Wyświetl wiadomość pozafabularną
Droga na lądowisko była chaotyczna - na tyle, że ci, którym obce było działanie Sojuszu, niewiele mogli wynieść ze spaceru, który prowadziła Iseul. Opancerzone jednostki mijały ich w korytarzach, niektóre niosąc na sobie oznaczenia Hybris, inne zupełnie anonimowe - jak oni. Nerwowość unosiła się w powietrzu jak bardzo lekki gaz, ponad powietrzem, które wdychali, ponad dymem z papierosa Strikera, nadal odpalonym w jego dłoni.
Lądowisko zaprowadziło ich do małego, lecz mocno opancerzonego promu. Spostrzegli, że nie było w nim żadnych broni zewnętrznych, którymi mógłby posłużyć się do kontrataku - jedynie cholernie gruby pancerz, który aż zadudnił, gdy wchodzili do środka. Jakby znaleźli się na większym statku kosmicznym, przestrzeni pomiędzy warstwami ochrony małego transportowca odbijały echem ich głosy aż wrażenia nie zagłuszyły silniki.
Zanim odlecieli, Krogul otrzymał życzenie udanych łowów od swoich Szponów. Iseul nie mówiła wiele, choć odpowiadała na ich wszystkie pytania. Zajęła miejsce w przestrzeni ładunkowej razem z nimi, nie szczycąc się zbytnio pozycją dowódcy, przypadkowo za to lądując obok Carlosa. Omni-klucz Browna zamigotał, gdy prom wynosił ich ponad lokalną atmosferę Omegi w stronę Przekaźnika.
Powodzenia, tato.
Podróż przez Przekaźnik w mniejszej jednostce zawsze przypominała bliskie zderzenie z żywiołem, które można było przyrównać do wędrówki przez ocean w kajaku. Za oknami dostrzegali połyskujące, fioletowe światło dogasających gwiazd i migoczące w cichej symfonii pulsary. Wciśnięciu do tego małego transportowca zmuszeni byli stanąć sobie naprzeciw w pewnym rodzaju wymuszonej intymności, która zobowiązywała ich na całe godziny podróży.
Nawet sceptyczne słowa ich dowódczyni nie mogły jednak przygotować ich na to, co dostrzegli na radarach gdy prom wyłonił się w układzie Iera. To, co Charles wyczuł w tyle swojego umysłu jak ponura wyrocznia, która widziała zbyt wiele, by teraz udzielać się w optymistycznym przedstawieniu pozostałych. To, co Kiru rozpoznała w drżeniu swej grubej skóry, której nic na tym świecie nie było przerazić.
Układ Iera okazał się cichy i pusty. Pomimo wyjścia z tunelu Przekaźnika nie otrzymali połączenia z extranetem, która powinna dać im boja komunikacyjna. Radar nie obnażał skrytych wokół jednostek, zupełnie jakby od dłuższego czasu ich nie było. Cmentarzysko sygnałów migotało na wzmocnionej, lepszej aparaturze, którą dysponowała Thescia. Po krótkiej chwili grzebania w urządzeniu dostrzegła sygnatury wszystkich statków, które uciekły, gdy tylko pojawił się okręt na orbicie Horyzontu.
-
씨발! - gardłowe warknięcie wydobyło się z Iseul gdy tylko spostrzegła statek lądujący na powierzchni planety. -
A więc najgorsze. Podwajam waszą stawkę, najemnicy.
Skinęła im głową, jakby zależało jej na werbalnym potwierdzeniu, choć w sytuacji takiej jak ta, ucieczka wydawała się nierozważna. Ryzykowna. Obok nich, trzy inne promy wysunęły się przed szereg, mknąc zuchwale w stronę planety oblężonej przez przeciwnika. Moloch, przypominał rzucany przez słońce, czarny cień, skazę na jej obliczu.
-
Zatrzymaj! - warknęła do pilota, nagle, gdy znajdowali się na samej orbicie planety. Spoglądając na pozostałe, cztery statki na orbicie, wstrzymała oddech. Jej dłoń zamarła w powietrzu, gotowa do wydania rozkazu.
Pierwszy z trzech promów wszedł w atmosferę. Ognista sylwetka maszyny migotała na ich omni-kluczach, połączonych z zewnętrznymi kamerami ich transportowca. Zaraz za nią pojawiły się dwa inne świetliki, połyskując w promieniach słońca.
Pierwszy prom eksplodował, gdy z ogromnego okrętu Zbieraczy wystrzelona została wiązka lasera. Pozostałe przemknęły sprawnie, szybko, pozornie bez strat, lecąc ku linii drzew, licząc, że w niej się schowają. Drugi prom rozbił się o wysokie drzewo o białej korze - zupełnie jakby systemy go zawiodły, jakby ktoś zewnętrzny, trzeci interferował, transportowiec uderzył o pień, spadając na ziemię w obłokach czerni.
Laser błysnął nagle, a promem wstrząsnęło. Gorąco wdarło się do wnętrze ich przedziału, ognie piekielne zgarniające dłużnych sobie. Huk pękających elementów pancerza pojawił się wraz z szrapnelem, który odbił się od ich tarcz, wraz z krzykiem, który wszyscy usłyszeli.
Olivier leżał na ziemi. Jego oba kolana wydawały się przestrzelone, przykryte lepką krwią, wydobywającą się z łatwością w tym niskim ciążeniu. Z jego wnętrza wydało się charknięcie, gdy wyciągnął rękę w stronę Strikera.
-
Szefie, dam radę - rzucił ochrypniętym głosem. -
Daj tylko medi-żelu, proszę.
-
Unlucko - skomentował pod nosem Muhammad w obcym języku, nie rzucając się, by podać Olivierowi medi-żel.
Kobieta wstała, klnąc pod nosem.
-
Straciliśmy dwa promy - westchnęła Iseul, wciąż utrzymując prom na orbicie. -
Jeśli polecimy prosto do celu, ryzykujemy, że zdejmą nas laserem. Wygląda na to, że ma jakiś czas rozruchu... - obróciła głowę ku nim. -
Możemy też polecić przez pole odłamków, które zostawił pierwszy, zniszczony prom. Ominiemy laser, ale możemy wlecieć w gówno.
Chwytając metalową belkę nad swoją głową, rozejrzała się po nich.
-
Naszym celem jest dostać się na powierzchnię. Nie ryzykuję tylko swoim życiem - prychnęła. -
Którą wersję wolicie?
Wyświetl uwagę Mistrza Grydedlajn: środa 12.04 eod