Ahri, Sile, Ner, Krush, Konrad:
Całą tą sytuację można było podsumować jednym słowem. Masakra. I zapewne ku radości drużyny Orionis, nie była to rzeź na nich. Batarianie, nawet jeśli spodziewali się ataku, to zapewne nie tak zmasowanego a także nie jednocześnie z powietrza i z ziemi. A już wielką, dosłownie, niespodzianką okazał się dla nich kroganin, oraz fakt, że przyjaciele z oddziału fruwali na boki za pomocą biotyki. W wrogim oddziale zapanował kompletny chaos. Tym bardziej, że kiedy tylko ktoś próbował zwołać posiłki albo kończył z dziurą w klatce piersiowej, wykonanej przez Krusha, albo padali niczym muchy od ostrzału myśliwca. Dodatkowo jak już tylko któremuś udało się ukryć, okazywało się, że omni-klucze i komunikatory odmawiały posłuszeństwa. Rzeź użyta przez kroganina uderzyłą w grupkę zwartych strażników powodując, że po chwili ich wnętrzności przyozdabiały otaczających ich teren. Kolejne działa tylko nakręcały go bardziej i doskonale czuł jak kolejne fale pocisków odbijają się od jego tarczy. Gdy zaszarżował wgniótł w jedną skałę dwa mechy. Kolejna salwa wystrzelona z działek nera rozstrzelała kilku przeciwników mierzących w plecy kroganina. Strzały zapalające Ahri, może nie były tak celne jak reszty załogi, dla której to było codzienność ale nagłe podpalenia towarzyszy czy przedmiotów wokół wywoływały dodatkowy zamęt. Dodatkowo taktyka Konrada zdawała się działać idealnie na zdezorganizowane oddziały i systematycznie zdejmował niedobitków. Nie minęło nawet dwadzieścia minut nim przed wejściem do podziemi znajdowało się istne pobojowisko pełne trupów, porzuconej broni czy wypalonej roślinności. W międzyczasie Sile udało się przelawirować pomiędzy rozbieganymi przeciwnikami bez problemu, a biotyka umożliwiła natomiast mało subtelne otworzenie drzwi. Ku jej zdziwieniu tuż przy wejściu nie zastała nikogo. Odpowiedź okazała się oczywista dopiero po znalezieniu się niżej. Te ściany były dźwiękoszczelne. Cokolwiek tutaj wyczyniano, nie chciano aby ktokolwiek to usłyszał. Stąd zwiększona obrona i dokładnie zamknięte drzwi. Kilka sekund po tym jak Ner posadził swoją maszynę, blisko wejścia, do Sile dołączyła jej grupa desantowa w osobach Krusha, Konrada oraz ku jej zdziwieniu, Ahri. Drugi quarianin musiał pozostać na zewnątrz aby w razie czego ostrzelać wsparcie, które mogło dostrzec od strony dżungli.
Jak okazało się w środku, znalezienie czegokolwiek, nawet cel, nie powinno być trudne. W głąb prowadził tylko jeden pokręcony korytarz, reszta została zawalona lub zawaliła się samoistnie w czasie wykopalisk. Walka w wąskim korytarzu posiadała zarówno swoje zalety i wady. Nawet jeśli spotykali pojedynczych batarian rzut biotyczny czy też seria strzałów odsyłała ich do Bogini, nieba czy w cokolwiek innego wierzyli. Gdzieś zza rzędu zamkniętych drzwi dobiegały ich głuche dudnienia. Zapewne działały jeszcze blokady uruchomione przez Konrada. Jarzeniówki migotały lekko, sygnalizując czasowe utraty mocy. I kiedy już myśleli, że dotarli na miejsce, okazało się, że na ich drodze stanął ciężko opancerzony batarianin, obsługujący wieżyczkę strzelniczą. Ta zaturkotała już złowieszczo, zwiastując wystrzał kiedy nagle zarówno śmiejący się batarianin jak i wieżyczka wbili się w ścianę zostawiając w niej pokaźne wgłębienie. Wieżyczka nadal strzelała ale zagięta biotyką lufa wystrzelała wszystko w sufit, zdobiąc go malowniczym wzrokiem. Nad nieprzytomnym strażnikiem jeszcze przez chwilę unosiła się szarawa mgiełka. Gdy wyjrzeli za wnękę, zobaczyli osobę, której szukali cały ten czas. I w pierwszej chwili trudno było ją poznać. Przede wszystkim z powodu mało twarzowego stroju składającego się z prostej szpitalnej koszuli i spodni w marnym odcieniu szarości. Dodatkowo brakowało fal idealnie ułożonych, ognistych włosów i jakiś dziesięciu, czy nawet piętnastu kilogramów ciała. Oddychała ciężko, ledwie stojąc na nogach, unosząc powoli wzrok ciemnobrązowych oczu na swoich wybawców.
-
Nie mogłam się was doczekać…. – Wyharczała głosem, zwiastującym albo jego nadużycie lub brak użytku. –
Ale teraz niech któreś mnie łapie, bo za dobrze mnie nie karm… - Nie dokończyła, robiąc pół kroku do przodu nim zaczęła lecieć twarzą prosto na metalową posadzkę.
Tyris:
Oczekiwanie było jeszcze bardziej irytujące. Charakterystyczny zapoach wiśniowych fajek roznosił się po pomieszczeniu. Łapała się na tym, że poza szumem silników, typowym gwarem brakowało jej też typowych komentarzy pani kapitan. Tak często stała za jej fotelem, przyglądając się galaktyce rozciągającej przed nimi, wdychając dym papierosowy, dywagując na temat jakiegoś nowego vidu, czy też narzekając na kolejne zlecenie od Rady. Ewentualnie milczała tylko z szerokim uśmiechem na piegowatej buzi, biernie hodując własnego raka w płucach. W pewnym momencie z zamyślenia wyrwał ją komentarz załogi. A to dlatego, że był dość zaskakujący.
-
Um, Pani Tyris, znaleźliśmy źródło ustreki. W czasie gdy próbowała Pani podnieść podwozie na statek chciała dostać się dwójka tutejszych. Hm… Podwozie zacięło się na nich. Zaraz usuniemy… ciała i podwozie powinno być sprawne. - No proszę. Jej ‘maleństwo’ Orionis też miało swój udział w walce skutecznie zgniatając parę czterookich. Po jakiś dziesięciu minutach zauważyła na kontrolkach, ze wszystko gotowe a maszyna powoli zaczęła wznosić się w powietrze z charakterystycznym buczeniem potężnych silników. Teraz wystarczyło czekać na resztę a potem spierdalać z tej obślizgłej planety.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKolejność:
Tyris, Ner, Konrad, Ahri, Sile, Krush