22 wrz 2012, o 17:00
Tego mogła się spodziewać. Wszak od samego przybycia na Cronosa i zdania przez nią wszystkich raportów z przydziału, Człowiek Iluzja milczał jak zaklęty. Normalne, że w końcu musiała nadejść ta chwila szczerości. Co prawda nie poszło Cerberusowi za dobrze na Orionisie, jednak zawsze nie odeszli z niczym. Lub raczej nie zostali wyrzuceni z niczym, przywołując na myśl niedawne wydarzenia. Spuściła wzrok na szklankę klarownego, złotego trunku, którą przed chwilą podał jej mężczyzna i upiła z niej niewielki łyk. Przyjemny smak ugościł jej kubki smakowe, pozostawiając po sobie nieznaczny, alkoholowy posmak. Prawdziwa, szkocka whisky, żaden trącący dębem bourbon.
- Robiliśmy co w naszej mocy. Pech chciał, że Hierarchia zbyt szybko odpowiedziała na SOS - ponownie spojrzała na gwiazdę. Było w niej coś zdecydowanie uspokajającego. Nie to, by się denerwowała. Teraz pozostało jej tylko pewnego rodzaju rozgoryczenie przechodzące wraz z czasem. Rzadko kiedy zawalała, przyzwyczaiła się już do dawania z siebie jak najwięcej. Nie chciała zawodzić, nie lubiła jak każdy inny - szczerze mówiąc, nawet go nie widziałam.
Jej wyraz twarzy z powściągliwości przeszedł do pewnego nikłego rozbawienia, gdy usłyszała przyrównanie załogi Orionisa i Antony'ego do lwicy i młodych. W pewnym sensie całkiem trafne.
- Bronili, choć Stukov nie jest głupi. Sam też potrafi o siebie zadbać. Ma tę przewagę, że potrafi przewidzieć niektóre nasze ruchy, z wiadomych przyczyn. Na szczęście tylko niektóre - Iluzja ją znał i wiedział, że Carmen na tym nie poprzestanie. Dostała rozkaz wyeliminowania Antony'ego, a rozkazy jej wydane najczęściej mają charakter długofazowy i wcześniej czy później, przy natrafiającej się okazji będzie próbowała go zrealizować. Zrosiła gardło następną, niewielką porcją złocistego płynu - Chorisso nie należy do ludzi ugodowych. Szkoda, bo w zamian za jedno życie odstąpiła co najmniej kilkanaście innych - dokończyła myśli, przechadzając się z wolna po prawej stronie od fotela, na którym siedział mężczyzna. "Wyrzuty sumienia" z całą pewnością są tu zupełnie nieadekwatną nazwą określającą jej aktualne uczucia; naprawdę jednak myślała, że mogło się obejść bez większości ofiar. Na czystą logikę, ponieważ nie należała do ludzi często kierujących się emocjami. Mimo wszystko, z zasadą "po trupach do celu" była już niemal za pan brat, traktowała więc to jak kolejną, stricte materialną, fizyczną trudność do pokonania, co tylko potwierdzało jej specyficzne usposobienie. Stanęła w końcu bliżej wielkiej, frontowej, przezroczystej tafli szkła, obserwując w delikatnie przerywanej co jakiś czas komputerowymi odgłosami ciszy widoczny "krajobraz".