Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnich metrów było zdecydowanie więcej, niż jej ciało było na to przygotowane. Zniknięcie Venus było niepokojące samo w sobie, szczególnie biorąc pod uwagę ochroniarzy, którzy zostali na jego pokładzie. Fel mogła tylko liczyć na to, że być może było to coś niewinnego. Może załoga ruszyła już do wnętrza kompleksu, szukając jej, a statek musiał wrócić na orbitę przez warunki atmosferyczne, które okazały się zbyt problematyczne nawet dla kosmicznej korwety?
Z drugiej strony, jeśli tak było, to jak
oni mieli je przeżyć podczas ich kolejnego spaceru?
-
Teraz nie wiem, czy to ta planeta jest przeklęta, ty czy ja - mruknął ponuro, przyglądając się ich otoczeniu. -
Wiem już, że nigdy tu nie wrócę.
Pozostałości wspaniałej cywilizacji, która niegdyś zamieszkiwała tę planetę w czasach jej świetności, sięgały ku niebu ostrymi, metalowymi czubkami zrujnowanych budynków. Każda konstrukcja, którą mijali powoli ruszając w dół zbocza, zdawała się magnesem na pioruny, co było zarówno ich błogosławieństwem, jak i kompletnym przekleństwem. Nawet przez lekko uszkodzony hełm czuła zapach ozonu w powietrzu, ostry, klarowny, jakby tylko burze i towarzyszące im wichury były w stanie przegnać część zanieczyszczeń wypełniających atmosferę planety. Niebo z wcześniejszego koloru toksycznego zachodu słońca zmieniło się w czerń, bezdenną, gęstą, ciemniejszą nawet od pustki kosmosu, która upstrzona była gwiazdami. Jedyne błyski, które rozświetlały trójwymiarowe warstwy chmur, niosły ze sobą ogłuszający huk i drżenie ziemi pod ich stopami.
-
Statek jest ukryty. Nie chciałem ryzykować, że jakiś wierny wyjdzie na spacer na zewnątrz i go ukradnie - przerwał chwilę milczenia Cyrus, sięgając do omni-klucza by aktywować jakiś holograficzny skaner, który naprowadzał go na sygnał nadawany przez jego okręt. W okolicy nie było niemal nic poza czarno-brązowym horyzontem chmur i ziemi, oraz przecinającymi go cieniami budowli. -
Nie mam ze sobą oddziału, który mógłby go bronić pod moją nieobecność. Ale widzę, że i to nie gwarantuje sukcesu.
Najgorszym w błyskawicach była ich losowość. Na polu walki, nawet jeśli żołnierze powtarzali, że los bywał loterią, posiadała choćby odrobinę kontroli nad tym, co się działo. Burza była nieprzewidywalna i bezlitosna. Nie wybierała na podstawie ich pochodzenia, statusu, ani nawet stopnia, w jakim odnieśli rany. Nie było zasady, jedynie boski wyrok.
Wyrok okazał się nieprzychylny.
Błysk oślepił ją na chwilę, huk ogłuszył, a fala gorąca przedarła się przez ceramiczny pancerz aż do jej rannego ciała, jak w eksplozji małej bomby nuklearnej, jedynie bez fali uderzeniowej, która pchnęłaby ją w tył. Potrzebowała chwili, nim zmysły zaczęły do niej wracać, a w krwi znów zagościła adrenalina na poziomie, który wcześniej wydawał jej się niemożliwy do osiągnięcia.
Cyrusa nie było. Zniknął w czerni osmolonej krawędzi platformy, po której schodzili w dół. Dopiero gdy jej ciało wyszło z szoku i rzuciło się naprzód, dostrzegła jak trzyma się niższej półki. Jego pancerz z granatowego zmienił się w czarny, osmolony.
-
Nic mi nie jest - warknął pod nosem, choć wiedziała, że nie była to w pełni prawda. Podał jej nieprzytomne ciało dziewczyny, którego nawet grom nie był w stanie obudzić. Okazała się lekka, tak jak Fel przypuszczała. Gdy blondynka wyciągnęła dziewczynę na górę, Cyrus wdrapał się sam, bez jej pomocy, po czym znów wziął tamtą na ręce, nim oboje ruszyli truchtem w stronę statku.
Czara goryczy przechyliła się wreszcie, odbierając im resztki dobrego humoru. Cyrus milczał przez resztę drogi, wściekły, obolały i na powrót krwawiący po uderzeniu pioruna. Dotarli do doliny, również otoczonej budynkami, w której wściekle uderzały pioruny. Wprowadził ją do tunelu pod jednym z zawalonych budynków i tam, krążąc po labiryncie, dotarli znów na świeże powietrze, gdzie dostrzegła śluzę statku.
Z tej perspektywy widziała tylko wejście do środka. Nie mogła przyjrzeć się statkowi, którym latał, ani nawet zorientować w tym, w jaki sposób był ukryty. Widziała, że częściowo tkwi pod zadaszeniem, co oznaczało, że nie mógł być większy od Venus - bo nie wprowadziłby się do środka w taki sposób. Mężczyzna uderzył w panel śluzy, który połączył się na potwierdzenie z jego omni-kluczem i wpuścił ich do środka.
Wnętrze statku było chłodne, a powietrze czyste. Odetchnął z ulgą, sięgając wolną dłonią do zaczepów swojego hełmu jeszcze gdy śluza kończyła proces dekontaminacji. Jego zakrwawiony od środka i na zewnątrz hełm wylądował z hukiem na ziemi, gdy sam Cyrus przekroczył śluzę, wychodząc na korytarz.
-
Trzeba pomóc jej w pierwszej kolejności. Mam leki w stacji medycznej - powiedział, ruszając korytarzem w prawo od śluzy, choć sama Fel też ledwo stała na swoich nogach. Stacja medyczna okazała się być tuż obok, choć była bardzo uboga - pomieszczenie miało jedną kapsułę medyczną i kilka szafek z lekami. -
Podasz mi medi-żel? Jest w trzeciej szafce u góry - sapnął, wskazując jej dłonią miejsce i pozwalając, by ruszyła do wnętrza pierwsza.
Z początku nie zauważyła, że nie wszedł za nią do środka. Jej umysł i ciało były wycieńczone ciągłą walką o przetrwanie, oraz ranne. Jej udo piekło bólem tak żywym, że chętnie ruszyła po medi-żel, wiedząc, że i jej da wreszcie ukojenie.
-
Masz ją? - spytał obcy, męski głos dobiegający z korytarza.
-
Tak - padła odpowiedź ze strony Cyrusa.
Dopiero wydobywając go z szafki, usłyszała za swoimi plecami syk zamykanych drzwi. Ściany stacji medycznej były przeszklone. Choć drzwi za nią się zamknęły, wyraźnie widziała stojącego po drugiej stronie Cyrusa, który obrócił się w stronę, z której słyszała nadchodzące kroki i nieznany głos. Drzwi były zablokowane, uniemożliwiając jej wyjście.
-
Po drodze zgarnąłem naszego uciekiniera - dodał burknięciem, pozwalając ciału nieprzytomnej dziewczyny zsunąć się z jego ramienia i rzucając je na podłogę jak worek ziemniaków. -
Twoja radna się nią przejęła.