Dziewczyna była uparta i niezbyt chciała słuchać pobratymca, nim ten zdołał z nią wejść do jej mieszkania i zamknąć drzwi padło kilka wymyślnych wyzwisk pod jego adresem. Mieszkanko było naprawdę obskurne i tym co jako jedyne mogło robić za sznur było... brudne prześcieradło. -Gówno mnie obchodzi kim jesteś, rozwiąż mnie i spierdalaj! - Krzyczała gdy krępował ją i posadził na ziemi.
-O czym Ty mówisz? Ja tu mieszkam jakbyś nie zauważył, łazisz po moim DOMU.- - Warknęła usiłując poluzować więzy, nie podobała jej się wyraźnie ta sytuacja. -Moi starzy nie żyją od kilku lat, ledwo ich pamiętam, jestem cholerną sierotą. - Dodała nie przestając mocować się z prześcieradłem. Co za uparty dzieciak. -I dlaczego do ciężkiej cholery nazywasz mnie Tarra? - Zapytała na chwilę nieruchomiejąc by wbić oczy w swojego oprawcę i złapać kilka oddechów, no się zmęczyła, miała prawo.