Zeervus myślał, że cały plan spali na panewce i ratowanie kogokolwiek będzie niepotrzebne. Brakowało jeszcze tego, aby stracił ludzi na misji i to ze swojej głupoty. Na szczęście jednak w tej piekielnej, lodowej jaskini znalazła się przynajmniej jedna kolumna, która zamortyzowała zarówno porucznika jak i skrzynię. Odbyło się to z głośniejszym hukiem i prawdopodobnie obiciem pleców. Oddychał swobodnie, więc żadne żebro mu nie połamało. Tylko jeszcze tego by brakowało, aby Qeirana, Desan i Quril musieliby go ciągać do Huntera. A nawet jeśli to jego duma i tak by mu na to nie pozwoliła. W konsekwencji tego typu amortyzacji skrzynia wjechała mu na stopy i wydawało mu się, że chyba pękła mu jakaś kość w palcach u prawej stopy, albo przynajmniej w wyniku posiadania pancerza wybił mu się palec. Jednakże turianin jest silny, nie płacze i walczy w partyzantce, dlatego też należało powiedzieć w sumie „no trudno”. Przynajmniej żaden z członków jego drużyny nie ucierpiał od spadającej „niespodzianki” z góry. Porucznik zmniejszył temperaturę w miejscu, gdzie czuł ból, aby go uśmierzyć na czas ewakuacji. Ostatecznie, gdy Haazheel zebrał trochę energii i uznał, że może dalej pociągnąć skrzynię, „syn Invictusa” ruszył do wyjścia na skarpę, gdzie czekała panna Aecterus, a niżej uwięzieni byli Quril i Desan. Tym razem wszystko poszło bez komplikacji. Żadnych poślizgnięć i żadnych robali, które chciałyby go jeszcze podskubać. Po krótkiej chwili od zderzenia z lodową kolumną, żołnierz w końcu doczłapał się ze sprzętem i nie czekając zaczął wszystko przygotowywać.
W tym czasie Qeirana jedyne co mogła zrobić to czekać aż Zeervus sam albo z obstawą kapitana Vallokiusa i jego kompana pojawią się tutaj aby pomóc jej wyciągnąć Qurila i Desana. Ta cała akcja dla niej ciągnęła się prawie jak wieczność w szczególności widząc jak towarzysze tam na dole czekają na ratunek. Nie była żołnierzem to fakt, ale każde dziecko wychowane na Palaven musi być przygotowane do chwycenia za broń i działania w wojsku planety. Widok Zeervusa wraz z całym sprzętem był dla niej w końcu jakimś pozytywem po tak długim czasie.
- Dobra… wyciągnijmy ich i wracajmy na Huntera – powiedział do Qeirany z uśmiechem, choć plecy rwały go jak diabli. Najchętniej teraz położyłby się na czymś wygodnym i oddałby się w ręce medyka, aby go pozszywał. Po krótkiej chwili, wraz z pomocą swojej znajomej dyplomatki, turianie wyciągnęli liny i umocowania. Kiedy panna Aecterus przygotowywała osprzęt mający pomóc uwięzionym żołnierzom, porucznik wbijał w lód uchwyty, które miały utrzymać ciężar żołnierzy. Wszystko poszło w najlepszym porządku i po dłuższej chwili Quril i Desan wrócili na odpowiedni poziom. Porucznik zarządził chwilowy odpoczynek, po czym sam zabrał się za pakowanie sprzętu. Kiedy już posprzątał po wspinaczce, Haazheel odparł przez komunikator
– Dobra, idziemy do wyjścia. Hunter! Przygotujcie się do ewakuacji przed jaskinią za 30 minut. Wyciągnęliśmy Desana i Qurila – niezwłocznie po jego komunikacie odezwał się oficer pokładowy
– Zrozumieliśmy Poruczniku, ale będziecie musieli poczekać. Kapitan wyznaczył punkt ewakuacyjny, najpierw odbierzemy jego, a potem was. Bez odbioru. – słysząc to Zeervus poruszył żuwaczkami i westchnął jedynie, każąc swoim ludziom iść dalej. Taki komunikat raczej nie był niepokojący jednakże miał dziwne wrażenie, że musiało pójść coś nie tak. A może to tylko jego czarnowidztwo? Na razie jednak nie było to ważne.
Porucznik przebijając się przez jaskinię razem z drużyną i ekwipunkiem milczał. Z jednej strony miał już powoli dość tej misji i miał ochotę walnąć się na jakimś łóżku. Z drugiej strony czuł te niemiłosierne pieczenie na plecach i ból w palcach u nogi, które coraz bardziej mu dokuczały. Przejście obyło się bez żadnych niespodzianek. Zgodnie z zaleceniami Desana, drużyna szła z wyłączonymi latarkami i włączonymi noktowizorami. Widać miotacz ognia nie przydał się, tak jak wcześniej to zakładał. Pewnie Quril, Desan i Qeirana rozmawiali coś między sobą, ale Haazheel nie zwracał na to większej uwagi niż powinien. Raczej nie miał nastroju do rozmowy. Trochę przy tym kulał, jednakże starał się dotrzymywać drużynie kroku.
Sama Qeirana rozmawiała faktycznie z turianami jednak była to raczej wymiana pytań i odpowiedzi między całą trójką. Ot ciekawska pani dyplomatka starała się dowiedzieć nieco więcej o tym jak Hunter sobie radzi na misjach i też bardzo ciekawiły ją historie załogi Vallokiusa. Dodatkowo taka rozmowa miała nieco rozluźnić atmosferę jak i umilić czas wyjścia z jaskini.
W końcu jednak grupa dotarła do wyjścia z jaskini. Nie minęło 10 minut jak nagle pojawił się Hunter. Grupa mogła w końcu zabrać się do środka, co niezwłocznie uczyniła. Będąc już w środku statku, Zeervus odetchnął z ulgą i odparł.
- Dobra robota drużyno. Spisaliście się na medal, a zwłaszcza Desan, który uratował nam wszystkim tyłki. Jestem szczególnie zadowolony z ciebie Qeirano. Nieźle sobie poradziłaś… jak na cywila. – uśmiechnął się żartobliwie i pozwolił sobie na przyjacielskie trącenie ją ramieniem. Kobieta zaś dla żartu skrzyżowała rece i odchyliła się lekko do tyłu na znak bardzo dużej pewności siebie chociaż wewnątrz wiedziała, że jeśli chciałaby kiedykolwiek znów gdzieś polecieć z tą bandą to musi wcześniej "nieco" potrenować. Po chwili jednak Zeervus dodał
- Najpierw dekontaminacja, potem odłożymy broń i pancerze. Na końcu udamy się do medyka na Hunterze. Tak mówię informacyjnie, jakby ktoś nie znał wojskowych procedur. – tu ponownie kiwnął na swoją znajomą dyplomatkę. Pewnie zasłużył sobie na ciętą ripostę lub kuksańca w łeb, ale jedynie, na co miał ochotę to odpoczynek. Ostatecznie stało się wszystko z procedurą, najpierw dekontaminacja, potem odstawili broń do schowka. W końcu rozeszli się do swoich kajut, a Zeervus po zdjęciu swojego podziurawionego pancerza udał się do medyka i chyba raczej miał więcej szczęścia niż kapitan Vallokius, ale tego dopiero mieli się wszyscy dowiedzieć.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąOto i post. Qeirana and Zeervus approved