Znajoma twarz filantropa wpatrywała się w Whittakera z jak zawsze nieukrywaną wyższością; fotografia, którą wyświetliła WI na holoprojektorze podczas mówieniu o formalnym właścicielu kompleksu była relatywnie świeża. Pozował do magazynu, któremu udzielił wywiadu biznesowego. Mówił o swoich projektach, planach na przyszłość. Chwalił się wynikami, nazwiskami znanymi w świecie mass mediów, którzy dzięki jego pracy odzyskiwali sprawność. Być może, gdyby odezwał się do Mosque teraz, po latach, zostałby skojarzony. Pytanie, na ile ta znajomość mogła im otworzyć drzwi do placówki. Zapewnić bezproblemowe lądowanie, szybkie wejście.
Wśród danych, które Striker wyrwał kontrwywiadowi Przymierza, brakowało istotnych szczegółow takich jak planów placówki, rozmieszczeń ochrony, odnotowano kilka konwojów, które wyjeżdżały, bądź wracały do środka, nie ustalono jednak czy przewozili amunicje, bądź uzbrojenie, czy wyłącznie zaopatrzenie dla pracowników. Mieli ogólny pogląd na kopułe, rozrysowane wejście, lotnisko, boczny punkt ewakuacyjny i nieopisany, a wyłącznie zaznaczony punkt na dachu.
WI potwierdziła bezproblemowe załączenie systemów maskowania. Merkury, ręką turianki, gładko wszedł w atmosferę niezauważony przez czujniki placówki. Śmignęli pierwszej linii obrony koło nosa, pozostając anonimowi oraz niedostrzeżeni przez ludzi Cerberusa.
Czas, który zajmował obniżenie lotu, był kluczowy dla ostatnich szlifów i przygotowań przed wyjściem. Pozapinanie wszystkich zatrzasków w pancerzu, spakowanie pochałaniaczy ciepła czy omni i medi-żeli. Przez ekrany widzieli wyłaniającą się zza chmur placówkę pośrodku wszechobecnej wody. Jasne ściany iskrzyły się na tle czystego błękitu oceanow. Lądowisko było puste, jeżeli chcieli lądować i zdawać się na łud szczęścia - nic, ani nikt nie stał im na przeszkodzie.
Druga platforma również posiadała wolną przestrzeń, na którą mogliby zeskoczyć. Wysypisko śmieci, stare, porzucone kontenerowce - idealna kryjówka, jeżeli planowali się przyczaić, zrobić własne zwiady i jednocześnie zaryzykować, że zamkną most zwodzony szybciej, niż przebiegną całą jego długość. To także było ryzykowne - co najmniej pół kilometra długiego, pozbawionego osłon pasa.
Sensory statku pozostawały ciche, podobnie jak WI. Nikt, ani nic nie znajdowało się w pobliżu. Jakby wszystkie, żywe istoty, znajdowały się za chronionymi je murami placówki. Przeskanowanie jej mijało się z celem - nałożono specjalnie tarcze, aby nie można było prześwietlić wnętrza.
Przynajmniej w tej konkretnej chwili, byli tylko oni i rosnący niepokój. Uczucie, że to cisza przed burzą.
@Skax @Fulvinia Adratus @Mila Račan @Luna Reyes @Anthony Whittaker
Wyświetl uwagę Mistrza Gry