Wizja wpisania sobie zakupów z przyjaciółką do kosztów operacyjnych rozbawiła turianina, który pokiwał z uznaniem głową, jakby to było na razie najlepsze, do czego doszli podczas całego tworzenia ich planu.
- No, Östberg, szybko się uczysz - przyznał z westchnieniem. - Irissa powinna zacząć się bać. Albo przynajmniej ciaśniej pilnować budżetu.
Dezaktywował swój omni-klucz, odsuwając się z krzesłem od stołu. Złapał swój kubek, służący mu za popielniczkę i podszedł do niszczarki, by wyrzucić do niej popiół i obmyć naczynie w zlewie. Szum wody zgrywał się z mruczącym Cieniem Epyrusu, który niósł ich niemal bezgłośnie tunelem Przekaźnika na miejsce.
- Jessica. Jak to się w ogóle pisze? - mruknął niezadowolony z jej wyboru, ale nie zamierzał dłużej walczyć o słuszność Bożeny - nawet jeśli jego zdaniem brzmiała lepiej. - Borius? Jeszcze w coś wrobię mojego kuzyna. Jak ty jesteś Jessicą, to ja jestem Viktoriusem. Nie ma innej opcji.
Mrugnął do niej przez ramię, podstawiając kubek pod dyspozytorem z napojami. Kofeiny na razie mu nie brakowało, toteż wrócił do niej z jakąś odżywką wymieszaną z wodą, którą popijał krzywiąc się za każdym razem, co wiele powiedziało mu o jej walorach smakowych.
Mieli kilka godzin na dogranie szczegółów swojego planu, a także dyskutowanie na temat mnogości dziur, które miał przez ich brak informacji. W pewnym momencie oboje musieli dojść do wniosku, że co do niektórych wątpliwości zobaczą, gdy dotrą na miejsce, bo nie mieli jak wymyślić czegoś z niczego.
Na ostatnią godzinę lotu, Derius udał się do swojej kajuty przygotować się do wyjścia i prawdopodobnie uciąć sobie dwudziestominutową drzemkę, po której wyszedł bardziej pobudzony niż po dwóch kawach, które zdążył wypić w ciągu ich planowania.
Cień Epyrusu wkrótce znalazł się w odpowiednim układzie, a Thessia zamajaczyła na ich radarach w oddali. Kontrola Lotów Lirii okazała się jeszcze bardziej skrupulatna, niż ta na Cytadeli po zaostrzeniu przepisów i potrzebowali aż dwudziestu minut na przekonanie jakiejś opryskliwej asari po drugiej stronie na dopuszczenie ich do lądowania. Nie byli mile widziani jako outsiderzy, nawet jeśli posiadali dwie, błyszczące odznaki Widm.
- Gotowa na rozeznanie, Jessico? - spytał, wymawiając to imię z akcentem, który czynił jego wymowę nieco niepoprawną, ale nie była w stanie stwierdzić, czy robił to przypadkiem, czy specjalnie. - I potencjalne wysadzanie budynków?