Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nietrudno było zrozumieć potęgę stojącego przed nią Urko. Nawet, jeżeli sam w sobie był starcem, być może schorowanym, jego cielsko przystosowane było do przetrwania. Przewyższał Ishę setkami lat na swoim karku i nadmiarem dodatkowych organów w swoim wnętrzu. Nie wyglądał na takiego, który kwapił się do walki, ale nie oznaczało to jego miłego nastawienia. Jej słowa, choć go interesowały, jednocześnie wzbudzały jego irytację. Pokręcił lekko łbem gdy kończyła swój wywód, niemo wskazując, że jej próby nie odniosły zamierzonego skutku.
- Mogę też to wszystko wyciągnąć z twojego omni-klucza po tym, gdy przygotujemy cię do wysyłki - prychnął wściekle, wskazując, że ewidentnie podjął już decyzję.
Jego ciało opadło z hukiem na twarde siedzisko pod ścianą, gdy mężczyzna stracił swoje zainteresowanie asari. Jego dłoń uniosła się w górę, sygnalizując polecenie dla pozostałych.
Polecenie, które okazało się zbyt szybkie, nawet dla jej zaciętości w walce.
Batarianin za jej plecami zareagował niemal natychmiast, gdy tylko jej ręka drgnęła, sięgając do magnetycznego zaczepu na plecach. Gdy oderwała od niego karabin, poczuła tępy ból w swoim nadgarstku, szarpnięcie w tył. Batarianie przywykli do rozbrajania swoich przeciwników - pierwszy z nich, stojący bliżej niej, żwawo podchwycił jej broń gdy tylko zdecydowała się jej użyć. Karabin z trzaskiem wylądował po drugiej stronie pomieszczenia.
Trzask przypominał odgłos wystrzału, który rozpoczynał każdy wyścig.
Biotyczne smugi owładnęły kobiecym ciałem, gdy w wykształconym w dzieciństwie odruchu sięgnęła do unoszącej się wokół niej energii. Usunęła się z trajektorii lotu wystrzelonej ku niej, elektrycznej siatki, słysząc jej ciche wibracje, wskazujące na bardzo szkodliwe działanie. Działała szybko, z determinacją, której batarianie się nie spodziewali. Być może zakładali, że była kolejną, niewinną asari, która z trudem dotarła do tak niebezpiecznego miejsca pomimo swojej niewinności.
To założenie zniknęło w chwili, w której w jej dłoniach spoczął karabin szturmowy.
Odrzut był znajomym uściskiem przyjaciela, którego znała, któremu mogła zaufać. Pociski poszybowały w przestrzeń, odbijając się od powlekających pancerze tarcz. Uniesione biotyką, lewitujące ciała batarian wydawały się pokraczne, niezdarne w przestrzeni.
Nim zdążyła przygotować się na unik, jej świat wypełnił blask naelektryzowanej siatki wystrzelonej przez jednego batarian.
- Brawo - burknął Urko, mimo swojego mało optymistycznego tonu wydając się zadowolony, podczas gdy Isha, owinięta elektryczną siatką, poczuła, jak jej mięśnie kurczą się, kończyny zbijają w jedno, wymuszając pozycję kłębka podczas gdy pień mózgu nakazywał walkę o przetrwanie. - Zostawcie ją. Ma być żywa, taka jest warta najwięcej. Szczególnie nieuszkodzona.
Zarechotał, w krótkim tryumfie obserwując zmagania Ishy, nie zakładając, że kobieta była w stanie się wydostać. Siatka wprawiła jej ciało w stan katatonii, sprawiła, że większość wykonywanych przez jej ciało ruchów w tym elastyczmym więzieniu była bezwarunkowa. Nikt nie zakładał, że zdoła się z niej wydostać - nikt więc nie zwracał uwagi na to, że szamotała się w miejscu, usiłując to zrobić.
Z pomocą przyszło jej omni-ostrze.
Narzędzie o tak wielu zastosowaniach, kierowane jedynie jej dłonią, nad którą udało jej się zapanować. Przecięło z sykiem siatkę, wzbudzając krzyk protestu wśród pozostałych. Batarianie natychmiast zwrócili na nią uwagę, wznieśli lufy trzymanych przez siebie karabinów, gotowi na atak.
Nie byli jednak gotowi na możliwości wypełnionego adrenaliną ciała młodej asari.
Ich sylwetki uniosły się w powietrzu, ciśnięte w przestrzeń mocą kontrolowaną przez niej materii. Skonfundowani, ale też przede wszystkim wściekli, odpowiadali swoimi atakami, strzelając w jej stronę pomimo swojej niedogodności, zmuszając do akrobatycznej ucieczki. Stolik, przy którym grali, natychmiast został przewrócony na bok, służąc jej za tymczasową ochronę.
Chwile, w których zbierali swoje siły, usiłowali wycelować, były chwilami słabości. Chwilami, które wykorzystywała, wyskakując naprzeciw, do środka pomieszczenia, ciskając błękitnym płomieniem w roziskrzone ognisko. Wrzaski złości batarian mieszały się z ich odgłosami agonii. Ich rekompensata w ogniu raniła jej skórę, odbijała się siniakami na skórze pod powierzchnią uderzanych płytek ceramicznych. Jeden z pocisków batarianina trafił w jej lewe ramię, ograniczając jej mobilność w walce. Inny drasnął jej twarz, pozostawiając na policzku głęboką szramę, której teraz nawet nie czuła.
Jej umysł chciał jedynie przetrwać.
Gdy dwójka przeciwników, których ciała wykręciły się w nienaturalny sposób, gdy w szczeliny ich pancerza wsiąknęły biotyczne płomienie, spadła wreszcie na ziemię, przyglądający się temu Urko nawet nie drgnął.
Nie ruszał się w ciągu całej walki. Oglądał, nie wyrażając wielu emocji. Spoglądając na Ishę, skrzywił się lekko, ale przekrzywił głowę, jakby studiując jej ranną sylwetkę.
- Czerwony piasek jest mój. W zamian załatwię ci lokalizację i wejście do miejsca, w którym jest ta druga - zagrzmiał, łaskawym tonem, jakby proponował jej układ.