Siedząca naprzeciw niego kobieta przez chwilę wyglądała, jakby poczuła się bardzo niezręcznie. W sumie nic dziwnego, w porównaniu do tego, co miał Striker, ona mieszkała w luksusach. Miała dobrze płatną pracę, trzypokojowe mieszkanie, dwa koty i codziennie jadała na mieście. On tymczasem żył na zapleczu restauracji, a jeszcze nie tak dawno temu pałętał się po Cytadeli szukając kawałka ławki, na której mógłby spędzić noc. Wade opuściła wzrok, wbijając go w swoje dłonie, a jej spojrzenie pociemniało. Łatwo było zapomnieć, że ich status społeczny trochę się różnił. No, przynajmniej jej było łatwo, bo w przeciwieństwie do niej Striker non stop zastanawiał się dlaczego z nim była, skoro mogła być z kimkolwiek innym.
- Dlaczego mieszkasz na Cytadeli? - spytała w końcu, nie podnosząc wzroku. Jakoś nie zastanawiała się nad tym wcześniej, nie miała też powodu, by go o to pytać. Teraz rozmowa jakoś sama potoczyła się w tym kierunku, a temat nie był wcale dziwny. Zwykle ludzie najpierw rozmawiali o takich rzeczach, dopiero potem lądowali razem w łóżku, albo próbowali się zabić. To ostatnie to najprędzej po dwudziestu latach związku.
Wciąż wydawała się lekko przygaszona. Nie miała złego humoru, po prostu coś ją trapiło bardziej, niż potrafiła przyznać. Podziękowała za napój, choć wyraźnie nie miała pojęcia co właśnie dostała, i zacisnęła na nim dłonie. Miała poplątane od wiatru włosy. Uniosły się, odsłaniając bliznę, która w ciepłym świetle restauracji stała się doskonale widoczna, ale Sonya chyba tego jeszcze nie zauważyła.
- A gdybyś miał? Gdybyś mógł zrobić wszystko, miał fundusze i w ogóle... to co byś zrobił? - zapytała, unosząc na niego to samo tajemnicze spojrzenie, co zawsze. - Czego w życiu chce Charles Striker?
Była szczerze zainteresowana. Przecież nie znała go wcale tak dobrze. Nie wiedziała jakie są jego plany, jego marzenia. Nie wiedziała, czy w ogóle jakieś ma, czy życie go zniszczyło aż tak, że planował po prostu jakoś przeżyć następne lata, a życiu pozwolić toczyć się samemu. Wade nie mówiła nic o sobie, ale pewnie nie wiedziała, co teraz ze sobą zrobić. Gdy doprowadziła wszystko do końca, gdy Burel nie żył. Pewnie tylko dlatego poleciała z Charlesem do Japonii i teraz leciała z nim dalej. Bo nie miała dla siebie planu na kolejne dni.
- Boże, Charlie, ty tyle jesz, czy mnie przeceniasz? - parsknęła śmiechem widząc kolejne danie przynoszone na ich stolik. Dopiero zaczynała poprzednie. - I co to jest? - dodała, wskazując swoją butelkę.