Nie trzeba było długo czekać, aby przekonać się na własne oczy, do czego zdolne są vorcha. Dość osobliwy komentarz Hawk nie umknął jego uszom i zdecydowanie musiał zgodzić się z kobietą. Nie oznaczało to jednak, że miał zamiar na to wszystko patrzeć i bynajmniej nie chodziło tu o wywlekane na wierzch flaki. Nie takie rzeczy już widział w swoim życiu. Poza tym niektóre widoki były nieodzownie związane z zawodem, jaki pełnił.
Może gdyby Hearrow był inny, bardziej zaangażowany w to, że chce dostać swoją część kredytów to nie również odwróciłby wzrok od torturowanego więźnia i zaczął zajmować się obstawianiem wejścia, tak jak proponowała to kobieta. Arrow tylko się skrzywił.
- On niczego nie powie – rzekł przystępując parę kroków do przodu i stając obok Fricka. Wolał póki co nie ryzykować zbędnym wprowadzaniem nerwowej atmosfery dookoła, ale nie mógł też bezczynnie patrzeć jak torturuje się na jego oczach człowieka. Nie takie rzeczy mu wpajano przez całe życie i zwyczajnie nie mógł na to wszystko pozwolić. Miał gdzieś, co sobie teraz pomyślą inni i czy przypadkiem nie rzucą się z pretensjami, co on najlepszego wyprawia. Hearrowa zdziwiła natomiast swoistego rodzaju wierność torturowanego najemnika, który za nie chciał niczego powiedzieć. To było co najmniej dziwne i o ile w strukturach wojskowych taka wierność nie budziła sensacji o tyle najemnicy byli słynni raczej ze swojego dość luźnego interpretowania przynależności grupowej. – Naprawdę chcemy tu tkwić i marnować czas na ten… cyrk, zamiast wysłać panie znów przodem i iść dalej zanim się skończy czas. Jak zaczniemy w ten sposób pytać o drogę wszystkich napotkanych to możemy całe godziny spędzić na oglądaniu cudzych flaków.
Podporucznik obejrzał się jeszcze na grupkę stojącą dookoła. Poważnie będą teraz się tutaj rozlokowywać w jakimś durnym osłanianiu vorche i jego sadystycznych zapędów do wyciągania informacji zamiast wziąć wszystko w swoje ręce i kontynuować wędrówkę tak jak to sobie zaplanowali na początku? Tym bardziej, że stojąc tutaj narażali się na atak z każdej niemal strony, wrodzony rozsądek przecież nawet podpowiadał, że należałoby iść do przodu niż stać bez sensu w miejscu.
- Nie mam wcale zamiaru chronić go w jakiś sposób, aby mógł swobodnie nawlekać sobie jelita tego człowieka na ręce – Marshall nie miał nawet zamiaru kryć swojego niezadowolenia z faktu, jak łatwo było Hawk rozlokować ich w celu ochrony Fricka. W takim razie, w czym byłby lepszy od zwykłych sadystów, na co dzień pastwiących się nad swoimi ofiarami. Nie, Hearrow nie mógł się na o zgodzić. Mógł chronić własne życie, mógł chronić życie współtowarzyszy jakkolwiek nie byliby oni bezduszni wobec podporucznika, ale nie mógł chronić czegoś takiego.
- Powiedziałem, że on i tak niczego nie powie, zostaw go – warknął do Fricka i poprawił karabin w swoich rękach. Miał zamiar strzelić owszem, ale nie tyle w vorche, co w leżącego na ziemi i wyjącego z bólu człowieka. Nie będzie częścią tej chorej zabawy.