16 mar 2018, o 23:24
W milczeniu słuchała słów brata, który najwyraźniej tracił cierpliwość. Dobrze, niech wyleje swoje żale na nią, nie przeszkadzało jej to. Widać, że gadka o Konradzie to był tylko wstęp. Wiedziała co zrobiła, wiedziała też co zamierza robić. Może się chwilowo zagubiła, a może dalej tak było. Jednego była pewna, nie zamierzała już grzecznie wracać do domu, a tym bardziej być rozstawiana po kątach przez rodziców.
Sama wyciągnęła swoje papierosy i spokojnie zapaliła. Wpatrywała się w brata, zapamiętując dokładnie każde jego słowo. Przez chwilę miała wrażenie, że znów siedzi w domu, a jej umysł powędrował do wydarzeń sprzed kliku lat, gdy to ona podobną tyradę robiła Thomasowi. Różnica tylko polegała na ilości przeżytych lat i wielkości "przewinień". Ona próbowała ratować nastolatka niemal przed samym sobą. On próbuje coś uświadomić dorosłej kobiecie, która... Która też właściwie sama się niszczy w pewien sposób.
- Teraz to ja jestem tą złą - mruknęła pod nosem strzepując popiół z papierosa. Uśmiechnęła się nawet, ale to nie była to jedna z jej zwyczajowych min. Raczej trąciła trochę melancholią. - Jeśli zniknięcie listu gończego to sprawka ojca, jestem mu wdzięczna. Będę musiała z nim porozmawiać po wszystkim - dodała cicho, po czym znów skupiła się na bracie. - Ale powiedz mi, braciszku, co na prawdę leży ci na sercu. O co tobie chodzi? O co ty masz do mnie żal? - jej słowa były spokojne. Mówiła dalej po krótkim zaciągnięciu się. - O to że chciałam się uwolnić i cię zostawiłam? Że teraz jesteś "zmuszony" użerać się z codziennością Swiftów? Że jesteś na świeczniku, gdy starsza siostra wpada w kłopoty gdzieś w drugiej części galaktyki? - nie dała mu odpowiedzieć kontynuując. - Żałuję niektórych rzeczy, które zrobiłam, zwłaszcza tych, które mogłyby was narazić. Jednak zawsze wiedziałam, że sami o siebie zadbacie. - Założyła nogę na nogę i strzepnęła nieistniejący paproch z kolana. Na jej twarzy pojawił się uśmiech smutku, który zupełnie zmieniał jej wygląd. - Przepraszam, że moje poczynania was martwią i dziękuję za troskę, ale nigdy nie będę żałować, że wyruszyłam w tę podróż.
Sama nie wiedziała, czemu była tak spokojna. Normalnie by wywrzeszczała takie słowa z ogromną pretensją, że ktoś próbuje zmanipulować ją, wykorzystując jej poczucie winy. Powinna szamotać się jak zwierze w klatce, wspominając tylko jak w przeszłości mogła być tylko grzeczną dziewczynką, która kocha inżynierię, mechanikę i informatykę. Nawet będąc w szkołach z internatem czuła się jak w klatce. Musiała zmienić układ planetarny, by w końcu zacząć żyć tak jak chciała. By uwolnić się od wszystkiego, pewnie musiała by zmienić galaktykę.
Teraz jednak była spokojna jak ocean w piękny bezwietrzny słoneczny dzień. Z takimi odczuciami czekała na wybuch brata.