Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kobieta, na którą Striker się rzucił, była mniej-więcej jego wzrostu. Niestety nie zaskoczył jej na tyle, by poddała mu się bez walki. Szarpnęła się i wrzasnęła, jakby sam dotyk Charlesa był dla niej śmiercionośny. Daryl leżał obok, na boku, bo jak się okazało, jednak był przypięty do oparcia swojego krzesła. Głównie przez to nie mógł teraz wstać i w żaden sposób im pomóc. Wpatrywał się teraz tylko w swojego brata, jakby widział właśnie taranującego ducha. Trudno było mu się dziwić. Musiał być równie zszokowany na jego widok, co Emily. A może i bardziej, bo przecież nie spodziewał się go akurat tutaj i teraz.
Strikerowi udało się podnieść turiankę do góry, ale zanim rzucił nią w podłogę, ścianę, czy wyrwę w niej, ta obróciła się w jego rękach jak wąż i jedynym, co zdołała zrobić, było przestrzelenie mu z przyłożenia ramienia. Pewnie celowała w sam środek klatki piersiowej, ale nie udało się jej to do końca. Mimo to, sprawiła, że Charles wypuścił ją wcześniej niż zamierzał. Jej dość ciężkie jednak ciało uderzyło w podłogę hangaru, a ściany znów jęknęły. Z chwili na chwilę wyglądały coraz gorzej. Tynk sypał się ze ścian, jedna z rur urwała się i potoczyła po ziemi.
Widząc, jak Striker został postrzelony, Sonya krzyknęła. Może zapomniałaby o nim za jakiś czas, może nie miała ochoty teraz z nim rozmawiać, ale to nie znaczyło, że mogła obojętnie patrzeć, jak z jego ramienia rozpryskuje się krew. Blisko, zbyt blisko klatki piersiowej. Kolejna rana, która pewnie się zagoi, ale teraz wymagała aplikacji medi-żelu, o ile nie chciał się wykrwawić. Pewnie nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, ale kobieta wyglądała, jakby na ten widok jej świat zawalał się tak samo, jak ten hangar.
Brama po lewej stronie otworzyła się, wpuszczając do środka dwóch turian. Teraz byli atakowani z obu stron - jednej bronili Vova, Shon i Sinja, drugiej Ostrowski i Abram. Blondyn stał w wejściu do hangaru, osłaniając ich przed ostrzałem. Nie widzieli jednak co się działo, bo chaos był za duży, a oni mieli swoje problemy.
Wade też biegła szybko. Zachwiała się po drodze, kiedy cały hangar poruszył się, jakby w całości miał za moment zwalić się gdzieś w dół. Podłoga stopniowo pękała. To miejsce nie było przeznaczone do takich akcji. Mimo to, kobieta rzuciła się na turiankę, dobijając ją za Charlesa, znów wbrew jego poleceniom. Ale pewnie nie miała nawet czasu się nad tym zastanowić. Z dzikim krzykiem poderżnęła jej gardło omni-ostrzem, dopadając do niej od tyłu i terrorystka zwaliła się na ziemię, równie ciężko, co wszyscy poprzedni turianie.
-
Charlie, szybko! - zerwała się i popchnęła Strikera w stronę wyjścia z hangaru, bo jego przednia ściana trzymała się jeszcze całej reszty. Zasłoniła twarz, kiedy kawałek sufitu spadł na milimetry od niej i przeskoczyła nową wyrwę w podłodze. Musiała odblokować kajdanki Daryla, bo przecież nie była w stanie wynieść go razem z krzesłem. Jak tylko to zrobiła, pomogła mężczyźnie wstać i ruszyła z nim do bramy.
Ale wtedy wszystko poszło nie tak.
Podłoga między Sonyą a młodszym Strikerem pękła, rozdzielając ich. Daryl pokuśtykał do wyjścia, podczas gdy Wade złapała się jednej z rur, idących wzdłuż ściany. Podłoga osuwała się powoli, razem z tylną ścianą pomieszczenia i zerwanymi częściami bocznych. Kobieta szykowała się do przeskoczenia wyrwy w ziemi, ale w tym momencie silny biotyczny wybuch, odchodzący od Abrama we wszystkie strony, ostatecznie naruszył strukturę hangaru.
Blondyn ratował sobie życie, nie patrząc za plecy.
Dopiero gdy połowa tego hangaru i część poprzedniego z ogłuszającym zgrzytem zaczęła osuwać się w dół, zorientował się, że może jednak powinien był spojrzeć.
Sonya nie krzyczała, kiedy spadała razem z częściami magazynu. Po prostu zniknęła, a zamiast miejsca, w którym znaleźli Daryla i turiankę, ziała teraz dziura, otwierająca się na stalową konstrukcję Omegi. Długą - zbyt długą - chwilę później, Striker usłyszał, jak to, co spadło, wylądowało gdzieś na dole. Byli dobre sto metrów nad niższym poziomem.
Daryl wydostał się z resztek hangaru i schował się za skrzyniami, rozglądając się za bronią. Wokół Charlesa toczyła się walka, ale Abram z Ostrowskim radzili sobie dobrze, prawdopodobnie tak samo jak mężczyźni z drugiej strony, bo nikt nie krzyczał, że potrzebuje wsparcia. Nikt Strikera nie wołał, pozwalając mu na poradzenie sobie ze zniknięciem - bo użycie silniejszego słowa było jeszcze zbyt nierealne - Sonii i uratowaniem swojego brata. Tylko brak drobnej kobiety jakoś wyjątkowo rzucał się w oczy.