Pomimo niesnasek, jakie zapanowały między trójką, faktem pozostawało, że ich położenie nie napawało optymizmem, w jakiekolwiek moralne otoczki by tego nie owinęli. Nie było wiadomo, co bardziej zaszkodzi żołnierzom, którzy być może już czekali na nich za zamkniętymi drzwiami - czy przedłużone działanie Satori, czy usmażenie ich implantów. To drugie na pewno zabije ich szybciej, a to pierwsze wolniej, jeśli w ogóle. Za mało wiedzieli o neurocybernetyce, żeby osądzić, co by się stało w drugim wypadku. Tak czy inaczej, należało wdrożyć wreszcie plan w życie, jakkolwiek ryzykowny by się nie wydawał. Kontrolka, którą wcześniej zamknęli, bez żadnego oporu ustąpiła wydanemu przez omni-klucz Irene rozkazowi otwarcia się. Drzwi syknęły i rozwarły się szybko, uwalniając mokre piekło.
Przed odrzwiami, jak się okazało, stały jak na razie tylko dwa mechy - najwyraźniej wysłane przez Satori jako zwiad, by określić, czy rzeczywiście przy windzie coś się kryje i czy warto poświęcać energię i moc obliczeniową na aktywowanie cyberzombich. Gdyby miały uczucia, na pewno zdjęłoby ich teraz niemałe zaskoczenie; tym większe, kiedy potężny strumień wody wypłynął prosto na nie i zmył je, podcinając chuderlawe, metalowe nogi LOKIch. Zaledwie dwie sekundy po zalaniu, ludzie usłyszeli bardzo głośny, choć znajomy huk. Jeden z mechów eksplodował - najwyraźniej woda dostała się do procesora cerebralnego, zapewne przez dziurę po kuli, i spowodowała katastrofalne w skutkach zwarcie. Los jednak nie okazał się dość łaskawy, by tak samo potraktować i drugiego mechanicznego strażnika. Tego pancerz okazał się szczelny. Nie zmieniało to faktu, że LOKI znalazł się pod wodą, a znając wspaniałą zwinność tych jednostek, trochę mu zajmie podnoszenie się.
Coś jednak poszło w planie nie tak. Drzwi, które przed chwilą otworzyli, nie zamknęły się ponownie, gdy Irene tego chciała - zamiast tego ich kontrolka zaiskrzyła kilkakrotnie, a następnie zmieniła kolor na niecodzienny czarno-biały. Cyfry i litery, które wcześniej na niej widziała, zaczęły się przesuwać po pulpicie, by wreszcie stworzyć obraz w stylu ASCII - obraz oczu, wbitych prosto w nią. Cokolwiek próbowała zrobić, kontrolka nie odpowiadała, a woda lała się dalej. Trójka widziała, jak podłoże pod nimi - jak się okazało, będące cienką warstwą czarnoziemu na metalowej podłodze, w którą korzenie drzew wydawały się być nienaturalne wwiercone - jest powoli zmywane i leci razem z wodą. Ale dobrze, spokojnie, mają czas, najwyżej się ukryją, może przepłyną dnem jeziorka na drugą stronę. Woda przecież nie zaleje całego tego parku w pięć minut, będzie dobrze. Trzeba tylko się pospieszyć...
Bum...
Owszem, Irene, Marshall i Olivia słyszeli dźwięki z głębi hali parkowej. Słyszeli, chrzęsty pancerzy i kroki na wilgotnej ziemi - znak, że cyberzombie się obudziły i już po nich idą, niechętnie kierowane wolą swojego pana. Ale nie tylko to usłyszeli. Z walącymi sercami skierowali swój wzrok znowu do przedsionka windy. Jej szyb zadźwięczał ciężko, trochę jak gdyby w środku ktoś mocno uderzył o ścianę sporym głazem.
A potem znowu...
I znowu...
Głośniej, schodząc w dół...
Omni-klucz Irene zapipczał, na znak, że zaplanowana wcześniej akcja - podpięcie się do generatora - jest gotowa. Do spowodowania spięcia pozostało wydanie jednej komendy na interfejsie, jednak Irene nie będzie w stanie tego zrobić, będąc więcej niż 20 metrów od maszyny. Z tyłu z kolei słyszeli ciężkie, niezgrabne kroki żołnierzy, coraz bliżej i bliżej. Irene owszem, mogła wykorzystać jakiś sposób, by zelektryfikować wodę i zastawić pułapkę na napastników, ale jak by wtedy uniknęła spalenia wszystkich ocalałych, którzy wciąż byli po kostki w bieżącej, rozprzestrzeniającej się wodzie?
Ach, no i pozostawał fakt, że jeśli to zrobi, to na pewno coś, co zbliża się właśnie szybem, też zostanie usmażone. Ciekawość, cóż mogło to być, umarła w nich w tym samym momencie, w którym usłyszeli z szybu potężny, zwierzęcy ryk czegoś, co z pewnością będzie dla nich zbyt wielkim wyzwaniem. Dla opętanych żołnierzy pewnie zresztą też...
Wyświetl wiadomość pozafabularną