[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=fja5PPP ... F214CED4D5[/youtube]
William był wkurzony, a jeszcze nie dawno co złość przeminęła jakiś czas tamu. Jednak słysząc to co powiedział najemnik o sytuacji w strefie mieszkalnej, ponownie przepełniła go irytacja. Sprawy kompletnie wymknęły się spod kontroli Błękitnych Słońc. Co ciekawe, plotki o rzekomej pacyfikacji tutejszej ludności okazało się zaskoczeniem dla ochroniarza konwoju. Możliwe, że nie brał udziału w czystce, a był zwykłą zatrudnioną ofiarą do przetransportowania potrzebnych rzeczy do posterunku organizacji. Słuchał dalej wypowiedzi, gdy nagle Deriet zakomunikował mu dość dziwną wiadomość. Kraiven wskazał ręką do rozmówcy by poczekał, po czym odsłuchał do końca wiadomość od drella, mrużąc oczy z niedowierzaniem. Przekręcił jeszcze dodatkowo głowę na bok czy aby się nie przesłyszał, ale raczej Kent jasno określił swoje zamiary. To co planował to była głupota. Uruchomił po chwili swój omni-klucz, sprawdzając mapę gdzie się dokładnie znajdował wraz z najemnikiem. Nie był wcale tak daleko od miejsca przeznaczenia, ale też i nie blisko. Nie wiedział konkretnie gdzie znajdował się drell, ale chyba on też musiał zdawać sobie sprawę, że podróżowanie dalej w pojedynkę było dla niego niebezpieczne. Wcisnąwszy ręką na komunikator w swoim hełmie, odpowiedział do niego -
Nie kombinuj Deriet bo tym razem zarobisz kulkę na dobre. Trzymajmy się razem. Jestem po prawej stronie tuż przy barierkach z widokiem na panoramę Omegi - zerknął na lewo, spoglądając na olbrzymie wystające czarne wieże, gdzie koło nich latały jakieś pojazdy. To już nie pierwszy raz kiedy widział taki widok, ale im dłużej człowiek na to spoglądał, czuł pewną beznadziejność i pustkę. Tak jakby znajdował się w najgorszym miejscu na świecie, przepełnionym brudem, korupcją i złem. Ile już czasu minęło odkąd zamieszkał na tej skale? Stracił rachubę odkąd prawie co zginął w starciu z Krwawą Hordą podczas Operacji na Archanioła. Westchnąwszy, dopowiedział jeszcze -
Sytuacja w strefie mieszkalnej jest tak przejebana, że jedyne co mogę zabezpieczyć to twoje zielone dupsko by nie zostało rozstrzelane przy pierwszej okazji. Rzecz jasna o ile jeszcze ci na nim zależy - spauzował na moment, zerkając na najemnika. Nie mógł zapewne dostrzec jego miny przez hełm, ale ta reakcja powinna dać mu do zrozumienia, że liczył go już jako członka drużyny, a nie jako zbędny balast. Następnie znów zaczął oglądać panoramę, dokańczając -
Będę dalej zmierzał na północ z tym drugim najemnikiem. Dołącz jak najszybciej. Bez odbioru - skończywszy swój monolog, rozłączył się by nie zostać zasypany niepotrzebnym spamem słów, przekleństw i niepotrzebnej gatki od towarzysza jeśli takowe zamierzał wymówić. Nie dbał już o to czy przyjdzie do niego i wspólnie dokończą misję, czy też na własną rękę będzie próbował dostać się do celu. To był jego wybór. Ponownie westchnął, starając się wyluzować. Nie było to łatwe skoro co chwilę coś utrudniało zadaniu, kładąc mu kłody pod nogami. Odwrócił się w stronę błękitnego, odpowiadając -
Nie możemy wrócić do ciężarówki. Snajper tylko czeka na to, a i podejrzewam, że posiłki już tam się zbiegły i dobierają się do transportu. Nie mam wystarczająco amunicji, a ty nie masz porządnej broni. W dodatku jest nas tylko dwóch. Przykro mi to mówić, ale spierdoliłeś zadanie i musisz pogodzić się z porażką - wyłączył mapę na swoim omni-kluczu, chwytając sprawniej swój karabin -
Na północy znajduje się pewien magazyn do którego zmierzam z moim niecierpliwym towarzyszem. Dołącz do mnie. Sprawimy ci jakąś giwerę, a potem nasze drogi się rozejdą. Przy okazji prześlij mi na mapę miejsce placówki błękitnych. Może później kawałek cię odprowadzę o ile to nie zawadzi mi potem w moim zadaniu. - tak, zamierzał dorwać tego snajpera. Zdał sobie teraz sprawę, że nie mógł liczyć na Kenta w zemście ze Fennenę, a i nim organizacja wyślę tu jakiekolwiek posiłki to prędzej Aria'T'Loak zostanie obalona przez jakiegoś świra z Zaćmienia czy z Krwawej Hordy. Oczywiście tak się nigdy nie stanie bo chyba tylko ostatni idiota postanowił by rzucić wyzwanie królowej Omegi. Najemnik teraz miał wybór. Mógł udawać bohatera, albo pomyśleć racjonalnie jak przystało na profesjonalnego najemnika. Choć miał nadzieję, że wypadek nie uszkodził mocno mu głowy i nie naruszył jego ego. Nie znał młodzika, ale z tego co usłyszał już nakreśliło nieco jego charakter. Gdyby się zgodził, podążali dalej na północ, skręcając powoli na lewo by przejść przez wąskie uliczki. William zamierzał cały czas trzymać się ścian budynków oraz zachowując maksimum ostrożności. Kto wie co jeszcze mogło czyhać po drodze.