Choć zwykle tego typu walki były dla Ishy dosyć szybkie i taktycznie rozplanowane, tutaj nastąpiło tego przeciwieństwo - wszystko było jakby nieco wolniejsze, ale też i bardziej chaotyczne. Asari przywykła do tego, że kwitła w chaosie walki, ale tutaj stawka była odrobinkę za wysoka i zbyt osobista by mogła ot tak się odciąć i pozwolić mózgowi idealnie współpracować z przepełnionym adrenaliną ciałem. Choć oznaczyła sobie przeciwników w głowie jak 01, 02 i 03, na tym skończyło się jej strategiczne planowanie, bo chwilę po tym wszystko poszło nie do końca tak jak by chciała.
Shia zaszarżowała, ale rana ewidentnie ją ogłuszyła, a Bjorn skorzystał z okazji by użyć na niej siatki. Na szczęście Isha miała na to rozwiązanie jakim była seria z karabinu - nie do końca celna, bo pierwszy raz w życiu korzystała z tego cacka, ale i tak na tyle skuteczna, żeby jej towarzyszka mogła wydostać się z sieci i skoczyć na Chaleta z mordem w oczach, gdy Isha ułatwiła jej to nieco poprzez podniesienie wroga biotyką. Niestety jednak i tym razem siostra, robiąca tutaj zarówno za żywą tarczę jak i żywy, biotyczny pocisk, została powstrzymana przed dopadnięciem do "01", czyli oczywiście Bjorna.
I tutaj zaczęły się problemy bezpośrednio dla Ishy. Tarcze szybko pękły jej za sprawą niepozornego Turianina, a sam Chalet szybko wykorzystał okazję by podbić sobie na tym wydarzeniu ego - pewnie zrobiłaby to samo, ale niestety nie zmieniało to jej opinii na jego temat. Gdy ona robiła śmieszne tekściki, była zabawna i przebojowa. Gdy robił to ktoś inny, zwłaszcza po stronie wroga, był irytującym chujem.
Mimo tego, że Shia po chwili wróciła do walki i przewaliła człowieka na ziemię, D'veve Najmłodszej dostało się siatką elektryczną. Ta wydała z siebie głośny syk, po czym wykorzystała patent, którego użyła wcześniej - po prostu rozcięła sieć omniostrzem. Teraz już się wkurzyła.
- Mam dość tych pierdolonych siatek elektrycznych na tym jebanym statku!- siatki były najwidoczniej jej największym wrogiem. Wpierw na Omedze, teraz tutaj i zapewne jeszcze wiele razy w przyszłości.
Walka jednak trwała dalej - wymiana strzałów i solidne uszkodzenia pancerza zarówno Chaleta jak i Shii doprowadziły Ishę do myśli, że jeśli szybko nie wykończy tego pierwszego, to jego strzelba zmasakruje Shię w drobny mak. Wytworzyła szybko biotyczny pocisk Odkształcenia i cisnęła nim w Bjorna, a ten, ku jej wewnętrznemu zadowoleniu i spełnionemu poczuciu zemsty, trafił. Widziała jak mężczyzna zwija się w pół, a jego pancerz lekko się zgniata, gdy jego życie jest kończone przez biotyczny ogień.
To byłby moment, w którym Isha rzuciłaby jakiś śmieszny tekścik. Ale nie tym razem. Było w niej za dużo złości, by o tym teraz myślała. Przy tamtej Asari też było to osobiste, ale wówczas była to w stanie zdusić, teraz jednak nie była w stanie.
Reszta walki nie wymagała dużo od Ishy. Parę użyć zastoju przerywanych nawzajem przez siostry, kilka strzałów, aż w końcu i Asari została zabita, a ostatni przeciwnik zrobił rozsądną rzecz i po prostu się poddał.
Wycelowała jeszcze w Turianina i trzymała go na muszce dopóki nie odkopnął karabinu. Dopiero wtedy przeładowała sobie tarcze i pozwoliła osbie na serię oddechów. Ból póki co nie był zbyt duży, ale jej bojowe doświadczenie mówiło jej, że prawdziwe cierpienie dopiero nadejdzie. Potem, po misji, gdy będzie chciała odpocząć.
- Nieźle, nieźle.- powiedziała między paroma oddechami, gdy Shia pdeszła do niej i użyczyła jej medi-żelu, który ta bardzo chętnie zaaplikowała tam, gdzie akurat trzeba było. Gdyby mogła, urządziłaby sobie kąpiel w tej wspaniałej substancji, ale takie myśli wolała zachować na potem.- Wątpię by ktoś chciał nam zapłacić za zniszczenie NiewolnikKorp. Chyba, że za "zapłatę" uważasz chęć zemsty, p-pewnie nikomu nie spodoba się to, że zniszczyliśmy komuś ulubionego dostawcę, aaaaale mam pomysł. Możemy sprzedać ten statek w pizdu, albo solidnie go złupić.- choć jej ton był raczej zabawowy, to słowa niekoniecznie. Dobrze wiedziała, że za przejęcie Conestogi mogą przyjść pewne konsekwencje. Średnio jej to przeszkadzało, głównie dlatego, że dobrze zadziała to na renomę. Isha D'veve, najemniczka, która przejęła sama fregatę. Na swój sposób była to przyjemna dla ego myśl.
- Ta, nie martw się, t-to się chyba robi w rodzinie. W sensie, w takiej normalnej. W-w naszej...no wiesz.- odpowiedziała krótko na temat ratowania jej życia. Nie wiedziała czy Shia byłaby w stanie zrobić to samo dla Ishy - pewnie nie. Trzeba by było być pewnym sortem szalonego by dać się sprzedać w niewolę by BYĆ MOŻE uratować swoją krewną, której nie widziało się siedemdziesiąt lat. W przypadku Ishy była to kwestia miksu tego odpowiedniego szaleństwa i tej bardziej nieprzyjemnej motywacji.
Wolała dalej o tym nie myśleć. Na szczęście miała teraz coś innego na myśli, czyli cholernie duży, rosnący ból uda.
- Więęęęęęęęc...twoje show, twój cyrk, twoje małpy, siostrzyczko.- jej show, bo to o nią tu chodziło. Jej cyrk, bo to ona była dłużej na Conestodze. Jej małpy, bo Ishy nie zależało na życiu reszty załogi.- Co z nimi robimy?- zerknęła na resztę załogi, trzymając dalej karabin w dłoniach. Chyba zastanawiała się nad egzekucją, ale oddała ostateczną decyzję w ręce Shii, bo uznała, że tak należy zrobić. Gdyby jednak była Shią, pewnie chciałaby ich wszystkich zabić, tak, by nigdy nie była dręczona przez widmo swoich oprawców. Nie była jednak swoją siostrą, nie zamierzała więc wybierać za nią.