W chwili, w której Crassus włączył ponownie przegrzany generator tarcz, ogień przeciwników zaczął skupiać się na jego kompanach; pierwszy został trafiony Carlos, a po nim kilka kulek dostała Fulvinia. Ich tarcze, migoczące jeszcze i przyjmujące impakt uderzeń, ledwo się trzymały, w przeciwieństwie do asari, którą kolejne strzały i śmigające błękitne kule ognia w końcu dobiły. Jej ciało głucho uderzyło o podłogę, odprowadzane wzrokiem ukrytym za hełmem jej towarzyszy, którzy zaciskając bronie, kontynuowali własne natarcie.
Miejsce biotyczki szybko zajął turianin, którego barykadę żołnierze roztrzaskali w drobny mak, a który biegnąc szaleńczo do skrzyni dostał w plecy z karabinu Ericha – wyłaniającego się akurat z cienia. Potykając się o własne nogi, mężczyzna wylądował na ściance, szybko się za nią kryjąc i aplikując żel. Kolejne pociski kończyły w jego ciele, gdy ledwo się wychylał, aż w końcu niefortunnie spojrzał akurat na zdenerwowaną Sashę celującą prosto w jego głowę. Delikatniejszy huk zasygnalizował kolejną osobę, która upadła w tym samym miejscu, dziewczyna zaś ze stoickim spokojem wróciła do swojej pozycji, hakując coś na swym omni – jak się pokrótce okazało – broń ewidentnie byłego żołnierza.
Brown, który stał się poprzez kolejne rany celem ostrzału osiłków, zauważył jedynie, jak najemnik szarżuje na niego, nie mogąc z bezpiecznej pozycji strzelać. Uniknął pierwszego ataku, wysyłając nawet jeden strzał w jego stronę z pomocą Curio, którego perfekcyjne wycelowanie pozwoliło nabojowi przebić się przez tarcze żołnierza... ale ten, najwyraźniej zirytowany, aktywował mod bojowy w swoim ostrzu.
Lśniąca na pomarańczowo pięść zmaterializowała się wokół jego ręki, zaś ta wylądowała w szybkim ruchu na ziemi, posyłając po całej okolicy falę uderzeniową ścinającą z nóg dosłownie wszystko, w tym dwójkę turian i Carlosa. Podczas gdy wszyscy próbowali się podnieść, niesiony zemstą lider grupki wywołał zwarcie w omni-kluczu starego żołnierza; to szybko wywołało niewielki pożar, który nie mając tarcz do pożerania, zaczęło przypiekać mężczyznę niczym kurczaka w panierce. Gdzieś obok ludzki czołg także zaczął się jarać, ale zanim Brown w ogóle zdążył ugasić płomienie, kolejne tępe uderzenie zwaliło całą trójkę z nóg. Przeżerające się powoli płomienie zaczęły lizać włosy na rękach najemnika – a wkrótce, gdy temu udało się je ugasić, także i zaczęły pełzać po Fulvinii leżącej na ziemi.
Widząc zniszczenie, jakie dokonał, Latarnik wycofał się z sykiem, klepiąc sie po miejscu objętym pożogą i aktywując w akompaniamencie nietrafionych pocisków swoje tarcze. Nie nacieszył się jednak nimi, bowiem Alana po serii niepowodzeń trafiła w końcu biotycznym pociskiem w lidera, powodując wybuch obejmujący także i jego towarzysza. Obaj zostali podniesieni, dając pole do popisu dla Ericha, który swoją Modliszką natychmiast zniszczył tarcze podpalacza i wbił się głęboko w jego pancerz. Poprawiony kolejnymi seriami, przywódca zawisł smętnie z drobinkami krwi leniwie unoszącymi się wokół jego ciała. Unosząc jeszcze głowę i widząc, jak niebieskowłosa celuje w niego, zrobił wszystko, byle tylko napsuć wrogom krwi – aktywował ponownie przeciążenie w kluczu Carlosa.
Wymęczony walką mężczyzna poczuł jedynie, jak potężne spięcie powoduje wybuch w jego omni, obejmując kolejne elementy pancerza. Wszyscy wokół także to widzieli – płomienie liżące ciało i odginające płytki pancerza, sięgające żywej tkanki i obejmujące ją w zastraszającym tempie. Carlos czuł nieprzyjemne ciepło i ból, zanim jego umysł postanowił ukrócić katusze, wyłączając na chwilę świadomość. W tym samym momencie pistolet Sashy wystrzelił.
Nie trzeba było dużo pozostałemu przy życiu byczkowi – po kolejnych pociskach szarpnął się, wisząc w osobliwości Alany i zwiotczał, kaszląc cicho. —
Poddaję się kurwa! — wrzasnął, majtając nogami. Zostawszy samemu na polu bitwy, odrzucając na bok strzelbę, drużyna mogła zająć się ważnymi i ważniejszymi rzeczami.
Ciało pilota leżało przy jego zabójcy, z grymasem przerażenia na twarzy wpatrując się w ktokolwiek, kto podszedłby bliżej rampy. Ta zaś prowadziła do półpustej ładowni mającej być ewidentnie załadowaną skrzyniami z zewnątrz. Do środka właśnie pchała się Sasha, która wybiegając spod ramienia Alany i Ericha, chciała chyba poszukać Artura.
Okiem fachowca, Carlos wymagał natychmiastowej opieki medycznej. Jego ręce, ramiona i część klatki piersiowej zostały objęte płomieniami, które co prawda dogasły, lecz zebrały swoje żniwo – widoczne były bąble i spalona tkanka. Jego pancerz również nie napawał optymizmem i wymagał delikatnie mówiąc – przyklepania. Jeśli Alana jako medyk bojowy chciała zająć się rannym i go być może nawet ocucić, mogła to jak najbardziej zrobić z pomocą swojego podręcznego zestawu i medi-żeli, chociaż ból z poparzeń nawet pomimo środków przeciwbólowych będzie przez jakiś czas doskwierał Brownowi.
Ledwo zaś Sasha postawiła stopę w środku statku, pojawił się w przejściu wysoki turianin, który pierw chwycił dziewczynę pod ramię i przesunął ją za siebie, jakby chcąc ją chronić – a potem dopiero ujrzał swojego towarzysza. Przekleństwo wydarło się z jego żuwaczek, gdy smętnie wpatrywał się w trupa, zanim spojrzał na poobijaną grupę i wiszącego ciągle bandziora. Uniósł ręce w geście poddania. —
Nie wiem, o co tu chodzi, ale my... ja jestem nieszkodliwy, okej? Tylko tu pilotuję.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn 23 maja EOD (bo Vexa nie ma włącznie)
Możecie przeszukać ciała, jak chcecie
Carlos — jesteś poparzony, na razie nieprzytomny, ale w rękach Alany możesz wrócić do świadomości i jako tako działać