Wyświetl wiadomość pozafabularną
Blondynka zatrzymała się tuż przed otwarciem śluzy, przenosząc spojrzenie na Irene, która zajmowała miejsce za skrzyniami.
-
Kilka godzin, okej? - odpowiedziała, a w zasadzie odmruknęła, po chwili znikając w korytarzu, który znajdował się za śluzą.
Tym sposobem pozostawiła Irene kompletnie samą na te kolejne, "kilka godzin". Pozostawiona w przyciemnionej hali, siedząca na metalowej ziemi, doskonale czuła wibracje statku. Rozsiadła się więc wygodnie na tyle, na ile pozwalało jej przydzielone i warte tysiąca kredytów miejsce, i włączyła książkę po wysłaniu wiadomości do Handlarza Cieni.
Czytanie uspokajało skołatane nerwy, ale tylko wtedy, gdy faktycznie ją pochłonęło. Przez pierwsze kilkanaście minut łapała się na tym, że słowa przepływały przez jej głowę nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Wreszcie - gdy kolejne wibracje statku zasugerowały Irene, że wszedł on właśnie w korytarz Przekaźnika, poczuła się bezpieczniej i czytała dalej.
Podróż tym przekaźnikiem nie trwała jednak tak długo. Już po godzinie i dwudziestu minutach nieustannego siedzenia w niemal tej samej pozycji, gdy większa część ciała kobiety bolała od niewygodnego miejsca, statkiem lekko wstrząsnęło - nagła utrata prędkości i powrót do rzeczywistej masy statku zakłócił perfekcyjny ślizg przez kolejne układy.
Wiedziała, że będzie musiała się przygotować. Po ilości pudeł i fakcie, że te, koło których siedziała, miały być na samym końcu domyśliła się, że Ikar zrobi więcej niż jeden przystanek. Prawdopodobnie dotarł do systemu, w którym miał odbyć się drugi.
Piętnaście minut nerwowego oczekiwania na Rodriguez lub asari, które zejdą na dół by pomóc przy rozładunku, nie zdało się na wiele. Ładownia wciąż była cicha i pusta, a statek nie wydawał się ani wchodzić w atmosferę jakiegokolwiek obiektu, ani nie dokował. Fakt, że nie wiedziała kompletnie gdzie się znajduje mógł denerwować, ale nie miała zbyt wiele pola do popisu. Na drzwiach wyjścia z ładowni co prawda znajdowała się mała szybka, lecz jedyne, co mogła tamtędy dojrzeć, była ściana korytarza, na który wychodziło wyjście. Czyli nic ciekawego.
Nuda przerywana kilkuminutowymi, pojawiającymi się napływami stresu, wypełniała całość tego wolnego czasu Dubois w ładowni, aż nie została brutalnie przerwana.
Irene nie mogła słyszeć poruszenia w kokpicie wśród reszty załogi - ładownię od reszty statku oddzielała szczelna śluza, która w razie potrzeby, zamknięta, perfekcyjnie izolowała korytarz po drugiej stronie z pewnością wzmacnianej szybki. Dopiero komunikat, który rozległ się z głośników umieszczonych w każdym pomieszczeniu na statku, przerwał panującą w hali ciszę.
-
..."Ikar", powtarzam. Kapitanie Berges, natychmiast dezaktywujcie swój napęd i przygotujcie się do naszego wejścia na pokład. Jesteśmy na kursie przechwytującym, wszelkie oznaki niewykonania poleceń i próby ucieczki poskutkują podjęciem przez nas środków koniecznych do zabezpieczenia statku.
Lekko zmodyfikowany przez komunikację radiową, męski, niski głos poniósł się echem po ładowni, głośny i nagły niczym niezapowiedziany wystrzał. Mężczyzna komunikujący się z Ikarem mówił beznamiętnie, niemal jak automatyczna WI informująca kapitana o faktach.
Irene nie usłyszała odpowiedzi Pierre'a. Zapewne krzyczał w tym momencie do słuchawki w kokpicie do znajomego bądź nie mężczyzny.
-
Wyłączcie napęd i umożliwcie wejście na pokład a nie stanie się wam krzywda. Powtarzam, nie stanie się wam krzywda. - mówił dalej, odpowiadając na zarzuty bądź pytania kapitana. Ten wybrakowany dialog pozostawiał Irene z większą ilością pytań niż odpowiedzi.
Zamarła, czując i słysząc, jak silniki statku zostają wyłączone. Natychmiast odczuła lekką zmianę w grawitacji, którą nie od razu zaczęły kompensować systemy Ikara. Na nowszych statkach działały non stop - tutaj najwyraźniej dostarczano im tylko tyle mocy, by, podróżując Przekaźnikiem, nie zostali zgnieceni na kwaśne jabłko. Cała technologia transportowca wydawała się być mocno przestarzała.
-
Nie obchodzą mnie twoje towary, Berges i wyrzucenie zawartości ładowni w pustkę nic ci nie da.
Serce podeszło Dubois do gardła na samą myśl o otwarciu się klapy - czy kapitan byłby skłonny to zrobić? Wyrzucić pudła by mogli zgarnąć je piraci? Nie wiedział przecież, że ona tutaj siedzi.
Następne minuty upływały jej w ciszy i, nadal, samotności. Statek dryfował, poddany dobrowolnie przyjęciu zespołu abordażowego wysłanego przez anonimowego, przynajmniej dla Irene, napastnika. Wyglądało na to, że komunikacja w całym statku włączyła się dopiero w pewnym momencie - może wcześniej mężczyzna się przedstawił? Piraci? Najemnicy?
A może łowca głów o zniszczonej twarzy?
Ikar drgnął, pozwalając, by Dubois oczami wyobraźni widziała podczepianie się drugiego statku pod śluzę transportowca. Nie miała pojęcia co się dzieje i jedyne odpowiedzi, jakie mogła otrzymać, znajdowały się za drzwiami prowadzącymi wgłąb statku. Zawsze mogła jednak poczekać - skoro nie interesowały ich łupy w ładowni, może nigdy tutaj nie przyjdą? Ominą ją? Zaryzykuje wyjście na zewnątrz i przekradnięcie się do miejsca, w którym dostrzeże coś więcej, czy mocniej wciśnie w kąt ładowni, przygotowując broń?
Czas płynął, a napastnicy musieli już wchodzić na pokład. Po nią, po statek, lub po kogoś z załogi.