Na początku widocznie nie zrozumiała, ale potem roześmiała się zakrywając usta dłonią, tłumiąc w niej śmiech.
- Nie, nie - pokręciłą przecząco głową - nie spodziewaj się gestapo ani aresztowania. Po prostu dostaniesz eskortę do twojej nowej kwatery i przydzielą ci na jakiś czas przewodnika. Przewodnika, nie strażnika - dodała chcąc podtrzymać spontaniczny żarcik (lub podsycić jego paranoję).
Tania podeszła do szyby i oparła się o nią, wpatrując się w uszkodzoną powierzchnię statku. Powyginany metal i pręty sterczały posępnie, powyginane i poszarpane, niczym wyrwane żebra. Przyglądała się chwilę temu obrazowi, po czym wróciła na swoje miejsce gdzie siedziała już w milczeniu, najwyraźniej myśląc nad czymś. Statek mknął dalej przez przestrzeń nadświetlną, a załoga pogrążyła się w swego rodzaju letargu. Nawet Mark, zwykle gadatliwy, zdawał się przysnąć w fotelu.
***
Trzęsąc się, statek wyskoczył z nadprzestrzeni i od razu wstrząsnął nim dreszcz wybuchu gdzieś z tyłu. Przygotowany na taką sytuację sternik włączył silniki korygujące, które miały powstrzymać go przed wleceniem w planetę. Nim kontrola lotów zdołała wyjść z osłupienia, skontaktowała się z nimi Tania, która rzuciła paroma hasłami i nazwiskami, które załatwiły sprawę bo nie byli już więcej niepokojeni. Przed nimi pustkę kosmosu rozświetlała niewielka, żółta gwiazda - mniejsza siostra słońca. Dookoła niej orbitowały dwa ciała niebieskie - jedno zielone, drugie białe i planetoida. Oddalona o setki tysięcy kilometrów ciemna strona stolicy CFW, dawała o sobie znać poprzez liczne świecące punkciki. Imponującym widokiem była też stocznia, która prawdopodobnie rozciągała się na wiele kilometrów. Zaawansowane kamery wychwyciły na niej mrowie wyrzutni, hangarów i wież. Faktycznie była to prawdziwa forteca, która czekała tylko na sprawdzian. Niedaleko niej ukazała się też stacja kosmiczna, najwyraźniej w budowie. Komputer od razu wychwycił jej sygnał i nad obrazkiem pokazał się napis: FC Corporation - stacja handolowa nr DR:\54-072 "Epsilon". Nie minęło wiele czasu nim na radarach pokazały się statki holownicze i tak wychwalany przez Tanię "Thor". Statek flagowy Konfederacji faktycznie budził respekt. Większy od krążownika, ale mniejszy od pancernika. Miał budowę zbliżoną do standardowego liniowca, ale nieco bardziej otwartą i był ze sto metrów dłuższy.
- Thor, duma CFW - powiedziała z nieskrywanym zadowoleniem Tania - pod pancerzem znajduje się sześć mniejszych generatorów, które zapewniają odpowiednią energię do strzału. To prawdziwe monstrum jeśli chodzi o siłę ognia i przebija nawet Thanix. Jest jednak słabiej opancerzony i wymaga eskorty, jednak świetnie nadaje się na dystans jako niszczyciel.