Asari skurczyła się w sobie. Oczywiście - wszystko na pokaz. Był taki wielki i silny, a ona biedna musiała stać w blasku jego wspaniałości. Dlaczego musiała marnować czas na niego? Mogła go lepiej wykorzystać w Zaświatach, albo gdziekolwiek indziej, ale nie tu. Zamiast tego wpatrywała się w skrajnie zdenerwowaną twarz turianina i próbowała z nim dyskutować.
Cieniutki głosik w jej głowie, ten mniej racjonalny i nieodpowiedni podpowiadał jej, aby weszła w jego umysł i zabiła tak jak stał, pozbywając się problemu raz, a dobrze. Pomimo, że im dłużej to rozważała, tym bardziej tego chciała, nie mogła. Obok stał ten ludzki najemnik i nie widziała powodu, aby dzielić się z nim swoim "sekretem". Nie chciała też zabijać strażnika w tradycyjny sposób, bo im więcej osób znika, tym więcej ludzi zaczyna coś podejrzewać. A oni, przynajmniej w teorii - mieli nie rzucać się w oczy. Widząc, że rybka połknęła haczyk, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Powiem ci, jeśli ty powiesz mi ile vorchów grasuje w tych okolicach. To bardzo ważne. Podobno 15 kredytów za każdego. - Uniosła rękę i wymierzyła palcem w jego zakutą w pancerz pierś. - No i pozwolisz iść dalej.
Zatrzepotała rzęsami i odsunęła nieco do tyłu, bo jakby nie było, stanie tak blisko kogoś obcego było dość niewygodne. Westchnęła w myślach, zastanawiając się co też może robić tyle czasu Smith, podczas gdy ona obdzierała się tu z godności. Powinni iść z nim, stojąc przy drzwiach jedynie zwracali uwagę i teraz mieli rezultaty.