Wyświetl wiadomość pozafabularną
- Prawie. Pewnie nie dostałeś od poprzedniej właścicielki żadnych papierów? - Vex zatrzymał mężczyznę nim ten wyskoczył na korytarz. Nie podejrzewał o to Tanyi, ale wcześniej mężczyzna upierał się, że transakcja była legalna. Może były to po prostu krzyki człowieka, który nie chce zostać z niczym, ale wolał się co do tego upewnić. Puścił go dopiero, gdy ten zaprzeczył lub potwierdził, przesyłając mu niezbędne pliki do sfinalizowania "transakcji".
- Nie, George. Nie połączymy - odparł z westchnięciem, odsuwając mu się z drogi. - Jeżeli nie będziesz się wychylał i zapomnisz o tym statku, my zapomnimy o tobie. Nie ma potrzeby wciągać cię w ten cały bajzel bardziej niż to konieczne.
Kiedy mężczyzna w końcu wybiegł z okrętu, a SI zamknęła śluzę, wrócił do mesy. Oparł się ciężko o stół, milcząc przez długą chwilę i zbierając myśli. Polubienie George'a było sztuką samą w sobie, której również nie podołał. Ale powoli docierało do niego, że właśnie stał się właścicielem nowego okrętu.
Kradzionego i z zakazaną SI na pokładzie. I opłaconego kradzionymi pieniędzmi.
To był naprawdę popierdolony miesiąc.
- Tak, okropna - przyznał w końcu o nazwie nadanej przez George'a, śmiejąc się cicho. Już nawet nie dziwił się, że syntetyczna osobowość tak swobodnie zaczyna wyrażać swoje opinie. Może rozwinęła się podczas ich małej przygody. Albo poczuła swobodniej w jego towarzystwie, tak jak on w jej. - Ale chyba będziemy musieli wymyślić nową, bo ExoGeni będzie szukać Rocinante.
Wyprostował się i sięgnął do własnej szyi. Zatrzaski kliknęły głucho, gdy zwalniał ich mocowania i luzował zaciski, a spod kołnierza wydobył się cichy syk, gdy pancerz rozszczelnił utrzymywaną do tej pory atmosferę.
Postawił hełm z huknięciem na stole, czując się jakby zdjął z barków ogromny ciężar i wciągnął niefiltrowane przez jego własne systemy powietrze.
- Wiesz, Etsy... Chyba jednak skorzystam - potwierdził ze zmęczeniem, zabierając hełm i kierując się do jednej z dwóch wolnych kajut. - Ale daj znać, gdy Vasir postanowi wstać lub gdy będzie trzeba coś załatwić ze służbami porządkowymi... lub kimkolwiek.
Powlókł się do pomieszczenia, które otworzyło przed nim drzwi. W środku rzucił hełm na stolik i zaczął sztywnymi dłońmi zdejmować z siebie resztę pancerza, mając wrażenie jakby wychodził z ciasnej, dusznej klatki. Gdy tylko pozbył się ostatniej części, usiadł ciężko na łóżku i oparł potylicę o ścianę, zamykając oczy. Przejechał dłonią po twarzy, po płytkach skórnych i uszkodzonych żuwaczkach.
Tak, to był zdecydowanie popierdolony miesiąc.
Zmęczenie błyskawicznie dało o sobie znać. Organizm, nie napędzany już ciągłą adrenaliną, pobliskim zagrożeniem i piaskiem przesypującym się w klepsydrze, zwyczajnie się poddał.
Zasnął.