protestować. Zamiast wózka przyszedł jednak Khouri, a kiedy podniosła na niego zmęczone spojrzenie, zamiast wody dostała kopniaka w żebra.
To ją obudziło. Nie poderwała się natychmiast z łóżka, ale otworzyła oczy, a na widok tej samej twarzy zesztywniała momentalnie w irracjonalnym przerażeniu. Przypomnienie sobie wczorajszego dnia nie zajęło jej jednak dużo czasu - znacząco pomógł w tym czuły dotyk, tak kontrastowy w stosunku do tego, co działo się we śnie. Zamknęła oczy jeszcze na chwilę, nadal się nie odzywając, usiłując uspokoić zszargane nerwy. Westchnęła w końcu, chwilę po tym, jak zrobił to Nazir. Strach przed dzisiejszym dniem zaczął powoli zaciskać na Irene swoje szpony, nie wiedziała jak długo będzie w stanie to ukrywać.
- Pójdę się ubrać - powiedziała cicho i podniosła się z łóżka, nie patrząc na Khouriego. Nie bardzo miała skąd wziąć tu ubrań, bo wszystkie leżały na podłodze w łazience, prawdopodobnie w większości mokre, więc poszła tylko po ręcznik i owinęła się nim, z jakiegoś powodu czując sporą niechęć do chodzenia po pokładzie nago. Zajrzała po drodze w lustro - odgarnęła włosy z twarzy i przyjrzała się siniakowi na policzku. Wydawało się jej, że zaczynał znikać, albo się do niego zwyczajnie przyzwyczajała.
Dopiero po wyjściu z łazienki spojrzała na Nazira i zmusiła się do uśmiechu.
- Widzimy się w mesie?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 15:52

Uniósł brwi zaskoczony, widząc jej przestraszoną minę, z którą zareagowała na jego widok.
- Co jest? - spytał, przez moment przyglądając się jej kiedy wychodziła spod kołdry. Sam siedział, obserwując tylko jak przechodzi do łazienki by wyjść z niej owinięta ręcznikiem. Westchnął cicho, opuszczając nogi na podłogę i po krótkiej chwili podnosząc się do góry. Przeczesał palcami włosy, przetarł twarz, dochodząc do siebie w kilka sekund, nim podszedł do jednej ze skrzynek, by wyciągnąć stamtąd świeżą bieliznę.
- Może być - odpowiedział, szukając następnych części swojego ubioru. Nie zajęło mu to dużo czasu - już dwie minuty później w pełni ubrany w ciemne spodnie i białą, dla odmiany, koszulkę, wyszedł z kajuty z uruchomionym omni-kluczem, dając jej samotność i spokój, których tak w tej chwili, według niego przynajmniej, potrzebowała. Możliwe jednak, że po prostu sam czuł się lepiej zajmując planowaniem. Nawet, jeśli wiedzieli już doskonale jak wyglądać i przebiegać ma cała akcja, w dodatku kilka godzin wstecz.
Tak czy inaczej, gdy dotarła do mesy, siedział już przy stole przeglądając dane na datapadzie. Przed sobą miał kubek z parującą kawą, a identyczny stał obok, razem z cukrem do wsypania, bo przygotował napój również jej. Oprócz tego przed jej miejscem leżało opakowanie tabletek nieznanego przeznaczenia.
- Na kaca - wyjaśnił tylko, rozwiewając wątpliwości. Obserwował ją uważnie odkąd weszła do pomieszczenia, jakby zastanawiając się, co dzieje się wewnątrz jej głowy, do której nie mógł zajrzeć. - Chcesz przelecieć przez plan jeszcze raz? - zasugerował, wskazując na datapad. Nie mieli zbyt wiele czasu, teraz już niewiele więcej niż półtorej godziny, nim dotrą do mgławicy i zaczną wprowadzać go w życie. Konfrontacja z Houndem nie miała nastąpić od razu, przedtem musieli poradzić sobie ze Stingiem - a raczej miała to zrobić Isis i sterowany przez nią Crescent. Po wejściu na pokład wszystko musiało być płynne, niekoniecznie jedną część planu uda im się wykonać, jeśli ocenili przygotowanie najemników źle.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 16:47

Nie odpowiedziała na pytanie Khouriego, udała że go nie usłyszała, bo tak było wygodniej. Nie widziała powodu, dla którego miałaby mu wyjaśniać rzeczy, które z całą pewnością by go nie uszczęśliwiły. To był już jej problem, w jej głowie, już dawno przestał mieć z nim cokolwiek wspólnego i jeśli mógł zrobić coś, by pomóc jej sobie z tym poradzić, to robił to już doskonale. Nie pamiętała już w ciągu dnia o tych kilku minutach w magazynie na asteroidzie. Tylko sny wciąż rozpamiętywały tę chwilę, ale też przecież wcześniej czy później przestaną.
Przeszła do swojej kajuty i zrzuciła z siebie ręcznik, by ubrać się w czarny kombinezon, który zawsze nosiła pod pancerz. Zapięła go pod samą szyję i przejrzała się w lustrze, po chwili namysłu związując od razu włosy w wysoki kucyk. Chciała być przynajmniej częściowo gotowa do tego, co ich czekało, nawet jeśli mieli do tego jeszcze niecałe dwie godziny. Jak zawsze, jednocześnie za mało i za dużo czasu. Nie wiedziała co ma robić do momentu, którego tak się obawiała. Zjeść śniadanie, przynajmniej spróbować. I nie okazywać niepewności. Jedno i drugie wydawało się w miarę proste.
Weszła do mesy już całkowicie obudzona, ignorując intensywne spojrzenie Khouriego. Usiadła przed swoją kawą i sięgnęła po cukier, by rozerwać torebkę i wsypać go do gorącego napoju.
- Dzięki - rzuciła, nie precyzując, czy ma na myśli tabletki, czy czekającą na nią kofeinę. Uniosła na Nazira rozbawione spojrzenie. - Nie mam kaca, ale podobno im się jest starszym, tym gorzej się człowiek czuje rano, więc może ty powinieneś je wziąć - skinęła głową w stronę leków. Nie panikować. Łatwo było żartować sobie teraz, kiedy jeszcze nie do końca czuła powagę sytuacji.
Zamieszała zawartość kubka i upiła łyka, po chwili namysłu wstając, by podejść do szafki z jedzeniem. Wczoraj znów nie zjedli kolacji i mimo stresu znów czuła ssanie w żołądku.
- Chcesz coś? - spytała, wyjmując sobie porcję naleśników i wkładając je do podgrzewacza. Nawet jeśli zje połowę, to z tak zaciśniętym żołądkiem to będzie spory sukces. - I tak, chętnie. Chociaż pewnie plan jak zwykle nie będzie zakładał połowy niespodzianek - mruknęła, stojąc i wpatrując się przez szybkę w swoje jedzenie. Chociażby jej reakcji na Hounda, której nie potrafiła przewidzieć. Nie potrafiła też przewidzieć reakcji Hounda na nią. Jednocześnie miała nadzieję, że Nazir go zabije zanim zrobi się to za trudne i liczyła na to, że najemnikowi nic się nie stanie, po prostu mu przejdzie i poleci w swoją stronę. Obróciła się do Khouriego i wbiła w niego zamyślone spojrzenie, stukając paznokciami w blat. - Mów.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 17:33

Skinął głową, choć dopiero chwilę później zdołał oderwać od niej wzrok. Oszczędny uśmiech był jego jedyną reakcją na przytyk dotyczący wieku. Odsunął tabletki, sam również z nich nie korzystając - choć mógł jedną wziąć wcześniej, zanim jeszcze przyszła.
- Weź mi to samo, co sobie - mruknął tylko gdy brała sobie, jak się okazało, naleśniki. Przyjął je wpatrując się w datapad i porównując jakieś dane zapisane na nim z tymi, które znajdowały się na jego omni-kluczu. Złapał co prawda widelec i skubał nieco śniadanie, wyraźnie jednak też nie miał apetytu.
- Mam nadzieję, że niespodzianek będzie najmniej - westchnął, palcem przesuwając ponad datapadem w stronę swojego urządzenia zapiętego na ręce. Po krótkiej chwili nad stołem wyświetlony został holograficzny schemat mgławicy tytana, z zaznaczonym przekaźnikiem i miejscem tuż za nim, z którego wyleci Crescent.
- Wlecimy do systemu w pełnej prędkości. Zanim Sting zdąży zareagować. Czterdzieści minut temu znaleźliśmy się w zasięgu pierwszych boi komunikacyjnych i Isis udało się zdobyć kody identyfikacyjne Rosemary. Otworzymy komunikację ze Stingiem pod pozorem powrotu z Febe. Zauważą, że nie wylecieliśmy z kanału przekaźnika, tylko obok, ale to na tyle nieprawdopodobne, że raczej uznają to za błąd na radarze.
W kwestii tego Nazir wydawał się być przekonany. Przerwał na moment by włożyć sobie do ust odkrojony kawałek ciepłego naleśnika. Nie wydawał się mieć satysfakcji z jedzenia, choć ciężko było stwierdzić, czy była to wina wybranego dania, czy stresu przed walką.
- Gdy tylko odpowiedzą na nasz komunikat, Isis prześle radiowo wirusa. Powinien dać jej kontrolę nad częścią systemów uzbrojenia zanim wejdziemy w ich zasięg, ale wszystko zależy od tego, jak szybko odpowiedzą na nasze wezwania. Do czasu dolecenia na miejsce, powinniśmy ich kompletnie obezwładnić. Zostanie nam wejście na pokład, dolną śluzą.
Na holograficznym obrazie nakreślały się linie, prawdopodobna lokalizacja Stinga, cała masa cyferek i wyskakujących danych - o trajektorii lotu, o szybkości przesyły danych, nawet o procentowej szansie na wyjście Crescenta bez szwanku ze starcia. Ta prezentowała się mało ciekawie - 38%. Z drugiej strony szansa na unicestwienie ich przy pomocy uzbrojenia Stinga wynosiła zaledwie 7.92%. Nie zniechęcało to Khouriego, który wydawał się na to nawet nie patrzeć.
- Znaleźć Hounda będziemy musieli już na miejscu. Może uda nam się dostać materiały z monitoringu i go zlokalizować. Może - podkreślił, wyłączając obraz i przenosząc swój wzrok na siedzącą obok Irene. - Jesteś gotowa?
Nigdy nie spytał jej nawet, czy nie wolałaby zostać na miejscu zamiast iść z nim. Ostatecznie to jej problemy teraz załatwiali, do czego Nazir zobowiązał się choć nie miał do tego zbyt wielkich podstaw, przynajmniej patrząc na to dość obiektywnie. Nie w jego odczuciu jednakże.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 21:05

Skinęła głową, słuchając planu, który już ogólnie znała, choć tym razem Nazir mówił o szczegółach. Usiadła przed nim, stawiając na stole oba talerze i trochę jej zajęło przekonanie się do jedzenia, ale w końcu zaczęła niemrawo dłubać widelcem w naleśniku. Wydawał się nie mieć smaku, może dlatego tak trudno było zjeść chociażby połowę. Ale dawno już nauczyła się, że nie powinna rezygnować z posiłku, bo z jej szczęściem nigdy nie wiadomo kiedy nadarzy się okazja na następny.
- Pokładasz dużą ufność w Isis - powiedziała cicho, pochylona nad talerzem. Ona by tak nie ryzykowała, ale z drugiej strony ona w ogóle nie zdecydowałaby się na atak na Stinga, gdyby nie Khouri. Skoro on wierzył w to, że SI da sobie radę, to Irene nie miała wyjścia, jak zrobić to samo.
Wyjście bez szwanku oznaczało całkowite uniknięcie obrażeń. To nie znaczyło, że Sting pokiereszuje ich na tyle, że nie będą mogli potem odlecieć. A wszystko da się przecież naprawić albo wymienić. Prawdopodobieństwo wyglądało całkiem optymistycznie, o ile cokolwiek mogło w tej sytuacji tak wyglądać. Po raz pierwszy chyba w życiu Irene nie czuła ekscytacji przed czymś nowym i emocjonującym. Prościej by było, gdyby miała pewność, że Hound nie szuka jej z żadnego innego powodu jak zemsta za uszczerbek na honorze. Że niczego nie będzie od niej chciał.
Nie wiedziała jak odpowiedzieć na to pytanie, więc w chwili, gdy Nazir je zadał, wpakowała do ust spory kawałek naleśnika i zajęła się nadzwyczaj absorbującym przeżuwaniem go. Dało jej to czas na przybranie bezpiecznej i w miarę możliwości wiarygodnej maski obojętności, która mogłaby uspokoić Khouriego. Przełknęła kęs i uniosła wzrok na mężczyznę, wzruszając ramionami.
- Pancerz jest czysty i czeka. Wezmę Wdowę, skoro nie będzie potrzebna... subtelność. Spędziłam trochę czasu nad swoim kamuflażem w przerwie od grzebania w Crescencie, powinien być bardziej efektywny. Nie wiem, co więcej mogę zrobić.
Domyślała się, że to nie była do końca odpowiedź na jego pytanie, ale od tego drugiego, głębszego dna trzymała się z daleka. Liczyła na to, że Khouri ma w sobie wystarczająco wiele empatii, by robić to samo. Jej spojrzenie było pogodne i spokojne, zupełnie jakby w jej głowie nie szalała w tej chwili burza. Pytał już wcześniej, czy na pewno z nim chce iść i powiedziała mu przecież, że owszem, bo nie wyobrażała sobie posyłania go tam samego - to były jej demony.
- Jak twoje plecy? Dasz radę nałożyć znów pancerz? Może owinę ci je bandażem jeszcze na te... kilka godzin - trudno było określić ile czasu to potrwa, więc strzelała. Wzięła do ust kolejny kawałek naleśnika. Kończyła pierwszego, a czuła się jakby zjadła ich pięć. Popiła kawą i westchnęła. - Chciałabym to już mieć za sobą i lecieć na tę Thessię.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 21:20

Również zajął się jedzeniem, tym razem sobie kupując trochę czasu nim odpowie na jej spostrzeżenie odnośnie SI. Szukał odpowiednich słów przeżuwając kawałki naleśnika trochę wolniej niż miał w zwyczaju na co dzień pochłaniać jedzenie.
- Wiem, że umie robić takie rzeczy - odrzucił zdawkowo, nie siląc się na przekazanie większej ilości szczegółów.
Wrócił do jedzenia zatrzymując się tylko na chwilę, by wypić łyk stygnącej powoli kawy. Dawał i sobie, i jej czas na każdą odpowiedź. Choć wyglądała pogodnie, nie wydawał się być przekonany tym obrazem - wcześniej pokazała swoją reakcję na samą myśl pogoni za Houndem, a teraz była w pełni spokojna. Jakby z pewnością siebie i szczęśliwego zakończenia tej historii była gotowa wyjść przez śluzę, przejść na pokład Stinga i strzelić czarnoskóremu najemnikowi w środek czoła. Chyba się tego nie spodziewał, stąd na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie.
- Czekać - westchnął jedynie, nie widząc również wiele innych opcji spędzenia czasu na jej przygotowaniach. Nie chciał dodawać, żeby poustawiała sobie wszystko i nastawiła się na całość konfrontacji mentalnie, bo żył jej fałszywym obrazkiem odhaczenia tego punktu z listy. Ot, sielanka przy śniadaniu pełnym uśmiechów. - Możesz zabandażować, na wszelki wypadek. Ale to potem.
Machnął obojętnie ręką, kończąc swoją porcję naleśników. Skorzystał z możliwości i wstał, szurając krzesłem po podłodze gdy odsuwał je od stołu. Podszedł do śmietnika i pozbył się opakowania, wracajac po chwili po kawę i tabletki, które wrzucił do jednej z szafek. Stanął oparty plecami o blat, a przodem zwrócony ku stołowi i Irene.
- Mogę zawołać cię pół godziny przed, jeśli chcesz się czymś zająć teraz - wzruszył ramionami, unosząc kubek do ust i upijając łyk ciemnego napoju.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 maja 2016, o 21:47

- Czekać - powtórzyła cicho. No tak, jakiej innej odpowiedzi mogła się spodziewać? Wszystko było już przygotowane, jedyne co, to Nazir mógł skupić się na rozmowie z Isis i ustaleniach dotyczących samej akcji. Irene nie będzie do tego przydatna, Khouri posiadając schematy Stinga już wiedział więcej, niż ona, która mieszkała tam przez ponad pół roku. Może przyda się do czegoś później, jak już przejdą przez śluzę.
Udawała za to, że nie widzi niedowierzania, jakie odmalowało się na twarzy Nazira. Nie chciała mu mówić o wszystkim, a on wcale wszystkiego nie chciał wiedzieć. Miała się przyznać, że jest przerażona? Że nie wie, czy będzie w stanie zrobić cokolwiek, nie wspominając o naciśnięciu spustu? Że nie wierzy w umiejętności SI i jakoś się jej nie widzi walka z trzydziestoma najemnikami Hounda, w momencie, kiedy ich było dwoje? Rzucali się w paszczę lwa. Nie, Khouri nie musiał tego wiedzieć, zresztą może właśnie on miał rację, z tymi swoimi obliczeniami, procentowymi szansami na powodzenie i całą resztą swoich tabelek. Nie musiała mu tego niszczyć swoimi dziwactwami, na które nie miała wpływu.
Przeniosła na niego wzrok znad talerza, gdy stanął oparty o szafki i skinęła powoli głową. Potrzebowała czasu dla siebie, w tej chwili mocniej niż kiedykolwiek wcześniej i bardziej, niż leki na kaca, przydałyby się jej takie na uspokojenie. Zanim adrenalina zmusi ją do spięcia się i zachowywania się racjonalnie, wolała zostać ze swoim strachem sama.
- Będę u siebie - poinformowała go. To było przyjemne uczucie, móc powiedzieć coś takiego, ale nie uśmiechała się już, jako że Khouri na jej uśmiechy nie odpowiadał. Może przesadziła z udawanym optymizmem, zachowywanie się jak kretyn jednak nie było dobrym rozwiązaniem.
Tymczasem jeszcze została w mesie, by na siłę dojeść śniadanie do końca. Potem posprzątała po sobie, a kubek z kawą zabrała do kajuty. Postawiła go na biurku i chwilowo zignorowała, bo była wystarczająco pobudzona, nie potrzebowała dodatkowego zastrzyku kofeiny. Otworzyła szafkę z pancerzem i wyłożyła go na łóżko, obok niego kładąc Wdowę. Potem sama usiadła na brzegu materaca i wpatrzyła się w zestaw, przesuwając bezmyślnie palcami po leżącym najbliżej nagolenniku. Ciekawa była, czy ludzie Hounda go rozpoznają. Pancerz, w którym Irene będzie. Walczyli z Nadią ramię w ramię, takie rzeczy się zapamiętywało. Gdyby miała zamknięty hełm, może udałoby się wywołać chwilową konsternację w miejscach pokładu, w których by się pojawiała. Wizjer jednak tak nie działał, odsłaniał zbyt wiele. Ciekawe, czy Nadia została z Houndem, czy należała do tych, którzy zrezygnowali ze współpracy, by zacząć szukać szczęścia na własną rękę. Podejrzewała, że to drugie. Martwiła się o Nazira. Z reguły nie przywiązywała się do ludzi, ale mimo wszystkiego co przeszła, mniej lub bardziej z jego winy, nie potrafiła sobie wyobrazić Crescenta bez niego. Może powinna pójść do maszynowni, zrobić jakiś przegląd, którego nie zdążyła zrobić wczoraj, Isis na pewno by jej przypomniała co wymaga kontroli, ale wiedziała, że nie będzie w stanie się na niczym skupić.
Odwróciła się więc do okna i wpatrzyła się w widok, którego nie wyłączała - niezależnie od tego, co by się działo, z jej kajuty zawsze można było i będzie wyjrzeć na zewnątrz. Złapała kubek z kawą, tylko po to, by dla smaku powoli dopić stygnącą już kawę, jakieś dziesięć minut później z towarzystwem papierosa. Nie wiedziała, o czym myśleć, czy o samym Houndzie, czy o walce, do której była przygotowana tylko teoretycznie, a w praktyce wszystko zwykle wyglądało zupełnie inaczej... Pozwoliła więc myślom pędzić swoim torem, kontrolując je tylko na tyle, by nie zwariować jeszcze zanim dojdzie co do czego. Później zaczęła niespiesznie ubierać się w pancerz, a jego znajomy ciężar - choć nie był duży - obudził w niej uczucia, które pamiętała z asteroidy. Wyszła stamtąd, nie widziała więc powodu dlaczego nie miałaby sobie poradzić teraz. Gorszego gówna niż kopalnia Hamesa chyba już nigdy nie doświadczy.
Czekała.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 maja 2016, o 15:23

http://i.imgur.com/Z4JwoMh.png[/imgw]
La Belle et la bête
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Irene Dubois
“Even death has a heart.”
― Markus Zusak

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pozwolił jej wyjść, skinięciem głowy przyjmując do wiadomości jej decyzję oraz miejsce, w którym będzie mógł ją znaleźć. Gdy opuściła mesę, przez dłuższą chwilę stał jeszcze w miejscu nim również wyszedł z kajuty, kierując się w stronę kokpitu. Została sama ze swoimi myślami, obawami i strachem. Z pustką za oknem, w którą mogła wbić swoje spojrzenie, choć wciąż napotykało ono tylko fantazyjne kształty, przebłyski i źródła promieniowania niewidzialnego gołym okiem. Poruszali się z prędkością szybszą niż światło, wymykali się mu, z największą, możliwą dla Crescenta prędkością lecąc ku Mgławicy Tytana, by z pełnym impetem wlecieć do systemu Haskins, gdzie powinien czekać na nich Sting. Dioda w rogu iluminatora pikała, informując Irene o połączeniu do extranetu na wypadek, gdyby chciała pobrać jakieś ciekawe widoki zewnętrzne, lub też wgrać lokalne pliki znajdujące się w bazach Crescenta. Do nich Nazir wrzucił schematy, które pokazywał jej w mesie. A może zrobiła to Isis. Tak czy inaczej, Dubois mogła oglądać świat zewnętrzny, lub patrzyć, jak ich kropka zbliża się nieuchronnie do wejścia do systemu, na którym w trójwymiarze przedstawiony został przekaźnik, słońce, jedyna planeta, a wreszcie domniemana pozycja Stinga zaznaczona z czerwonym wykrzyknikiem.
Godzina prawdopodobnie nie zleciała jej zbyt szybko. Oczekiwanie potrafiło być męczące, szczególnie takie, któremu towarzyszyły nerwy i strach. Niepewność co do tego, co zastaną w Mgławicy Tytana, co zobaczą na Stingu, jak SI poradzi sobie z systemami statku Hounda, wszystko to musiało dawac dość paraliżujący efekt gdy już dopuściło się te odczucia do siebie. A w końcu Irene była teraz w swojej kajucie. W jej małym skrawku na tym statku, w którym mogła siedzieć zamknięta, na łóżku lub na ziemi, wpatrywać się w ścianę lub okno, płakać, śmiać się lub znudzona czytać książkę i nikt jej nie widział, oraz nie miał prawa jej oceniać.
Oczekiwanie jednak się skończyło. Piknięcie w drzwiach uprzedziło wejście Nazira do środka, dając jej czas na możliwe zablokowanie drzwi, jeśli nie chciałaby go wpuścić. Ciężko było krzyczeć przez uszczelniane drzwi z pytaniem, czy mógłby wejść, więc Khouri po prostu przestąpił przez próg. Nie miał na sobie koszulki, a w dłoniach trzymał bandaż. Do przylotu do Mgławicy mieli dwadzieścia dziewięć minut.
- Mogę? - spytał z uprzejmości, bo wszedł już do środka i przystanął obok, po chwili zastanowienia opadając na łóżko. Uniósł bandaż wyżej, dość jednoznacznie na niego wskazując. W końcu obiecała mu pomóc. - Za chwilę możesz zacząć się ubierać. Będę w kokpicie tuż przed i podczas akcji, przynajmniej do czasu, aż uda nam się zadokować na Stingu. - dodał, czekając, aż pomoże mu z opatrunkiem.
- Jak się czujesz?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 maja 2016, o 16:06

Miała dużo czasu, żeby nastawić się psychicznie, a jednak nie czuła się całkowicie przygotowana. Ale chwila sam na sam ze swoimi emocjami sporo jej dała - poza tym, że przez chwilę rozważała ucieczkę, skoro już znajdowali się w bardziej cywilizowanym fragmencie galaktyki. Panika jej przeszła, pozostał niepokój, z którym zwyczajnie musiała się pogodzić. Na asteroidzie napędzała ją nienawiść, teraz nie wiedziała, do jakiego uczucia się odwołać. Postanowiła więc po prostu robić to, co będzie kazał jej robić Khouri, bo on lepiej wiedział jak się za to wszystko zabrać. W końcu był żołnierzem, pół życia w wojsku dawało pewne rozeznanie taktyczne, którego Irene się dopiero uczyła.
Gdy Nazir wszedł do kajuty, stała przy oknie, wpatrzona w nie w zamyśleniu. Odwróciła się do niego, przesuwając spojrzeniem po jego klatce piersiowej i ramieniu, aż zauważyła bandaż. Skinęła głową i usiadła na łóżku, odbierając od Khouriego opatrunek. Przyjrzała się jego plecom, widząc już, gdzie zostaną blizny, a gdzie goiło się ładnie. Przeszło jej przez myśl, że może faktycznie prostsze byłoby życie we Francji, to od którego uciekła. Wtedy na pewno nie miałaby pleców przeciętych biczem i nie opatrywałaby poparzeń od pancerza.
Mruknęła coś twierdząco w odpowiedzi na informację Nazira i zaczęła powoli owijać bandażem jego klatkę piersiową, przygryzając w zamyśleniu policzek od środka. Pewnie ona sama też wyląduje w kokpicie, stamtąd w końcu będzie najlepszy widok, będzie na bieżąco wiedziała, co się dzieje. Nie widziała powodu, dla którego miałaby w tym czasie siedzieć gdziekolwiek indziej, chyba że Khouri ją stamtąd wygoni.
Uniosła wzrok znad bandaża, gdy po raz kolejny zadał to samo pytanie, tylko sformułowane w inny sposób. Zaczynała mieć dość. Opuściła spojrzenie z powrotem na rozwijaną, białą rolkę i zacisnęła zęby, przez chwilę uparcie milcząc.
- Czemu ciągle mnie o to pytasz? Fantastycznie - odparła w końcu. - Co mam ci powiedzieć? Chcesz usłyszeć, jak bardzo jest źle, żebyś spędził następne pół godziny na zastanawianiu się co z tym zrobić, czy jak bardzo jest dobrze, tylko po to, żebyś mógł w to nie uwierzyć? Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie - miała wrażenie, że mówiła to już kiedyś, i to nie raz. W sumie powinna sobie chyba to wytatuować na czole. Wstała, by mieć wygodniejszy dostęp do bandażowanych ramion. - Jak chcesz wiedzieć coś konkretnego, to zadaj konkretne pytanie. Nic mnie już nie boli, szwy na plecach trochę ciągną.
Niełatwo było zachować się spokojnie i Irene chyba wkroczyła w etap, w którym nie było trudno ją wyprowadzić z równowagi. Khouri mógłby to zauważyć i skupić się na swoim doskonałym planie, zamiast martwić się o nią. Nie zastanawiał się nad tym, jak będzie się czuła kiedy obryzga ją mózgiem leżącego na niej człowieka i nie zastanawiał się, kiedy tłukł ją do nieprzytomności, mógłby teraz przestać wysilać się na troskę. Zacisnęła znów zęby, zdając sobie sprawę z tego, że jest trochę niesprawiedliwa, postanowiła nie mówić nic więcej, przynajmniej na razie. Rozwinęła bandaż do końca i przypięła go dokładnie, by odsunąć się i skinąć głową.
- Zrobione - rzuciła. - Oby tym razem ten twój pancerz przyniósł więcej dobrego.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 maja 2016, o 18:46

Milczał, pozwalając jej obandażować jego klatkę piersiową i odchylając ręce, by dać jej lepszy dostęp do ramion, gdy dotarła do tego poziomu. Obserwował ją przy tej czynności, choć bez widocznego zaciekawienia - ot, uważnie, niemal nachalnie, jakby chciał widzieć wymalowane na jej twarzy reakcje gdy wypowiadała odpowiedzi na jego pytanie. Nie taką chciał zresztą usłyszeć, ale ciężko było określić, czy spodziewał się jej, czy nie. Nie wydawał się być zbyt zaskoczony jej ostrą odpowiedzią. W milczeniu odczekał, aż zawiąże opatrunek i sprawdził, czy nie jest nigdzie poluzowany.
- Obyś została dużą dziewczynką do chwili, w której trzeba będzie przestrzelić Houndowi głowię - odparł, bez frustracji, lecz jakby nagle zmęczony całą sytuacją. Wstał, przeciągnął się nieco, po raz ostatni sprawdzając jak leży na nim bandaż. - Dziękuję.
Skinął jej głową i, nie zmuszając do dalszej konwersacji, skierował się do drzwi i przeszedł przez nie, wychodząc na korytarz i skręcając w stronę swojej kajuty.
Kolejne dwadzieścia minut upłynęło jej w samotności, jeśli nie zdecydowała się wyjść z kwatery wcześniej. Nazira znalazła dziesięć minut przed czasem siedzącego w kokpicie na miejscu pilota. Na drugim leżał niedbale rzucony na siedzenie hełm, karabin oraz pistolet. Sam mężczyzna miał na sobie już pancerz. Podreperowany, wyczyszczony, nie wyglądał tak źle jak bezposrednio po wydarzeniach na asteroidzie, choć wciąż nosił na sobie wiele rys czy śladów wypełnień omni-żelem. Khouri siedział wpatrując się w pulpit sterujący przed sobą, w ustach trzymał nieodpalonego papierosa.
Niezapytany, nic nie mówił. Przeglądał tylko dane aż do momentu, w którym Isis krótkim, cichym komunikatem dała im znać, iż wytracanie prędkości właśnie się kończy.
Przewidywany czas wlotu do wnętrza systemu za minutę, dwadzieścia osiem sekund.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

30 cze 2016, o 10:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tak jak powiedział, Nazir skierował się do własnej kajuty, żeby rozebrać się z umiarkowanie zniszczonych części pancerza i wziąć prysznic. Gdy go zastała kilkadziesiąt minut później, siedział na kanapie przed rozłożonymi na stole częściami uzbrojenia. Obok leżała tubka nie tylko omni-żelu, ale też medi. Zdążył wziąć prysznic i zdjąć z siebie całość oprzyrządowania, dlatego teraz jego włosy były mokre, a klatki piersiowej nie przykrywała żadna koszulka. Stare bandaże zdjął już i wyrzucił, teraz najwyraźniej pozwalał ranom na plecach oddychać nieco więcej.
Nie wyglądały tak źle. Nie było tam już bąbli ani krwi, zaledwie strupy, blizny i zaczerwienienia, które musiało wywołać kolejne przywdzianie pancerza.
- Pomogło? - zagadnął kobietę, łapiąc do rąk rękawicę i aplikując do jednego ubytku nieco omni-żelu, który następnie formował uruchamiając rozgrzane omni-ostrze. Miał w tym jakąś wprawę, po prostu zajmowało mu to nieco dłużej niż Irene, a wtedy, na Stingu, wszystko robił na szybko. Teraz poprawiał poprzednie błędy.
Na stole, oprócz części i tubek, leżała zwyczajowo popielniczka i paczka papierosów. Wewnątrz naczynia już było kilka zgniecionych niedopałków, a zauważalny przy wyjściu dym, którego jeszcze nie pozbyła się klimatyzacja, wskazywał na to, że Nazir uciekł do innej używki niż alkohol. W tle grała cicha muzyka, dioda na ścianie drgała w rytm, informując o aktywnym radiu lub odtwarzaczu.
- Lecimy na oparach, ale za kilka godzin będziemy przy stacji paliw. Za jakieś dwadzieścia będziemy na Thessii.
Odłożył rękawicę na bok. Poprzedniego ubytku nie było już nawet widać, póki nie podniosło się części pod światło. Dopiero wtedy zabrał się za napierśnik, który został jako ostatni, z największą ilością szram. Najpierw omni-ostrzem poprawił to, co na szybko zepsuł ostatnio, a dopiero wtedy sięgnął po nowy omni-żel, by nałożyć kolejną warstwę.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

30 cze 2016, o 14:56

- Zapomniałam o nich - odpowiedziała cicho, oglądając się za siebie, jakby chciała przez szybę zobaczyć dryfującą kapsułę. - Nie, nie obchodzi mnie to.
Dobijanie resztek mijało się z celem. Owszem, ludzie którym pozwolili uciec, mogli stwierdzić nagle, że bardzo potrzebują się zemścić za zamordowanie ich wspaniałego przywódcy, ale w tej chwili Irene nie miała do tego głowy. Pokręciła głową i drgnęła, czując palce Nazira zaciskające się na jej dłoni. Dotyk wydawał się jej obcy, może przez to, że potrafiła zrozumieć co przeszła Alice, choć w mniejszym stopniu i teraz nie mogła przestać o tym myśleć. Utkwiła spojrzenie w ich splecionych rękach i zmarszczyła brwi. Ya amar musiała zdjąć z siebie pancerz i wziąć prysznic, by zmyć z siebie cały brud dnia dzisiejszego.
Butelkę zabrała ze sobą i dopiła ją do końca, duszkiem, jeszcze zanim skończyła odpinać kolejne elementy pancerza. Skrzywiła się, bo choć miód był naprawdę dobry, to w takiej ilości w takim tempie nie dało się docenić jego smaku. Popiła wodą z kranu i w końcu znalazła się pod prysznicem. Dobrze było czuć gorącą wodę spływającą po skórze, zbierającą się we włosach, które nabierały ciężaru i zmywającą plamki krwi z twarzy i szyi. Teraz też, kiedy miała mokrą twarz, nie było widać, że płacze, mogła więc udawać sama przed sobą, że wszystko jest w porządku. Ale nie udawała. Potrzebowała chwili dla siebie, czasu który mogła spędzić użalając się nad sobą i swoimi wyborami.
Po jakichś dwudziestu minutach zbierania się w sobie i walki z coraz większym problemem z utrzymaniem pionu, wyszła spod prysznica. Wtarła olejki we włosy, choć nie była pewna czy we właściwej kolejności i spojrzała w lustro. Wyglądała całkiem nieźle, przynajmniej tak się jej wydawało. Siniak już znikał, tym razem na pewno. Uśmiechnęła się do siebie krzywo i wyszła z łazienki, żeby się ubrać w coś sensownego. Wciągnęła na siebie spodnie i pierwszą lepszą bluzkę, na jaką trafiła ręką w półce - okazała się granatowym topem na ramiączkach. W sumie nic dziwnego, tych miała chyba najwięcej. Świat zaczynał jej wirować i dawno nie było jej z tym tak dobrze, jak teraz. Mruknęła coś do siebie, wrzucając pustą butelkę do kosza w kajucie i wyszła, kierując się do kwatery Nazira. Nie chciała już siedzieć sama, teraz przydałyby się jego próby pocieszenia, albo przynajmniej odwrócenia uwagi.
Gdy opadła na kanapę obok niego, oparła głowę o zagłówek i skupiła się na wirującym suficie. Upiła się szybko i skutecznie, w nieco ponad pół godziny, więc w sumie nawet nie tak niezdrowo, prawda? Westchnęła i oderwała się od oparcia, sięgając po papierosy Khouriego. Swoich zapomniała, ale nie było różnicy, zwłaszcza, że te, które leżały u niej, też należały do niego.
- Troszkę - odparła niewyraźnie. - Bar...dziej pomógł miód.
Odpaliła papierosa i zaciągnęła się, zamykając oczy. Wtedy jednak świat zaczynał wirować jeszcze bardziej, więc zmieniła zdanie i skupiła się na obserwowaniu, jak Nazir naprawiał pancerz.
- Dwadzieścia godzin... - powtórzyła. - To strasznie długo. Chciałabym... - przerwała, by zaciągnąć się dymem ponownie, po czym zapomniała co miała do powiedzenia, więc zamrugała niepewnie i osunęła się po kanapie nieco w dół. - Myślisz, że to dobrze? Że to się stało, to wszystko? Gdybyś ty został ranny, Nazir - wypowiedziała jego imię przeciągając samogłoski, zresztą w ogóle miała wrażenie, że mówi wolniej niż normalnie. Ale starała się przynajmniej, żeby ją rozumiał. - Nie jestem taka.
Słowa, które powtarzała sobie na asteroidzie, teraz, po tym jak dokonali abordażu na statek i zniszczyli go doszczętnie, wydawały się absurdem. Przekonywanie samej siebie, że nie jest morderczynią, trochę nie zgadzały się z wrzuconym pod prysznic pancerzem, uwalonym krwią. Skupiła się na końcówce papierosa, od której powoli zaczynał odpadać fragment popiołu. Przyglądała mu się z fascynacją. Niektóre rzeczy były takie proste i prozaicznie piękne. Szkoda, że reszta życia była znacznie bardziej skomplikowana.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

30 cze 2016, o 15:12

Nazir przyglądał jej się uważnie przez kilka sekund, które zajęło jej pokonanie dystansu od wejścia do kanapy. Chyba ocenił stan jej upojenia, ale uśmiechnął się tylko, dodając jej otuchy - a przynajmniej się starając. Po chwili wrócił do przyglądania się ubytkom w pancerzu oraz łatania dziur.
- Widzę - parsknął śmiechem, przecierając już wypełnione miejsca szmatką, którą wyciągnął spod leżącego obok hełmu. - Było go więcej, ale jedna butelka ci chyba wystarczy.
Nie miał jej za złe, że pozbyła się zawartości bez jego większej pomocy. Wydarzenia na Stingu bardziej odbiły się na jej psychice niż jego własnej, on tylko pomagał. Jedyne, co mogło mu zepsuć nastrój to przygnębienie Dubois i obserwowanie jej rozterek.
- Nie tak długo. Prześpisz się w tym czasie, minie pewnie połowa - westchnął, kładąc sobie napierśnik na kolanach, żeby móc z bliska obejrzeć dziwną rysę, pewnie pochodzącą od wakizashi. Zanim zajął się naprawianiem tego uszkodzenia, sięgnął do do paczki papierosów i wyjąl z wnętrza jednego, którego wetknął sobie do ust i, przytrzymując wargami, wolną ręką odpalił.
Naprawa była na pewno żmudna, choć pewnie dość łatwa. Jedna warstwa, druga, poprawki. Trzecia, czwarta. Pozwalała mu się skupić na czymś, nie siedzieć i wpatrywać się w ścianę, znosząc ewentualną ciszę. Ta jednak skończyła się szybko. Gdy tylko Irene osunęła się na kanapie, a Khouri zrozumiał, że ma problem z wypowiedzeniem danej myśli, przerwał pracę. Oderwał wzrok od napierśnika, który powoli zaczynał już wyglądać jak nowy, przenosząc go na burzę mokrych, rudych włosów, które zasłaniały połowę jej twarzy. Przesunął jasnym spojrzeniem po jej profilu, zatrzymał się na znikającym już siniaku, po czym dopiero dotarł do jej oczu.
- Myślę, że lepiej jest, by szaleniec został zabity wcześniej przez nas, niż za dwa miesiące zaszlachtowany we własnym łóżku przez załogę - odpowiedział twardo i stanowczo, nie dając jej myśleć, że ma co do tego jakiekolwiek wątpliwości. - Dobrze zrobiłaś.
Ponownie skupił swoją uwagę na długiej rysie. Biegła na szczęście po płytkach, a nie ich złączeniach, więc uniknął kolejnych ran gdy Vance go zaatakował. Nieraz, zresztą.
- A o mnie się nie martw. Byłem w gorszych sytuacjach - westchnął, choć wciąż wydawał się co do tego przekonany. - Tamto to było nic.

Wróć do „Prywatne jednostki”