Dotarcie na miejsce promem Azure zdawało się być jak najbardziej dobrym pomysłem. W końcu, kto by chciał maszerować dwa dni na piechotę przy maksymalnie czterech stopniach Celsjusza w powietrzu. Razem z otrzymaną mapą i całą masą cudownego wręcz humoru, po opuszczeniu bazy cała trójka udała się z powrotem do doków gdzie czekał na nich ich środek transportu. Cokolwiek było wyżej wspomnianym strażnikiem, w końcu tak czy siak sami się o tym przekonają.
Zgodnie z poleceniami Komety jak i również z tym, co mieli na mapie do systemów nawigacyjnych promu Azure zostały wprowadzone odpowiednie współrzędne i po chwili już wesoła gromadka podążała ku głównemu wejściu do kompleksu więziennego. Po minięciu miasta pierwsza godzina lawirowania wśród pojawiających się coraz częściej wzniesień a potem już zwyczajnie gór pokrytych śniegiem była raczej spokojna. Cokolwiek działo się wewnątrz promu nie obchodziło mijanych przez nich krajobrazów. Kto by pomyślał, że planeta tak piękna i spokojna może zostać zmarnowana na coś innego niż turystyka czy kolonizacja. Gdzieniegdzie jeszcze majaczyły w oddali stare odwierty czy wyżłobione w zboczu góry kopalnie – całkowicie puste. I tylko bóg jeden wie czy coś poza złożami kryło się jeszcze w środku.
Droga wskazywana przez mapę już coraz częściej zaczęła przebiegać między stromymi zboczami gór a wewnątrz samego promu zaczęło nieźle trząść. Głównie przez potężne podmuchy wiatru w tej części wąwozu, którym lecieli. Gdyby ktoś zdecydował się wyjrzeć za okno od razu zorientowałby się, że patrząc w górę wierzchołki gór dosłownie znikały gdzieś za chmurami. Ktokolwiek wpadł na pomysł zbudowania więzienia właśnie w tym miejscu miał naprawdę dobry pomysł. Potencjalni uciekinierzy mieli dwie drogi do wyboru, albo prosto przez szczyty gór, albo niebezpiecznym kanionem tak jak obecnie lecąca promem czwórka.
Wiatr wiał coraz mocniej nie oszczędzając Azure, a teraz dodatkowo zaczął padać gęsty, mokry śnieg. Tak jakby ktoś chciał sprawdzić czy prom faktycznie nadaje się do lotu w takich właśnie warunkach. Być może nie były to od razu kule ognia, ale mocno uprzykrzały całą podróż. I kiedy już co niektórym mogły się znudzić te czasowe turbulencje na horyzoncie pojawił się jasny przesmyk świadczący o tym, że zbliżają się do wylotu z kanionu. Potem gdzieś w oddali usłyszeli dziwny, ale bardzo charakterystyczny dźwięk, podobny do huku wybuchu. Być może dźwięk pochodził z jeden z kopalń a być może spowodowany był czymś zupełnie innym, w każdym razie dolatując już do zasłony światła coś uderzyło w prom momentalnie zmieniając jego trajektorię lotu. Wszystkie kontroli ostrzegawcze na panelu zaczęły nerwowo migać na czerwono ostrzegając przez możliwością przymusowego lądowania. Potem nastąpiło kolejne uderzenie, tak silne, że prom momentalnie obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni wokół własnej osi i bokiem wyleciał z kanionu na otwartą przestrzeń, jakieś dwadzieścia, może trzydzieści metrów od powierzchni planety.
Nawet szybka reakcja pilota i niewątpliwie jego trzeźwy umysł nie dały zbyt wiele. Azure obrócił się jeszcze raz, uderzył bokiem o ostatnie z górskich zboczy i wbił się kadłubem prosto w dwumetrową warstwę śniegu. A potem wszystkie kontrolki zgasły a próby ponownego uruchomienia systemu nic nie dały. Przynajmniej póki co.
Za to była inna, dobra wiadomość w tej całej sytuacji. Na horyzoncie, jakieś dwa kilometry przed nimi pojawiły się strzeliste wieże obsypane śniegiem i kompletnie zasypana ogromna, ciężka brama.
Wyświetl wiadomość pozafabularną