Zaśmiała się, gdy usłyszała pytanie. Według niej sam sposób, w jaki o tym opowiedziała, wskazywał na to, ile te znajomości jej dały. Pokręciła głową, czując, jak przesuwające się po jej łopatce palce Nazira wywołują gęsią skórkę w miejscach dotyku. Nie było jej już gorąco, jej myśli powędrowały w zupełnie innym kierunku niż panika spowodowana wypowiedzianymi w nieuwadze słowami.
- Nie miałam nic, poza presją - podkreśliła. Określenie, którego użył, idealnie opisywało jej relacje z matką. - Pewnie dałyby mi, gdybym skończyła studia. Chyba trochę spieprzyłam sprawę.
Skinęła głową i podniosła butelkę, wczytując się z ciekawości w etykietę. Nie przeszkadzała Nazirowi w płaceniu za posiłek, w końcu nie miała nic przeciwko temu, by sam się tym zajął, a on nie proponował podzielenia rachunku na pół. W chwilach takich, jak ta, była wygodnicka, lubiła nie być zmuszoną do płacenia za siebie. Bywały chwile, gdy musiała się wznieść na wyżyny umiejętności manipulacji, gdy trafił się jej ktoś toporny, ale zwykle udawało się jej załatwić sobie chociażby darmowe drinki przez całą noc. Nie czuła wyrzutów sumienia z tego powodu - skoro Khouri chciał za nią płacić, protestowanie nie miało sensu. Zawsze uważała, że tak zwane równouprawnienie to bzdura. Przynajmniej w tym kontekście.
Podziękowała kelnerce, uśmiechając się do niej sympatycznie i wyszła z Nazirem z restauracji, zabierając wino ze sobą. Nadal nie nalegała na bliskość, nie pokierowała jego ręki do swojej talii ani sama nie objęła go w pasie. Ot, szła obok, trzymając za szyjkę butelkę z drugim zapewne alkoholem. Dla niego być może nie było to mocne, ona jednak potrafiła się upić winem. W domu, na Ziemi, zwykle nie miała zresztą nic innego, trzeba było sobie radzić, bo czasem na trzeźwo nie dało się zasnąć.
- W nocy też wyglądają dobrze - przyznała, rozglądając się wokół, gdy znaleźli się z powrotem na parterze ruin. Nie spieszyła się, mimo świadomości, że Shani na nich czeka. - Tu jest tak cicho. Niewiele takich miejsc chyba teraz da się znaleźć.
Przystanęła jeszcze na moment przy jednym z hologramów, tuż przy wyjściu, ukazującym model 3D całego kompleksu, w którym się znajdowali. Z tego, co widziała, nie zwiedzili nawet połowy. Przez kilka długich chwil analizowała schemat, w końcu jednak ruszyła do czekającej na nich taksówki.
Weszła do środka, z nieukrywanym rozbawieniem patrząc, jak Khouri znów usiłuje się zmieścić w zbyt małej przestrzeni. Pozwoliła mu wybrać cel lotu, ten, który wysłała im Shani, a gdy pojazd poderwał się z ziemi i ruszył w określonym kierunku, odwróciła się do niego i wyciągnęła rękę do jego twarzy. Mówił, że wieczorem Thessia spodoba się jej bardziej i tak było. Nigdy nie była fanką romantycznych gestów, nie lubiła dostawać kwiatów, restauracje uznawała za nudne, a biżuterię mogła sobie ukraść sama. Nazirowi udało się jednak wpleść miłą kolację we dwoje w takie okoliczności, że Irene nie czuła, by cokolwiek było nie tak. Wyprostowała się, unosząc głowę i przyciągając go do siebie, żeby ustami znaleźć jego usta. Smakowały winem, które pił, kiedy ona dokańczała swoją herbatę. Nie musiał sterować, skycar leciał sam, mógł więc skupić się na niej. I nikt ich tu nie widział.
- Sa'adhhab - powiedziała cicho, odsuwając się od niego, choć nie miało to najmniejszego sensu. Ale zapamiętała to jedno słowo, więc rzuciła je z taką samą dumą, jak Khouri wcześniej oui i uśmiechnęła się do niego równie szeroko. Zupełnie nieelegancko napiła się wina z gwinta, zakładając nogę na nogę, i podała je jemu.