Miano: Arvus Pivonin
Wiek: 42 lata
Rasa: Turianin
Płeć: Samiec
Specjalizacja: Adept
Przynależność: Dawniej SOC, Społeczność Galaktyczna
Zawód: Detektyw/Najemnik
Aparycja:
Arvus jest typowym przedstawicielem swojej rasy pod względem aparycji… czyli dla innych ras wygląda jak wszyscy inni turianie z wyjątkiem jedynie koloru tatuażu oraz łusek. Postawny, dobrze zbudowany jak na biotyka osobnik jest nieco powyżej średniego wzrostu. Jego tatuaż ma kolor fiolety, on sam natomiast jest nosicielem szarawych łusek przynoszących na myśl koloryt stali. Ubiera się wygodnie i praktycznie, można go pomylić ze służbami porządkowymi bądź żołnierzami przez ten wzgląd, gdyż jego typowy ekwipunek jest na ich właśnie modłę. Jego czarno-żółte oczy z ukrytą drapieżnością obserwują świat, a ruchy zdradzają czujność.
Osobowość:
Osobowość Arvusa nie jest szczególnie zawiła choć jak chyba każdej istoty prócz Vorchy jest złożona. Ceni on wolność i możliwość wyboru. Ma rozbudowany kręgosłup moralny zbliżony do czegoś występującego pomiędzy pojęciem dobra ludzi, a pojęciem dobra turian. Uważa, że środki do celu nie są tak ważne jak cel sam w sobie, choć oczywiście są rzeczy, których czynienia nie dopuszcza. Zwłaszcza przykład Sarena mu o tym przypomniał. Dla obcych może wydawać się nieco opryskliwy, lecz nie potrzeba poświęcić wiele czasu by zrozumieć, że nie stroni od towarzystwa. Przyjaciołom wierny. W oddziale ofiarny. Lojalny także wobec zleceniodawców, nikt nie słyszał by nie dotrzymał danego słowa. Nie rzuca słów na wiatr nawet gdy chodzi o zwykłe codzienne drobnostki. Woli myśli niż słowa, a od przemyśleń czyny. W walce jest bezwzględny i zostawia przemyślenia oraz moralność na później. Podobnie z retoryką. Umie myśleć i ubierać swe myśli w słowa, lecz nie widzi sensu konwersacji z wrogiem gdy ten ma wyciągniętą broń. Nie jest mistrzem walki i nie ma krogańskiej siły, lecz jeśli coś idzie nie po jego myśli użyje zarówno brutalnej siły jak i mocy biotycznej. Wbrew pozorom, choć ich unika, lubi dzieci. Woli też towarzystwo innych ras, nazbyt wielkie stężenie turian w jakimś miejscu szybko doprowadza go o irytację gdyż spodziewa się ich tradycyjnej sztywnej tradycji bądź przechwałek wojennych. Z marzeń… chciałby kiedyś spróbować ludzkiego jedzenie gdyż uważa, że świetnie pachnie, lecz wie że mogłoby to się zakończyć jego śmiercią. Może będzie to ostatni życzenie umierającego?
Historia:
Dzieciństwo Arvus nie odróżniało się nijak od dzieciństwa innych osobników jego gatunku. Jako iż należał do rodziny wojskowej gdzie zarówno ojciec jak i matka nigdy nie przeszli w stan spoczynku wychowaniu młodego turianina towarzyszyła wszechobecna musztra pokroju niemalże wojskowego. Oczywiście miał zarówno dzieciństwo jak i przyjaciół czy kompanów codziennych zabaw, lecz od maleńkości były mu wpajane zasady honoru i rygoru wojskowego. Praktycznie każdy kwadrans jego życia był zaplanowany co wprowadzało swego rodzaju rutynę nie pozostawiając nazbyt wiele miejsca na spontaniczność. Nie można powiedzieć by był niedoceniany czy zaniedbany, lecz na piedestale zawsze widniał jego starszy brat, Gerrelk. Ten zawsze górował nad Arvusem podczas nauki czy zabaw poprzez swoją charyzmę i oddanie każdym zadaniom jakie przed nim stawiano. Sam Arvus natomiast nie umiał nigdy w pełni poddać się zwyczajom turian. Starał się, lecz nie potrafił. Dlatego też choć zawsze był nieco silniejszy niż jego starszy brat pomimo różnicy kilku lat w wieku, oraz dociekliwszy niż młodsza siostra Rianiria zawsze pozostawał niejako w cieniu swych rodziców. Ot jednak w ramach dzieciństwa poza tymi drobnymi różnicami pomiędzy rodzeństwem nie wynikła żadna ciekawa rzecz, która mogłaby dotyczyć naszego aktualnego najemnika.
Mowa była o rodzeństwie, lecz co z rodzicami? Arverus, dwudziestego-czwartego poziomu obywatel Palavenu, Młodszy Kapitan w wieku narodzin bohatera, który w czasie gdy Arvus skończył 15 lat awansował już na Admirała. Oddany służbista który na polu walki niejednokrotnie wzbudzał popłoch w młodszych latach. Jak dla wielu Palaven’czyków najważniejszym dla niego był honor, a zaraz po nim ojczyzna. Dopiero potem wszystko inne. Odkąd turianie pamiętają jego pierwsze osiągnięcia wzbudzał swoisty podziw i szacunek. Zawsze mówiono, że Gerrelk poszedł w jego ślady. Reviera była w dniu narodzin Arvus’a obywatelką dwudziestego poziomu w stopniu Porucznika. Od lat pozostawała na tym stanowisku i nie widziała powodu by piąć się wyżej. Jej domeną była infiltracja oraz zwiad. Jedna z najlepiej wykształconych turianek na Palavenie i w kosmosie budziła nie tyle podziw co mimowolny szacunek. Rodzina Jak widać z tradycjami wojskowymi sięgającymi znacznie głębiej niż w większości podstawowych komórek społecznych Palavenu, a w niej Arvus. Prawdziwy odszczepieniec i czarna owca, który jednakże źle nigdy nie chciał.
Czas mijał szybko. W sumie… pierwsze kilkanaście lat gdy osiągnęło się już kilkadziesiąt wydaje się zarówno turianom jak i ludziom jedynie mgnieniem. W swe 15 urodziny Arvus trafił na szklenie wojskowe. W dzieciństwie, podobnie jak jego brat wykazywał zdolności biotyczne, lecz nie były nazbyt rozwinięte. W tej kwestii raczej spisano go na straty sądząc, iż być może zostanie podrzędnym szturmowcem lub dobrym żołnierzem. W wojsku jednak przełożeni Arvusa mieli co do niego zupełnie odmienne plany. Jak się okazało w szesnastym roku życia nasz turianin przypadkowo zgniótł cel ćwiczeń samą siłą woli. Wystarczyła odrobina irytacji spowodowana docinkami przyjaciela, z którym Arvus rywalizował. Nie minął tydzień po tym incydencie, a szesnastolatek został zgarnięty przez Cabal w celu przeszkolenia z używania jego niezwykłej zdolności. Oczywiście wszczepiono mu też implanty, jak każdemu biotykowi, w celu wspomożenia kontroli nad polami efektu masy dzięki którym biotycy wpływają na rzeczywistość. Tak oto został on adeptem…
Po skończeniu szkolenia, które przez niefortunny pierwotny przydział wydłużyło się o rok Arvus został pokierowany jako szeregowy. Ze względu na długość szkolenia oraz fakt, iż początkowo przebiegało ono według zasad regularnego wojska pominięto u niego tytuł młodszego szeregowca. Ponadto jako jeden z niewielu członków Cabal został przydzielony do oddziałów stricte manewrowo-uderzeniowych. Jego drugą rodziną stała się 43 dywizja piechoty turian. Szczerze powiedziawszy był bardzo zadowolony ze swego przydziału z dwóch powodów. Po pierwsze do tego samego oddziału miał przydział jego kompan z początków szkolenia. Po drugie miał stały kontakt z innymi rasami, których sposoby pojmowania świata oraz nawet idee były zupełnie odmienne. Poznając przekonania ras takich jak Asari czy Salarianie Arvus szybko doszedł do wniosku, iż zarówno duchy jak i bogowie nie istnieją. W ten sposób został ateistą. Jednocześnie zrozumiał coś co czaiło się w jego umyśle przez całe dzieciństwo: a mianowicie idea wyższego celu. Naprawdę wiele rzeczy można wykonać dla większego dobra, w tym kłamstwo czy zabójstwo. Nie każdy turzanin to rozumie wiedziony ułudą poczucia honoru, który choć odważny, nie przynosi wiele zaszczytu jeśli już wykona się coś nieakceptowanego przez ogół. Po co wtedy się przyznawać? To rozumieją tylko turianie. Oczywiście w tym poglądzie Arvus był konsekwentny i nie zwierzał się nikomu ze swych przemyśleń by przypadkiem ktoś go nieopatrznie nie zrozumiał. Żył tak ćwicząc, prowadząc manewry oraz rozmawiając z obcymi, przynajmniej kiedy chcieli, i od czasu do czasu biorąc udział w pomniejszych potyczkach przez kolejne trzynaście lat. Jak łatwo można obliczyć gdy miał już trzydzieści-dwa lata zdarzyła się przełomowa chwila. W jego karierze. Nic wielkiego na tle historii turian czy działalności komandora Sheparda, ale jednak osiągnięcie. Oddział sześcioosobowy został wysłany na pomniejszego „satelitę” w celu sprawdzenia sygnału alarmowego jaki z niego dobiegał. Sugerował on, iż statek ludzkiej kolonii handlowej został uszkodzony i lądował awaryjnie na małym asteroidzie w niedużym układzie planetarnym Pranas. To miał być prosty zwiad i niesienie pomocy, a zakończyło się niemalże na rzezi. Ludzki statek handlowy faktycznie znajdował się na satelicie, lecz prócz niego było mnóstwo zombie’ch oraz gethy. Prawdopodobnie odcięci nie zauważyli, że Shepard dał Sarenowi solidnego kopa w rzyć. Czekali by ktoś złapał się w ich pułapkę i w końcu się udało. Zapewne nie pierwszy raz biorac pod uwagę obecność kilku grasantów i małego cywilnego statku turiańskiego. Zostali zaskoczeni niczym pierwsze lepsze smarki i złapani w potrzask. Nie mając większego wyboru starali się odpierać wroga, lecz snajperzy gethów wspierani przez zombie’ch byli ciężcy do unieszkodliwienia, zwłaszcza gdy pojawili się dwaj niegdysiejsi turianie. Grasanci zabijali zniekształconych ludzi by dostać się do turian siejąc popłoch i tylko dzięki wyszkoleniu oddział wciąż utrzymywał pozycję stawiając sobie za cel zniszczenie jak największej ilości wrogich jednostek. Gdy grasanci byli zaledwie o kilkanaście metrów od oddziału, a lekka broń nie mogła ich zatrzymać Arvus postąpił lekkomyślnie, przynajmniej według jego dowódcy i zszedł z pozycji. Wszyscy myśleli, że spanikował, lecz postanowił złamać rozkazy i się poświęcić. Używając swych mocy biotycznych sprowokował grasantów ażeby ruszyli za nim. W rozpaczliwej ucieczce przed potworami opuścił kryjówkę swoich kompanów chcąc oddalić się na tyle na ile da radę. Gethy zignorowały jego obecność uznając zapewne, że grasanci sami rozwiążą problem i to zapewne było ich zgubą. Nasz turzanin zmęczony ucieczką postanowił w ostatnim akcie desperacji zwrócić się w przeciwnym kierunku. Uderzył swoją mocą pierwszego z przeciwników by dokonać wślizgu pod nogami drugiego. Manewr był niebezpieczny, lecz i tak sądził że zginie. Pragnął jedynie przedłużyć to na tyle na ile da radę… a nóż jego przyjaciele dadzą radę odeprzeć falę i dostać się z powrotem na statek, którym przybyli. Jednakże sztuczka się udała. I to bardziej niż się spodziewał. Nieznacznie ogłuszony pierwszy z grasantów chcąc dopaść Arvusa uderzył swego sprzymierzeńca z ogromną siłą w nogi gruchocząc je. W ten sposób jeden z wrogów został wyeliminowany, lecz jednocześnie żołnierz dowiedział się, iż jeden cios może go ogłuszyć lub nawet zabić. Zaczął ponownie uciekać próbując co jakiś czas spowolnić przeciwnika za pomocą jedynej rzeczy jaką miał i w jakiej był dobry: biotyki. Wyglądało jednakże na to, że jedynie odwleka koniec...
W momencie gdy zaczął tracić oddech i zastanawiał się czy po prostu dać się zabić czy próbować jeszcze walczyć przybyli jego kompanii powalając osłabionego już przeciwnika z ciężkiej broni znalezionej przy gethach. Arvus nie był świadom jak długo zwodził swych niedoszłych oprawców. Dał swym kompanom dość czasu by zaplanowali kontratak i wykonali go. Kilku zostało rannych, jeden umarł, a sam bohater był pokaleczony i na skraju wyczerpania, lecz misja mimo wszystko zakończyła się sukcesem jednocześnie kończąc w tym sektorze działania dywersyjne gethów. Za ten czyn Arvus został przez swoich przełożonych zgłoszony do nominacji na oficera. Przeszedł on kilkuletnie szkolenie i odsunął się do rezerwy.
Palaven i sława wśród niewielkiego grona jednakże go nużyły co zaowocowało wyjazdem na Cytadelę i wstąpieniu do służby SOC. Był tam szeregowym psem na smyczy co niekoniecznie mu się podobało. Zasady zbliżone były do tych w Palaveńskim wojsku, lecz znacznie częściej dochodziło do wszelkiej maści nadużyć co nie robiło na nim nazbyt dobrego wrażenia. Choć po kilku latach udało mu się awansować na detektywa uznał, że wypalił się zawodowo i pod takim pretekstem opuścił szeregi SOC. Zdążył zrobić sobie tam paru przyjaciół i wrogów, lecz nie uważał by cokolwiek w jakikolwiek sposób go tam trzymało. Tak zaczął działalność na własną rękę gdzie nie ogranicza go bzdurne prawo ani idiotyczne tradycje, a jedynie jego moralność. Uważa to za dobry układ. Dobrzy ludzie płacą mu za pomoc. Źli płacą jeszcze więcej, a przy okazji ma na przyszłość na nich haka. Od tego czasu błąka się z planety na planetę szukając sobie celu i niekiedy rozrywki.
Arvus Pistorian, Porucznik i obywatel Palavenu 10 stopnia. Dla rodziny zarazem ukochany syn, bohater i zakała. Dla obcych turianin, któremu nie należy wchodzić w drogę, ale który nie zabije za samą twarz.
Ekwipunek: Na start przysługuje Standardowy generator tarcz, omni-klucz "Primo", oraz 20 tysięcy kredytów… Nic dodać nic ująć chyba.
Środek transportu: Aktualnie nie posiada niczego co by pozwalało na podróż przez przestrzeń kosmiczną.
Dodatkowe informacje:
Warte uwagi, lecz nie ujęte w historii…
Perevius – Przyjaciel Arvusa z okresu szkoleniowego. Został żołnierzem 43 piechoty Turian. To on dowodził oddziałem, który uratował Arvus. Co się stało z nim po opuszczeniu przez Arvusa Cytadeli bohater nie ma pojęcia.
Carnitia – Przyjaciółka i niemal codzienna kompanka w zabawach Arvusa z czasów dzieciństwa i wczesnoszkolnych. Nadal utrzymuje z nią kontakt przez extranet choć urywany. Została turiańską dziennikarką.
Arvus nie żywi urazy do brata czy swojej rodziny, lecz czyje się mimo to przy nich nieswojo. Wyjątkeim jest młodsza siostra, którą starał się na swój sposób opiekować i bronić gdy byli dziećmi.