Crassus z kompleksem kamyczków i Krogul z kompleksem braku dobrej bitki musieli bardzo szybko zgodzić się z tym, że nie było im dane nigdy dogadać się w żadnej kwestii. Pojawienie się Latarników, choć mogli się tego spodziewać, wydarzyło się chyba w jednym z gorszych momentów, przerywając im dość gładko idące do tego czasu dochodzenie. Oczywiście nie znaczyło to, że od razu wszystko musi się zepsuć, ale zakończyło to, tymczasowo przynajmniej, dobrą passę.
- Chyba cię pojebało, MacBeth, że będę się teraz napierdalać - Vasia miała dość miękki charakter, a i pewnie tym razem dałaby się przekonać, ale opór, który postawił Crassus, w połączeniu z najwidoczniej brakiem cojones, sprawił, że i ona wyraziła ostry sprzeciw. Widocznie była gorszym sortem towarzysza dla Krogula - Axel na pewno chętnie powalczyłby u jego boku. Będzie musiał zapamiętać sobie tego Varrena, a i może faktycznie po niego wróci - Będę zaraz się ewakuować, tylko skończę kopiowanie. ETA 2 minuty. - tak, jak wcześniej, jej próba wojskowego gadania była dosyć niewygodna, tak mogło tak być i teraz. Tym razem jednak powiedziała to totalnie odruchowo, nawet nad tym nie myśląc, po prostu rzucając to w eter.
Przewaga głosów była jednak jasna - dwa do jednego za ucieczką. Dlatego też rzeczywiście postanowili się ewakuować bez zbierania reszty danych (zachowując te dobre trzy czwarte). Musieli wyjść przednim wyjściem, ale dzięki temu, że podjęli słuszną decyzję o natychmiastowym odejściu, udało im się opuścić blok zanim doszło do strzałów. Curio schował się w swoim kamuflażu taktycznym, a Macbeth wyszedł dziarskim krokiem, kierując się jednak do tylnej furtki (czyli tej, którą wyszli), w akompaniamencie przekrzykiwania się ze strony "oficera" Błękitnych Słońc oraz jakiejś Latarniczki, o tym, że nie ma tu żadnego gościa z Fornaxa. Kontargument był prosty - był tu takowy, i zaraz wejdą tu siłą, by to im udowodnić.
Kroganin szedł raczej szybko, starając się nie wyglądać podejrzanie (co na szczęście udało mu się, bo nie był głównym zainteresowanym całej tej afery). Dotarł w końcu do wyjścia, znajdując się już przed śmietniskiem, lecz zamiast zamkniętej furtki, zastał otwartą, a przed nią, mężczyznę rasy człowiek - Latarnika, oczywiście. Z bronią. Mógł spróbować to wyperswadować, ale ten miał ewidentnie bojowy nastrój. Choć kamuflaż taktyczny Crassusa jeszcze działał, sytuacja zrobiła się napięta ekstremalnie szybko, a MacBeth musiał zdecydować między "szybkim wpierdoleniem typowi", jak by to pewnie określił, a próbą de-eskalacji. Dobrze wiedział, że jeśli uwaga zostanie na nim zebrana, to żaden kamuflaż tu nie pomoże, i będą musieli przejść nie tyle co do skradania się, co do uciekania ku bezpieczeństwu.
Vasii dalej brakowało. Jeszcze do nich nie dołączyła - może była gdzieś w kamuflażu, a może nie, ale nie dawała po sobie znaków życia odkąd powiedziała, że będzie pobierać dane.
Wyświetl wiadomość pozafabularną