Zaśmiała się głośno gdy nazwana została praczłowiekiem - choć do neandertalczyka było jej daleko, wcześniej sama użyła tego porównania. A teraz planowała wstrzelić się w świat naukowy, dysponując tą jedną i jedyną wiedzą, której nie mógł posiadać nikt inny - tą skrytą pod ruinami ośrodka X-2139, na planecie oznaczonej jedynie kilkoma znakami. To jedno dawało jej przewagę, zakładając, że wcześniej nikt na innych planetach nie odnalazł takiego wynalazku, jakim był komin. Skoro powiedziała jednak, że odkąd tylko może, przeczesuje extranet w poszukiwaniu informacji wszelakich, a planuje pisać na temat technologii ośrodka pracę, musiała już to sprawdzić.
-
Będę pierwsza - uśmiechnęła się, wracając na moment do spijania swojej wciąż ciepłej kawy, jednocześnie z lekkim rozbawieniem słuchając jego tezy. -
Nic takiego. - jej odpowiedź zabrzmiała tajemniczo, a kobieta uruchomiła omni-klucz, choć nie był w stanie podejrzeć co tak naprawdę na nim robi. Może szukała informacji, które chciała mu pokazać, a może po prostu sprawdzała odruchowo skrzynkę - choć była w pełni uziemiona tutaj, a jej wiadomości musiały być filtrowane, wciąż miała jako taki, anonimy kontakt ze światem wirtualnym.
-
Czujecie od razu, czy jecie coś złego? - zastanowiła się, podrywając wzrok znad uruchomionego urządzenia i przenosząc go na turianina. -
W sensie smakuje wam nasze jedzenie i dopiero potem zauważacie, że jest źle? Czy wiecie od razu?
Parsknęła śmiechem gdy wspomniał o quarianach, choć też wyglądało na to, że nie opuściło ją skupienie. O nich musiała wiedzieć znacznie mniej niż o turianach. W końcu nie badali ich w ośrodku.
-
Jak ludzie uczuleni na orzeszki - dokończyła za niego pierwszym, co musiało przyjść jej do głowy. -
Wiem o co chodzi.
Przysunęła się nieco bliżej, tym samym pozwalając mu zerknąć na zawartość swojego omni-klucza. Rząd zaszyfrowanych plików o nazwach, które niekoniecznie zawierały znane mu symbole, nic mu jednak nie mówił.
-
Spójrz - zachęciła go, wybierając sama jedno z nagrań.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hologram wyświetlony przez omni-klucz nie był mały. Wręcz przeciwnie - obraz rozproszył się tak mocno, że wyświetlany był właśnie na ścianach, nawet na siedzącym Viyo. Szary, nic niemówiący im szum spowił ich otoczenie i wypełnił uszy, delikatnie zagięty na tam, gdzie na ścianie kończyły się meble. Odbijał się nawet od szyb, pokrytych specjalną powłoką, dzięki której Lindsay mogła obserwować świat, lecz nikt nie mógł obserwować jej.
Obraz pojawił się nagle. Pełen zakłóceń zarówno obecnych w audio jak i video. Zgrzyty raniące ich błony bębenkowe kazały ustom się skrzywić, lecz Forest rozglądała się po pokoju jak oczarowana, choć nie mogła widzieć tego po raz pierwszy.
Dopiero po chwili z zakłóceń rozpoznał kształty ciemnych pomieszczeń. Korytarze obiektu na AZ-99. Obraz drgał, zmieniał się, przybliżał, sugerując, że ktokolwiek stworzył nagranie, musiał poruszać się razem z kamerą. Fragment kadru był zakryty nieregularnym, ciemnym kształtem, sugerującym umieszczenie urządzenia do nagrywania w hełmie.
Postać mijała drzwi, bądź dziwne wnęki. Cienie przemykały obok niej, zbyt szybko, by stare nagranie pozwalało im się wyostrzyć. Wszystko brzmiało przytłumienie, choć co jakiś czas jeden ton wybijał się ponad tę dźwiękową barierę, niczym wystrzał przebijając ciszę.
Obraz objęła zakrwawiona łuna. Cienie przyspieszyły, ich przyspieszony chód zmienił się w bieg. Postać, której oczyma patrzyli teraz na świat, poszła za ich przykładem. Ściany zaczęły się trząść, podłoga zmieniać położenie. Gdzieś po ich prawej stronie, tam, gdzie w rzeczywistym apartamencie Lindsay znajdowało się okno, musiał stać komin. Komin, który teraz był źródłem tych dziwnych, czerwonych błysków. Ten, na który postać uparcie nie patrzyła, poruszając się dalej, w sobie znanym tylko celu.
Bariera dźwiękowa zniknęła w jednej sekundzie. W jednym, ogłuszającym wystrzale, który wstrząsnął światem, sprawiając, że ich bezimienny bohater rzucił się przez drzwi do oszklonego pomieszczenia, po którym teraz, na AZ-99, zostały tylko gruzy. Zwrócił swój wzrok w stronę serca piramidy, a nagranie jak na złość znów objęły zakłócenia, pozwalając turianinowi poznać tę tajemnicę dopiero ułamek sekundy później.
Komina nie było. Nic nie wskazywało na obecność niewidzialnych okowów, niemal niezniszczalnego szkła, które więziło znajdujący się wewnątrz twór generatora wirowego.
Ktoś coś krzyknął, choć równie dobrze na tym etapie to sam Viyo mógł doszukiwać się sylab, całych słów, wychwytywanych z zawodzenia wiatru. Monstrum przed nimi wydawało się rozsadzać piramidę od środka. Pożerać całą materię wokół, chwytać ją, rozdzierać na strzępy, skręcać swą łamiącą prawa fizyki siłą. Rozszalałe tornado wypełniało ich uszy obłędnym rykiem, wypełniało całą ich rzeczywistość, skąpaną w urywanych, krwistych poblaskach i zawodzeniu wiatru.
-
Ktoś ich zaatakował - szept Lindsay ledwo przebił się przez te horrendalne dźwięki, gdy obraz coraz bardziej zaczął się urywać. -
Chyba je wypuścili. Na zewnątrz, przez górę.