Spodziewała się, że ulegnie. Może gdyby dalej prowadzili swoje gierki to nie byłoby tak łatwo i faktycznie udałby się do domu, ale kiedy tak otwarcie przekazała mu swoje intencje, to, cóż. Był tylko facetem na zapomnianej przez Boga kolonii, w której kobieta albo chodziła w kombinezonie i uwalona była pyłem, albo w uniformie, tylko czystsza. Wiedziała, że różni się od nich zupełnie i naturalnym było, że chciała to wykorzystać.
Bynajmniej nie myśląc o całym zajściu jako o części swojej pracy, bo to zrujnowałoby efekt, oddała się chwili, by przywołać uśmiech na swoje usta czując później dotyk męskiej dłoni na swoich plecach. Ostatecznie, Quin nie był złym facetem. Nie chodziło tu tylko o wygląd, ale ogólną osobowość. To nie tak, że musiała zaciskać zęby w tym momencie i "jakoś to przeżyć". Bynajmniej.
Przymknęła oczy, wiedząc doskonale, że mężczyzna zasnął już jak kłoda. Sama jednak nie chciała tego robić, mimo tego, że wydawało jej się to teraz najcudowniejszą wizją spędzenia reszty nocy. Myślała właśnie, jak dyskretnie wygramolić się z jego uścisku, żeby nie naruszać jego snu, kiedy piknięcie jej własnego omni-klucza na moment zmroziło jej krew w żyłach.
Było nagłe i zbyt głośne, kiedy ona poruszała się cicho i spokojnie. Natychmiast przeczytała wiadomość, z kazdym kolejnym słowem mrużąc oczy jeszcze bardziej. Brwi powędrowały jej do góry. Ogden o tym mówił. O czymś takim. Cokolwiek się dzieje, jutro się dowie.
Z ulgą podniosła się i bezszelestnie wstała z łóżka, gdy tylko została uwolniona z uścisku. "Ogarnęła się", zbierając bieliznę z ziemi i, niby przypadkiem, przeszukując przy okazji kieszenie rozrzuconych ubrać Quina, by potem odłożyć je w takim samym nieładzie, w jakim leżały wcześniej - nawet jeśli rano z pewnością on sam nie będzie pamiętał tej konfiguracji.
Odpaliła następnie omni-klucz, by nadać wiadomość.
- Dzień 1 skończony. Podstawowy wywiad wśród kolonistów dał kilka interesujących doniesień:
W kolonii najwyraźniej znikają kobiety w wyniku tajnej operacji przeprowadzanej przez kogoś znajdującego się na miejscu. Informacja potwierdzona przez szefa ochrony, Quina Ogdena, pod wpływem alkoholu, dzisiejszego wieczora.
Asari o imieniu "Shiala" wyrażała się o tych zniknięciach z obawą i rozgoryczeniem, które Ogden nazwał zazdrością wywołaną brakiem możliwości przyłączenia się do projektu. Sam mężczyzna wypowiadał się pozytywnie o projekcie, nie zdradzając jednak żadnych informacji. Mówił jedynie, że będzie to coś "przełomowego". Cytat: "Bo one mogą wszystko zmienić, wszystko, znaczenie ludzkości w galaktyce. Są niesamowite."
Z nieznanych mi przyczyn powiedział, że jestem kobietą, która pewnie też "Jego" zainteresuje i "On" powinien się do mnie odezwać. Mówi, że znajdzie mi przewodnika, wspominał również o ruinach - mowa tu o proteańskich ruinach na powierzchni, w których prawdopodobnie mieści się placówka zajmująca się prowadzeniem ów tajnego projektu.
Po zaproszeniu Quina do wspólnego spędzenia nocy, nadeszła wiadomość, prawdopodobnie od "Jego". Załączam ją w drugim pliku.
O 12.00 udam się do wschodniego wejścia. Rano, przed śniadaniem, zainstaluję w omni-kluczu Ogdena oprogramowanie "Costaza". Wirus powinien aktywować się przed południem i nadawać informacje. Przy śniadaniu spróbują zdobyć więcej wiadomości na temat zniknięć. Pozostanę w kontakcie.
Po skończeniu raportu i dołączeniu pliku uruchomiła najbardziej skomplikowane metody szyfrowania, na jakie stać było Przymierze. Następnie wysłała tak zakodowaną paczkę, do odbioru przez dowództwo gdzieś na bezkresnych, cyfrowych morzach extranetu.
Nie miała nic więcej do zrobienia, więc wróciła do łóżka - wślizgnęła się pod kołdrę i wtuliła do boku leżącego obok niej, ciała mężczyzny, wreszcie pozwalając sobie na sen.
Rano obudziła się jeszcze przed ósmą. Mężczyzna spał, co było jej niesamowicie na rękę. Znów wyślizgnęła się z łóżka, pozbierała ubrania i wskoczyła pod prysznic. Poranna rutyna nie zajęła jej więcej niż piętnastu minut, ubranie się w uniform również. Nie zabrała ze sobą nic poza krótkim nożem, wiedząc, że nie zamierza iść szukać teraz guza. Napisała też krótką wiadomość:
- Umierałam z głodu, więc uciekłam na śniadanie. Kod do drzwi to 1752, zamknęłam cię na wszelki wypadek.
Wiadomość zmodyfikowała, podpinając mały program hakerski pod własną sygnaturę nadawcy, obecną w każdej wiadomości. Nie powinien go znaleźć, gdyż pozostawał nieaktywny do czasu czterech godzin - wtedy wraz z otworzeniem się od razu wymazywał wszelkie swoje ślady działalności z pamięci urządzenia, cicho monitorując przepływ danych. Nie zamierzała hakować jego omni-klucza w poszukiwaniu informacji, bo to mogłoby ją zdradzić. Jeśli jednak Ogden będzie prowadził jakieś dziwne konwersacje, powinna się o tym dowiedzieć. Zakładając, że omni-klucz nie wyrzuci oprogramowania uznając za śmieci - zdarzało się. Nie wykryje się nadawcy, ale oprogramowanie na nic się zda.
Złapała znów torebkę, wyciągając z niej miniaturowy podsłuch. Ten umieściła dyskretnie pod jedną z szafek, chcąc na pewno wiedzieć, jeśli Quin będzie coś gmerał w jej mieszkaniu.
Następnie udała się na jakieś śniadanie, planując przed 12 wrócić jeszcze do mieszkania po broń i pancerz.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąJa tak piszę, że to jest takie i takie i działa tak i tak, ale mam nadzieję, że nie odbierasz tego jako "super kul asasyn szpiek admin" :< piszę jakby się wszystko udawało, ale w tym wypadku jeśli oprogramowanie wykryje omni-klucz i wyrzuci to po prostu Wade tego na razie nie wie.