Aria przysłuchiwała się słowom Dolores z jednocześnie co raz szerszym uśmiechem ale i co raz wyżej uniesioną brwią. Z jednej strony taki pokaz brawury musiał być pewnym ciosem dla jej autorytetu. Z drugiej, jedyni świadkowie dobrze wiedzieli gdzie ich miejsce i asari mogła sobie przyjęcie oporu przesłuchiwanej z rozbawieniem. Ofiara władczyni połknęła przynętę; stratą byłoby porzucić rozpoczętą już partię. Widzę, że jesteś twarda jak na robactwo przystało... - skomentowała kobieta. W wielu innych ustach byłaby to obelga, ale pochodząc od Arii stanowiły raczej ekscentryczny komplement. - Niektórzy chłopcy lubią takie... - dodała, spoglądając na moment poza Dolores, na turianina, który wszedł do pomieszczenia. Tymczasem tak zwani chłopcy, choć wciąż wyciągnięci niemal na baczność, pozwolili sobie zerknąć na chwilę dziewczynę. Batarianie nie słynęli z pałania miłością do ludzi, ale gdyby najemniczka w tej sytuacji choć pobieżnie rozejrzałaby się wokół, w co najmniej jednej parze par oczu dostrzegłaby niepokojący błysk. - Z resztą ja też. - dorzuciła asari z bardzo teatralnym uśmiechem, następnie wczytując się w dostarczony jej datapad. - To przy nich znaleźliśmy... - skomentował turianin. Jego głos był wyraźnie przesycony obawą, pewnego rodzaju strachem. Królowa pochwyciła to bez problemu i zawartość urządzenie pochłonęła łapczywie, szybko przeskakując oczami ze słowa na słowo.
W pewnym momencie napięta od dłuższego czasu atmosfera osiągnęła punkt krytyczny i pękła. Aria niespodziewanie rozbłysnęła jaskrawą biotyczną poświatą, o barwie zanurzonej gdzieś w toni łączącej błękit i fiolet. Błysk ten prawie natychmiast przemienił się w eksplozję, której huk dołożył do wszechobecnej muzyki jedną, fałszywą nutę. Asari odrzuciła datapad gładkim ruchem, ale z pomocą biotyki niewielki przedmiot zachował się prawie jak pocisk. Królowa zerwała się ze swej czerwonej kanapy z delikatnym warknięciem. - Skąd macie te dane? Dostaliście je od vorcha? - zważywszy na jej zachowania i sławny wręcz temperament, głos Arii był prawie że kojąco łagodny. - Przecież to zidiociałe pasożyty niezdolne odróżnić mięsa od własnych młodych. Skąd wzięliście te dane? - biotyczka natarła na Dolores, zatrzymując się dopiero kilka kroków przed nią.