Dead man tell no tales.
Właściciel: Jeanette Hawkins
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Sala przesłuchań

11 cze 2012, o 18:32

Wsłuchiwała się w jego słowa w milczeniu. Czyli jednak coś wiedział. Yo dobrze, przyda im się. Poza tym, z tego co widziała, to potrafił sobie nieźle radzić z karabinem w reku, więc nie powinni mieć kłopotów z utrzymaniem go przy życiu. Nie skomentowała jego słów - po prostu zerwała się z krzesła i spojrzała gdzieś w sufit.
- Słyszałeś, Deuce? Weźcie go i wyciągnijcie tyle, ile ma - warknęła, z papierosem w ustach.
- Zrozumiałem.
- Lepiej, żebyś rzeczywiście miał coś interesującego - odrzuciła, ignorując jego pytanie o Cerberusa.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Boom
Awatar użytkownika
Posty: 133
Rejestracja: 2 cze 2012, o 12:25
Miano: Lewis McMillan
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Porucznik N6, specjalista od ładunków wybuchowych
Kredyty: 0

Re: Wraith

11 cze 2012, o 18:49

Boom obserwował kobietę ze spokojem. W chwili obecnej miał to w dupie, przysłowiowo mówiąc. Zdecydowanie bardziej wolał delektować się zwycięskim papierosem. Zwycięskim to może przesada, ale i tak miał poczucie pewnego sukcesu. Do tego ta szalona amazonka zdecydowanie nie lubi Cerberusa. Nie no, aż zaczynam ją lubić. Ale i tak jej kiedyś wpierdolę. Temu factowi tym bardziej. - pomyślał porucznik. Na jego twarzy pojawił się duży uśmiech na samą myśl zdzielenia gazrurką tego typa, co żałował mu papierosa. Gdy dopalił papierosa, zrzucił go z ust na podłogę i przydeptał.
- Wredne sukinsyny z nich, co? Potrafią zaleźć za skórę. A ja nie jestem interesujący? - zaśmiał się i czekał, aż przyjdą go oporządzić.
ObrazekObrazek WRAITHObrazekPANCERZObrazekTHEME1ObrazekTHEME2ObrazekINDESTRUCTIBLE I just love, when the stuff blows up. Obrazek Mass Effect EPIC
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

11 cze 2012, o 19:38

Taa, skurwysyny. Przez to musiała postarać się o to, żeby stać się jeszcze większym sukinsynem, bo tylko w ten sposób mogła cokolwiek osiągnąć. Ale po co teraz o tym wspominać i sobie psuć humor... Zaciągnęła się głęboko, przytrzymując dym w płucach, by dopiero po kilku sekundach wypuścić go w sufit.
- Jesteś, jesteś - rzuciła nieco drwiąco, przejeżdżając mu po włosach dłonią na odchodnym jakby chciała udobruchać dziecko.
Za drzwiami stało już kilka osób. Kiwnęła tylko głową w kierunku pomieszczenia i ruszyła w swoją stronę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

24 lip 2016, o 22:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Żaden z dwóch mężczyzn nie podniósł się od stołu, gdy wstawała Hawk. Na pokładzie Wraitha trudno było o savoir-vivre, zwłaszcza, że nawet gdy na siebie nie patrzyli, pomiędzy nimi powietrze aż drżało od napięcia. Może czerwonowłosa nie do końca dobrze oceniła sytuację, twierdząc, że tylko Red miał ochotę Rhamę zabić, bo w tej chwili twarz Rosjanina nie wyrażała żadnych pozytywnych emocji - wręcz przeciwnie. Naeem jednak się nie odwracał, spokojnie pijąc kawę. Nie robili scen, nie wyglądali jakby mieli rzucić się sobie zaraz do gardeł, ale w powietrzu wisiało wyczuwalne napięcie.
Ale nie mogła ich przecież pilnować, jak dzieci. Byli dorośli, jeśli chcieli dać sobie w pysk, to sobie dadzą i może nic strasznego w związku z tym się nie wydarzy. Rhama był stale czujny, z tego co widziała nawet wtedy, gdy spał. Nie pozwoli tak po prostu zabić się pierwszemu lepszemu piratowi.
Sala przesłuchań była pusta. No, poza jedną, doskonale znajomą jej sylwetką. Red musiał spędzić tu już trochę czasu - jego rude włosy były oklapnięte i wyglądały mało efektownie, tak samo zresztą jak zmęczona twarz. Może był niewyspany, tutaj nie było zbyt wygodnie. Ale nikt dotąd nie zrobił mu krzywdy, w końcu był członkiem załogi, a jedyne co zrobił nie tak, to uciekł. Uniósł wzrok, gdy usłyszał otwierające się drzwi i poderwał się z podłogi, na której siedział oparty o ścianę. Widok Hawk obudził w nim nowe pokłady energii. Uniósł ręce w geście bezradności.
- Bez przesady - rzucił na dzień dobry. - Nic takiego nie zrobiłem. Sama powiedziałaś, że jeśli chcemy, możemy odejść. Ja nawet nie odszedłem, po prostu pożyczyłem prom i poleciałem na Omegę. Przecież prom jest z powrotem, ja też, o co chodzi?
Oparł się o blat stołu, wbijając w Hawk pytające spojrzenie. Jakby tak na to spojrzeć, to faktycznie nie zrobił nic złego. Nie zabił nikogo z załogi, niczego nie ukradł, nawet nie opuścił ich na stałe, po prostu potrzebował się oderwać od otaczającej ich wtedy cerberusowej rzeczywistości.
- Co teraz, przyszłaś mnie za to zabić? - przesunął wzrokiem po jej sylwetce, szukając broni. - Za zabranie promu bez pytania? To bez sensu. Już jest okej, już nie świruję, tak? Nie chciałem robić syfu tam, najebałem się na Omedze, już mi lepiej. Co w tym złego?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

24 lip 2016, o 22:44

Przez kilka sekund było jej niemal źle, że go tutaj trzymała. Przecież nic takiego nie zrobił. Uciekł, dała mu taką możliwość. Dała im wszystkim taką możliwość, on po prostu był jedynym, który skorzystał.
Ale wtedy otworzył usta i aż wykrzywiła się w irytacji. Jego charakter nie odpowiadał jej w takich sytuacjach. Może poza nimi było śmiesznie, ale nie teraz.
Weszła do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się, choć widziała je zdecydowanie zbyt wiele razy by miała zapomnieć jak wygląda. Nie zdecydowała się na siadanie, po prostu stała i wpatrywała się w Stadtforda, opierając się o ścianę. Kubek w jej dłoni odszedł w zapomnienie.
- Jasne, przecież dostaliście pozwolenie, nie? Bierzcie i uciekajcie, jeśli chcecie. - nie potrafiła ukryć ironii w głosie. Oderwała się od ściany i ruszyła w kierunku stołu nieśpiesznym tonem. Zbierała myśli. - Kłopot w tym, że nikt nie skorzystał z możliwości. Nikt poza tobą nie spierdolił z pokładu gdy przestało mu się podobać. To stawia cię w trochę chujowym świetle, nie?
Skrzywiła się, zmuszając się do upicia łyka kawy. Czuła narastające zdenerwowanie, tak jak odczułby to ściskany w jej dłoni coraz mocniej kubek, gdyby tyko miał jak.
- Jeśli dobrze pamiętam to ty przyprowadziłeś na nasz pokład Naeema - zignorowała stołek, opierając się o stół, przy którym siedział Stadtford. Nie bała się go, nie potrzebowała broni.
W swej pewności siebie sądziła, że będzie w stanie zabić go gołymi rękami zanim ktokolwiek z załogi przybiegnie jej pomóc.
- A potem to ty spierdoliłeś, gdy okazało się, że nie wyszło nam to na dobre - dodała nieco głośniej, wpatrując się w siedzącego przed nią mężczyznę. - Jesteś pierdolonym tchórzem, Stadtford.
Stosunkowo dobrze szło jej panowanie nad sobą. Wystarczyło jej wypowiedzenie tych słów w odległości kilkudziesięciu centymetrów od twarzy Reda, nie musiała się drzeć. A to, że jej ciało całe się napięło, było czymś, czego nie potrafiła opanować.
- Strzelałam w pysk lojalnym mi ludziom, bo znudził im się Wraith - wycedziła i odsunęła się od niego, rozglądając po pomieszczeniu, które było w tym momencie ciekawsze niż jego nieco zmęczona twarz. Ona była wypoczęta.
Szkoda tylko, że gdyby jej załoga wiedziała, co zagwarantowało jej dobry wieczór i poranek, w oczach reszty bardziej zasługiwałaby na śluzę niż Stadtford. - Dlaczego mam oszczędzić tchórzliwego śmiecia, który wolał napierdalać się na Omedze kiedy jego pilot stracił nogę, a reszta załogi próbowała opanować sytuację?
Deuce przeważył szalę. Do jej głosu wreszcie wkradła się wściekłość, przed którą wcześniej się kryła, starając o Redzie nie myśleć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

24 lip 2016, o 23:39

Twarz Reda wykrzywiła się w wyrazie irytacji. Przewrócił oczami, choć prawdopodobnie nie powinien był tego robić, skoro starał się o lepsze zakończenie swojej sytuacji, niż śmierć, którą najwyraźniej planowała dla niego Hawk. Nie cofnął się od stołu, choć postawa jego ciała straciła nieco na pewności.
- No trochę tak - przyznał. - Ale to nie moja wina. Gdyby poleciała ze mną, nie wiem, Ryana, oboje teraz mielibyśmy opierdol i balibyśmy się, że nas zajebiesz krzesłem, czy wtedy już nie? Bo nie byłbym jedynym?
Gdy czerwonowłosa oparła się o blat, Stadtford się jednak cofnął. Jakkolwiek pewnym siebie by się nie wydawał, w rzeczywistości nie chciał, żeby teraz oberwało mu się bardziej, niż zasługiwał. A swoim zdaniem nie zasługiwał na śmierć, co cały czas starał się logicznie argumentować. Tak przynajmniej mu się wydawało.
- Mogliśmy nie lecieć z nim na Ankhtę - wzruszył ramionami, robiąc krok do tyłu. - Powiedzieć mu sorry kolego i polecieć w swoją stronę, to by nam teraz nie brzęczał po kątach. Wiele rzeczy mogliśmy zrobić inaczej, nie tylko ja.
W jego słowach zabrzmiała niema pretensja. Hawk też popełniła błędy i choć o nich nie mówił, to mógł mieć je na myśli. Tak samo jak błędy Kiryła, Deuce'a i generalnie każdego, kto w jakiś sposób związany był z całym tym zleceniem. Uniósł ręce w obronnym geście, gdy zorientował się, że mógł powiedzieć za dużo. Wściekłość, której wreszcie pozwoliła się uwolnić, wgniotła go w przeciwległą ścianę.
- Posłuchaj - zaczął, nie opuszczając rąk, jakby miało to mu w czymkolwiek pomóc. - Kiedy Deuce stracił nogę, wyciągnąłem go z kokpitu razem z Ryaną. Nie lubi mnie, więc pewnie gówno ci powie, ale nie stwierdziłem nagle, że jebać to, wypierdalam stąd. Zrobiłem to dopiero wtedy, kiedy uznałem, że mogę. Że nie będę potem zamknięty tutaj, czekając na sąd, no daj spokój, Hawkins.
Opuścił w końcu ręce, wsuwając je do kieszeni poplamionych spodni. Mógł je pobrudzić zarówno tu, siedząc na podłodze, jak i jeszcze na Omedze, skąd ktoś go zgarnął. Zapewne pijanego z jednego z barów.
- Co miałem robić? Siedzieć na rozjebanym statku i patrzeć, jak Cerberus naprawia statek, czy razem z Deucem ćwiczyć prostowanie nogi? Nie zrobiłem nic nie tak. Nie wyładowuj na mnie złości za to, że spierdoliło się wszystko dookoła.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

25 lip 2016, o 00:05

Przypominanie jej o jej błędach było nieuniknione, co nie zmienia faktu, że wcale nie była na to przygotowana. Już wiedziała, że Stadtford nie zginie. Wiedziała to jeszcze w kajucie Naeema, gdy ten rozpoczął jego temat. Wciąż usiłowała dążyć do takiego zakończenia, do czego napędzała ją wściekłość, ale pojawiało się coraz więcej wątpliwości.
- Ale nie poleciała. Jebie mnie myślenie o tym co by było gdyby - wzruszyła ramionami, unosząc kubek z kawą do ust. Praktycznie już jej w naczyniu nie było, dopiła więc resztę i odłożyła na blat.
Wciąż pamiętała jak zirytował ją, przyprowadzając Rhamę do CIB ot tak, jakby zapraszał go do restauracji na rozmowę z menadżerem. Do punktu witalnego statku. Samego jego centrum, skąd mógł zrobić zajebiście dużo gdyby nie postanowił wykorzystać Hawkins i jej załogi do zrobienia dwóch pieczeni na jednym ogniu.
Łatwo było jej podtrzymać irytację. Wystarczyło, że myślała o tym, co działo się kilka dni wcześniej. Wspominanie Deuce'a Redowi nie pomagało w żaden sposób. Pilot był chyba jedną z najbliższych jej osób i stracił nieco więcej niż Stadtford, który po prostu stwierdził, że z nudów wróci sobie na Omegę.
- Tak, miałeś tu kurwa siedzieć - warknęła, wracając na równe nogi z wystarczającym impetem, by odepchnąć od siebie stolik, przewracając pusty kubek. - Miałeś wziąć cokolwiek ćpiesz na co dzień i sypnąć tym Voodoo, żeby nie siedział z rozpierdoloną mordą, kiedy reszta wlewa w niego i w siebie alkohol.
Była wściekła. Spokój zniknął natychmiast, bez przechodzenia do jakiejś pośredniej fazy lekkiego wytrącenia z równowagi. Kilka minut wcześniej było jej go żal, że tyle siedział. Teraz na jej usta cisnęły się tylko obelgi.
- Miałeś nie spierdalać jakby to, co się tutaj stało, kompletnie cię nie dotyczyło. Uznając, że sobie cięższy okres, kurwa, przeczekasz. Może wrócisz jak Cerberus się wyniesie?
Nie zorientowała się, kiedy odległość między nią a siedzącym na krześle Stadtfordem się zmniejszyła. Nie zwróciła uwagi, kiedy jej dłoń wystrzeliła, łapiąc za materiał bluzki na jego klatce piersiowej i ciągnąc do siebie, jakby chciała go podnieść, choć nie była w stanie.
Powinnam cię wystrzelić ze śluzy jak pierdolone robactwo.
- Jedyna osoba, która zainteresowała się tym, czy zdechniesz, czy nie, to ta, którą tu przyprowadziłeś - syknęła ciszej, nie chcąc, by akurat ta kwestia dotarła do uszu wszystkich. Może i wśród pozostałych znajdą się tacy, których Stadtford nie wkurwił, ale niekoniecznie chciała, by o tym w tym momencie wiedział.
Puściła jego koszulkę i odsunęła się. Zignorowała leżący na ziemi kubek czy odsunięty stół. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie się w niego wpatrywać z tak wielką pogardą, jaką czuła teraz. Nawet jako piraci, byli jak rodzina.
Otworzyła usta, żeby wypluć z siebie więcej obelg, ale w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać. Nie wierzyła w to, żeby Stadtford wyniósł się z Wraitha żeby nie narażać innych na swoje negatywne emocje. Uciekł, bo tak było łatwiej. Chlać w barze, spać z kurwami, kiedy reszta próbuje się trzymać razem z agentami Cerberusa biegającymi po pokładzie. Wygodnie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

25 lip 2016, o 13:45

Chciał coś odpowiedzieć, zapewne się odgryźć, ale otworzył tylko usta i zaraz je zamknął. Nie zaprzeczył ćpaniu czegokolwiek, nie wyjaśnił dlaczego nie dał tego Voodoo, nie dał też po sobie poznać, że w ogóle zrozumiał to dosłownie, po prostu patrzył na Hawk z mieszaniną złości i strachu. Starał się zachować zimną krew, ale jej wściekłość wytrącała go nieco z desperacko utrzymywanej postawy pewności siebie.
- Nie - sapnął tylko krótko w odpowiedzi, kiedy Hawk pociągnęła go za kołnierz. Może nie była w stanie go podnieść, ale trochę wyprostować na pewno.
Musiał zdawać sobie doskonale sprawę z faktu, że gdyby tylko chciał, mógłby się jej wyrwać. Był mężczyzną, więc był silniejszy - z reguły tak to działało. Zdarzały się oczywiście wyjątki, ale prawdopodobnie w przypadku Reda żadnego wyjątku nie było. Zasypywany wściekłymi atakami słownymi, mógł zaatakować zwyczajnie, nie robił tego jednak. Patrzył na nią z dołu, wzrokiem, w którym próżno było doszukiwać się skruchy albo zrozumienia, ale za to pojawiło się w nim zdziwienie.
- Miło z jego strony - wydusił z siebie, gdy Hawk odsunęła się.
Długo nic nie mówił, wpatrując się w blat stołu, z twarzą skrzywioną w wyrazie niezadowolenia. Ostatniej informacji pewnie nie chciał usłyszeć. Dla niego świadczyło to nie tylko o tym, że Cerberus zainteresował się osobiście, ale też o fakcie, że załoga miała go głęboko w dupie. Prawda była taka, że Rhama podjął jego temat tylko dlatego, że był zaspany i wymruczał we włosy Hawk pierwsze, co mu przyszło do głowy, a reszty załogi od powrotu z Omegi nie spotkała. Deuce nie ingerował w jej decyzje, Ryana - jak sam Stadtford mówił - nie lubiła go, więc się za nim nie wstawiła, a Kirył zajęty był innymi problemami, takimi jak obecność Rhamy w mesie, w której chciał spokojnie napić się kawy.
Red przeczesał włosy, które posłusznie ułożyły się do tyłu. Jego usta wykrzywione były dziwnie, jakby próbował się uśmiechnąć, ale był zbyt zgorzkniały, by to zrobić. Uniósł wzrok z powrotem na Hawk.
- Nie umiem żyć w zorganizowanej grupie. Wkurwiłem się, to odleciałem. Faktycznie mogłem zostać i najebać się na statku.
Można to było potraktować za formę przeprosin. Trudno było u Stadtforda uzyskać inne. Ręce wciąż miał spuszczone luźno po obu stronach ciała, w pozycji, w jakiej zamarł, gdy rzuciła się na niego wściekła Hawk. Zorientował się i przeniósł je wyżej, krzyżując je na klatce piersiowej. Teraz wyglądał jak naburmuszone dziecko.
- Co mi teraz zrobisz? - spytał, a w jego głosie zabrzmiała niepewność, której nie pokazywał na twarzy. - Nie możesz mnie zabić za niesubordynację, bo nie było żadnych rozkazów, którym bym się miał sprzeciwić. Nie chcę być wyjebany z załogi.
To ostatnie zabrzmiało jak prośba, choć w ustach Reda każde zdanie wydawało się szyderstwem. Hawk znała go już na tyle, by wiedzieć, że to tylko przykrywka, maska, taka sama jak lodowaty spokój Rhamy. Też nie sądził, że go zabije, ale nie chciał stracić ludzi, z którymi w jakiś sposób pewnie się zżył. Może nie ze wszystkimi, ale z niektórymi na pewno.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

25 lip 2016, o 20:02

Ciężko było Stadtforda lubić. Wszystko, co mówił, brzmiało jak pogardliwe, prześmiewcze teksty mające udowodnić, jak to nie ma ludzi ponad nim, a on nie liczy się z tytułami. Zdążyła się już nieco do tego przyzwyczaić, choć gdy po raz pierwszy pojawił się na Wraithcie był prawdziwym utrapieniem. Nie tylko zresztą dla niej - dla każdego, kto wcześniej służył w Przymierzu, i na którego przeszła część wojskowych zwyczajów. Miał kłopot z uznawaniem jej autorytetu, a co dopiero słuchaniem ludzi pod nią, a ponad nim. Przebył długą drogę go nie bycia w jej oczach skończonym idiotą.
A teraz znowu coś spieprzył.
Parsknęła śmiechem słysząc jego ostatnie zdanie. Ledwo powstrzymała się od komentarza, wiedząc, że gdy minie jej wściekłość to przestanie uważać go za nieistotnego, a przynajmniej nie w takim stopniu w jakim myślała o nim teraz.
Chciała go spytać, czy jest w stanie być dla załogi czymś więcej niż drzazgą w dupie. Ale może czegoś się nauczył, może coś z tego wyciągnie. Może nie spierdoli następnym razem - taką miała nadzieję.
- Naucz się żyć w zorganizowanej grupie - warknęła, cytując jego stwierdzenie. Skoro wiedział, gdzie leżał jego problem to mógł zacząć coś z tym robić. - Albo wypierdalaj zanim znajdę inny powód niż niesubordynacja.
Odwróciła się do niego tyłem, nie wiedząc za bardzo co więcej mogłaby mu powiedzieć. Drzwi rozchyliły się przed nią, zostawiając uwięzionego Reda wewnątrz. Wyszła na korytarz czując, jak atmosfera wokół niej się przerzedza. Od razu poczuła chłód i przestała się dusić w tej bluzie, jakby w sali przesłuchań panowała przynajmniej dziesięć stopni wyższa temperatura niż wszędzie indziej.
- Wypuśćcie go - mruknęła do komunikatora, łącząc się z pierwszym oficerem.
Od razu wróciła do windy, nie wybierając jednak pokładu z mesą. Nie wiedziała, ale szczerze wątpiła by Rhama wciąż w niej był w towarzystwie Kiryła. Ciekawe, czy wyszedł od razu po niej, czy też chwilę odczekał, sprawdzając cierpliwość Rosjanina.
Hawkins przeszła stamtąd do centrum informacji bojowych. Pilot i kilka osób już wiedzieli, gdzie lecą po Illium, ale reszta załogi prawdopodobnie nie.
- Na Illium zatrzymujemy się na kilka godzin. Zaopatrzcie się w coś, co nie jest upierdolone smarem, jeśli chcecie wejść do następnego miejsca, w którym zadokuje Wraith - zaczęła, włączając komunikator na statku. Zawsze gdy odpalała się zielona dioda, informująca o działaniu mikrofonu, jej głos stawał się twardszy, jeszcze niższy niż normalnie. Powstrzymała westchnięcie. - Lecimy na Trouge, której popierdolony właściciel się żeni. Potraktujcie to jako wakacje z dużą ilością alkoholu i prochów. Podobno jesteśmy mile widziani na ich przyjęciach - ostatnie zdanie wypowiedziała z ironią, przenosząc wzrok na Nephietta.
Mógł mówić dalej, znał lepiej kwestie techniczne jeśli chodziło o załogę pozostałą na statku, dok, w którym wylądują na Nos Astrze i wszystko inne. Sama Hawk wróciła od razu do swojej kajuty, chwilowo ignorując zarówno sukienkę, jak i wciąż leżącego na półce kwiatka.
Zgarnęła datapady z biurka, gotowa pozostały czas lotu spędzić na nadrabianiu wszystkich papierów, które pozostały po remoncie, jaki urządził im Cerberus.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

21 gru 2023, o 19:10


Nephiett był pierwszym, który odpowiedział na jej słowa.
- Nie, nie zaszkodzi - zgodził się. Hawk niemal widziała oczami wyobraźni jak prostuje się, porzucając swoje rozmyślania na rzecz teraźniejszości oraz najbliższego spotkania. - Będziemy się przysłuchiwać rozmowie, tak jak powiedziałaś. A ty, John, obserwuj Anathemę - na wszelki wypadek, jeżeli nie spodobałaby jej się nasza odpowiedź gdybyśmy odmówili. W takim wypadku musimy być gotowi na lot z pełną prędkością w stronę Omegi. Nieważne jak bardzo okręt żołnierzy Kestrel jest uzbrojony, nie zaryzykują reakcji samej stacji.
- Biorąc pod uwagę umiejętności negocjacyjne Hawk z nowopoznanymi osobami, to będę na to gotowy nawet, jeżeli ZGODZIMY się na przyjęcie zlecenia - rzucił pilot kąśliwie.
- Nie wiem czy mam jej cokolwiek do zarzucenia. Nie dostałeś tej wynegocjowanej premii, którą podzieliłem już na naszą załogę? - odparł Scott niewinnym tonem, co wywołało skonfundowane mruknięcie po drugiej stronie kanału łączności, a następnie odgłosy palców stukających po powierzchni ekranu omni-klucza.
- Nie? Ale przecież...
- Cóż, ci co mieli ją dostać, to już ją dostali. Widocznie... - Rozmowa najpierw ucichła, a potem została ucięta, gdy jej zastępca płynnie przełączył kanały, wyłączając Hawk z tej luźnej konwersacji i dając jej chwilę spokoju, najpewniej na zakończenie przebierania się, zebranie własnych myśli bez marudzenia Deuce'a nad uchem oraz na swobodne dotarcie na miejsce rozmowy z Kestrel.
Jednak nawet pomimo tego, piętnaście minut upłynęło o wiele szybciej niż można było przypuszczać. Gdy już opuścili tunel między Przekaźnikami, czas bezlitośnie wznowił swój bieg, nie zwalniając nawet na chwilę. W mesie Hawk napotkała małą kolejkę złożoną z kilku jej załogantów, którzy również przygotowywali sobie w tej chwili posiłki, parzyli napoje lub po prostu korzystali z kilkudziesięciu minut spokoju przed dotarciem na Omegę - czego zapewne wielu z nich spodziewało się podświadomie odkąd znaleźli się w znajomym systemie. Dwóch inżynierów z nocnej zmiany, którzy wyglądali jakby właśnie się obudzili - albo którzy zarwali nockę, prawdopodobnie robiąc podwójne zmiany ze względu na czasowy przydział ich towarzyszy na Quebui - przepuściło ją do ekspresu, ale nawet z tą zaspaną uprzejmością, ledwo wyrobiła się w wyznaczonym kwadransie, docierając do pomieszczenia w ostatniej minucie.
W środku zastała już Sayię, która siedziała na krześle i kontemplowała drona leżącego przed nią na stole. Urządzenie było nieaktywne, ale wyglądało dokładnie tak samo jak wtedy, gdy Hawk oddała je w jej ręce. Na widok swojej kapitan, techniczka potrząsnęła głową, wzbudzając burzę włosów dookoła siebie.
- Nie wiem nawet jak go otworzyć - powiedziała wprost. - Zrobiłam na razie tylko parę skanów, ale niewiele znalazłam. W środku coś ma sygnaturę podobną do piezo, ale to najpewniej albo zasilanie, albo źródło tego, że może się unosić. Obejrzałam sobie też jego transmitery i na pewno ma zdolność do przesyłania oraz odbierania cyfrowych informacji na krótkim zasięgu, więc teoretycznie byłby w stanie włamać się do jakiegoś komputera, jeżeli byłby blisko, ale podejrzewam, że to po to, żeby Kestrel mogła nam przesyłać lub odbierać od nas jakieś dane - są przy nich oznaczenia portów do komunikacji, z którymi trzeba się połączyć, więc nikt nie próbował ukryć tej funkcji. Może też zbierać wizualizacje z najbliższego otoczenia oraz ma kamery, które pozwalają patrzeć dalej, poza zasięg najbliższego skanu, ale to pewnie było oczywiste - dodała, pocierając ramię w roztargnieniu. Niemal w tej samej chwili jej omni-klucz odezwał się cichą melodyjką, którą kobieta od razu wyłączyła, ale której przez chwilę towarzyszył wyświetlany na jej ekranie komunikat: "00:00:00 (15:00:00) - resetuj? tak/nie".
- Potrzebuję więcej czasu, żeby powiedzieć coś z większą dokładnością. Kilka godzin prawdopodobnie - stwierdziła zamiast tego, patrząc pytająco na Hawk, nim ta zdecydowała się wznowić połączenie z Kestrel.- Mam zostać w pokoju w trakcie rozmowy?
W przeciwieństwie do tajemnic, które skrywał w swoim wnętrzu, dron nie wydawał się zbyt skomplikowany, gdy chodziło o bezpośrednie zarządzanie jego funkcjami. Jego panel sterowania ukryty był pod zwykłą, półokrągłą klapką z metalu i posiadał bardzo niewiele przycisków, mały ekran na komunikaty oraz dość staromodne wejście na przewód, jeżeli ktoś chciałby się z nim połączyć poprzez dedykowany, fizyczny port. Uruchomienie QEC oraz nawiązanie połączenia zajęło zaledwie kilkadziesiąt sekund i odbyło się za pomocą dwóch przycisków, które nie wymagały ani konfiguracji, ani wybierania odbiorcy - co zapewne było powodem tego, że ten mógł być tylko jeden. Gdy łączność w końcu została ustanowiona, dron wzniósł się lekko w powietrze, a to naelektryzowało się nieznacznie od znajomego, statycznego wrażenia jak przy kontakcie z pierwiastkiem zero; wnętrze pomieszczenia przesłuchań ogarnęła krótka wiązka skanu, prześlizgując się po czterech ścianach, umeblowaniu oraz samej Hawk. Chwilę później sylwetka Kestrel ponownie pojawiła się w pokoju - tym razem również z obrotowym krzesłem, na którym siedziała i kubkiem, który opierała na udzie. Rozdzielczość hologramu była na tyle wysoka, że czerwonowłosa mogła bez problemu rozczytać na jego powierzchni nieco zatarty napis "Najlepsza córka w galaktyce".
- Czasami zastanawiam się czy ktoś odkryje kiedyś kawę, która nie powoduje palpitacji serca i drżenia rąk po ósmym kubku - przywitała się z cieniem uśmiechu na ustach. - Dzień dobry ponownie, kapitan Hawkins. Czy analiza panny D Hawan wykazała jakieś nieprawidłowości?

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

28 gru 2023, o 00:36

Nie spodziewała się, że w piętnaście minut Saya rozgryzie kwantowy komunikator i potencjalnie schowaną w jego wnętrzu bombę wielkości jednej, staroświeckiej monety. A mimo tego westchnęła lekko, chowając swoje rozczarowanie, słysząc raport D Hawan. Oczywiście prościej byłoby założyć, że Kestrel nie posiadała żadnych ukrytych motywów - prościej i sprawiedliwiej, biorąc pod uwagę to ile mówiły o wspólnym zaufaniu.
Ale Jean nie ufała nikomu spoza swojej załogi.
- Trudno. Będziemy musieli zaryzykować, że nasz sojusznik nie wysadzi się w powietrze na naszym statku - odrzuciła pół żartem, pół serio, machnięciem ręką zbywając obawy Sayi. - Porozmawiam z nią sama. Jak skończę, możesz jeszcze podłubać, jeśli masz ochotę albo czujesz potrzebę. Ale bez rozwalania tego kwantowego połączenia. Jest dość wygodne.
Pożegnała ją skinieniem głowy. Może i ufała Sayi, ale niekoniecznie chciała włączać ją w proces decyzyjny, o którym sama nic jeszcze nie wiedziała. Niektóre rzeczy powinny być przedyskutowane bez udziału załogi i jedynie Deuce z Nephiettem byli osobami, z którymi dzieliła się wszystkim dotyczącym ich załogi. Nie okłamywała pozostałych, ale nie zawsze czuła potrzebę dzielenia się z nimi najdrobniejszymi szczegółami.
A już na pewno nikomu nie zamierzała kiedykolwiek tłumaczyć się ze swoich decyzji.
Gdy drzwi się zamknęły, aktywowała ich prezent. Rozejrzała się po sali przesłuchań wraz ze skanem, który był oczami łączącej się z nią Kestrel. Pomieszczenie może i posiadało tę pieszczotliwą nazwę, ale równie dobrze pasowało do niego określenie pusty składzik, którego używali niektórzy. Wraith nie przewoził zbyt często ludzi, od których chcieliby coś wyciągnąć - nie na tyle, by mieć dedykowane pomieszczenie wyłącznie do przesłuchiwania obcych. Ale każdy statek w Terminusie potrzebował jednego, małego skrawka przestrzeni, który mógł być wykorzystany do wciśnięcia niewygodnego, żywego towaru bez narażania reszty pokładów na jego obecność.
Sala przesłuchań była czterema ścianami, kilkoma pustymi skrzynkami ciśniętymi pod ścianę, jednym, metalowym stołem przytwierdzonym do ziemi i dwoma krzesłami po obu jego stronach. Hawkins wybrała jedno z nich, moszcząc się w siedzisku gdy Kestrel wizualizowała się obok swojego drona.
- Polecam bezkofeinową - odrzuciła z wzruszeniem ramion, osobiście takiej nie pijąc. Kawa dla niej była jak papierosy, które znalazły się w jej dłoni. Albo nie piła jej w ogóle, albo nie potrafiła przestać. Nigdy nie było czegoś pomiędzy. - Na ten moment dała nam zielone światło. Możemy wznowić naszą rozmowę.
Wyjęła papierosa z wnętrza kartonowego, lekko zgniecionego pudełka. Obróciła go w palcach, podnosząc wyczekujący wzrok na swoją holograficzną rozmówczynię.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

6 sty 2024, o 17:55

Sayia opuściła sale przesłuchań bez żadnego protestu, przyjmując z zadowoleniem obietnicę możliwości podłubania w nowej technologii, która pojawiła się na Wraithu. Sama rozmowa, która miała toczyć się między kapitan, a Kestrel, nie wydawała się ją specjalnie interesować - a przynajmniej nie bardziej niż resztę załogi, która wypatrywała jedynie najbliższego celu ich podróży oraz zastrzyku kredytów do swojego elektronicznego portfela. Rzeczywistość Sayi przeważnie ograniczała się do holograficznych kilkudziesięciu cali jakie stanowiły granicę między nią, a światem postrzeganym za pomocą danych spływających z extranetu i wyglądało na to, że w pełni jej to wystarczało. Hawk wiedziała, że hakerka ma swoje własne życie poza Wraithem - niemal w całości elektroniczne - oraz dodatkowe fuchy pasujące do jej wyrafinowanego wachlarza umiejętności, co sprawiało że była prawdopodobnie jednym z bardziej finansowo niezależnych załogantów pirackiej fregaty, ale te nigdy nie stawały wyżej niż jej obowiązki w stosunku do okrętu oraz samej Hawk. I chociaż same szczegóły pozostawały bardzo ulotne, bo dziewczyna się nimi nie chwaliła, to nigdy nie miały problematycznego wpływu na jej pracę.
- Mam swoje standardy, kapitan Hawkins. - Kestrel uśmiechnęła się przelotnie, gdy zostały same oraz gdy czerwonowłosa skomentowała jej kawę. W jej oczach pojawiło się zamyślenie; półświadomie przesunęła metalowym palcem po krawędzi kubka, podążając opuszką po jego okrągłej granicy i zbierając myśli.
- Chciałam wrócić jeszcze do tego o co zapytałaś wcześniej - odezwała się w końcu. - O waszą rolę w tym wszystkim. W moich oczach nic się nie zmieniło od czasu naszej pierwszej rozmowy i chcę podkreślić, że pracując dla mnie, nie oznacza to, że pracujecie dla SST. Moje załogi są niezależne i zamierzam utrzymać ten stan rzeczy. Z perspektywy świata nie różni się to niczym od dawania zleceń niezależnym kontraktorom, którymi niejako jesteście i z czego możecie zrezygnować w każdej chwili. Macie również pełne prawo do odmowy wykonania jakiegoś zlecenia. Wszystko co przedstawiłam ci na początku, dalej obowiązuje i jedyna różnica jest taka, że teraz znasz już gdzie ukierunkowana jest moja lojalność. - Wzrok Kestrel niezobowiązująco błądził po twarzy Hawk, śledząc ją jak wyciąga papierosa z wnętrza sfatygowanego opakowania.
- Sojusz Systemów Terminusa najchętniej zmusiłby wszystkich mieszkańców tej części galaktyki do opowiedzenia się po którejś ze stron - kontynuowała po chwili z cieniem roztargnienia w głosie. - Potrafię zrozumieć to pragnienie, bo w końcu wszyscy tu żyjemy i wszystkich nas dotykają te same lub zbliżone problemy, ale rozumiem też to co sprawiło, że większość ludzi się tu przeprowadziła i co sprawia, że społeczność Terminusa różni się od tej w Przestrzeni Rady. Niektórzy nie chcą wybierać. Pragnienie wolności oraz niezależności oznacza bycie wolnym nie tylko od praw narzucanych przez Przymierze, Hierarchię czy Republikę, ale także od lojalności, których może zażyczyć sobie SST. Lubię widzieć w swojej frakcji właśnie tą alternatywę - dodała, przez chwilę obracając w ustach to słowo, które wyraźnie jej nie pasowało. - Być może zauważyłaś, że na statku Rhysa służą zarówno ludzie z Maelstromu jak i z Hybris. To samo tyczy się też innych okrętów. Wiele z załóg, które dla mnie pracuje, dołączyło do nas z ciekawości lub właśnie z tego powodu, że nie chcą wybierać. Niektórzy nie zamierzają zrobić tego w ogóle, a niektórzy chcą się najpierw rozeznać w sytuacji i zobaczyć co SST oferuje - każde z jego ramion. Decyzja jaka będzie wasza rola w jego obrębie - jeżeli jakakolwiek - nie zależy ode mnie. Zależy od was. Ja was mogę co najwyżej skontaktować z którąś ze stron, jeżeli kiedyś postanowicie wybrać.

Obrazek Sub Silentio
Akt 2

"Alterius non sit qui suus esse potest.
Let no man belong to another that can belong to himself."

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kobieta przerwała i uniosła do ust naczynie, upijając łyk gorącego napoju i dając Hawk czas na przetworzenie swoich słów. Po chwili opuściła kubek z powrotem na swoje udo, obejmując go drugą dłonią.
- Jeżeli to rozwiewa twoje wątpliwości, to chciałabym przejść do kwestii samego chipu - powiedziała po chwili, ale w jej głosie pojawiło się wahanie. Obracała naczynie w palcach przez kilka sekund, przyglądając się czerwonowłosej, nim w końcu kontynuowała. - Chcę być z tobą szczera, kapitan Hawkins. Zlecenie, które chcę wam przedstawić, jest na tyle niebezpieczne, że niewiele moich załóg ma szansę na jego zrealizowanie. Znam jednak reputację Wraitha i dlatego to do was odezwałam się w pierwszej kolejności - bo potrzebuję kogoś, kto ma największe szanse je wypełnić. Wasze sprawne rozwiązanie problemu Quebui tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Mogę jednak ci obiecać, że wraz z tym ryzykiem idzie równie wysoki zysk i mówię tu o milionach kredytów, które mogłyby utrzymać waszą załogę swobodnie przez kilka miesięcy.
Jego wzrok przesuwał się po tęczówkach Hawk, obserwując ją. Chociaż dzieliła je bliżej nieokreślona, ale jednak ogromna odległość, dokładność QEC była na tyle imponująca, że potrafiła przesyłać większość nawet najdrobniejszych detali - co najwyraźniej działało w obie strony.
- Chip, który dla mnie odzyskałaś, zawiera w sobie wektory podejścia oraz współrzędne orbitalne umożliwiające określenie punktu startowego do zejścia na pewną planetę i jest jednym z dwóch, które są potrzebne do bezpiecznego wylądowania we wskazanej przez nie destynacji. Drugi, który jeszcze do niedawna znajdował się już w moim posiadaniu, zawiera współrzędne planetarne ścieżki podejścia oraz sam punkt lądowania, którym jest pewna tajna placówka badawczo-inżynieryjna. W jej kompleksie znajdują się natomiast schematy i plany, które interesują moją klientkę i które chciałabym, żeby Wraith dla nas odzyskał. - Kestrel wyprostowała się lekko, opierając dłoń na kolanie. - Niestety mieliście już namiastkę niebezpieczeństwa, które tam czeka. Placówka, którą byście zaatakowali, należy do Czarnej Straży, która jest turiańskim odpowiednikiem sił specjalnych lub czymś w rodzaju Widm - dodała, wykonując dłonią nieznaczny gest w stronę Hawk. - Dane od twojej techniczki potwierdziły moje obawy i wygląda na to, że jej agenci zorientowali się już w kradzieży chipów przez moich agentów i próbowali go odzyskać na pokładzie Quebui. To dlatego miałam nadzieję, że żadnemu z nich nie udało się go opuścić. Powinno to kupić nam trochę czasu.
Spojrzenie Kestrel było uważne, gdy śledziła twarz czerwonowłosej.
- Przedstawiona oferta to dwa miliony kredytów w zamian za znalezione wewnątrz placówki schematy. Rozdystrybuowane w dowolnych proporcjach między faktyczne kredyty, a części zamienne lub inne usługi. Ta wartość uwzględnia już moje dziesięć procent udziału.

@Hawgenz
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

9 sty 2024, o 01:56

Kartonowa paczka spadła na blat stolika z cichym stukotem, niedbale odrzucona przez posiadaczkę. Hawkins obracała zmiętego papierosa w dłoni, przesuwając wzrokiem po napisach na jego powierzchni. Wbrew temu, jakie mogła sprawiać wrażenie, jej uwaga w pełni skupiona była na słowach Kestrel, które, równie mocno jak fajkę w dłoni, obracała intensywnie w swojej głowie, przyglądając im się z każdego możliwego punktu widzenia.
Kestrel była uprzejma. Była też szczera, otwarta i, przynajmniej wydawała się, uczciwa. Choć prędzej zjadłaby papierosa trzymanego w dłoni niż przyznała to otwarcie, Rhys miał rację spodziewając się po Hawkins najgorszego. Mówiąca do niej kobieta odstawała od przeciętnego obywatela Terminusa. To nie tak, że Jean spodziewała się po nich najgorszego - ludzie zamieszkujący ten system nie byli w większości źli, okrutni lub chciwi. Ale podłe warunki życia i bezprawie zmuszały wszystkich do walki o przetrwanie, a gdy funkcjonowało się w takim trybie, nie było miejsca na lojalność czy sympatię.
Słowa Kestrel nie trafiły na podatny grunt. Może dlatego, że Hawk, na swój sposób, nie uważała, żeby mieszkała w Terminusie. Mieszkała na Wraith'cie, który stacjonował i operował w Terminusie. Na jej pokręcony sposób była to zasadnicza różnica. Nie czuła solidarności z przebiegłymi najemnikami z Omegi tak samo, jak nie czuła solidarności z młodymi dziewczynami z sierocińca tworzącymi metalowe róże.
Nie czuła solidarności z nikim. Cała jej potrzeba jedności i wspólnoty, zaprogramowana w głębi jej DNA, skupiona była na tej małej wspólnocie, która podróżowała wraz z nią na pokładzie tego statku. Im mniej jej myśli sięgały ku światowi zewnętrznemu, tym lepiej.
- Oferujesz to samo niezależnie od tego, czy dołączymy do Sojuszu, czy nie - zauważyła, sięgając po zapalniczkę i odpalając końcówkę papierosa. - Po co w takim razie mielibyśmy w ogóle to rozpatrywać? Ograniczylibyśmy sobie jedynie pulę zleceniodawców, nie mówiąc o ograniczeniu wolności, z którym wiąże się przyjęta przez was hierarchia.
Lub jej brak. Być może były rzeczy, które przekonałyby Hawkins do uznawania czyjegokolwiek zwierzchnictwa - przynajmniej w pojęciu Terminusa. Kredyty, świeży dok, swoboda działania, ale z pewnością nie ideologia czy poczucia przynależenia. Gdzieś pomiędzy podrygiwaniem intuicji i wrzaskiem paranoi, w chwilach takich jak te zawsze kierował nią pragmatyzm.
Ostry dym wypełnił pomieszczenie, odnajdując drogę do jej płuc. Alkohole dobierała skrupulatnie - miała swoje faworyty, za które była skłonna dopłacić. Papierosy zawsze wydawały jej się medium, w którym różnice są zbyt subtelne by się nimi przejmować. Zanim zdążyła się zorientować, z podłych Ziemskich przeszła do podłych prosto z Omegi, które odkryły przed nią zupełnie nowa warstwę dna, na które można było upaść. Przez długi czas zresztą paliła czyjeś, które akurat znalazła, nie myśląc nawet o udaniu się na zakupy i dopiero interwencja jej załogantów u Q wymusiła na nim dorzucenie tytoniu na listę rzeczy, które zamawiał regularnie specjalnie dla niej. Szkoda tylko, że uznał ten syf za jej ulubione.
Szkoda też, że nigdy nie kwapiła się go poprawić.
- Z pewnością jest wiele zdolnych grup najemniczych w Terminusie, które chętnie wykonałyby dla ciebie takie zlecenie - zauważyła powoli, dostrzegając kierunek, w którym gwałtownie skierowała się Kestrel. Gdy tego wymagała sytuacja, Wraith był najlepszą załogą w całej galaktyce i nie było ludzi równie skutecznych co oni. Gdy jednak w grę zaczynały wchodzić tak wysoce niebezpieczne zlecenia, że potrzebowały wstępu na temat swojej niebezpieczności, niemal automatycznie odwracała narrację w drugą stronę kierowana zwykłą ostrożnością.
Choć w głowie miała listę potencjalnych problemów i tematów powiązanych z rozpływającym się turianinem, chipem, wektorami podejścia, Sojuszem i Quebui, Czarna Straż leżała gdzieś na samym, szarym końcu. Nie miała nigdy styczności z oddziałami specjalnymi turian i choć z Widmami miała aż za dużo do czynienia w swoim życiu, słowa Kestrel aktywowały czerwone lampki w jej głowie.
- Jesteśmy łajbą piracką, Kestrel - mruknęła, unosząc wzrok znad jarzącej się końcówki papierosa na holograficzny obraz kobiety stojącej obok niej. - Atak na jednostkę Czarnej Straży nie zwali nam na głowę całej Hierarchii? Brzmi jak coś, do czego przydałaby ci się grupa infiltracyjna a nie Wraith. Nie należę do ludzi dyskretnych.
Uśmiechnęła się krzywo, podczas gdy jej umysł powoli ogarniał tysiąc implikacji, jakie przyniosła ostatnia minuta i tylko jedna z nich uporczywie trzymała się powierzchni, nie tonąc w tym wirze.
Miliony kredytów.
- Mówisz, że drugi plik znajdował się w twoim położeniu do niedawna. Czy to kolejna rzecz, którą trzeba odzyskać? - spytała, odkładając kwestię Czarnej Straży na później - jak wyjątkowo wielkiego słonia, którego przesunęła w róg składu porcelany. - Twoja klientka jest z Sojuszu, prawda?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

9 sty 2024, o 18:07

Kestrel skinęła głową, potwierdzając jej uwagę.
- To prawda. Z pragmatycznego punktu widzenia jest dokładnie tak jak mówisz i dla kogoś, kto chce pozostać niezależny oraz kieruje się priorytetami nastawionymi na zysk, taka zmiana nie niosłaby ze sobą zbytnich benefitów - przyznała jej rację bez zawahania. - Sojusz to przede wszystkim idea. Dla jednych taka, która pozwoli im stworzyć własny, bezpieczniejszy kawałek galaktyki niezależny od Rady, dla innych taka, która umożliwi im spełnienia swojej zemsty na reszcie świata. Niektórzy pragną struktury i hierarchii, inni stałego źródła zarobku, jeszcze inni konkretnego celu, który pozwoliłby im wyzwolić lata frustracji lub zwykłej potrzeby zniszczenia. Niektórzy jednak nie potrzebują żadnych idei. - Kobieta zastukała metalowymi palcami po powierzchni porcelany, po czym wykonała nieznaczny gest w stronę swojej rozmówczyni. - Niektórzy widzą idee jako niepraktyczne i chcą wciąż mieć opcje, niezależność, wolność. I tu wchodzę ja. Nie próbuję zmienić ludzkiej natury, kapitan Hawkins. Nie próbuję przekonać was do dołączenia do Sojuszu, bo z mojego osobistego punktu widzenia, to wasze oficjalne dołączenie dla mnie również nie niesie osobiście żadnych benefitów, a jedyna idea w którą wierzę to ta dotycząca lojalności i uczciwości. Jeżeli będziecie dla mnie pracować i wykonywać moje zlecenia, SST zyska na tym w równym stopniu jak byście pracowali bezpośrednio u którejś frakcji. A nawet podwójnie, biorąc pod uwagę, że moje kontrakty będą pochodzić czasami z jednej strony, a czasami z drugiej - dodała z delikatnym wzruszeniem ramion, unosząc do ust kubek z napojem. Upiła jego łyk, przez chwilę delektując się w milczeniu jego smakiem, nim dokończyła. - Wszyscy zyskują na takim układzie. SST, ja, wy. Terminus.
Poprawiła się w fotelu, przekładając nogę na nogę z jednej strony na drugą. Wydawała się nie być przyzwyczajona do tkwienia długo w bezruchu, niemal nieświadomie czasami sięgając do przedramienia gdzie musiał być jej omni-klucz lub spoglądając po swoim pokoju, jakby spodziewała się na nim znaleźć terminale lub ekrany. Drobne subtelności prześlizgiwały się przez jej otoczkę pragmatycznego profesjonalizmu, którym chętnie otaczała się ilekroć temat wracał w stronę zleceń lub tematu chipu w kieszeni Hawk.
- Wiem i wierz mi, że słyszałam już ten argument więcej niż raz odkąd podjęłam swoją decyzję. Ale w mojej ocenie to wasza grupa będzie nadawała się do tego najlepiej - odparła wprost. - Znam pełną specyfikację waszego okrętu, kapitan Hawkins, znam dokonania twojej załogi oraz waszą reputację. I waszą niezależność. Nie chcę innych pirackich załóg, chcę was. Chcę zmaksymalizować szansę na skuteczne wykonanie tego zlecenia i uważam, że osiągnę to z waszą pomocą, a nie kogoś innego.
Upiła kolejny łyk kawy i opuściła kubek na swoje kolano, przesuwając wzrokiem po twarzy Hawk. Przekrzywiła nieznacznie głowę.
- Wasz dyskretny sposób załatwienia Quebui sugeruje coś innego - powiedziała z cieniem uśmiechu. - Ale to bez znaczenia. Nie musicie obawiać się reakcji całej Hierarchii. Ta placówka nie bez powodu jest tak ukryta, a badania które w niej trwają, tak utajnione. Chociaż nie znamy pełnych szczegółów, to wygląda na to, że część pracy tej komórki, gdyby wyszła na jaw, mogłaby postawić ich przełożonych w niezbyt przychylnym świetle. Nie mogą oskarżyć was o ingerencje w coś, co oficjalnie nie istnieje - a tym bardziej pozyskać środków na zemstę, która mogłaby tylko ściągnąć im na głowy więcej pytań. Im więcej odkryjecie w jej wnętrzu, tym głośniej będziemy mogli im powiedzieć, że mają potulnie spieprzać, bo inaczej przekażemy w odpowiednie miejsce co tam robili. Informacje to bardzo potężna broń.
Z jej gardła wyrwało się ciche westchnięcie, gdy Hawk wspomniała drugą cześć chipu. Skinęła twierdząco głową, chociaż nieco niechętnie.
- Tak podejrzewam. Transportowała go jedna z moich załóg, ale kilka godzin temu niespodziewanie straciłam z nimi kontakt tuż przed tym jak mieli wejść w tunel Przekaźnika - mruknęła, znowu stukając palcami o kubek. - Nie mam pewności oczywiście, ale po tym czego dowiedziałam się od ciebie, postanowiłam założyć najgorszą opcję. Jeżeli zgodzisz się na to zlecenie, w pierwszej kolejności chciałabym wysłać Wraitha do zbadania tej sprawy. W najlepszym wypadku okaże się, że to przypadek i chip jest bezpieczny, zwrócę wam kredyty za paliwo oraz fatygę i będziemy mogły przejść do głównego punktu programu. Ale jeżeli jest tak jak się obawiam, to niewykluczone, że po zapoznaniu się z nową sytuacją, nasza reakcja będzie wymagała podjęcia nowych kroków. Wraz z odpowiednią rekompensatą, ma się rozumieć - dodała, wykonując lekki gest w stronę Hawk. Natomiast na pytanie o samą klientkę zlecenia, przytaknęła po chwili milczenia.
- Zgadza się - potwierdziła. - Ale pracowałam z nią już wcześniej wielokrotnie. To pewne źródło.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

10 sty 2024, o 00:03

Nigdy nie była człowiekiem idei. Nawet gdy jej pierś zdobiły odznaki, a na ramionach spoczywał mundur, jej serce nigdy nie podążało ku ideałom stanowiącym propagandowe hasła Przymierza. Ta część Sojuszu Systemów Terminusa nigdy do niej nie przemawiała - nie czuła potrzeby walki o symbole, widziała w nich jedynie niematerialne powody, które pchały ludzi ku niechybnej śmierci.
Lubiła za to hierarchię. Lubiła strukturę, którą zapewniło jej wojsko. Lubiła nie sięgać myślami ku temu, co było słuszne, a co nie - lubiła mieć to napisane, czarne na białym i nie przejmować się tym, czy zgadzało się to z moralnością ludzi wokół niej. Rozkazy odciążały jej własny kręgosłup moralny. Gdy ich nie kwestionowała, nigdy nie wynikało to z jej ślepej wiary w idee, które za nimi stały, a z niechęci wzięcia na swoje barki ciężaru spojrzenia we własne lustro.
Odchyliła się w krześle, unosząc w górę nogi. Ciężkie buty spoczęły na blacie stołu obok niej, skrzyżowane w kostkach. Nie pamiętała kiedy ostatnio przebywała na prawdziwej planecie w obuwiu, ba, w odzieży cywilnej. Jej ubrania nasiąknęły już brudną atmosferą Omegi, a jej podeszwy były tak czyste, jak jej ulice - niewystarczająco na blaty w mesie, lecz w sam raz na blat w sali przesłuchań.
- Wiem, że ma mnie to przekonać i jest to elementem twojej pracy... - westchnęła, gdy jej z pozoru niewinne słowa zostawiły na jej języku posmak nie lepszy od smolistego dymu. - Ale nie podoba mi się to, że znasz specyfikacje mojego okrętu. Liczę na to, że nie były łatwe do znalezienia, a także na to, że jeśli nasza współpraca okaże się długoterminowa, pomożesz nam ukryć je lepiej.
Wciągnęła ostry dym w swoje płuca, zatrzymując go w jego wnętrzu na chwilę, nim wypuściła go z powrotem w stronę sufitu. Pozostawienie chipu w jej posiadaniu przez Kestrel wydawało się głupie. Ślepe. Nie zobowiązywało Hawkins do wzięcia udziału w jej kolejnym zleceniu - wręcz przeciwnie, dawało jej lukratywną możliwość ucieczki, sprzedaży chipu komukolwiek, kto dał najwięcej - nawet, jeśli była to Kestrel w peruce. Nie było nic, co mogła tym samym zyskać - może poza przychylnością kapitan.
A to sprawiło jedynie, że obrzuciła ją podejrzliwym spojrzeniem.
- Quebui nie było tak dyskretne, jak wygląda. Turianin, którego zabiliśmy, próbował wysadzić statek. Prawdopodobnie otrzymał takie rozkazy. Quebui nie wybuchło, a jego wrak nie znajduje się w systemie. Czarna Straż z pewnością wie, że w twoim posiadaniu znalazł się drugi chip - snuła domysły, wpatrując się w zawirowania dymu pod sufitem, łakomie wciąganego przez systemy podtrzymywania życia. - Mówisz, że zabrali ci drugi. Dlaczego, na cholerę, nie wysłano ci jego zawartości? Sama mówiłaś, że to tylko koordynaty, wektory podejścia. Liczby. Ode mnie też nie chcesz zawartości tego, co udało mi się zdobyć. Liczby wydają się czymś najtrudniejszym do zgubienia, gdy można wysłać je extranetem.
Powróciła spojrzeniem do towarzyszącej jej, holograficznej aparycji. Pomimo swoich wątpliwości, świadomość o jeszcze jednym zleceniu podświadomie ukoiła jej nerwy. Jeśli było coś, co kochała nad własne życie - było tym odsuwanie problemów na później.
Nie musiała teraz decydować o utracie milionów kredytów lub potencjalnym skazaniem się na śmierć w tajnej placówce na końcu galaktycznego zadupia. Mogła zrobić to później.
- Czy mam wyrecytować ci teraz zawartość chipu, zanim i my niechybnie znikniemy z twojego radaru? - dodała pół żartem, pół serio, uśmiechając się pod nosem.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

10 sty 2024, o 20:57

Kestrel zerknęła przelotnie na nogi Hawk, gdy ta umościła komfortowo swoje buty na blacie stołu przesłuchań, ale nie wyglądało na to, żeby poczuła się tym gestem oburzona lub zniesmaczona. Przysłuchiwała się jej słowom w milczeniu, po czym skinęła na nie głową z ociąganiem, ale w jej oczach mignęło coś nowego, coś trudnego do zidentyfikowania. Dopiero po chwili do czerwonowłosej dotarło, że w którymś momencie jej wypowiedzi kobieta poruszyła się nieznacznie, a przez jej wzrok przebiła się mieszanka zakłopotania i czegoś jeszcze, które zniknęły jednak, gdy uniosła do ust kubek z kawą, maskując je łykiem napoju.
- Rozumiem, będę o tym pamiętać - przyznała. - W takim razie możesz uznać to za moją bonusową usługę. Nie chcę żebyś poczuła się, że wykorzystuję tą wiedzę jako kartę przetargową lub szantaż.
Gdy temat wrócił z powrotem na tor zlecenia, oparła się nieco o zagłówek swojego fotela.
- Może tak, a może nie - odpowiedziała w zamyśleniu. Poruszyła naczyniem na boki w roztargnieniu, kręcąc kółka resztką jego zawartości pomiędzy szklankami, po czym odłożyła je gdzieś na bok, poza granicę projektora QEC. - Zhou, kradnąc chip, zamordował zarówno mojego człowieka, który miał go odebrać, jak i informatora mojej klientki, który mu go dostarczył. Sądząc po tym co widziałam na nagraniach dostarczonych przez pannę D Hawan, cała trójka musiała być śledzona przez agenta Czarnej Straży i to dlatego podążył za złodziejem na pokład Quebui, gdy ten ich wyeliminował i ukradł chip. Może chcieli najpierw namierzyć kto jest kupcem i kto wie o ich placówce, a dopiero potem wyeliminować wszystkie zainteresowane strony. Jeżeli tak było, to Zhou mógł nieświadomie wyświadczyć mi przysługę, wtrącając się w to wszystko. Atak Wraitha na Quebui nadal może wyglądać na nieszczęśliwy przypadek, a jeżeli wypuścimy kilku wybranych pasażerów na wolność i ci będą powtarzać historię o tym jak zaatakowali ich piraci, którzy następnie wybili większość załogi i ukradli statek, to może kupić nam wystarczającą ilość czasu. Oczywiście piraci niebędący Wraithem - dodała, zginając nogę w kolanie i podciągając ją pod siebie.
Temat losu drugiego chipu sprawiał, że spochmurniała, ale pokręciła lekko głową. Wydawało się, że spodziewała się tego pytania, chociaż nie poprawiało to jej nastroju.
- Nie te liczby - odpowiedziała, uśmiechając się niechętnie. - Jeżeli jeszcze nie zauważyłaś, to mam bardzo małe zaufanie do standardowych metod komunikacji na dalekie odległości. Chociaż przyznaję, że to akurat w tym przypadku nie ma znaczenia, bo kapitan zaginionego okrętu również był w posiadaniu mojego QEC, ale nawet gdyby było inaczej, to też nalegałabym na dostawę osobistą. - Ponownie pokręciła delikatnie głową, opierając obie dłonie na kolanie. - Tutaj nie miałam wyjścia. Drugi chip nie jest taki sam jak ten, który znajduje się w twoim posiadaniu, używam tego określenia głównie dla ułatwienia konwersacji. Zawiera w sobie właściwe dane, ale jest elementem systemu nawigacji promu, z którego został wybudowany. Hardware - wyjaśniła. - Bliżej mu do modułu LRU, niż klasycznego chipu informacyjnego. Potrzebuję go w całości i nieuszkodzonego.
Przyglądała się jeszcze przez chwilę Hawk, błądząc spojrzeniem po jej twarzy i nad czymś rozmyślając.
- Nie martwiłabym się o to. Od tego mam w pobliżu Anathemę, żeby w razie czego przeszukała wrak Wraitha - odparła na jej słowa o znikaniu z radaru, w tym samym połowicznie żartobliwym tonie i odwzajemniając jej uśmiech. Wbrew swoim słowom skinęła jednak lekko głową, wskazując podbródkiem gdzieś w bliżej nieokreślonym kierunku - dopiero po chwili uświadamiając Hawk, że prawdopodobnie nie wie dokładnie w którym miejscu obecnie lewituje ukryty dron, ale to właśnie jego ma na myśli. - QEC ma system odbioru danych. Ale tak, będę spokojniejsza jeżeli wyślesz mi za jego pomocą zawartość chipu.
Zawiesiła na chwilę głos, obserwując czerwonowłosą z niewypowiedzianym pytaniem przez parę sekund, aż cisza w końcu wymogła na niej zwerbalizowanie tego co chodzi jej po głowie.
- Czy mogę w takim razie uznać, że przyjmujesz to zlecenie? - zapytała z ostrożną nutą.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

10 sty 2024, o 22:02

Musiała przyznać, że oferta Kestrel była dość zachęcająca jeśli nie wykraczało się spojrzeniem w dal - w stronę przyczółka Czarnej Straży ukrytego w jakimś nieokreślonym miejscu na mapie. Turianin, którego spotkali na Quebui był przeszkolony i dobrze wyposażony - a także gotów zrobić wszystko dla swojej misji, czego dowodem było zdematerializowanie się po jego śmierci i pozbawienie oprawcy jakichkolwiek śladów. Nie wątpiła, że zgodzenie się na drugą część zlecenia Kestrel mogło być równoznaczne ze zgodzeniem się na wejście do leża bestii.
Dlatego Hawkins najpierw skupiała się na tym, co miała przed sobą. Jeśli drugi chip, bo również zamierzała używać kolokwialnie tego określenia, zaginął za sprawną tych samych osób, z którymi mieli zmierzyć się w bazie, był to dobry sprawdzian tego, czy warto było się w to pchać. Turianin był jednostką, sam w sobie pokazywał pewien poziom tego, do czego zdolne były jednostki sił specjalnych, ale nie musiał wcale reprezentować ich ogółu. Jeśli znów w walce pójdzie im tak dobrze, jak z nim, mogłaby co najmniej rozważyć doprowadzenie tego do samego końca.
Ale nie zamierzała wyceniać się tanio. Jeśli miałaby ją spytać, powiedziałaby, że turianin był śmiertelnie niebezpieczny i ta misja jest samobójcza. Samobójstwa w opisach zwykle mnożyły wypłaty.
Wspomnienie Anathemy, choćby w zawoalowanym żarciem, również pozostawiło niesmak w jej ustach.
- To zależy - odparła, nie będąc jeszcze w pełni zdecydowaną. Nie zamierzała też zgadzać się na nic bez rozmowy z Adamsem i Nephiettem, ale tego nie zamierzała w tej chwili poruszać. Szczerość Kestrel była bronią obosieczną i choć stanowiła warunek ich współpracy dla Jean, jednocześnie nie omieszkała wykorzystać ją w rozmowie. - Terminus tego zlecenia leży wyłącznie po stronie zleceniodawcy. To nie jest użeranie się z bandą najemników, przechwytywanie statków pasażerskich czy ujarzmianie terrorystów. Chcesz, żebyśmy dobrowolnie wpakowali się w elitę najlepszego wojska w galaktyce, nawet jeśli mamy odzyskać dla ciebie tylko ten chip to możemy założyć, że znajdziemy na miejscu również ich. Jeśli jest jak mówisz i może nawet to wszystko jedno nieporozumienie, zgodzę się na zwrot za paliwo i drobnostkę za fatygę. Ale jeśli tak nie jest, nie zamierzam używać stawek Terminusa.
I oczekiwała cholernie dobrego wynagrodzenia. Jej ludzie nie pisali się na takie rzeczy, niechętnie przyjmą ryzyko - chyba, że zaświeci im przed oczami milionami kredytów.
- Poza tym, chcę znać szczegóły twojego planu. I chcę wiedzieć, że nie ma dziur - westchnęła, strzepując nadmiar popiołu na podłogę, która i tak była brudna. - Powiedzmy, że kupimy sobie kilka dni twoim sposobem. Quebui zostało zaatakowane przez piratów. W tej części świata to normalne. Ale jeśli, choćby inna, łajba piracka po tym zjawi się w miejscu drugiego "chipa" ciężko będzie uwierzyć w ten przypadek i cała historia pójdzie w pizdę.
Uniosła dłoń, przecierając zmęczone oczy. Efekt niewyspania się zaczynał powoli ciążyć jej na powiekach, lecz nauczyła się go ignorować.
- Myślisz, że turianie są tak pewni siebie by nie przenosić wrażliwych danych w inne miejsce po tym, gdy ich lokalizację pozna wróg?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

11 sty 2024, o 00:41

Kobieta przysłuchiwała się jej słowom, nim w końcu skinęła głową.
- To uczciwe podejście - stwierdziła bez wahania. - Nie oczekiwałam, że podejmiesz się tego za darmo. Moja wcześniejsza oferta dotyczy wyłącznie ataku na placówkę oraz odzyskania schematów. Jeżeli okaże się, że drugi chip również znalazł się w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji, zaproponuję adekwatne wynagrodzenie po uzgodnieniu go z moją klientką. Dlatego, między innymi, chciałam, żebyś otrzymała mojego drona. Ułatwi on komunikację zarówno w przyszłości, jak ustalenie dalszych kroków, gdy już odkryjesz co się wydarzyło - kroków w kontekście szczegółów odzyskania, nowego wynagrodzenia i tak dalej. Na chwilę obecną po prostu posiadam zbyt mało danych, by satysfakcjonująco wycenić taką usługę.
Zastukała palcami po swoim kolanie, po czym podniosła się na nogi. Pytanie o plan wywołało u niej skupione zmarszczenie brwi, a także przełamało jakąś tamę, która utrzymywała Kestrel w miejscu. Nie wyglądało jednak na to, że jej nagły ruch oznaczał, że rozmowa dobiegła końca i musi gdzieś iść, a wręcz przeciwnie; zaplotła dłonie za plecami i zaczęła się przechadzać, wciąż pozostając jednak w zasięgu Hawk siedzącej z wyciągniętymi na stole nogami.
- To prawda. Dlatego nie mamy zbyt wiele czasu - przyznała. - Klepsydra została obrócona, że się tak wyrażę. Kilka dni to najwięcej na co możemy liczyć i nie mam co do tego żadnych złudzeń, dlatego tak zależy mi na szybkiej reakcji. Nawet gdy wyjdzie na jaw, że misja agenta z którym walczyliście spełzła na niczym, upłynie trochę czasu nim sama placówka zareaguje. Z pewnością mają protokoły na takie przypadki, ale sama lokalizacja utrudni im potencjalną ewakuację, podobnie jak zabezpieczenia i sekrety, którymi się otoczyli, żeby utrzymać jej istnienie w tajemnicy. Planeta, którą sobie wybrali, jest paskudna zarówno do lądowania, jak i do wylotu. Nie zrobią tego z dnia na dzień, jeżeli nie chcą wzbudzić żadnych podejrzeń i skupić na sobie jeszcze większej ilości oczu. Z doświadczenia wiem, że przeniesienie całego sprzętu, obiektów badań, prototypów i wszystkiego czym mogliby się tam zajmować, to logistyczny koszmar i nie będzie błyskawiczne - a to nam da kolejne godziny. Niewiele, ale na ten moment każda taka chwila się liczy. Jeżeli się mylę i się spóźnimy, a na miejscu zastaniesz pusty budynek, to za to również otrzymasz rekompensatę. Ale jeżeli zdążymy...
Przerwała, wykonując ręką bliżej nieokreślony gest, jakby prezentowała coś przed sobą - metaforyczną górę złota, która chociaż w rzeczywistości miała mieć zupełnie inną formę oraz najpewniej być okupiona sporą ilością błękitnej krwi, to w pewnym sensie oznaczała dokładnie to samo.
- Nie próbuję sprzedać ci, że ten pomysł jest idealny i bezpieczny. Wręcz przeciwnie. - Kobieta wznowiła swoją niespokojną podróż pomiędzy ścianami sali przesłuchań, ale przyglądała się przy tym Hawk. - Mój plan ma pełno dziur, dlatego potrzebuję kogoś, kto będzie potrafił je wypełnić na miejscu - improwizując i robiąc to co konieczne, żeby osiągnąć cel. Jeżeli odzyskamy chipy i pojawicie się na miejscu zanim Czarna Straż w ogóle zorientuje się, że są zagrożeni, być może całość będzie można załatwić po cichu. Jeżeli się spóźnimy, być może sam atak będzie trzeba przeprowadzić błyskawicznie, zdecydowanie i bez jeńców, a jeżeli okaże się, że trafiliście na moment być lub nie być, zaakceptuję nawet zbombardowanie jej z orbity i wygrzebanie schematów z płonących zgliszczy. Co oczywiście jest absolutnie ostateczną możliwością - dodała pospiesznie, zatrzymując się w pół kroku, jakby uświadomiła sobie, że być może brzmi to zbyt lekkomyślnie jak na tak delikatny i pożądany przez nią cel zlecenia.
Sięgnęła do przedramienia i wystukała coś w powietrzu kilka centymetrów nad swoją skórą, najwyraźniej używając do tego omni-klucza, który pozostawał jednak niewidoczny dla QEC. Sam dron piknął jednak po chwili cicho, a jedna z jego lampek zapaliła się na niebiesko, co przy aktywnym kamuflażu przypominało nieco błękitnego świetlika, który unosił się za plecami Kestrel.
- Do tego jednak możemy wrócić, gdy już będziemy w posiadaniu obydwu chipów. Zbyt wiele niewiadomych póki co. Przesłałam ci namiary na system, w którym straciłam kontakt ze swoją załogą. Port do odbioru danych to 9972A, twoja techniczka może go potem przeskanować - dodała z cieniem roztargnienia. - Mogę załatwić ci nowe kody transpondera, które bardziej wpasują was w tło tamtej okolicy, ale potrzebuję na to około godziny. Sygnał Conflagrationa zniknął w Maskim Xul, w Gromadzie Ninmah. Towarzyszą mu dwa inne okręty eskortowe - Severance oraz Anger. Kapitan Yao Langston jest jednym z moich bardziej zaufanych ludzi.
Hawk kojarzyłą z grubsza zarówno nazwisko kapitana, jak i jego okręt. Nigdy nie poznała go osobiście, ale w Terminusie warto było znać inne pirackie jednostki - szczególnie te, które się liczyły. Conflagration był jedną z nich, a jego załoga wywoływała na Omedze i w innym miejscach bardzo podobne wrażenie co ta, która pochodziła z Wraitha. Załoganci obydwu okrętów mogli poruszać się po jej powierzchni względnie spokojnie, mając świadomość, że niewielu jest takich, którzy świadomie zastąpiliby im drogę. W porównaniu do fregaty Wraitha, Conflagration miał jednak nieco bardziej agresywną opinię. Nigdy nie brał jeńców.
I w ostatnich miesiącach dorobił się dwóch dodatkowych, chociaż nieco mniejszych statków, przeistaczając się z pojedynczego okrętu pirackiego, w coś bardziej zorganizowanego.
Kestrel zatrzymała się, a na jej twarzy pojawiło się zawahanie. Usiadła powoli z powrotem na swoim miejscu, splatając dłonie przed sobą i patrząc na Hawk, wyraźnie się z czymś ociągając.
- Chciałabym też, żebyś wzięła ze sobą Anathemę - dokończyła po chwili, tonem człowieka, który wie, że prawdopodobieństwo gwałtownej odmowy, jest bardzo wysokie i właśnie pojawiło się na horyzoncie. - Na wszelki wypadek, jeżeli okazałoby się, że będziecie potrzebować większej siły ognia. Poleci pod twoim zwierzchnictwem, co wyraźnie zaznaczę jej kapitanowi.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Sala przesłuchań

11 sty 2024, o 12:04

Odpowiedzi Kestrel nasuwały jedynie coraz więcej pytań. W zdaniach, które wypowiadała, chowały się informacje i sugestie, które zagnieżdżały się w głowie Hawkins i nie potrafiła się ich pozbyć. Choć powinna być skupiona na tym, co było najistotniejsze w tej chwili - a kwestię bazy Czarnych Szponów siłą rzeczy planowały zostawić na później - pytania cisnęły jej się na usta pomiędzy kolejnymi wdechami gorzkiego dymu.
- Jaka to planeta? - spytała, korzystając z dobrodziejstw tego, że w tej rozmowie grały w otwarte karty. Kestrel wiedziała jakie miejsce ich interesowało - jeśli brakowało chipu, nie wiedziała pewnie tylko które konkretnie na powierzchni danej planety. - Czy wiesz, czego spodziewać się w tej placówce, że porównujesz to do swojego doświadczenia?
Kestrel musiała brać udział w jakichś tajnych operacjach bądź projektach. Mówiło to niej w równym stopniu wszystko i nic. Kobieta cechowała się profesjonalizmem i niezależnie od tego, jakie były jej prawdziwe intencje, przemawiało przez nią doświadczenie. Otwartość przed Hawkins nie zdawała się pochodzić z głębi jej wiary w ludzką niewinność, ale wręcz przeciwnie - w zważeniu wszystkich możliwych opcji po swojemu i wybrania tej, która zdawała się najbardziej wartościowa.
Palcem wskazującym uderzyła o trzymanego w palcach papierosa. Obserwowała jak popiół spada w dół, niknąc na tle ciemnej i brudnej podłogi.
Roztrząsanie przyszłej, potencjalnej misji było zarówno pomocne, jak i zupełnie bezcelowe w tym momencie. Kestrel nie posiadała planu od A do Z, który Hawkins mogłaby przeanalizować i wziąć pod uwagę. W dodatku jakaś jej prymitywna cząstka umysłu łaknęła przeniesienia tematu rozmowy na chip, który miała odzyskać. Na coś, co było do zrobienia teraz, co odsuwało ten ogromny problem na później, co pozwalało jej skupić się na prostych, łatwiejszych do objęcia umysłem zadaniach zamiast rozważać nad konsekwencjami tak wielkiej operacji i niewiadomych, które niosła ze sobą.
- Prawdziwa klepsydra ruszy gdy dostaniemy drugi chip w swoje ręce. W tej chwili godzina niczego nie zmieni - odrzuciła, wiedząc, że choć każdy dzień był teraz na wagę złota, nie planowała natychmiast ruszyć na kolejne zlecenie. Statek miał skierować się na Omegę, jej załoga miała odpocząć i świętować. To była część rytuału, którą Hawkins uznawała, jak zresztą reszta, za oczywistą i o ile zaleceniem i warunkiem Kestrel nie miało być, że ruszą tu i teraz, nie zamierzała z niej rezygnować.
Znała Conflagration. Podobnie jak reszta pirackich łajb, nie wchodzili im w drogę tak, jak oni nie krzyżowali swoich ścieżek z Wraithem. Nazwisko kapitana nie budziło w niej żadnych emocji, choć jakaś pragmatyczna jej część zauważyła, że potencjalnie pozbyli się konkurencji. W dodatku takiej, która urosła.
Wetknęła papierosa do ust, pozostawiając swoje myśli wyłącznie sobie. Dopiero gdy znajoma nazwa znów przecięła powietrze, Hawkins zaciągnęła się dymem nieco zbyt mocno. Ignorując gryzące uczucie w tyle gardła, wypuściła dym w stronę sufitu dziękując sobie, że hologram kobiety z pewnością nie dostrzegł łez, które nadeszły jej przez to do oczu.
- Kestrel, co robimy w tej chwili? - spytała, siląc się na spokój. - Dyskutujemy. Omawiamy potencjalne plany wspólnie.
Propozycja była w równym stopniu sensowna i mile widziana, co całkowicie absurdalna. Statek był tyle wart, ile wart był jego kapitan - a o ile zaczęli na złej stopie, tak Hawkins upewniła się, by stała się jeszcze gorsza.
- Quebui było szybkie i dyskretne właśnie dlatego, że nie robię takich rzeczy gdy wykonuję zlecenie. W takich chwilach nie ma czasu na dyskusję a ja nie mogę marnować go na przekonywanie kogoś do swojej racji - odwróciła głowę od kłębów dymu, przenosząc wzrok na hologram. Wolną dłonią odgarnęła niesforny kosmyk czerwonych włosów za ucho. - Twój pies na posyłki z ptakiem na ramieniu, w swoim błyszczącym statku, miałby uznać zwierzchnictwo nędznego pirata? - jej usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. - Nie potrafił nawet przekazać nam należnego wynagrodzenia bez pyskowania. Przypominam ci, że kwestionował nawet twoją decyzję.
Ale ona nie była jak Kestrel. Gdyby ktokolwiek z jej własnej załogi podważył jej rozkaz w ten sam sposób, wywaliłaby go na zbity pysk. Kapitan Anathemy był uparty i przeświadczony o własnej racji, co czyniło z niego element zapalny.
Bo Hawkins również taka była.
- Nie ufam mu. I nie ufam temu, że wykona moje polecenia.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Sala przesłuchań

11 sty 2024, o 17:35

Dym papierosowy unosił się leniwie w powietrzu, tworząc delikatną, szarą mgiełkę nad stołem i znikając przy suficie, gdzie wciągały go pracujące wyloty wentylacji oraz systemu podtrzymywania życia. Hologram nie reagował w żaden sposób na obecność tytoniowych wyziewów, ale te momentami psuły nieco jego iluzję, gdy ciepłe drobinki przepływały przez przechadzającą się Kestrel, nie ulegając pod jej sylwetką i nie reagując na prądy powietrzne, które normalnie podążałyby za jakimkolwiek, ruszającym się ciałem stałym, a których obecnie po prostu nie było. Sam dym musiał też być wystarczająco ulotny, by nie być wykrywanym przez czujniki QEC, a to oznaczało, że Kestrel po drugiej stronie ekranu również nie musiała się kłopotać drażniącym oparem.
Pytanie o planetę sprawiło, że przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się Hawk.
- Niemal nieznana i poza większością map gwiezdnych, które nie są na bieżąco aktualizowane. Prześlę ci później namiary na nią, bo nie ma nawet właściwej nazwy poza szeregiem liter i cyfr - odpowiedziała po chwili, wzruszając lekko ramionami. Podejście Kestrel do świata lub tego jak preferowała prowadzić swoje interesy mogło wydawać się momentami naiwne, ale kobieta nie wyglądała na głupią lub ślepą. Z pewnością doskonale zdawała sobie sprawę z implikacji, które mogły się nasuwać po pytaniu czerwonowłosej i jej zwłoka była sygnałem, że o tym wie... i że chce, żeby Hawk wiedziała o tym, że to wie. Mając u siebie jeden chip, znając lokalizację planety z placówką, a także ostatnie miejsce drugiego modułu, był tylko jeden krok do tego, by zrezygnować z oferty fixerki, a potem udać się na miejsce samemu. Kestrel wydawała się jednak być zdeterminowana do grania w otwarte karty, a jej pozorna odmowa - czy bardziej zepchnięcie tej kwestii na bok - nie sprawiała wrażenia podyktowanej nieufnością, a zwykłym szufladkowaniem i priorytetyzacją obecnych tematów, które na nie czekały.
- Mniej więcej - powiedziała za to pod adresem samej placówki, pozwalając sobie na oszczędny, chociaż nieco zdystansowany uśmiech. - Mamy jej szczątkowe plany oparte na relacjach informatora, ale z pewnością nie o to pytasz. Nie wiem czego się spodziewać po tej konkretnej placówce, ale zarządzałam dostawami oraz transportem dla wystarczającej ilości tajnych laboratoriów i sekretnych baz wypadowych, żeby wiedzieć z czym się to wiąże. To była poniekąd moja rola w Cerberusie - przyznała z niejakim ociąganiem, obserwując Hawk i wiedząc jaki posmak zostawia to słowo w pomieszczeniu, w którym znajdowała się czerwonowłosa - nie mający związku z gryzącym, papierosowym dymem, ale niewiele się od niego różniącym. - Moja komórka pozyskiwała i dostarczała surowce, zapasy oraz niezbędny sprzęt dla innych komórek, a także odbierała i transportowała produkty ich operacji lub projektów tam gdzie miały ostatecznie lub pośrednio trafić. Wiesz, ta nudna część o której się nie mówi, ale która jest witalna do funkcjonowania wszystkiego. Logistyka.
Wyprostowała się lekko na krześle, pocierając półświadomie jedną ze śrubek przy swoim palcu wskazującym w geście roztargnienia. Im bardziej zbliżały się jednak to tematu, który stanowił niespodziewany, wystający stopień na środku ścieżki, którą podążała ich konwersacja, tym bardziej Kestrel zaczynała się robić ostrożna - jakby zdążyła już wyczuć niechęć Hawk do nowego podmiotu ich rozmowy i miała pewnego rodzaju pojęcie z czym to może się wiązać. Uniosła lekko dłoń, wnętrzem w stronę czerwonowłosej, w pojednawczym i uspokajającym geście kogoś kto daje znać, że wie, że stąpają po delikatnym gruncie.
- Tak, i bardzo mnie cieszy twoja otwartość na naszą współpracę oraz podejście - odparła powoli. - Zdaję sobie sprawę, że wasza współpraca z Anathemą może wyglądać... mniej optymalnie niż bym sobie tego życzyła - dodała dyplomatycznie. - Ale proszę, zaufaj mi w tym temacie. Rhys bywa nieco... szorstki w obyciu i ma tendencję do naciskania innych tak długo, aż pozna z jakiego materiału są zrobieni, ale nigdy specjalnie nie narazi misji. Warto mieć przy sobie kogoś, kto wytyka ci błędy i czasami testuje twoje zdanie. To pomaga zachować realizm i utrzymać się w rzeczywistości. Wiem, że jego pobudki, nawet gdy kwestionował moje rozkazy, pochodziły z właściwego miejsca i...
Otworzyła usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, ale po chwili zamknęła je z pokonanym westchnięciem i uniosła zdrową dłoń do twarzy, przymykając na chwilę oczy. Być może uświadomiła sobie swoją wcześniejszą obietnicę odnośnie grania w otwarte karty.
- Okej, Rhys to dupek - przyznała w końcu otwarcie, a w jej słowa wkradł się cień niesmaku. - Ale potrafi wykonywać polecenia i będzie to robił. Może nie bez pyskowania, ale będzie. Jeżeli zagrozi misji w jakiś sposób, to będziemy mogły to omówić przy okazji płatności, ale wątpię, żeby tak było. Jeżeli przymknie się oko na jego wady, to jest ekstremalnie skuteczny i przydatny. To głównie z moimi rozkazami ma problem.
Opuściła rękę, podnosząc skwaszony wzrok na Hawk. Wahała się przez chwilę, ale w końcu westchnęła ponownie, najwyraźniej podejmując jakąś decyzję.
- Starsi bracia tak mają.

Wróć do „Wraith”