Stojąc jako tylna straż i wpatrując się w korytarz którym tu przyszli, jako pierwsza dostrzegła nagłe zaciemnienie windy i utratę jej zasilania. Drgnęła, w ostatniej chwili gryząc się w język by się nie odezwać i nie dostrzec pozostałych, ale cofnęła się o krok, starając się przez noktowizyjną poświatę przebić wzrokiem zakłócenia i w porę dostrzec nadciągające zagrożenie. Czy te istoty były na tyle inteligentne by zaplanować odcięcie zasilania i odciąć z premedytacją najsensowniejszą a jednocześnie najszybszą drogę ucieczki? Jak do tej pory nic na to nie wskazywało, zachowywały się i atakowały bardziej jak kierowane pierwotnym instynktem zwierzęta, polegając raczej na swojej liczebności i szybkości niż na strategii.
Cichy szum serwomotorów otwierających się za jej plecami drzwi uświadomił jej jednak, że wyjaśnienie braku zasilania windy mogło być zupełnie prozaiczne, choć mimo to nie do końca im na rękę - jeśli podłączone przez Lunę zasilanie drzwi spowodowało spadek mocy w sieci, znaczyło to, że albo linie energetyczne zostały poważnie uszkodzone, albo generatory zasilające tą sekcję pracują niemal na jałowym biegu. Jakkolwiek by to nie było, może się to wiązać z problemami - dostęp do terminali, serwerów, czy nawet zapisów w pomieszczeniu ochrony może się okazać problematyczny. Dodatkowo, w przypadku konieczności szybkiej ucieczki będą potrzebowali czasu by ponownie uruchomić windę.
Czas. Obecnie ich największy przeciwnik.
Ponaglani gwałtowanymi gestami przez Sofię, która niemal wciągnęła całą trójkę przez otwarte przejście przestąpiła nad oderwaną od reszty tułowia głową jakiegoś nieszczęśnika i po chwili pomagała już zamknąć drzwi za nimi licząc, że dzięki tej mizernej namiastce barykady na chwilę będą mogli poczuć się bezpieczniej. Albo przynajmniej zamienić ze sobą kilka słów bez ryzyka ściągnięcia sobie na głowy kolejnej fali zombie. Dopiero gdy upewniła się, że drzwi są zamknięte, odwróciła się do pomieszczenia, lustrując jego wnętrze i poczynania rudowłosej kobiety. Wnętrze wyglądało jak po przejściu małego tornada, ale przynajmniej nie było tu zwłok. Co zresztą było dość zastanawiające - dlaczego w korytarzu jeszcze niemal się o nie potykali, a tutaj nie było nawet plam krwi na podłodze? Pomieszczenie wyglądało raczej jakby wszyscy pozostali przy życiu w pośpiechu się ewakuowali, a nie stoczyli tutaj walkę.
Podeszła do jednego ze śnieżących terminali i przez chwilę próbowała pobudzić go do życia, ale zgodnie z jej wcześniejszymi przemyśleniami moc kulejącego zasilania była zbyt niska by urządzenie mogło działać. Gdy Sofia zaczęła szkicować mapę, podeszła do jej stolika i milcząc przypatrywała się rysunkowi do momentu, gdy naukowczyni nie wspomniała o pomieszczeniu z “kolcami”. Uniosła wzrok spoglądając na Lunę i Anthony’ego, ale z pytaniami odczekała do końca kreślenia przez kobietę planu działania.
- Luna, czy te ładunki da się odpalić zdalnie? Nie podoba mi się myśl, że gdy napotkamy jakieś problemy wracając, tykająca bomba może zwalić nam tony skały na głowy. Tak czy siak, doktor Whittaker ma rację. Powinniśmy zacząć od laboratorium. Nie wiemy ile czasu będziemy potrzebować na skopiowanie danych, nie wiemy ile czasu zajmie nam powrót. Jeśli nastawimy zapalniki czasowe to możemy odciąć sobie drogę ucieczki... - westchnęła lekko przygryzając wargę, po czym odezwała się ponownie, chcąc się podzielić z resztą swoimi przemyśleniami - Mamy problem z zasilaniem. Gdy otworzyłaś te drzwi, Luna - wskazała kciukiem za siebie, w kierunku przejścia którym tutaj dotarli - Padło zasilanie windy, przed powrotem trzeba będzie ją uruchomić na nowo. Tutaj brakuje nawet energii dla terminali. Jeżeli nie załatwimy dwóch wiaderek mocy, to w laboratorium będziemy mogli co najwyżej pooglądać ciemne monitory, a o danych możemy zapomnieć... A łażenie tam i z powrotem szukając systemów które można odłączyć nie jest najlepszym pomysłem - przechyliła lekko głowę, starając się dostrzec pod rudą czupryną oczy Sofii - Doktor Sánchez, wspominała pani wcześniej o generatorach. Gdzie one są? Jeśli dadzą się przynajmniej częściowo uruchomić, możemy zyskać choć odrobinę mocy.
Wciąż myśląc intensywnie podeszła do przeszukanej wcześniej przez rudowłosą pancernej szafy i schyliwszy się sięgnęła po zrzucone przez kobietę na ziemię pochłaniacze ciepła, zaglądając jednocześnie do środka, czy rudowłosa w szale poszukiwania materiałów wybuchowych nie przeoczyła jakichś omni-żeli. Ich zapasy były na wyczerpaniu, a wyglądało na to, że najgorsze wcale nie było już za nimi. Jeden z pochłaniaczy zatrzymała dla siebie i uzupełniła w ładownicy puste miejsce po niedawno zmienionym pochłaniaczu, resztę rzuciła w kierunku Reyes i Whittakera i oparła się o ścianę dając na chwilę odpocząć wciąż bolącej nodze.
- Laboratorium jest blisko “kolców”. Przemienieni zachowują się jak zwierzęta, co znaczy, że “kolce” i ich otoczenie mogą traktować jak swój matecznik - wzruszyła ramionami - Zresztą nie wiem jak one funkcjonują. Ale po pierwsze możemy się na nie tam natknąć, po drugie - mogą próbować chronić te “kolce”. Musimy być gotowi na każdą możliwość.