Aephax, Tas’Neda, Faerie
Te kilka informacji jakie przekazał sierżant, zmuszały do zadawania kolejnych pytań, bo wciąż nie było wiadomo z czym mieli do czynienia. Aephax myślał o tym z punktu biologicznego, Faerie uważała, że to jakieś testy broni, które wymknęły się spod kontroli. Tas natomiast starała się przypomnieć sobie jaki obraz wypaliła błyskawica na siatkówce jej oka. Na pewno był to humanoid, ale trudno było powiedzieć więcej, skoro prawdę mówiąc tego nie widziała a pamięcią wracała do powidoku.
Pytania koronera też nie były łatwe i ochroniarz zmrużył oczy zastanawiając się, o co właściwie się go spytano.
- Co? Plazmowce? Czy ja wyglądam ci na kogoś kto się na tym zna? - zapytał retorycznie i pokręcił głową zdenerwowany - Już mówiłem, nie wiem co to jest. W tych warunkach to tego praktycznie nie widać. Strzelałem tam gdzie piorun piznął i skąd one na nas leciały, a nawet nie wiem, czy w ogóle je trafiłem. Strzelałem na oślep i pewnie nie tylko ja. - to mówiąc energicznie wskazał ręką wokół - Rozejrzyj się, jeżeli nie wiesz o czym mówię. Jest noc, deszcz pada i pioruny walą. Nawet z pieprzonych generatorów tarcz nie możemy korzystać w tych warunkach. Jedno dobre trafienie i jest się trupem.
Na pytanie drellki już otwierał usta, ale bardziej pewne, że nie z podpowiedzią, tylko innymi słowami. Ostatecznie jednak zrezygnował odwrócił się do towarzystwa plecami i wzruszył ramionami, co chyba można było uznać za odpowiedź.
Pytania quarianki i to co mówiła, to już w ogóle ignorował, nie wysilając się na jakąkolwiek odpowiedź. Kiedy jednak Nache zadała swoje pytanie, to odwrócił się i spojrzał na nią.
- Kiedy w okolicy rozbił się statek i pojawiło się wezwanie o pomoc, porucznik wziął ze sobą lekarza, dwójkę z ochrony do pomocy i kierowcę z półciężarówką. Godzinę później kierowca wjechał samochodem w ogrodzenie i zaczął jak obłąkany o piorunach i jakiś smugach. - zacisnął zęby starając się uspokoić, choć próbami był daleko od celu - Żebyście widzieli jego rękę. Nie wiem nawet co się z nią stało, ale trzeba było ją amputować.
Ajia, Asaia
To, że ktoś był wciąż żywy we wraku było bliskie zeru, ale mimo wszystko Asaia coś zauważyła przy nim. Podchodząc do Kodiaka nałożyła na siebie Barierę i wyciągnęła pistolet, rozglądając się za czymkolwiek podejrzanym. W hełmie usłyszała też Ajię, która przestrzegała ją przed jakimiś istotami i prawie biegła do niej, rozglądając się za zagrożeniami, także mając wyciągniętą broń i Barierę na sobie. Obie jednak nic nie zauważyły, choć starały się wypatrywać zagrożenia w każdym krzaku na skraju placu. Żadnego ruchu zwiastującego elektryczne stworzenia, prócz targanych pogodą gałęzi i liści.
Coś jednak było nie tak z wrakiem, na co obie zwróciły uwagę, będąc nie tak daleko od niego. Chodziło bowiem o drzwi promu, gdzie w jego wnętrzu jeszcze było widać ogień. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na uszkodzenie jakie pojazd doznał przy upadku, ale to po dokładniejszej obserwacji było to co innego. Ktoś wyrył, wytopił lub w jakiś inny sposób napisał na drzwiach promu słowo PRZEPRASZAN, gdzie N wyglądało jak niedorobione M. Najdziwniejsze było jednak to, że to wyglądało jakby ktoś to napisał palcem, a drzwi zamiast zrobione z wytrzymałeś stali, były niczym z plasteliny. Niby głupi pomysł, ale potwierdzać do mógł odcisk dłoni obok napisu, która wyglądała na człowieka.
Wyświetl wiadomość pozafabularną