Wyświetl wiadomość pozafabularną
Cisza nie była tylko zjawiskiem, które wypełniło jej kajutę w chwili wyjścia obcego mężczyzny. Okazała się też jednostką czasu, która dzieliła Huang od rozpoczęcia posiedzenia Rady Bezpieczeństwa. Przerwało ją tylko kilka chwil.
Takich jak wejście Konstantina, który uprzejmie zapukał do jej kwatery i zaczekał, aż wpuści go do środka z sykiem otwierających się skrzydeł drzwi. Na korytarzu dostrzegła dwójkę żołnierzy, stojących przed drzwiami w formie strażników, choć przed kilkunastoma minutami nie było tam nikogo poza skorumpowanym porucznikiem. Admirał obrzucił spojrzeniem jej minę i uniósł lekko brwi w górę, a usta, które rozchyliły się do wypowiedzenia przywitania, gwałtownie się zamknęły, zaciskając w wąską linię. Stovorei skinął jej głową i wszedł do środka, tylko po to, by w dżentelmeński sposób pozwolić jej wyjść pierwszą na korytarz. Widząc jej minę, nie dopytywał o to, jakie są jej powody. W zasadzie to nie odezwał się do niej słowem.
Ciszę przerywał też gwar mijanych przez nich żołnierzy. Przechadzający się członkowie załogi, biegający tam i z powrotem oficerowie i zabłąkani, wysokiego szczebla politycy nie odbiegali od obrazu Tai Shan, jaki zarejestrowała już w głowie. Ludzie witali się z nimi kłaniając jej oraz salutując admirałowi - często zawieszali się, jak programy komputerowe, nie wiedząc, który z tych gestów powinni wykonać najpierw.
Na końcu, ciszę przerwało uderzenie młotka, symbolicznie rozpoczynające posiedzenie.
Sala wyznaczona do obrad niegdyś służyła do prowadzenia odprawy, ale teraz przysposobiono ją do potrzeb cywilnych. Na zewnętrznej ścianie rozpościerał się widok na czerń kosmiczną i odległe, niemal niewidoczne punkty stanowiące flotę ewakuacyjną. Światło wizjeru padało na kwadratowy stół, wypełniający większość pomieszczenia razem z krzesłami, które do niego przysunięto. Na naprzeciwległej ścianie do malowniczego widoku namalowano ogromny symbol Przymierza Systemów.
Prawie połowa krzeseł była pusta. W rogu siedzieli reprezentanci Zjednoczonych Stanów Ameryki Północnej, oddaleni o dwa puste krzesła od jednej kobiety, przy której postawiono flagę Unii Europejskiej. Z rogu stołu spoglądał na nią Shen Weisi, ze spokojem obserwując zaniepokojonych towarzyszy, których szepty ustały w chwili wejścia do pomieszczenia Huang Li. Po drugiej stronie stołu, wręcz symbolicznie naprzeciw, miejsca zajmowała admiralicja Przymierza - a przynajmniej ci członkowie, którzy znajdowali się na Mindoir, których również było niewielu.
Gdy Li zajęła miejsce przy stole. Nie było przy nim żadnej plakietki. Konstantin odszedł, zasiadając po drugiej stronie, przyglądając jej się z uwagą. Jeden z mężczyzn wstał, dostrzegając, że wszyscy już przybyli. Był starszy, jego zarost i włosy sprószone były siwizną, a o jego zasługach słyszał każdy - łącznie z wicepremier.
-
Premier Amul Shastri zginął tragicznie w wyniki zamachu przeprowadzonego przez terrorystów z Sojuszu Systemów Terminusa. - informacja podana przez admirała była sucha, zimna, pozbawiona wstępu, który tak uwielbiają politycy. Jak jeden mąż, zgromadzeni wstrzymali oddech. Na twarzy reprezentantki Unii pojawiło się przerażenie tak żywe i prawdziwe, że słowa Hacketta brzmiały wręcz robotycznie w kontraście do jej spojrzenia. Weisi wyglądał przez okno, nie zwracając na siebie większej uwagi. -
Zrobimy wszystko by zidentyfikować odpowiedzialnych. Zrobimy jeszcze więcej, by każdy z tych skurwysynów zapłacił za dokonanie tego ohydnego, tchórzliwego czynu. To mogę wszystkim wam obiecać.
Słowa ruszyły jak wzbierająca się fala. Najpierw kilka nieśmiałych pytań, zrodzonych z szoku i niedowierzania. Później podniesione głosy, walczące o uwagę odpowiadającego na pytania admirała. Wojskowi siedzieli jak woskowe figury, lecz na ich twarzach malowało się osłupienie - to ogłada wpojona im w Przymierzu trzymała ich w ryzach, gdy politycy po drugiej stronie panikowali, krzyczeli między sobą i uderzali pięściami w stół, domagając się odpowiedzi, których nikt dla nich nie miał.
-
Zgodnie z protokołem, wicepremier Huáng będzie pełnić obowiązki premiera do czasu przeprowadzenia wyborów - zagrzmiał, uciszając narastające pytania o to
co dalej, które nie brały się z niewiedzy dyplomatów, a z emocji, które ich wypełniały. -
Opinia publiczna nie może poznać tej wiadomości przed powrotem na Ziemię i zorganizowaniem pełnoprawnych obrad, ze wszystkimi członkami rządu. Nieprawidłowe przekazanie wieści doleje paliwa do ognia, który rozpalił pod nami Sojusz. Każdą zdradę, nieważne jak miałką, potraktujemy z należytą surowością.
Groźba długo wisiała nad ich głowami, kiedy ich zebranie zmieniło się z prywatnego na
tajne. Obrady trwały cztery godziny, choć niewiele z nich było produktywne. Jakkolwiek Huang prowadziła je na prawidłowe tory następnego postępo
wania, wstrząśnięci dyplomaci w niepełnym składzie na próżno szukali w sobie ogłady. Postanowiono, że oświadczenie zostanie wybrane gdy powrócą na Ziemię, a Li oficjalnie przejmie obowiązki po zmarłym Shastrim na oczach kamer.
Stovorei długo milczał, gdy wracali razem do kajuty w towarzystwie Rykera. Chłód, który nagle pojawił się w jego oczach, dodawał mu nieco twardości, której zwykle zdawało się admirałowi brakować. Bez pytania o pozwolenie wsunął się za nią do pomieszczenia i zamknął za nimi drzwi, choć nie zablokował. Paliły się nadal zielonym światłem, a Ryker przystanął po drugiej stronie, jako jedyny zajmując posterunek.
-
Wiedziałaś - wycedził, nie spytał, gdy usiadła na kanapie, zmęczona posiedzeniem lub zwyczajnie staniem na nogach w niewygodnych butach. -
Skąd?