UCIECZKA Z CRONOSA
[numer]1[/numer]
Stacja Cronos
MG: Kiru
Marjaana Ritavuori. Porwana przez batarian podczas ataku na Aaite, przejęta przez Cerberusa ze względu na swój potencjał biotyczny. Poddawana badaniom na Taitusie, po zamknięciu ośrodka została przeniesiona na stację Cronos, pod opiekę Carmen Ortegi. W nowej placówce miała odbyć szkolenie bojowe i, jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, zostać kolejną z agentek organizacji.
Jaana miała jednak swoje plany, zupełnie inne.
Dzień na ucieczkę był dobry jak każdy inny. Korzystając z nieuwagi swej kuratorki - oraz nieoczekiwanej pomocy ze strony innych agentów Cerberusa, równie niezadowolonych z przebywania pod ścisłym nadzorem - wyrwała się z Cronosa, przekonana, że gdziekolwiek indziej będzie lepiej niż tutaj. Przedarłszy się przez pogrążone w chaosie - wywołanym celowo poprzez przeciążenie reaktora - korytarze stacji, Jaana opuściła stację uzbrojona i, co więcej, nie sama. Nieoczekiwanie zyskała załogę i statek - Kuguara - którzy szybko mieli zasłużyć na miano rodziny i domu. Świat stanął przed nimi otworem, a relacje z Cerberusem... Cóż, czekały na ustalenie.
ROSHAR
[numer]2[/numer]
Siedziba Holtz Unlimited, Nos Astra + pokład Endeavour
Peter King, Pyrak; MG: Hawk
Po ucieczce z Cronosa dezerterzy z Kuguara musieli o siebie zadbać, co siłą rzeczy wiązało się z koniecznością znalezienia sobie pracy. Zlecenie dla Holtz Unlimited - wygrzebane w darknecie, bo gdzie indziej miałaby szukać pracy nastolatka będąca na celowniku Cerberusa? - było pierwszą robotą Jaany na (względnej) wolności. Podczas spotkania w siedzibie zleceniodawcy jasna stała się nie tylko charakterystyka zadania - planeta Ardone i proteańskie archiwa, które należało zbadać - co też towarzystwo, w jakim miała pracować. Teoretycznie nieżyjący mężczyzna, vorcha-konstruktor i szesnastoletnia biotyczka - co mogło pójść nie tak?
Cóż, chociażby to, że mieli testować nowe wszczepy - na które Jaana zupełnie się nie pisała, a zgodziła tylko dla pieniędzy. Pieniędzy których w danym momencie szalenie potrzebowali - i ona, i cała załoga Kuguara. Próby utrzymania jako-takiej niezależności od Cerberusa nie były tanie.
Po dokonaniu wszystkich niezbędnych przygotowań oraz pierwszej integracji z nowymi towarzyszami, przenieśli się na pokład Endeavour, statku mającego służyć im za dom przez kilka najbliższych dni. Także na pokładzie, pod okiem salarianina Beldiasa Vashe, mieli poddać się uruchomieniu i kalibracji nowych wszczepów - jak się okazało, pełne koszmarów i złych, bardzo złych wrażeń. Ostatecznie jednak zadziałało. Chyba. Stali się... czymś. Jakby jednym organizmem, jednym spójnym, dosłownie związanym ze sobą oddziałem. Tak przynajmniej miało być w idealnym układzie.
W praktyce Jaana miała problemy - wszczepka nie poddawała się jej kontroli tak łatwo, jak mogłaby - z którymi próbowała radzić sobie w jeden z niewielu sposobów, które znała. Gotując i zaprzyjaźniając się z załogą. Dziewczyna nie była najufniejszym stworzeniem na świecie, początki życia poza laboratoriami Cerberusa były dla niej trudne, ale starała się. Dni mijały, a Ritavuori próbowała z nich korzystać na tyle, ile mogła. Dotrzymując towarzystwa Garretowi, pokładowemu medykowi, pomagała mu, odnajdując zaskakujący spokój w prostych czynnościach takich jak segregowanie sprzętu. Pomieszczenia medyczne przerażały ją, ale jednocześnie były tymi, które znała najlepiej, stąd właśnie w takim spędzała najwięcej czasu w trakcie lotu. Co, swoją drogą, opłaciło się także materialnie - Garret wyposażył bowiem pancerz Jaany w mikroskaner. Dziewczyna pomagała także przy innych pracach pokładowych, zaskakująco szybko aklimatyzując się do okrętowego życia.
sesja została anulowana: na rzecz fabuły uznałam, że misja została zakończona bliżej niesprecyzowanym sukcesem, a Jaana wróciła na Kuguara przećwiczona w terenie, po raz pierwszy udowadniając swą zdolność bojową i przynosząc ze sobą solidny zastrzyk gotówki;
THE RED WALTZ
[numer]3[/numer]
Nos Astra, Illium
Zeto'Seya, Pyrak; MG: Irene Dubois
Pierwsza zakończona sukcesem misja dodała Jaanie odwagi. Jasne, dziewczyna wciąż była nastolatką a wielki świat - tak obcy od zamkniętych laboratoriów Cerberusa wciąż trochę ją przerażał, coś jednak zaczęło się zmieniać. Ritavuori zaczynała odnajdywać się w życiu na Kuguarze, a Cerberus... Cóż, Cerberus był widmem, które chwilowo nie wracało.
Jeszcze będąc na Illium nieoczekiwanie spotkała Rose Dallas. Nie znała tej jasnowłosej dziewczyny, gdy jednak natknęła się na nią na promenadzie i gdy okazało się, że jasnowłosa potrzebuje pomocy z podróżą na Benning, Jaanie trudno było odmówić. Nadal byli dezerterami, nadal potrzebowali pieniędzy, a poza tym... Zaczęlo jej się to podobać. Tak po prostu. Dorosłe życie, dorosłe sprawy, wolność. Odpowiadało jej to.
Po przybyciu do wskazanego przez Rose doku okazało się, że czekał tam już ktoś, kogo Jaana zdążyła poznać - Pyrak. Najwyraźniej i on nie zdążył się jeszcze zabrać z Illium. Czekała tam również paczka, o której wcześniej wspominała Rose - pakunek miał zawierać cenną rzeźbę i nawet, jeśli Ritavuori nie do końca dawała temu wiarę, to nie był ani czas, ani miejsce na wątpliwości. Dopasowując się do tymczasowej roli siostry Rose, razem z nią i Pyrakiem wkroczyła na pokład Fadelessa, poznając tam dwóch ostatnich członków ich małej ekipy - Aarona i Zeto, quariańskiego pilota.
Podróż zapowiadała się podejrzanie spokojnie, nic więc dziwnego, że bieg wydarzeń zaczął psuć się prędzej niż później. Uzmysłowienie sobie, że gdzieś na pokładzie znajduje się nadajnik wskazujący - komu? - ich aktualne położenie było jedną iskrą zapalającą. Zawartość przewożonej skrzyni była drugą. A potem... No, potem doszedł jeszcze problem siedzącego im na ogonie statku, Black Abyss. Statku, którego obecność ewidentnie zaniepokoiła Rose.
Po szybkim sprawdzeniu nieznajomej łajby w bazach danych Kuguara, okazało się że mają do czynienia z korwetą korporacji farmaceutycznej Oracle Inc., zaś sami załoganci tegoż statku nakreślili szerszy obraz sytuacji, wspominając, że ich firma została okradziona. Nagła panika Rose, jej upór, by nie odpowiadać na wezwania Black Abyss i niechęć do otwarcia skrzyni w jednej chwili zaczęły bardzo, bardzo nieprzyjemnie śmierdzieć. Gdy wreszcie Pyrak przeforsował otwarcie skrzyni Dallas, okazało się, że... Leków tam nie było. Było za to ciało, zwłoki faktycznej siostry Rose.
Nim zdążyli zareagować, Dallas przejęła inicjatywę. Biorąc Pyraka na cel, zmusiła ich do kontynuowania lotu - ucieczki przed Black Abyss. Po wyznaniu, że chce po prostu dowieźć bezpiecznie ciało siostry na Benning, by nie wpadło w ręce Oracle Inc., zjednała sobie okruchy zaufania reszty. W efekcie najbardziej palącą sprawą stało się schowanie ciała i samej Rose, zanim ktokolwiek z załogi Black Abyss zostanie wpuszczony na pokład.
Gdy wreszcie doszło do oględzin przez przedstawiciela obcej załogi, poszło zaskakująco dobrze. Pozornie. Bo w praktyce należało sprawdzić, prawda? No więc sprawdzili.
I wyszło na to, że z Rose jest coś bardzo, bardzo nie tak. Oszalała. Po prostu oszalała.
Po szybkiej walce i spacyfikowaniu białowłosej Dallas, na jaw wyszedł również wcześniej przegapiony problem. Jednak transportowali czerwony piasek, którego poszukiwała załoga Black Abyss. Jednak mieli go tu, na pokładzie. W ciele starszej z sióstr.
Ostatecznie Jaana postanowiła rozstać się z Rose i całą resztą. Benning? Już jej nie interesował, znalazła inne źródło zarobku. Wróciła na Kuguara nie z pieniędzmi, za to z ośmioma kilogramami czerwonego piasku, przekonana, że Kristian - pokładowy lekarz - będzie w stanie coś z tym zrobić. No bo kto, jak nie on?
DIES IRAE
[numer]4[/numer]
Świątynia Athame + Hekate + Samos, Grecja
Alexis Crimson, Bleys Belford, Erich Shaw; MG: Marshall Hearrow
Po niefortunnych wydarzeniach z Rose Dallas w roli głównej Jaana była skłonna stwierdzić, że się nie nadaje. Może nie że całkiem, ale jednak - że wiele musi się nauczyć. Ten jeden raz musiała przyznać (choć niechętnie) załodze Kuguara rację. Dopiero co posmakowała wolności. Stawiała dopiero pierwsze kroki w najemniczym życiu. Co ona sobie w ogóle wyobrażała? Że przyniesie torbę czerwonego piasku i uznają to za sukces? No nie. Oczywiście, tego akurat Jaana nie rozumiała - coś im przecież zdobyła, tak? Coś, co mogli sprzedać, tak? Dlaczego więc się nie cieszą? Nie rozumiała, ale też nie wdawała się w dyskusje. Dla zdobycznego towaru znaleźli schowek, na barki Kristiana spadło zadanie wykorzystania swych kontaktów i sprzedania piasku z jak największym zyskiem - koniec tematu.
Potem ruszyli dalej. Jaana nie wiedziała dokąd - i nie od razu ją to interesowało. Ostatnie wydarzenia zwyczajnie ją zmęczyły, jasnym było więc, że najpierw chciała się wyspać, najeść, a dopiero potem ewentualnie zająć czymś innym. O udziale w konferencji na Thessi dowiedziała się więc z opóźnieniem - tak późno, że w zasadzie już u celu. I wiecie co? Nie była zachwycona. Wcale. Nie pozwolono jej zostać na Kuguarze, mimo że starała się przedstawić tę opcję jako najlepszą. Nie chciała brać udziału w jakimś wykładzie. Po co jej to? Nie chciała się nudzić na jakiejś prelekcji, z której połowy i tak by nie rozumiała. Nie chciała i już.
Jej zachcianki nie miały jednak większego znaczenia. Była sercem Kuguara w tym sensie, że jako szalenie silny biotyk stanowiła znaczną wartość - nawet, jeśli póki co była w pełni zależna od podawanych jej codziennie leków. Gdzieś po drodze więzi z załogą również zaczęły się zacieśniać, co dodatkowo przyprawiło jej metkę maskotki załogi. Pozwalano jej mieć własne zdanie, pozwalano jej się wypowiadać i dano całkiem przyzwoitą swobodę - przynajmniej w porównaniu z laboratoriami Cerberusa - ale... No, nie zawsze. Po prostu.
Nastawienie do konferencji zmieniło jej się dopiero po jej wysłuchaniu. Bo nagle okazało się, że prowadzony przez asari wykład był ciekawy. I że wiązał się z wyprawą, na którą - mimo ostatnich nieciekawych doświadczeń, o dziwo - Jaana chciała wyruszyć. Pragnęła. Musiała.
Wycieczka na Ziemię! Jak mogłaby to przegapić?
Kristian nie był zachwycony, oczywiście. Był jej lekarzem i, z każdym kolejnym dniem, coraz bardziej jakby opiekunem, niemal ojcem. To nie tak, że najchętniej zamknąłby ją na statku i nie wypuszczał, ale nie lubił spuszczać jej z oka na dłużej. No i Bjorn, on też nie wyglądał na zadowolonego. W jego przypadku Jaana nie była pewna, czemu. Lubiła go, chyba najbardziej z całej załogi. On chyba ją też. To on wyciągnął ją z Cronosa, towarzysząc jej od pierwszego dnia. Był jej przyjacielem, jej... No, kimś, kogo lubiła mieć obok siebie. Ale nie rozumiała, co mu się nie podoba w aktualnym pomyśle. Że co, że nie chciał jej narażać? A czy sam nie żył tak samo? Nie pojmowała, po prostu.
Ostatecznie z odsieczą przyszła jej Annika - również chętna na wyprawę - a po ostatecznej zgodzie Alamanniego, ich kapitana, było postanowione. Razem z Losnedahl wyruszały na przygodę!
Oczywiście, Ritavuori nie miała pojęcia, że miały ogon. Eric Shaw, agent Cerberusa, z przydziałem na obserwowanie jej. Nie wiedziała, bo i skąd miałaby?
Jaana i Annika nie były jedynymi kandydatkami na wyprawę - poza nimi do udziału zgłosiła się chociażby niespecjalnie sympatyczna, niebieskowłosa... Kto właściwie? Trudno było powiedzieć. Ktoś. Rywalka. Jedna z tych, którzy chcieli się wykazać. Ritavuori nie poświęciła jej specjalnej uwagi, bardziej zaciekawiona tym, na jakiej zasadzie Talia - asari prowadząca wykład - dobierze sobie ekipę.
Okazało się, że rekrutacja była jakąś próbą. Testem, tylko nie wiadomo czego. Gdy znalazły się w dziwnym, pustym, ciemnym pomieszczeniu, pierwszy strzał Jaany padł na pułapki - to o to musiało chodzić, prawda? Musiały być tu jakieś podstępne instalacje, które... Nie było. Była za to zagadka, po rozwiązaniu której Jaana i Annika zostały dopuszczone przed oblicze Talii - i pozostałych członków wybranego zespołu. Po szybkim przedstawieniu wybrańców - wśród których znalazła się niebieskowłosa kapitan Przymierza, Diana Assanowicz; inżynier, Alexis Crimson; Daniel Murawsky, archeolog; Erich Shaw, przedstawiony jako eks-Przymierze, podobno elitarne; oraz Timmy Bennet, agent Handlarza Cieni - i chwili na zadanie pytań, ekipa została odesłana z poleceniem zebrania się za dwa dni we wskazanym doku. Na pokładzie Hekate dowodzonej przez kapitana Belforda mieli udać się w podróż na Ziemię i... Cóż, co dalej - to miało się dopiero okazać.
Jaana miała szczerą nadzieję, że lot na Hekate będzie inny niż podróż na pokładzie Fadeless. Po zapoznaniu się z grubsza z resztą, Ritavuouri, dziewczyna postanowiła trzymać się Anniki. Ją przynajmniej znała, lubiła i wiedziała czego się po niej spodziewać. No i... Dziewczyna może nie przyznałaby tego sama przed sobą, ale Losnedahl gwarantowała jej bezpieczeństwo. Bo Jaana przecież się bała. I czuła nie do końca dobrze na obcym statku, wśród zupełnie obcych ludzi. Tym bardziej doceniała też rozmowy z załogą Kuguara - mogli znajdować się na różnych statkach, ale Kristian nie zapomniał przecież o swojej żonie, Annice, a Bjorn... Cóż, wyszło na to, że również nie zapomniał o Jaanie. Ponadto Losnedahl wciąż zamierzał monitorować farmakoterapię Ritavuori - w zasadzie musiał, bez środków wspomagających dziewczyna nie byłaby bowiem w stanie funkcjonować, jej własna biotyka pożarłaby jak wygłodniałe zwierzę.
Gdy dotarli do Grecji, Jaana czuła się zaskakująco dobrze. Nie mając specjalnie nic do roboty na statku, Ritavuori spadła i jadła - nie było przesadą stwierdzenie, że właśnie te dwie czynności zajmowały jej większość czasu. Rozmowy z Kuguarem chwilowo się skończyły - Alamanni miał własne plany dla załogi i niekoniecznie obejmowały one lot za Hekate - znikł więc ostatni element rozrywki Jaany. W efekcie, choć może lekko znudzona, stanęła na Ziemi całkiem wypoczęta.
W ludzkiej ojczyźnie była pierwszy raz - z oczywistych względów możliwości turystyczne miała dotąd, powiedzmy, ograniczone. Nie powinno więc dziwić, że rozglądała się po mijanych miejscach zaaferowana. Gdy okazało się, że mieszkać mają w domkach na plaży, była zachwycona. Bez wahania przysposabiając sobie Timmy'ego jako współlokatora - i płonąc na policzkach na każdy pełen podtekstów komentarz Anniki - Ritavuori czuła się niemal jak na wakacjach. Korzystała z morza, piekła kiełbaski na ognisku - czego mogła chcieć więcej? Nie czuła się tak dobrze odkąd porwano ją z rodzimej planety - czyli od naprawdę dawna.
No, a potem znowu pojawiły się zagadki. Wakacje nie trwały długo, co?
Podążając za dziwnymi, niespecjalnie zrozumiałymi wskazówkami, Jaana w towarzystwie reszty zespołu ruszyła śladem - jak się wydawało - Talii. Podążając najpierw ścieżką wskazywaną przez otrzymaną mapę, a potem zmagając się z kolejnymi zagadkami, szybko zaczęli przypuszczać, że owszem, podążają tropem pani doktor - ale to nie ona zostawia im ślady. Myśl, że asari mogła zostać porwana była niepokojąca, ale jeszcze bardziej niepokojące było, kto mógł ją porwać. Szaleniec. Fanatyk. Ktoś - mówiąc wprost - zdrowo pierdolnięty.
sesja została anulowana: na rzecz fabuły uznałam, że ekipa zmontowana przez Tali nagle rozdzieliła się, co dla Anniki i Jaany oznaczało koniec podążania za porwaną, frustrację w związku z nieudaną przygodą, ostatecznie jednak - parę dni na ciepłych greckich plażach. Dziewczyny wracały jeszcze myślami do asari, zastanawiając się, co się z nią stało, nie miały jednak możliwości samodzielnie namierzyć jej tropu. Ostatecznie, gdy Alamanii zgodził się na szybki lot do Układu Słonecznego, wróciły na pokład Kuguara - dzięki przelewowi z nieznanego źródła bogatsze, ale przede wszystkim także bardziej ze sobą zżyte.
EMPTIO VENDITIO
[numer]5[/numer]
Omega
MG: Irene Dubois
Po powrocie z Grecji Jaana czuła się dobrze, tym lepiej, że nagle, po kilkudniowej rozłące, okazało się, że... Tęskniła? I nie tylko ona. Gdy znów wszyscy znaleźli się na pokładzie Kuguara, jasnym stało się, że nie tylko Ritavuori ucieszyła się na ponowne towarzystwo załogi. Kristian, Khari, nawet Alamanni - oni wszyscy wydawali się czuć lepiej, gdy znów byli jednym stadem. No i Bjorn. On też się cieszył.
Korzystając z chwilowego wolnego na Cytadeli, na którą udali się w następnej kolejności, Ritavuori nie tylko nadrobiła zaległości handlowe - szybki rajd po sklepach poskutkował pozbyciem się kilku zbędnych gratów - ale także zainwestowała. Dokładnie tak, korzystając z możliwości oferowanych przez extranet - w tym z pewnego stopnia anonimowości - Jaana nabyła trochę akcji Serrice Council, Alliance News Network i Modern Forge. Czy wiedziała wtedy, do czego ich użyje? Nie. Czy miała pewność, że wydatek jej się opłaci? No skąd. Ale to nic. Nagle miała pieniądze i zapragnęła je wydawać.
To właśnie wtedy dołączyli do niej Lybeck i Annika. Dotąd skupiona na dokonywaniu transakcji Jaana spojrzała na nich najpierw nierozumiejącym wzrokiem, a potem... Cóż, też nierozumiejącym wzrokiem. Bo nie do końca przyswajała, co mówili, nie od razu.
Okazało się, że wrócił temat czerwonego piasku. Co zaskakujące, Bjorn twierdził właśnie, że mają komu go sprzedać - i że to nie Kristian załatwił deal tylko właśnie on, Lybeck. I że właśnie z nim Ritavuori miała dokonać transakcji. Na Omedze. I to Jaana miała robić za negocjatora.
Plan był prosty, nie? Ona z Bjornem - i, dzięki twardym negocjacjom prowadzonym przez Jaanę, także z Kharim w formie obstawy - idą przehandlować uciążliwy ładunek, reszta sobie zakupy porobi, odnowi znajomości, różne takie. Co mogło pójść nie tak?
Zeszli na Omegę odstawieni jak stróże w Boże Ciało - a przynajmniej tak widziała to Ritavuori. Z drugiej strony - jakie mieli wyjście? Musieli wyglądać godnie i, wiecie, twardo. No więc zapakowali się w pancerze, uzbroili po zęby i poszli. Na Omedze trzeba było wyglądać, bo jak się nie wygląda, to gówno się załatwi.
Ich potencjalną nabywczynią piasku okazała się być Aaeedra, asari z syndykatu. Negocjacje z nią - prowadzone w prywatnej loży, jak prowadzonych było większość interesów na Omedze - przebiegały zaskakująco dobrze. Poza kwotą 20 tysięcy kredytów - zawrotną sumą, przynajmniej w obecnej sytuacji ni to dezerterów, ni to agentów terenowych Cerberusa - Jaanie udało się wynegocjować dla siebie stałą zniżkę na zakupy u Rady Serrice. Czyli sukces, nie? Wystarczyło wrócić na Kuguara i...
Właśnie tedy padły słowa, które nie powinny były paść.
Ile za dziewczynę, panie Lybeck?
Powiedzieć, że poczuła się zdradzona, to jak nic nie powiedzieć. To nie był jednak czas na żale, a Jaana... Cóż, Jaana wciąż była jeszcze naiwna. I kombinowała aż za bardzo - przy tym zwykle nieudolnie. Teraz, sądząc że może coś na tym ugrać, sama podjęła się negocjowania własnej ceny. Przestała dopiero, gdy Aeedra wyświetliła przebieg komunikacji. Komunikacji z Lybeckiem. Tej, w której Bjorn zgodził się przehandlować ją na dwa lata Arii T'Loak.
Dwa lata, które miała spędzić w klinice.
Na to Jaana nie mogła się zgodzić... Nie mogła też jednak pozwolić, by stała się krzywda Khariemu. Szybka analiza sytuacji jasno wskazywała, że nie mają szans wyjść stąd cało. Że, w przypadku walki, Ndiyae zostanie zaszlachtowany, Bjorn być może też - chociaż o nim Ritavuori nie chciała teraz myśleć - a ona... Ona i tak trafi w ręce asari.
Mimo tego nie potrafiła się poddać, nie potrafiła z własnej woli udać się do kolejnego szpitala, na kolejne badania, kolejne...
Ostatnie, co zapamiętała w tamtej chwili, to ukłucie na wysokości karku, jakiś krzyk - jej własne imię, głuche stęknięcie. Potem było ciemno.
Obudziła się w klinice, nie miała co do tego wątpliwości. Pomieszczenia medyczne zawsze wyglądały charakterystycznie, a Jaana poznałaby je nawet, gdyby ktoś próbował zamaskować ich prawdziwy charakter. Bała się, z każdą chwilą bardziej. Jakieś igły wbite w jej ciało, pikanie aparatury, które - jak sobie uzmysłowiła - odpowiadało tempu pracy jej serca. Nie chciała tu być. Nie mogła tu zostać.
Zachowała na tyle przytomności umysłu, by nie reagować zbyt gwałtownie. Nie chciała zaniepokoić... kogoś, kogokolwiek kto miałby ją tu nadzorować. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi nagłą zmianą regularnego pikania czy kroplówką witaminową rozchlapaną na wszystkie strony. Musiała się stąd wydostać, ale rozsądnie.
Oceniła swój stan - jakieś zadrapania i siniaki, niektóre całkiem imponujące, a do zestawu jeszcze rana na łydce zabezpieczona opatrunkiem który już dawno temu powinien być zmieniony na świeży. To ostatnie obrażenie sprawiło, że Jaana pobladła. Rana była długa i choć całkiem ładnie zszyta, nie wyglądała przyjemnie. Omni-ostrze, jak nic. Albo coś innego równie skutecznego w cięciu. Dziwne było to, że nie bolało. Powinno boleć, nie? Tak paskudne obrażenia na pewno powinny boleć.
Nie zastanawiała się nad tym teraz, nie miała czasu. Zawijając ranę ponownie, otaczając się barierą i uzbrajając w odłamki szkła z rozbitej ostrożnie szklanki, odpięła elektrody aparatury, wyrwała kroplówkę, ostrożnie zeszła z łóżka i...
Okazało się, że za kotarą oddzielającą ją od reszty pomieszczenia ktoś jest. Przez cały ten czas nie była sama, a co więcej - sala nie wyglądała jak typowy szpital. Było zbyt luksusowo. Zbyt... salonowo?
W salonie czekała dziewczynka asari. To znaczy... No, wiecie, młoda jak na standardy swej rasy. Musiała mieć z siedemdziesiąt, może osiemdziesiąt lat, nie więcej. Patrząc z boku, wyglądała niemal na rówieśniczkę Jaany.
Asari potwierdziła to, co Ritavuori już wiedziała - były w jakiejś klinice - nie była jednak w stanie powiedzieć, gdzie są rzeczy Jaany ani co tak naprawdę się stało. Odpowiedzi, których mogła udzielić, nie były satysfakcjonujące, ale, ostatecznie, zawsze lepsze niż żadne.
Asari nazywała się Suyrrae T'Hato, podobnie jak Jaana miała problem ze swoją biotyką i - również jak Ritavuori - większość życia spędziła poddawana przeróżnym badaniom. Wszystko po to, by pomóc jej z bólem, który dziewczyna odczuwała przy używaniu mocy i dojść do tego, dlaczego biotyka Suri - jak w myślach zaczęła nazywać ją Jaana - była tak słaba.
Ritavuori zdążyła ledwie wyrazić zainteresowanie problemem młodej asari, gdy dołączyły do nich kolejne osoby. Jedną poznawała - był to nie kto inny jak Aeedra. Dwie pozostałe zostały przedstawione jako doktor Tenma i Leara, razem z Aeedrą miały odpowiadać za pracę nad tym projektem. Projektem, którym były Suri i Jaana.
Jaana nie zamierzała współpracować, to jasne. Żadnych więcej badań, żadnych eksperymentów. To, że jeszcze do reszty nie oszalała, nie wpadła w panikę i nie rozniosła pomieszczenia niekontrolowanym biotycznym wybuchem - to naprawdę był cud.
Choć nie chciała w tym wszystkim uczestniczyć, mimo wszystko słuchała, co Aeedra miała do powiedzenia.
Tym, nad czym pracowały asari, była eksperymentalna terapia - Valyn - mająca zwiększać ilość skupisk pierwiastka zero w nerwach i mocno rozbudowywać istniejące. Wedle słów Aeedry, Jaana dostała go już dożylnie. Teraz mogłaby otrzymywać go w tabletkach. Nie chciała. Nie chciała ani tabletek, ani zastrzyków.
Problem polegał na tym, że nie wiadomo było, czym skończy się nagłe odstawienie medykamentów - które, jakby nie patrzył, nie były jeszcze w pełni zbadane.
Potem coś zaczęło się dziać. Jakiś hałas, otwarte drzwi, biotyczny ładunek wycelowany w jedną z asarii.
Gdy badaczki odwróciły się plecami, Jaana porwała pozostawione tabletki ze stołu. Przeciwbólową łyknęła, dwie pozostałe chowając do kieszeni. Nie zamierzała szprycować się dziwnym lekiem, ale gdyby odstawienie ich miałoby robić... No, coś nieprzyjemnego, wolała mieć wybór.
A potem zaatakowała. Uzbrojona w zabrany wcześniej z szafki pas uciskowy, dopadła Aeedry, gotowa kobietę zwyczajnie udusić.
A Suri? Cóż, ją chciała zabrać ze sobą. Miała przecież statek, miała załogę, mogła dać asari lepsze życie, nie? Życie nie-eskperymentu. Nie obiektu badań, worka, w którego wlewa się tylko kolejne leki. Mogła, prawda? I chciała.
W to, że to Bjorn ją wystawił, gdzieś po drodze przestała wierzyć. Gdy opadły pierwsze emocje, uzmysłowiła sobie, jak bardzo zaskoczony był Lybeck i jak bardzo zagubiony, gdy Aeedra pokazała mu wiadomości, które niby z nim wymieniła. To nie mógł być on. Nie zrobiłby jej tego. Nie on.
Suyrrae również była zagubiona, ale dostrzegła swoją szansę. Bała się, to jasne, gdy jednak do pomieszczenia wpadł Khari i Annika, Suri była już przekonana - i na nic protesty badaczek.
Zabierając identyfikator Aeedry, jednogłośnie wyśmiali protesty kolejnych naukowców, których zwabiło zamieszanie i pognali przed siebie, gotowi przebić się do wyjścia. Suyrrae zawahała się tylko raz, wspominając innych pacjentów kliniki - im jednak nie mogli pomóc. Za mało mieli czasu. Parli przed siebie popychani jednym celem - po prostu się stąd wydostać.
Gdzieś po drodze Jaana została ranna. Znowu. Tylko tym razem - gorzej.
Jej brzuch zalał się krwią, rozdarty omni-ostrzem. Ale nie bolało. Nadal, cholera, nic nie bolało.
Ritavuori była w szoku. Mogło nie boleć, ale sam widok własnej krwi cieknącej zdecydowanie zbyt żwawo i odpływ sił pozbawił ją większej kontroli nad sobą. Jeszcze rozmawiała. Zadawała pytania. Pytała o Bjorna - wypierał się, że to on wszystko ustawił; Kristian podobno się wściekł i trochę się poszarpali. Atmosfera na statku była ciężka - i przez jedną krótką chwilę Jaana uświadomiła sobie, że to przez nią. To znaczy - z jej powodu. Że spięcia między załogą zaistniały, bo jej... Bo stała się jej krzywda.
Bo na Kuguarze stali się już, cholera, rodziną. I dbali o siebie nawzajem.
Przełom nastąpił w czymś jeszcze. Nim dotarli do promu, znów chciano odebrać im Suri. Zatrzymać ją słodkimi słówkami, groźbą i siłą - czymkolwiek, byle została w klinice. Tyle, że ona już nie chciała.
Gdy użyła biotyki, konkretnym wybuchem uwalniając się od chcących ją zatrzymać naukowców, wyrwała się z niej zaskakująca siła - i okropny, bolesny krzyk. A potem znowu. Gigantyczny, zbierany przez całe życie ładunek wyrwał się T'Hato spod kontroli, a wszystkim, którzy znaleźli się zbyt blisko, film urwał się jak na pstryknięcie palcami.
Powrót na Kuguara był straszny. Po wybuchu Suyrrae Annika nie obudziła się. Wyglądała... Wyglądała źle. Z Jaaną też nie było najlepiej - z każdą chwilą czuła uciekające siły. Suri wydawała się wyczerpana, a Khari... Och, na bogów, z żadnym z nich nie było dobrze.
Wszyscy trafili pod opiekę Kristiana, a Ritavuori... Cóż, Ritavuori przede wszystkim chciała porozmawiać z Bjornem. Była ranna, była zmęczona, ale musiała - musiała - wiedzieć, że to nie on. Nagle stało się to ważne, najważniejsze. Potrzebowała wiedzieć, że to nie Lybeck ją zdradził. Że ze wszystkich ludzi, akurat on jest jej...
Nie wiedziała, jakie słowo powinna tu wstawić. Nie była pewna.
Bjorn wyglądał na jeszcze bardziej zagubionego niż wtedy, na Omedze. Był bezradny i przerażony. Mógł być doskonałym aktorem, to jasne, ale Jaana czuła, że nie tym razem. Nie grał. Nie udawał. Naprawdę... Naprawdę nie rozumiał, co się stało.
To nie był on. Pozostawało pytanie - kto inny?
Odpowiedź przyszła szybko. Gdy w stacji medycznej pojawił się Bakrylov, nie potrzeba było wiele czasu, by jasnym stało się, że to on za wszystko odpowiada. Jedna uwaga ze strony Suri - która oficjalnie została nowym członkiem ich małej załogi - że go zna, kilka prostych pytań - i Vladimir pękł, przyznając się do wszystkiego. W danym momencie nie było dla niego innego miejsca jak pokładowy areszt, w którym Bakrylov miał pozostać aż Alamanni zdecyduje, co dalej.
Gdy zasypiała, Bjorn był przy niej. W jego oczach widziała ulgę, a gdy trzymał ją za rękę, robił to silniej niż musiał. Jakby się bał, że jeśli tylko puści, jeśli rozluźni uścisk tylko na chwilę - że znów wszystko będzie źle. Nie tak. Że znowu wszystko się zepsuje.
Gdy ogarniał jej włosy z czoła, czuła się... dobrze. Tak po prostu. Mogła być wyczerpana, ale nigdy nie czuła się szczęśliwsza.
MEDUSA
[numer]6[/numer]
Aite
Carmen Ortega; MG: Irene Dubois
Po wydarzeniach na Omedze dali sobie trochę czasu. Musieli, bo i Jaana, i Annika musiały się zregenerować. Dni mijały zaskakująco spokojnie, biorąc pod uwagę że mieli na pokładzie zdrajcę, z którym coś trzeba było zrobić. Chwilowo jednak nikt się nim nie przejmował - no, może poza Alamannim. Jaana w każdym razie na pewno o nim nie myślała. Spędzała czas na dochodzeniu do siebie, spędzaniu czasu z załogą - przeważnie z Bjornem i Suri - a potem, gdy już mogła w miarę pewnie stanąć na nogach, także na zakupach i życiu towarzyskim. Wizyta na targowisku Omegi - na które załoga niemal nie zgodziła się jej puścić, bo, na bogów, mało jej było ostatniego pobytu na tej stacji? - poskutkowała nieoczekiwanym spotkaniem z Alexis, którą poznali przy okazji wycieczki na Ziemię i to właśnie podczas zacieśniania relacji z Crimson na pokładzie Kuguara okazało się, że...
Wygrali. Serio, trafili na loterii, a nagrodą był pobyt w luksusowym ośrodku na Aite. Dla jednej osoby. Decyzja, kto ma lecieć była szybka.
Wszyscy uznali, że Jaana musi odpocząć i trzymać się z dala od jakiejkolwiek roboty. Sama główna zainteresowana? Nie protestowała, oczywiście. Tkwienie na pokładzie Kuguara pod ścisłym nadzorem zaczęło ją nużyć. Nabrała już przecież wystarczająco sił, by coś robić, nie? By gdzieś pójść, coś... Coś zobaczyć.
Na urlop leciała więc zachwycona, tylko po to, by już na etapie rejestrowania pobytu wpaść w kłopoty. Bo, uwierzycie czy nie, przy tej samej recepcji, do której zgłosiła się Jaana, czekała również Carmen Ortega, obecność której Jaana powitała bardzo dojrzałym ups.
Nie zdążyła się odpowiednio przerazić, nie doczekała się też jeszcze reakcji ze strony swojej eks-kuratorki z Cerberusa, gdy dołączył do nich element trzeci. Strasznie wygadany, żeby nie powiedzieć - nachalny osobnik, Johnny Hunter, artysta. Grajek. Muzyk, znaczy, którego koncert miał odbyć się w ośrodku jeszcze tego samego wieczora.
Podczas, gdy Carmen zachowywała się dziwnie obojętnie - jakby Jaany nie poznała, co przecież nie mogło być prawdą - mężczyzna przykleił się do nich na dobre. Jako, że podjął się roli tragarza - i nie dał się od niej odwieść - nie pozostało im nic innego jak podążyć wspólnie do swych pokoi, cały czas słuchając paplania Johnny'ego. Mogło się wydawać, że gdy w końcu będą mogli się rozstać, Jaana przywita tę możliwość z uśmiechem.
Tak się nie stało, bo ni z tego, ni z owego Ritavuori postanowiła zaprosić pozostałą dwójkę do pozostania w jej pokoju. I jak Carmen z zaproszenia nie skorzystała, tak Johnny - owszem. W efekcie Jaana została sama z gadułą, nie bardzo wiedząc, co sądzi o zaistniałej sytuacji.
Nie wiedziała również, co tak naprawdę myśli o obecności Ortegi. Czyżby Cerberus przysłał ją tu specjalnie? Znowu?
Przez czas jaki upłynął od ucieczki z Cronosa załodze Kuguara udało się wypracować swego rodzaju układ z organizacją. Wciąż pozostawali jej częścią, mając jednak więcej swobody niż standardowi agenci. Wciąż dostawali zadania z ramienia Cerberusa, ale mogli też podejmować się pracy na własną rękę. No i Jaana. Formalnie wciąż była eksperymentem Iluzji, oddanym jednak pod wyłączną opiekę Kristiana. Tego, że Losnedahl był zobowiązany spowiadać się Cerberusowi z wszelkich efektów badań nad Jaaną dziewczyna nie wiedziała, ale domyślała się. To było raczej oczywiste, że organizacja zadba o dodanie tego punktu. Nie wiedziała jednak, co Kristian rzeczywiście im przekazuje. Prawdę? A może tylko jej część?
Układ nie był satysfakcjonujący do żadnej ze stron, ale póki co działał. Ritavuori nie ufała jednak Iluzji, stąd widok Carmen wytrącił ją z równowagi. Nie wiedziała, czego się spodziewać i, co jasne, bała się.
Całą trójką spotkali się ponownie na umówionym wspólnym posiłku. Johnny wciąż gadał, nic się nie zmieniło. Mówił, mówił, mówił - i chyba nie zawsze do końca rozumiał, co z kolei mówiło się do niego. To niezrozumienie było jednak całkiem fortunne, bo przecież i Jaana, i Carmen miały wiele do ukrycia. Naprawdę wiele.
A potem nagle coś wybuchło. Gigantyczna kula - atrakcja ośrodka - utrzymywana dotąd przez pompy wodne i pola efektu masy, opuściła swe miejsce, dając początek katastrofie. Moment, w którym wyrżnęła w hotelowy budynek, a na omni-kluczach wszystkich pojawiło się ni mniej, ni więcej tylko odliczanie, był oficjalnym zakończeniem urlopu.
W obliczu niedziałającej komunikacji i nie-wiadomo-jakiej przyszłości - musieli coś zrobić. Na przykład - dostać się do recepcji i dowiedzieć, co się stało. Musieli coś wiedzieć, prawda? Całą trójką ruszyli więc do głównego wejścia, a w obliczu rozhisteryzowanego tłumu broniącego im dostępu do recepcji, zrobili jedyne, co mogli. Czyli odstawili scenkę, no bo co innego?
Podczas, gdy Jaana udawała ranną, a Johnny idealnie odgrywał rolę jej zrozpaczonego partnera - wczuwając się w nią trochę za bardzo i fundując jej pierwszy pocałunek, o którym wprawdzie nie marzyła, a który okazał się być jednak dosyć przyjemnym - Carmen zyskała możliwość dostania się niepostrzeżenie do recepcji. Jaana z Johnnym z zaangażowaniem kontynuowali przedstawienie tak długo, jak długo pozwalało skupić na sobie uwagę tłumu, i pewnie mogliby to robić jeszcze chwilę, gdyby nie...
Dźwięk. Niski, nieprzyjemny, wprawiający wszystko w drżenie. Czternaście herzów, jak stwierdził Johnny, choć trudno było stwierdzić, co ta wiedza mogła im dać.
Potem, gdy dźwięk ucichł, okazało się, że recepcja nie była pomocna. Carmen nie udało się dowiedzieć niczego sensownego, nie pozostawało im więc nic innego, jak szukać dalej. Na przykład - ochrony. Jakaś tu chyba istniała, nie? I to w ich gestii było wiedzieć, co dzieje się w ośrodku.
Dotarli więc do ochrony - wciąż we trójkę - i gdy wydawało się już, że tutaj również niczego się nie dowiedzą, Jaana wypaliła pierwsze, co przyszło jej do głowy. Mogłabym pomóc przy nieprzytomnych. Mam za sobą kurs medycyny ratunkowej. Taka deklaracja ze strony nastolatki musiała zwrócić uwagę nawet niechętnych dyskusjom ochroniarzy.
sesja została przerwana: na rzecz fabuły uznałam, że Jaanie udało się dostać bliżej centrum wydarzeń jako samozwańczy ratownik, zaś cały ośrodek udało się uratować - happyend, wiadomo. Ritavuori wróciła na "Kuguara" wzbogacona o kontakt do celebryty Johnny'ego Huntera, nadal jednak nie wiedząc, czy spotkanie z Carmen było przypadkiem czy jednak częścią jakiegoś planu Cerberusa.
W ZŁOTEJ ZBROI
[numer]7[/numer]
Illium, Nos Astra, Plaża Tai'Lar
MG: Irene Dubois
Streszczenie, opis tego, co się wydarzyło, wedle uznania.