24 kwie 2013, o 14:29
Przelot z Cytadeli na Omegę przebiegł bez większych ekscesów. W sumie byłaby nawet nudna, gdyby nie mała utarczka z jakimś szaleńcem tuż po wyjściu z przekaźnika. Popaprańcowi zachciało się urządzić polowanie na niewielkie statki starej generacji, jednak nie przewidział że niewielka, niebiesko-szara jednostka wcale nie będzie statkiem handlowym, a dobrze uzbrojoną fregatą. Dlaczego tylko, sukinkot musiał rozwalić jej GUARDIANA? Nie dość że cholerstwo stare było, to jeszcze teraz zaczęło się zacinać co pół tysiąca strzałów. No cóż, trzeba z tym jakoś żyć. Po drobnych formalnościach i umieszczeniu "symbolicznej" opłaty za dokowanie, Ananthe mogła odetchnąć powietrzem Omegi. Choć była już parę razy na terenie nieoficjalnej "stolicy anarchii" nieodmiennie dawała się lekko oszołomić wirowi świateł i tłumom, pozornie wędrującym bez celu. W sumie nie miała dokładnego celu na stacji, jednak jak przystało na prawdziwy ośrodek półświatka w galaktyce, informacje wędrowały tu nad wyraz szybko, a szansa na wyłowienie czegoś o Cerberusie diametralnie rosła. Zresztą już parę lat temu obiecała odwiedzić starego przyjaciela z lat pielgrzymki. Westchnąwszy, włączyła filtry zapachowe, by stanąwszy w niewielkim ogonku przed klubem Afterlife, podziwiać niedomyte plecy (a raczej ich dolną część) jakiegoś kroganina. Choć ruch na stacji nigdy nie ustawał, to rządził się on swoim nieodmiennym rytmem, który można było wyczuć, o ile poświęciło się temu trochę czasu. Po chwili z zamyślenia wyrwał ją głos elkora-bramkarza.
-Zdziwienie. Czego tu chcesz quariański podlotku?
-Keelah, za każdym razem... przepraszam. Nie jestem podlotkiem, zresztą byłam już parę razy w tym klubie. Poszukaj Ananthe, albo Bosh'tet. -mówiąc to spokojnie stanęła czekając na odpowiedź elkora-Powinien na mnie czekać Paweł Dukaj, z Błękitnych Słońc.
-Zażenowanie. Tak, ma Pani rację. Zapraszam.
Uśmiechnąwszy się do siebie, quarianka spokojnie przeszła przez wrota do Zaświatów. Mocna, elektroniczna muzyka, która przebijała się przez grube ściany klubu, teraz wydawała się potrząsać jej wnętrznościami. Nie żeby nie lubiła posłuchać dobrego kawałka, ale wszystko ma swoje granice, a w szczególności głośność muzyki. Lekko skrzywiwszy usta, podeszła do najmniej obleganego baru, który obsługiwał podstarzały turianin.
-Witaj, poproszę ...-spojrzenie na menu dla prawoskrętnych- Palveński mix.
W oczekiwaniu na przygotowanie drinka, zajęła się grzebaniem w miejscowej sieci informacyjnej. Jak zwykle BS'y zwalczały Zaćmienie, vorche Krwawej Chordy zostali oskarżeni o kanibalizm, a duża partia czerwonego piasku nie dotarła na czas.... <Chwila, wróć. Czerwony piasek. Archanioł wraz ze swoją grupą przejął niedawno dużą dostawę narkotyku z rąk BS'ów...> Lekturę przerwało jej silne klepnięcie w plecy. Odruchowo włączyła omniostrze i przystawiła je do gardła natręta.... w każdym razie zrobiłaby to gdyby w połowie drogi nie rozpoznała w nim starego znajomego.
-O Keelah! Przepraszam.... Kopę lat Paweł.-powiedziała chowając omniostrze. Stanęła na przeciwko dwu-metrowego, ludzkiego kolosa w błękitnym pancerzu.
-Hej Boshtecik!-mówiąc to mężczyzna nie bacząc na otoczenie, objął małą quariankę- Co tam? Widzę że nie wyszłaś z wprawy...
-Nie narzekam- powiedziała z przekąsem. Dobrze wiedział jak drażniło ją to przezwisko- W sumie mógłbyś mnie puścić.... Rok temu ukończyłam pielgrzymkę, ale cóóż, no powiedzmy że sprawy rodzinne lekko mnie załamały.
-Współczuję.. Wiesz ja niezbyt mam teraz czas. Sama rozumiesz, szef nie daje chwili żeby na dupie usiąść, w szczególności teraz. Słyszałaś o Archaniele?
-Obiło mi się o uszy, aleee.....
-No więc jakiś czas temu wykończył krewniaka szefa, Taraka. W ogóle zalazł za skórę połowie Omegi, jeśli mnie o to spytasz. W każdym bądź razie pośrednio, zmusił nas do dogadania się. Poszłoby łatwo, gdyby się skurwiel wziął i nie okopał w bazie. Męczymy się z cholerą od dłuższego czasu, szefowie powoli dostają pierdolca, a końca nie widać. Rozumiesz jeden debil postawił w szachu trzy największe organizacje na Omedze.- zrobiwszy sobie przerwę, porządnie pociągnął z piersiówki, wyciągniętej zza pasa- W każdym razie lekko nie mamy. Od paru dni rekrutujemy nawet free lancerów i inne szumowiny... stfu! Jednak jeśli potrzebujesz gotówki, to zapłata jest całkiem godziwa, choć ryzyko adekwatne. Zresztą...- nagle, ich rozmowę przerwał komunikat nadany na omniklucz Pawła- kurna, sorry mała, muszę lecieć. Jeśli chcesz pomóc tam jest punkt werbunkowy, jednak radzę Ci nie iść na pierwszą linię. Nawet kroganie długo tam nie żyją.
Odwróciwszy się na pięcie, mężczyzna szybkim krokiem wyszedł pozostawiając lekko zamyśloną Ananthę. Cóż, żaden pieniądz nie hańbi, a los Archanioła był jej obojętny. Zresztą od dłuższego czasu trudno było znaleźć nie niewolniczą pracę dla quarian. Dopiwszy drinka, podniosła się z stołka i spokojnym krokiem ruszyła do punktu werbunkowego, uprzednio poprawiając Wdowę przyczepioną do zamka magnetycznego.
-Przepraszaam! Keelah, co za kultura...-mówiąc to delikatnie odepchnęła strażnika, który zupełnie jej nie zauważył, zastawiając drzwi. Sala werbunkowa była typowym pokojem do wynajęcia, gdzie bogatsi klienci, mogli liczyć na odrobinę prywatności, oraz prywatne sesje z tancerkami.
-Witaj, przyszłam w sprawie Archanioła... raczysz schylić głowę?!-powiedziała zirytowana błądzącym spojrzeniem batarianina.-Rozumiem że jestem niska, ale nie aż tak, na duchy przodków!
Zerknąwszy w dół werbownik zaniósł się śmiechem.
-Pigmejów nie przyjmujemy...
Po chwili jednak, gdy stwierdził że "pigmej" nie żartuje, a w dodatku na plecach przyczepioną ma Wdowę, lekko zdegustowany skinął na nią ręką i spokojnie wyjaśnił zasady, oraz ustalił sprawę wynagrodzenia i sprawy ewentualnych łupów. Gdy stwierdził, iż historie o rzezi i niebezpieczeństwach, jakie zgotował Archanioł, nie robią na Ananthe wrażenia, wskazał jej gdzie ma się udać, po czym nakazał wpuścić następnego ochotnika.
Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego.
Theme postaci