Nie potrafiła dzielić sceptycyzmu Nazira, nie kiedy patrzyła na Shani tak podekscytowaną, że prawie wychodziła z siebie. Nie pasowało to do długiej, eleganckiej sukni, którą miała na sobie. Nawet teraz, ubrana, umalowana i uczesana, wychodził z niej ten charakter, który Irene poznała podczas ich pierwszego spotkania. Z drugiej strony, trudno się jej było dziwić. To było dla niej szczególnie ważne, chciała żeby się udało, a jeśli tylko wpadła na pomysł, który mógł wszystko ułatwić, to cieszyła się z tego jak dziecko. Dubois miała tak samo, choć nie teraz, a kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy dopiero zaczynała. Potem człowiek się przyzwyczaja, choć satysfakcję odczuwa taką samą.
Zerknęła na Khouriego, wpinając we włosy ostatnią wsuwkę. W jej oczach błyszczało rozbawienie, pojawiało się też w drgającym lekko kąciku ust. Słuchała planu dziewczyny, gdzieś w połowie jej wywodu opierając się biodrem o barierkę i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przyglądała się jej, rozważając za i przeciw. I zdecydowanie więcej widziała tych pierwszych.
- Masz lepszy pomysł? - spytała Nazira, gdy ten wyraził swoją niepewność i utkwił w niej swoje jasne, pytające spojrzenie. - W niczym nie będziesz miał stuprocentowej pewności, że wszyscy wyjdą.
Przed chwilą byli na balkonie. Pogoda była piękna i nic nie zapowiadało kataklizmu. Co mogło nadejść znienacka? Huragan? Tornado? Nie wiedziała nawet jakie klęski żywiołowe mogą grozić Lirii. Jedne miasta mogły obawiać się tsunami, jak chociażby kurort wypoczynkowy na Pinie, innym wybuch wulkanu. Przy czym położona była stolica Thessii? Cholera to wiedziała. Irene uwielbiała nowe miejsca, co sprawiało, że jej wiedza na ich temat z reguły była zerowa.
- Pogoda jest piękna - mruknęła w zastanowieniu. - Zanim zareagują, zaczną wyglądać przez okno i zastanawiać się o co właściwie chodzi. Chyba że zamknie się wszystkie wyjścia na zewnątrz, poza wyjściami awaryjnymi, dołem. Na okna i balkony pewnie zjadą rolety, albo ustawimy żeby zjechały. Nie wiem.
Zapatrzyła się bezmyślnie na Nazira, jakby liczyła na to, że pomoże jej on w tych trudnych rozważaniach. Tymczasem jedyne, co w tej chwili robił, to negowanie pomysłu Shani przez zasłaniane twarzy dłonią i sceptyczne pytania. Odchrząknęła i przysunęła się bliżej tej dwójki, dochodząc do wniosku, że przydałoby się im piętnaście minut w odosobnieniu. Tutaj wokół plątali się ludzie, Irene nie czuła się z tym dobrze, zresztą nie czuła się dobrze ogólnie z ustalaniem czegokolwiek na głos. Nie robiła tego nigdy. Miała wrażenie że jej nieumiejętność pracy w grupie wszystko spieprzy, czy tego będzie chciała, czy nie.
- Ale gdyby się udało, nawet Zu powinna wyjść. Ktokolwiek zostanie, na pewno będzie to mniej osób, niż w przypadku alarmu pożarowego. Przy takim wielu zakłada, że to tylko ćwiczenia i szkoda zachodu. Dopóki nie poczują dymu - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. - W razie czego będziemy mogli coś po prostu podpalić.