Wyświetl wiadomość pozafabularną
—
Czy ty mnie właśnie nazwałeś bimbem? — Paeti wyciągając sama pośpiesznie swój pistolet, skierowała głowę w stronę Strikera, który w bardzo nonszalancki sposób wyszedł na zewnątrz – pistolet zakręcony o jego palec miał szczęście być jeszcze zabezpieczonym, bo w przeciwnym wypadku ktoś, prawdopodobnie nie Zbieracz, zostałby tutaj postrzelony. Stając ostatnim w wyjściu, widział, jak wszyscy wokół się rozbiegają – Isha doskakując od północnej strony, Paeti od południowej. Juta próbowała w tym czasie skrócić dystans między nią, a insektoidami, ku ich zgrozie bezskutecznie, jakby jej biotyka chwilowo miała przerwę z całej tej ekscytacji i nadmiaru wrażeń. I gdyby przyszło mężczyźnie śmiać się z takiego obrotu sytuacji, on sam również chybił, nie trafiając przenoszącego się w powietrzu Zbieracza.
Tam, gdzie ich broń zawodziła, tam Isha jako pierwsza przelała przysłowiową krew, opłacając to skupieniu na sobie uwagi potworów, które natychmiast otworzyły do niej ogień. Wystarczyły dwie, krótkie serie, by jej tarcze zawyły ostrzegawczo. Być może narastająca groźba utraty zdrowia spowodowała, że jej następny biotyczny pocisk poleciał za późno, w miejsce, w którym Zbieracza już nie było; w przeciwieństwie do Strikera, który widząc nadlatującego, obleczonego grubszą warstwą chityny insektoida, wystrzelił w niego, nadgryzając mu porządnie tarcze. W międzyczasie ostrzał w stronę młodej D'veve trwał, a gdy tylko jej tarcze w końcu się poddały, kolejne rozżarzone pociski przebijały jej pancerz z zawrotną prędkością. Tym razem nie miała wrażenia bardzo szybkiego upadku, zamiast tego odczuwając znacznie silniejszy ból. I być może przed oczami miała już wszystkie swoje złe decyzje życiowe, ale na ratunek przyszła jej Juta, która najwyraźniej wkurzona na swoją biotykę, postanowiła wykorzystać konwencjonalne środki i przydzwoniła najbliższemu Zbieraczowi ze swojej strzelby, ślizgając się pod jedną z osłon.
Chwila oddechu dla Ishy stała się piekłem dla turianki, na której teraz skupiła się grupa – nie na długo, ale wystarczająco, by na chwilę ją wyłączyć z gry. Dopiero, gdy wycelowany idealnie w środek zdeformowanej głowy strzał położył grubego Zbieracza, uwaga zebrała się na Strikerze będącym właściwie łatwym celem. Podczas gdy teraz jego tarcze piszczały, Isha mogła ulżyć ranom, a Paeti skorzystać z własnej biotyki i unieruchomić w powietrzu jednego ze Zbieraczy.
Kolejne sekundy dłużyły się; wszyscy w pośpiechu resetowali programy tarcz, a Zbieracze ustawiali się do kolejnych strzałów. Stojący najbardziej na środku Charlie zobaczył tylko kątem oka jakiś ruch po drugiej stronie pola bitwy, między jakimiś budynkami. Szybko jednak wrażenie zniknęło, gdy obok świsnęła biotyczna kula wystrzelona przez Paeti – a potem następna, która była już znacznie większa i celowała w podniesionego Zbieracza. Zła ocena przestrzeni i szybka reakcja poczwary sprawiły, że sylwetka szarżownika wylądowała nie na cielsku, a obok niego. Zdezorientowana reszta Zbieraczy jeszcze krótką chwilę kontynuowała ostrzał w stronę Paeti, nie licząc tylko trzymanego więzami biotyki biedaka, który dźgnął ich nowego sojusznika, obrywając tuż po tym od wyładowań elektrycznych tarcz.
Kiedy dziewczyny na szybko się zalepiały, Striker wystrzelił, niszcząc doszczętnie tarcze wiszącego przeciwnika. Widząc swoją okazję, tajemniczy wojownik wrzasnął, otaczając się bladobłękitną otoczką, która po sekundzie kumulacji rozbryznęła się kilka metrów wzdłuż i wszerz, przeżerając się na wskroś najbliższego wroga i niszcząc naraz tarcze stojącej blisko dwójki aktualnie ponownie demolującej tarcze Strikera.
I podczas gdy wszyscy albo kończyli zalepiać dziury, albo doskakując do kolejnych osłon, kolejny rozbłysk biotycznej energii pojawił się na polu bitwy, płynąc przez chłodne powietrze i rozświetlając ten ponury wieczór. Niezrażeni językami ognia wżerającymi się pod ich chitynowe powłoki, Zbieracze sprowadzili zmasowany ostrzał na bojownika. Warcząc coś pod nosem, Juta dociskając omni-żel do boku rzuciła się nagle do przodu, przygotowując się do skoku biotycznego – i w tym samym momencie ich sojusznik także skoczył, wbijając się z potężnym impetem w dogorywającego wroga. Ishy mogło przemknąć przy tym przez myśli, gdy spoglądała w tamtą stronę, że sylwetka, postura i styl walki pasują do Świetlika – bo pomimo kolejnych kul, które stłukły jej tarcze, ta nie wydawała się być wzruszona. Zainspirowani tą personą, Striker poważnie zranił czającego się do tej pory Zbieracza; widząc to, w jednym momencie dwie szarżowniczki rzuciły się do przodu na stojących obok siebie Zbieraczy, w krótkim rozbłysku powalając ich na glebę.
Na dobre pół minuty nastała cisza, gdy wszyscy dochodzili do siebie, powoli wstając z klęczek i odczuwając pieczenie w miejscach przestrzelonych przez wrogów. Pierwsza jęknęła Paeti, gdy podpierając się o osłonę, sprawdzała stan swojego pancerza. Wydawało się, że z ich oryginalnej czwórki najmniej został poraniony Striker – płytki jego uzbrojenia były praktycznie nietknięte, a i on nie czuł zbytnio bólu. Isha mogła czuć w tym czasie mrowiące pieczenie, gdy za mocno ruszała ciałem. Odzywały się wtedy nieco starsze rany, te z placu, gdy ewakuowała cywili. Po drugiej stronie właśnie łatała się Juta, podczas gdy stojąca obok niej wojowniczka widząc resztę przy budynku, podeszła żywym krokiem. Nie zważając chwilowo na ich kondycję, zamknęła Ishę w mocnym uścisku, po chwili samej jęcząc. Z tej odległości wszyscy mogli potwierdzić, że mieli do czynienia z Shią D'veve, całą i względnie zdrową. Zza zasłony hełmu wyglądała na zmęczoną, a nie tak już świeże porcje omni-żelu sugerowały, że prawdopodobnie walczyła już wcześniej.
—
Dobrze cię widzieć, siostryczko — powiedziała, wyciągając młodszą D'veve na długość swoich ramion i oglądając ją ze wszech stron krytycznym wzrokiem. —
Wiesz, już myślałam, że postąpisz mądrze i wylecisz stąd, jak tylko wykonasz swoje zadanie. Ale to chyba dobrze, że się myliłam.
—
Conestoga zdążyła wrócić, jak zhackowaliśmy baterię. Wszyscy i wszystko zaczęli się tam ładować, ale tak szczerze, to nie wiem, czy zdążymy na okienko ich wylotu. Chyba, że jakimś cudem twój statek się pojawi, Isha — trzecia asari odezwała się, wskazując nieokreślone miejsce w odległej przestrzeni, za wysokim dymem dochodzącym z kopalni. W międzyczasie lekko kulejąca Juta wróciła do nich, kończąc swoje dzieło i zerkając na Strikera.
—
Coś wymyślimy. Nie możesz połączyć się ze swoim statkiem, Ishi? Kto prowadzi, Sozika? Umawiałyście się może na jakiś sygnał, coś w tym stylu? Może to nic aż tak poważnego. Nawiasem mówiąc, tamten dym to wasze dzieło? Jak wszystko pierdolnęło, to udało udało mi się dzięki temu wyślizgnąć niezauważona. Tylko jak widać, wasze tyłki potrzebowały ratunku, więc się wróciłam, zresztą słusznie.
—
Nasze tyłki nie potrzebowały aż takiego ratunku, a tamten rozpierdol wywołał nasz chłoptaś z Przymierza. Efektownie, ale sprzątanie tego syfu zajmie za dużo czasu — w słowach Juty czaiła się kolejna groźba – nie musiała teraz rzucać przekleństwami ani dziwnie mówić, wystarczyło, że rzuciła jednym słowem.
—
Z Przymierza? — zapytała Paeti, odwracając szybko głowę w stronę Strikera. Shia zamilkła, stając obok Ishy i przyglądając się jej, Jucie i Charlesowi.
—
Ta, przyłapałam go na ściąganiu leżących luzem przez jakiegoś debila danych, wrażliwych. Na moje niech zostanie tutaj z tymi larwami, nikt po niego, przez niego, nie wróci tutaj dłuższy czas.
—
Twoim znajomym jest szpieg Przymierza, Isha? I to na dodatek brzmi, jakbym go skądś znała... — powiedziała tylko Shia, pozwalając wybrzmieć w głosie odrobinie żalu.