- Bardzo dobrze. - Wang odpowiedział szczerze Strikerowi, kończąc szlugiem w ustach z którego pociągnął bucha. Charles mógł wierzyć Bao lub nie, jego sprawa. Wiara najemnika nie zmieni rzeczywistości. Chińczyk co prawda spodziewał się kontry, przywołania XIX wieku i początków XX-tego, kiedy to zachodnie mocarstwa i Japonia bezkarnie dzieliły Państwo Środka niczym tort. Niechlubny koniec zepsutej monarchii w Chinach, który wymagał wiele wysiłku od Partii i społeczeństwa aby ponownie zbudować mocarstwo. To się udało i teraz Chiny były jednym z głównych graczy na Ziemi.
Baozhen nie usłyszał komentarza o SST. Natomiast usłyszał kolejną uwagę w kierunku Partii, przewrócił oczyma i prychnął.
- Shastri był płotką za którą ktoś stał. Tak wygląda wielka polityka. - odpowiedział krótko. Nie tylko Striker wiedział, że każdy jest do zabicia. Często znajdzie się większa ryba w wodzie. Jednakże, na samym szczycie łańcucha pokarmowego zawsze znajduje się ta największa. Bao natomiast nie był rybą, a zębami pieprzonego rekina jakim była Partia.
Wang zerknął w bok, na Jia, gdy ta z niezachwianą pewnością stwierdziła, że nikt nie ośmieliłby się podnieść rękę na Ye. Usta biotyka wykrzywiły się w uśmieszku, który to zaraz zniknął na rzecz butelki piwa.
W trakcie gdy Song podzieliła się detalami nadchodzącej akcji, Bao dopalił swojego papierosa. Ugasił kiepa w popielniczce, po czym rozwiał unoszący się dym dłonią by lepiej widzieć swoich rozmówców. Plan usnuty na życzenie samego Shena Weisi zaskoczył Baozhena. W dobrym tego słowa znaczeniu. Co prawda Wang nigdy nie był na stanowisku kierowniczym, nie on zajmował się ustalaniem planów i schematów działania. On był częścią wykonawczą. Lata pracy dla Partii nauczyły go co nieco, wciąż jednak góra potrafiła go zaskoczyć. Ruch na szachownicy polityki Przymierza był idealny. Udaremnienie ruchu przeciwnika bez wątpienia byłoby sukcesem samym w sobie. Natomiast wykorzystanie go aby legitymizować własne działania na arenie międzynarodowej było majstersztykiem.
Dodatkowe kilka głów z Partii, które zapewne stały w opozycji do działań Przewodniczącego, były rzeczą zupełnie normalną dla Bao. Dzień jak codzień. Ot, skala nieco większa.
- Dobre. - skomentował cały plan i spojrzał na Strikera, który dał kilka celnych uwag. - Zapewne towarzysz Ye wybierze miejsce przyjęcia. Chociaż nie zaprzeczę, ruchoma łódź byłaby całkiem użyteczna. Tarain 2.0, na nieco mniejszą skalę. Tylko w tym przypadku wentyl bezpieczeństwa dla pani premier i najważniejszych działaczy partyjnych zadziałałby idealnie.
Przerwał na moment aby przepłukać gardło piwem. Pochylił się nad stołem, opierając łokcie o blat, trzymając butelkę w obydwu dłoniach.
- Kolejne morze trupów pogrzebie podejrzenia wobec naszych działań. Ale da nam też powód do ostrych działań wewnątrz Przymierza. W końcu jesteśmy w stanie otwartej wojny z terrorem. Jak Amerykanie w pierwszej połowie XXI wieku.
Ponownie rozsiadł się na krześle, opierając się wygodnie aby uruchomić omniklucz i przejrzeć listę przesłaną przez Song. Pobieżnie, póki co.
- O, tego to nigdy nie lubiłem. Głupi dziad. - mruknął pod nosem, zadowolony z kilku nazwisk obecnych na spisie. - My sobie teoretyzujemy ładnie ale tak jak mówiłem. Jia Yi, czy towarzysz Ye Zedong już zdecydował się na miejsce celebracji?