Skinęła głową w odpowiedzi na wyjaśnienie Ericha. W sumie podejrzewała, że te informacje otrzyma razem z ewentualnym zleceniem, tak jak za każdym poprzednim razem - najpierw ogłoszenie, potem spotkanie lub przesłanie konkretów bezpośrednio przed akcją. Takie wrażenie sprawiła też Zhea, mówiąc, że wszystko ma być ustalane z Erichem i szybko kończąc temat. Może jednak mężczyzna wolał mieć dogadane nieco więcej szczegółów zanim Irene zwróci się do niego z prośbą o zajęcie na nudniejsze dni.
Gdy później Nazir poprowadził ją w znajomą już część klubu, westchnęła ze zrozumieniem, widząc znajomą lożę. Zaczynała coraz mocniej czuć efekty wypitego alkoholu. Biorąc pod uwagę tempo, z jakim dopiła ostatniego drinka, trudno było się jej dziwić. Było jej ciepło i przyjemnie, a do tego nie czuła żadnego zmęczenia, choć kończący się dzień był pełen emocji, a te potrafiły wyssać z człowieka resztki siły. Ona jednak mogłaby wrócić na parkiet, teraz, gdy już trochę ochłonęła. Mogła jednak też posiedzieć tutaj, a na widok Shani jej usta same rozciągnęły się w uśmiechu. W sumie to z nią chciała spędzić przynajmniej część dzisiejszego wieczoru, skoro mieli jutro wylecieć i przez długi czas się teraz nie spotkać. Polubiła dziewczynę przez krótki czas ich znajomości, szkoda, że nie będzie im dane pójść razem na kolejne równie udane zakupy, co ostatnio i wypić herbaty na tarasie któregoś z centrów handlowych.
- Herbata! Zapomniałam o herbacie - jęknęła, unosząc głowę do Nazira. - Nie zdążymy już kupić. A chciałam zabrać zapas.
Na jej twarzy odmalowany był szczery smutek, który jednak szybko zniknął, gdy Shani do nich podeszła. Dubois przestała myśleć o herbacie, a skupiła się na dziewczynie, która jednak zaabsorbowała ją bardziej, niż to drobne przeoczenie, które przypomniało się jej teraz.
- W porządku - odparła. - Zhea zaproponowała mi współpracę. Raz na jakiś czas, jeśli moje interesy będą pokrywały się z ich. Z waszymi już, właściwie - uśmiechnęła się. - Więc ten dzień robi się z chwili na chwilę coraz lepszy.
Usiadła obok niej, korzystając z miejsca, które zostało dla niej zwolnione i założyła nogę na nogę. Rozejrzała się też za jakąś kelnerką, u której mogłaby zamówić coś następnego do picia, bo w sumie brakowało jej szkła, które mogłaby trzymać w dłoni. Tymczasem wyciągnęła z torebki paczkę papierosów, by zapalić drugiego z czterech, które zostały jej na ten wieczór. Odpaliła go, zaciągając się nim mocno.
- Tak strasznie się cieszę, że jednak weszliśmy do apartamentu Zu, gdybyś zobaczyła ten pancerz... - wypuściła dym w górę. Zapachniało wiśnią. - Przymierzałam go na Crescencie. Strasznie ciężko mi go było z siebie zdjąć. Nie mogłabym być bardziej zadowolona z tego, że daliśmy ci się namówić na to wszystko - zaśmiała się. - A jak z tobą? Nie będziesz już musiała pracować w klubie, czy nadal będziesz się tego jednak trzymać?