Jakimś cudem udało się wczoraj pozałatwiać wszystkie formalności w biurze SOC związane z rejestracją i wpisaniem statku do rejestrów. Umowami dokowania. I w sumie cholera pamięta już, czym jeszcze, tyle tego było. Tyle dobrze, że opłaty nie zerżnęły z niego ostatniego kredytu.
Dodać do tego rozładunek, który co prawda ciągnął się do później nocy, bo przedstawiciel klienta sprawdzał i porównywał z deklaracją każdy jeden kontener, trzęsąc się nad nad byle rysą nad plombą i zamknięciem - jednak i tego również udało się pozbyć.
W sumie najprzyjemniejszy moment każdej roboty, kiedy ty pozbywasz się ostatecznie odpowiedzialności na towar i ewentualne jego uszkodzenia a agent zleceniodawcy sygnuje swoim id odebranie go i zatwierdza przelew drugiej transzy wynagrodzenia.
Biednej bo biednej. Ale zawsze pozwalającej powymieniać filtry systemów podtrzymywania życia i uzupełnić najpilniejsze zapasy i zużyte części.
Tak czy siak, dzisiejszy dzień zapowiadał się leniwie, co z całą premedytacją zamierzał wykorzystać, włócząc się trochę bez ładu i składu po stacji i jej sklepach.
Pewnie. Najwięcej czasu spędził na poziomie gdzie Quarianie pozwalali przejrzeć swoje katalogi z gratami - o ile gratem można np. nazwać ledwie kilkuletni kompletny system sztucznej grawitacji.
Ostatecznie jednak skończyło się tylko na pooglądaniu, bo rzeczy na widok których świeciły mu się oczy zdecydowały nie szły w parze z ilością kredytów, jakie w najlepszym (dla sprzedawcy oczywiście) wariancie mógł na nie poświęcić, nawet uwzględniając oddanie w zastaw swoich ciuchów i rzeczy osobistych.
Biednemu zawsze wiatr w oczy - pomyślał tylko, obserwując zatrzymując się przy sklepie z modelem nowej, ślicznej fregaty przymierza.
Trudno nie zwrócić uwagę na górę pancerza, mięśni i paskudną mordę (notabene - nie żeby był rasistą, jednak wszyscy kroganie dla niego mieli paskudne mordy) która najpierw cię mało nie stratowała, a potem nic nie robiąc sobie z kamer, plątających się ludzi z gracją właściwą chyba tylko swojej rasie - rozwalił łeb jakiegoś nieszczęśnika.
A już na pewno ciężko nie zauważyć sytuacji, kiedy wspomniany nieszczęśnik z zakrwawionym łbem po prostu jest wciągany do taksówki przez tegoż kroganina.
W biały dzień, w środku tłum. Gdyby tylko "dzień" miał jakiekolwiek znaczenie na stacji kosmicznej.
Zanim pomyślał nad tym głębiej, wzbudził omni, ładując do niego program skryptu łamiącego i sabotażu. Nie zamierzał specjalnie wykonywać gwałtownych akcji - podejrzewał, że zaraz znajdą się na miejscu służby ochrony.
Wystarczyło więc zablokować komputer pojazdu, siłą rzeczy - uniemożliwiając jakiekolwiek sterowanie nim.
Podobno kiedyś pojazdy poruszały się kierowane wyłącznie mechanicznymi zapadniami, przełącznikami i bazowały na fizycznym zwieraniu i rozwieraniu obwodów. Dzisiaj, gdy robił to komputer, zestaw chipów, wystarczyło usmażyć scalaki, by całe urządzenie okazywało się kupą złomu.
Podbiegł kawałek, by pojazd znalazł się w zasięgu omni-klucza.
Zasygnalizowało gotowość - Wayra wycelował i wystrzelił ładunek w kierunku pojazdu, mając nadzieję, że w przypadku zwykłej taksówki wystarczy to do unieruchamianie jej.
Wisząc w powietrzu kroganin też siłą rzeczy znajdzie się w pułapce - pomyślał, kątem oka widząc kobietę, która wykonała efektywny skok by również dopaść auto
Może w ogóle się okazać, że jego pomoc nie była jakoś specjalnie potrzebna.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąSabotaż użyty na pojeździe.