13 maja 2014, o 16:38
Gdybym napisał, że Anne, przebywając na Omedze, zachowywała się jak przykładna obywatelka, to mógłbym bezsprzecznie zostać nazwanym jednym z największych kłamców w galaktyce. Oczywiście, że tak nie było! Cisza uznawała w całym swoim ekscentryzmie głównie robienie tego, co jej samej się podobało. W danej chwili podobało jej się szukanie kłopotów. Gdzieś za narożnikiem słychać było głośne warczenie rozwścieczonego kroganina. Mniej więcej stamtąd wyłoniła się średnio wysoka dziewczyna, podążająca dosyć szybkim krokiem gdzieś, nie wiadomo gdzie. Wiadomo tylko tyle, że zdawała się chcieć oddalić od wspomnianego wściekłego jegomościa jak najprędzej. Ubrana bardzo po swojemu, z kapturem bluzy naciągniętym na głowę, przez jakiś czas szła tyłem, jakby sprawdzając, czy nikt jej nie goni. Podejrzane? Może trochę, ale nie jest to teraz ani trochę istotne. Obracając się z powrotem do przodu, wpadła na zakapturzoną salariankę, o mało jej przy tym nie przewracając. Całe szczęście, złapała swoją ofiarę w talii zanim ta zdążyła polecieć na podłogę.
- Jasna cholera, przepraszam, nie spojrzałam! - rzuciła, a odstawiwszy nieznajomą do pionu, ruszyła dalej. Uprzednio jeszcze uśmiechnęła się przepraszająco. Dokładnie wtedy zza wspomnianego wcześniej narożnika wyskoczyło trzech krogan, wszyscy w pełnym opancerzeniu. Wydawali się należeć do Krwawej Hordy, chociaż nie można tego stwierdzić na pewno. Istotniejsze jest to, że ich dowódca - wnioskując po masywniejszej posturze i lepszym sprzęcie - kiedy tylko dostrzegł Silence, wrzasnął z całych sił, aby się zatrzymała. Dziewczyna zdążyła już odejść na kilkanaście kroków od potrąconej przed chwilą salarianki, więc tylko obejrzała się za siebie. Pierwsze, co zobaczyła, to szarżująca na nią kupa mięcha, od której musiała odskoczyć, bo inaczej zostałaby pewnie zmiażdżona. Napastnik uderzył w ścianę, ale wystarczyło, że potrząsnął głową i nie było nawet po nim widać, że prawie ją wgniótł. Podszedłszy do ciemnowłosej, zdjął jej kaptur z głowy i dłonią złapał za szyję. Miał chyba dylemat, czy ją podnieść i poddusić, czy zostawić na podłożu. Ostatecznie wybrał drugą opcję, przyciskając jednak dwudziestolatkę do zaatakowanej przed chwilą ściany.
- Ty głupia szmato, myślałaś że nie zauważę? - spytał, przybliżając swoją twarz do twarzy przesłuchiwanej. Ta skrzywiła się wyraźnie, najpewniej z powodu odoru wydzielającego się z ust giganta. Jego koleżkowie dopiero teraz dołączyli do szefa.
- Niby czego? - odparła Silence.
- Tego, że mnie kurwa okradasz! Gdzie on jest?!
- Ale co gdzie jest, Varek, cholera, zaraz mnie u... udusisz!
- Mój rodowy artefakt, Ciszo, zajebałaś mi mój rodowy artefakt, oddawaj natychmiast to może nie skręcę ci tego drobnego, jebanego karku!
- Kiedy ja go nie mam! - wydusiła, z wyraźną trudnością. Wtedy to jeden z pachołków Vareka podejrzliwie spojrzał na Arteę. Chwilę potem podszedł do swojego towarzysza, ten pokiwał energicznie łbem i poklepał dusiciela po ramieniu, chcąc zwrócić jego uwagę. Wszyscy trzej wymienili parę zdań, zaś największy w końcu puścił dziewczynę. Potem trio podeszło do salarianki, która miała wspomniany artefakt przyczepiony do swojego stroju dokładnie tam, gdzie wcześniej dłoń położyła Belle. Najpewniej musiała go podrzucić przy ich zderzeniu.
- Pewnie wszystko słyszałaś. Oddaj mi to - tu wskazał na przyczepioną do Artei jakby broszkę - a nikomu nie stanie się krzywda. Po prostu chcę swoją własność. Z tamtym człowiekiem mam pewne stare... powiedzmy, złe stosunki. No już, wyżyłem się na niej, tobie nic nie zrobię, oddawaj - powiedział o wiele spokojniejszym głosem, jeżeli porównać obecny ton z tym, którego używał wobec Ciszy. A skoro o tej pannie mowa, to należy wspomnieć, że siedziała pod ścianą, desperacko łapiąc każdy oddech. Krogański uścisk jest jednak cholernie mocny!